Bez kategorii
Like

Powstanie Polskiej Organizacji Wojskowej Górny Śląsk

04/11/2011
333 Wyświetlenia
0 Komentarze
19 minut czytania
no-cover

Ślubuję dochować tajemnicy organizacyjnej i na wezwanie walczyć z bronią w ręku o przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Tak mi dopomóż Bóg.

0


Jadwiga Chmielowska

Rok 1919 był od samego początku dla niepodległej Polski bardzo trudny. Trwała wojna z Rosją Sowiecką, walki z Ukraińcami na Wołyniu i Lwowie, konflikt z Litwinami,  z Czechosłowacją o Orawę, Spisz i Śląsk Cieszyński a z Niemcami o Górny Śląsk, Warmię i Mazury. Niemcy odstąpili od planów ataku na Polskę, gdyż bali się reakcji sił wojskowych  państw sprzymierzonych. W przygotowanych wówczas planach gen. Otto von Belowa uderzając z rejonu Bydgoszcz –Toruń na Gniezno, miał się połączyć z wojskami dowodzonymi przez gen. von dem Borne idącego ze Śląska przez Kalisz, Ostrów Wielkopolski, Krotoszyn. Niemcom sprzyjał brak jedności wśród państw ententy. Zwłaszcza Anglia coraz bardziej przychylna była Niemcom, Włochy w zasadzie popierały Anglię, jedynie Francja sprzyjała Polakom. Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego  rozpoczęło nawet przygotowywać plany operacyjne na wypadek zaatakowania nas przez Niemcy.
Ślązacy rwali się do walki o przyłączenie  Górnego Śląska do Polski. Ich nadzieję budził dodatkowo nie tylko wybuch Powstania Wielkopolskiego ale i jego sukcesy już w pierwszych dniach walk.
Józef Piłsudski już od grudnia 1918r. a Stanisław Wiza z Poznania od pierwszych dni stycznia 1919r. zachęcali do stworzenia Polskiej Organizacji Wojskowej (P.O.W.) na Górnym Śląsku. Józef Grzegorzek, któremu powierzono misję tworzenia P.O.W. G. Śl. choć mógł nadać sobie tytuł komendanta niestety nie zrobił tego. Powołał   Komitet Wykonawczy w składzie Adolf Lampner z Zabrza (administrator  „Gazety Ludowej”), Wiktor Rumpfeld. z Katowic (Sekretarz Związku Centralnego w Katowicach związany z PPS), Stanisław Wiza –delegat Naczelnej Rady Ludowej (NRL) w Poznaniu, Franciszek Lazar , malarz z Lipin. Józef Grzegorzek z Bytomia  był przewodniczącym Komitetu Wykonawczego a zarazem naczelnikiem P.O.W. G. Śl. Zebranie konstytucyjne odbyło się 11 stycznia 1918r. w mieszkaniu p. Aleksandry Szyperskiej w Katowicach. Wszystkie „sprawy natury wojskowej” konsultowane były z por. Alfonsem Zgrzebniokiem, mającym doświadczenie bojowe z armii niemieckiej. W ciągu dwóch tygodni mianowano komendantów powiatowych: Adam Całka – powiat bytomski, Adam Postrach –katowicki, Aleksy Fizia – pszczyński, Józef Buła – rybnicki, Alfons Zgrzebniok – kozielski, Jan Wygłenda – raciborski,  Jan Zejer – tarnogórski, Janusz Hager – gliwicki, Jan Pyka – zabrski, Władysław Wróblewski – toszecki, Kazimierz Leciejewski – strzelecki i Józef Gniatczyński – lubliniecki. „Wyjątkowe stanowisko wobec P.O.W. zrazu zajmował powiat katowicki ,w którym Józef Dreyza, Adam Postrach i Alojzy Pronobis zakładali związki wojackie, wciągając do nich byłych uczestników wojny a przede wszystkim członków towarzystwa gimnastycznego „Sokół”. Akcja ta była dla P.O.W. wielką przeszkodą. Aż do połowy marca wysłannicy Komitetu Wykonawczego, pomimo zapobiegliwości nie osiągnęli w powiecie katowickim żadnych rezultatów.” – relacjonuje we swych wspomnieniach  J. Grzegorzek. Dopiero 20 marca 1819r., pod wpływem nacisków oddolnych, zmieniło się   na szczęście podejście do P.O.W, wyznaczonego jego kierownictwa w powiecie katowickim. A.Postrach pozostał nawet  na swym stanowisku komendanta powiatu, co było rzeczą dla wielu niezrozumiałą.  