Z bajek i powiastek mało polskich a z pamięci pogubionych…
TARCZA
-która gołosłownych patriotów zza wielkiej wody zastąpić nam musi…
A słowa spisane piórami z rozerwanych skrzydeł, zebrane w zeszytej z pergaminów na okrętkę księdze -bliźnie w miejscu gdzie rany w karku niepokornym niezagojone pozostały, niechaj będą jako Tarcza, gdy sami raz kolejny na polu ostaniem, po obu stronach granicy bez sojuszników za to z padalcami, co rodaków za tytuły i majątek na poniewierkę we własnej ziemi skazali, tak gładko przemawiając do łatwowiernego tłumu, co w swej naiwności mandatu im udzielił. Tarcza Zadumy nad losu Ojczyzny we błocie trzema koleinami… Tam upadła Polska… Tu-… pozostał uścisk dłoni… Po kwietniu dwa tysiące dziesiątego roku wieczne pióra ze skrzydeł, których rozerwanie rozbiło lustro wizerunkowej szkoły diabła z baśni o królowej śniegu, niesione z wiatrem w żałobnej otoczce wulkanicznego pyłu po świecie, niby okruchy strzaskanego kryształu rozprysły się po ludzkich sercach tym razem jednak dwojaki skutek niosąc ze sobą:
u połowy jad pijaru szyderczego i drwiny nienawistnej do niepoprawnie na szańcach tradycji trwających wkleiło…
u reszty niczym szczepionka na obłudę ziarno zasiało, pisząc w nich bez przerwy na zimno i w wyciszeniu, pisząc i wzywając uściśnięte uśmiechy przed Sąd, nie ten kupny co wyroków sentencje jeszcze przed sprawy wpłynięciem ma podane, lecz
Sąd przed Bogiem i historią narodów, przed czasem i człowieczeństwem, przed Honorem i Hańbą.
Na swój sposób wszyscy oni piszą w zasadzie o jednym:
Tu pole we błocie… w pamięci narodu…
staniemy jak dziecię Ojczyzny za młodu…
Wici… wici krocie! Płoniemy w natchnieniu…
na zasad żywocie ramię przy ramieniu…
Tu pole we błocie… tam serce narodu
w Ojczyzny tęsknocie naiwnej za młodu…
Wici… wici krocie! w tym świętym płomieniu
powstaniem raz kolejny przy świata zdumieniu…
Niczym feniks z popiołów wyklęte powstanie
na zagładę skazane pomnikiem się stanie
skrępowane skrzydła, podcięte ramiona
podniesiemy do góry jak krwawe znamiona.
W tym nadwiślańskim wolnym już na powrót kraju… Tam spadła Polska na kolana… a Tu -… się z błota podniesie we prawdzie, a rozum do wody na ziemi i w niebie odnajdzie. Dajemy wam na to słowo panowie posłowie. Choćby miało to raz kolejny lat siedemdziesiąt lub więcej pamięć narodu kosztować.
***
tak tak, panowie po słowie… miejskie ścieki mają więcej Polskości w sobie niż wasze skurwiałe dusze…
Polak, Wegier, dwa bratanki, i do szabli, i do szklanki (weg. Lengyel, Magyar – két jó barát, együtt harcol, s issza borát). Boze chron Wegry i Rzeczpospolita.