Bez kategorii
Like

A Henryk Lenarciak nie żyje

28/02/2012
416 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Ponieważ od kilku tygodni mamy w blogosferze do czynienia z sytuacją wprost kuriozalną postanowiłem odezwać się w tej sprawie

0


 Ponieważ od kilku tygodni mamy w blogosferze do czynienia z sytuacją wprost kuriozalną postanowiłem odezwać się w tej sprawie. Oto od roku 1992 większość ludzi nie ma wątpliwości do do tego kim jest i był Lech Wałęsa. Parę lat temu Grzegorz Braun nakręcił film pod tytułem „Plusy dodatnie, plusy ujemne”, w którym wszystko widać jak na dłoni. Przez te wszystkie lata, do dziś tak zwani prawicowi publicyści, wyjąwszy blogerów, tak zwani „nasi” politycy nie wypowiadali się w tej sprawie. Milczeli po prostu i omijali temat. Dziś wszyscy mają zdjęty sim lock z pamięci. Migalski pisze wręcz o tym, że kłamstwo Wałęsy było kłamstwem założycielskim III RP. Co za panie dziejski odwaga, co za błysk w oku, co za wielkość się nagle ujawniła.

Uważam takie zachowanie, jak również ekscytowanie się po raz nie wiem który historią o motorówce za rzecz wyjątkowo podłą, a nie dość, że podłą, to jeszcze głupią i chamską. Jeśli bowiem ludzie piszący o tym czynią to ponieważ „już wolno”, to muszą wiedzieć, ba – muszą być pewni – że ciągle istnieją rzeczy, których mówić i pisać nie wolno. Muszą, prawda? Stąd ich ekscytacje są po prostu nie do zniesienia. Można się od nich porzygać. Prawdziwy publicysta, prawdziwy dziennikarz poszukiwałby teraz tych spraw, o których ciągle mówić nie wolno. I nie chodzi mi tu bynajmniej o tajemnice WSI czy innych służb, bo te znane są na wylot tym, którzy znać je pragną i nie wierzę, by coś było jeszcze w stanie zaskoczyć Antoniego Macierewicza czy nawet Piotra Bączka. To są rzeczy nie do pomyślenia. Nasz świat nie składa się z legend o tajniakach i nie zaczął się 10 kwietnia 2010 roku, trwa dłużej, a narracje i historia, którą tak kochamy są zakłamane na pozioma bardzo głębokich, tak głębokich, że nawet sobie tego nie wyobrażacie. Zostawmy to jednak, bo pora na te sprawy przyjdzie w innym terminie.

Przypomnijmy sobie Henryka Lenarciak. W filmie Brauna opowiadał o tym jak SB chciała go zwerbować, a on się nie dał i nie skusił się na większe mieszkanie, wolał swoją kawalerkę i pracę tę samą co dotychczas. Opowiadał nam także Henryk Lenarciak o tym, jak zachowywał się Lech Wałęsa w latach siedemdziesiątych. Kilka dni, a może tygodni po emisji tego filmu Henryk Lenarciak już nie żył. Wpadł pod tramwaj. Nie pamiętam, by któryś z naszych dziennikarzy zajął się wyjaśnieniem jego śmierci. Poprawcie mnie jeśli coś pokręciłem.

Henryk Lenarciak nie żyje, a wy ekscytujecie się tym, że Wałęsa to Bolek, tak jakby wam tego pan Henryk w filmie Brauna nie powiedział już dawno. Dlaczego o tym nie wspominacie?

 

Wałęsa to tylko jedna strona medalu. Drugą są żołnierze wyklęci. Po dwudziestu trzech latach od odzyskania niepodległości możemy wreszcie o nich mówić. Mój stryj, który był w oddziale Mariana Bernaciaka „Orlika” dożył tej chwili, ale wierzcie mi, że nie jest szczęśliwy. Mój drugi stryj, który w czasie gdy ubecja zabiła „Orlika” na Piotrkówku był jeszcze dzieckiem wspomina do dziś pogrzeb „Lonta”, kolegi Bernaciaka, wspomina ciało przykryte liśćmi i wartę przy nieboszczyku. On także nie jest dziś szczęśliwy. On także nie rozumie dlaczego teraz dopiero można o tym mówić. I gwarantuję wam, że ani jeden, ani drugi nie będą obchodzić święta 1 marca. Bo nie jest to ich święto. To święto tych, którzy pamięć o żołnierzach wyklętych wykorzystywać będą do stymulowania nastrojów społecznych i budowania nowych, jeszcze bardziej patriotycznych narracji.

Niedługo już rozpocznie się dyskusja o tym, że żołnierze wyklęci byli bohaterami czy bandziorami, czy chcieli wolnej Polski, czy po prostu chcieli trochę pokozaczyć. Czy mają krew na rękach czy nie, a gazety, telewizja i Interent zapełnią się dyskusjami, debatami, ględzeniem, pieprzeniem i tym całym smrodem, który mamy tu już od dawna. Ja nie będę brał w tym udziału. Wybaczcie, mam poważniejsze sprawy na głowie. Muszę wypytać stryja Heńka, póki żyje o tę śmierć „Orlika”, muszą pogadać z Cześkiem o tym pogrzebie „Lonta” jak to tam było dokładnie. I nic o tym tu nie napiszę. Bo mi tego zwyczajnie szkoda. Możecie mieć swoje święto i cieszyć się z niego, a co mi tam. Pewnie nie jest to ostatnie polskie święto wyznaczone „za pozwoleniem”, pewnie będą jeszcze inne. Witane z podobnym entuzjazmem. Nic mnie to nie obchodzi. Zamierzam dalej pisać książki, nie o darowanych świętach bynajmniej.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. No i już od dawna, o czym zapomniałem, znajdują się w księgarni Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Cały czas oczywiście są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  oraz na stroniehttp://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah – dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758