Z czasem przyłączały się do P.O.W. G. Śl.  kolejne powiaty. Niestety w oleskim Franciszkowi Kawuli choć nie udało się stworzyć sieci organizacyjnej w całym powiecie, to w kilku miejscowościach zawiązały się silne grupy powstańcze, jak np. ta w Kościeliskach.
W domu związkowym „UL” w Bytomiu, 11 lutego 1919r.  komendanci powiatowi składali przysięgę, której rota brzmiała:
„Przysięgam Panu Bogu Wszechmogącemu, że jako dobry żołnierz będę spełniał wszystkie rozkazy mojej przełożonej władzy powstańczej. Ślubuję dochować tajemnicy organizacyjnej i na wezwanie  walczyć z bronią w ręku o przyłączenie Górnego Śląska do Polski. Tak mi dopomóż Bóg”.
Na tym samym zebraniu popełniono błędy, które miały w niedalekiej  przyszłości  katastrofalne skutki. Nie tylko zaprzysiężono Dreyzę, ale i powierzono mu godność prezesa komitetu wykonawczego P.O.W. Chciano w ten sposób łatwiej pozyskać powiat katowicki i „Sokoła”, którego Dreyza był naczelnikiem. Próbowano też wyrazić w ten sposób podziękowanie za jego pracę społeczną w Sokole – dowartościować, by tym chętniej zajął się rozbudową P.O.W. Dreyza wygłosił bardzo ostre przemówienie jak to silną ręką będzie trzymał struktury, a potem zniknął. Po 10 dniach odnalazł się w Sosnowcu, po polskiej stronie granicy. Niezrozumiałe jest  jak można było wierzyć człowiekowi, który dwa miesiące wcześniej był ogromnym przeciwnikiem walk powstańczych. Zjednywanie przeciwników stanowiskami mści się. Powinno się na szefów wybierać najlepszych z najlepszych a nie liczyć, że ktoś się zmieni, zwłaszcza w czasach przełomowych. „Zaszczyciwszy Dreyzę godnością przewodniczącego, Komitet Wykonawczy dał mu do ręki „złoty róg”, na głos, którego lud śląski miał zerwać się do boju. Dreyza na złotym rogu nie chciał lub nie umiał grać. Toteż – osiadając w Sosnowcu – sam usunął się w cień, a P.O.W. w osobie Józefa Dreyzy miała pierwszego uchodźcę – nie z konieczności, lecz dobrowolnego postanowienia”- napisał w swojej książce Józef Grzegorzek. W Sosnowcu „dezerter” dalej organizował związki wojackie – dekonspirujące Polaków a do P.O.W. miał stosunek wybitnie wrogi. Za niesubordynację został skreślony z ewidencji P.O.W. Dość szybko jednak poszczególni prezesi towarzystw wojackich i naczelnicy „gniazd sokolich” nawiązywali kontakt i oddawali się pod komendę P.O.W. Zrozumieli bowiem dziwną grę Dreyzy.
W marcu 1919 r. doszło do kolejnego spotkania delegacji śląskiej z Naczelnikiem Państwa  Józefem Piłsudskim. Wcześniej w grudniu 1918r. poradził im założenie P.O.W. Teraz, gdy już istniała i liczyła ok. 14 tys. członków, J. Piłsudski powiedział Ślązakom, że jeśli dojdzie do powstania, to: „ dam wam cztery tysiące, co mam najlepszego”.  Nie rzucał słów na wiatr. Już przy tworzeniu śląskiej organizacji bojowej uczestniczyli piłsudczycy Kazimierz Kierzkowski i Władysław Malski z biura Wywiadowczego Naczelnego Dowództwa Wojska Polskiego. Do nich dołączyli później Roman Abraham, Ignacy Boerner, Jan Kowalewski („Czapla”) ,Bogusław Miedziński, Ignacy Matuszewski, Lucjan Miładowski, Karol Polakiewicz, Franciszek Sikorski, Kazimierz Sosnkowski, Wojciech Stpiczyński a przed III powstaniem  dołączyli Stanisław Baczyński i Tadeusz Puszczyński organizatorzy działań specjalnych.
P.O.W. G. Śl. była finansowana i konsultowana zarówno przez Naczelną Radę Ludową z Poznania jak i przez Naczelne Dowództwo Wojska Polskiego.
Najważniejszą sprawą dla oddziałów P.O.W. było zaopatrzenie się w jak największą ilość uzbrojenia. Broń zdobywano w niektórych garnizonach „Grenzschutzu” i mniejszych placówkach wojskowych. Kupowano, wykradano i zabierano siłą. „Powiat rybnicki kupował broń i amunicję w koszarach raciborskich. Nasi ludzie „fasowali” karabiny, spuszczane na sznurkach przez żołnierzy, mieszkających na górnych piętrach budynku koszarowego. W ten sposób uzyskaną broń załadowywano na wóz i przykrywano słomą lub workami. Po godzinie 10 wieczorem obowiązywały przepisy stanu oblężenia, a patrolki wojskowe krążyły po mieście. Z tego powodu przekupiony za 10,- marek policjant z „Pickelhaubą” na głowie osłaniał furmankę, siedząc na niej, dopóki nie opuściła granic miasta.” – pisze w swej książce komendant Grzegorzek.
P.O.W. powiatu bytomskiego kupowało broń od „Grenzschutzu” – jednym razem było to 50 karabinów, 8000 naboi i inny drobny sprzęt. Grupa rozbarska (Rozbark -obecnie dzielnica Bytomia) pozyskiwała broń w organizacjach spartakusowskich, z Turyngii trafiło 111 sztuk broni krótkiej. W Gliwicach peowiacy zaopatrywali się w koszarach 22 pułku piechoty  – a to wzięli 48 karabinów,  innym razem z hali lotniczej w biały dzień wywieźli 100 karabinów i tysiące naboi. U Franciszka Wieczorka na Wójtowej Wsi był prawdziwy arsenał – strych, piwnice, stodoła pełne karabinów a skrzynie z amunicją zakopane w ogrodzie.
Pod osłoną nocy, były niemiecki oficer frontowy, Alfons Zgrzebniok  zabrał z koszar w Koźlu 60 karabinów. Ośmielony takim sukcesem i zaopatrzony w podrobiony rozkaz wydania mu znacznej ilości broni, udał się do koszar. Mimo swobody w zachowaniu i udawanej  „niemieckiej buty” wpadł, gdyż dowództwo  było już czujne, gdyż dowiedziało się o wcześniejszym zniknięciu karabinów. Zgrzebniok został otoczony przez oddział „Genzschutzu” i aresztowany.  Dzięki fortelowi udało mu się na szczęście uciec. Pomimo pościgu dotarł pieszo do Piotrowic i schronił się na Śląsku Cieszyńskim.
Powiat pszczyński miał szczęście bo, gdy na stacji kolejowej  Tychy „ pojawił się wagon zawierający rzekomo „Alte Sachen” (stare rzeczy) kierownik ekspedycji kolejowej Florian Radwański i kolejarz Józef Loska z Glinki, ludzie wiecznie sceptyczni, otwarli wagon i stwierdzili, że prócz kilku starych mundurów, znajduje się w nim wielka ilość nowych karabinów. Rozumiejąc, że „Grenzschutz” broni tej otrzymać nie powinien, Radwański uświadomił o tem Stanisława Krzyżowskiego, poczem obaj ustalili plan działania. Kolejarz Loska nakazał przetokowym, ażeby wagon odstawili na tor boczny, zaś Stanisław Mańka majstrował na tym odcinku koło przewodów elektrycznych, co miało ten skutek, że skoro się ściemniło – lampa łukowa nie świeciła. Około północy przybył Krzyżowski ze swymi ludźmi, którzy wagon do szczętu opróżnili.- relacjonuje w swej książce naczelnik Grzegorzek. Choć całą akcja kierował Stefan Krzyżowski to podejrzenie padło na dyżurnego ruchu Grabowskiego – zagorzałego Niemca. Przeczesano mu domostwo a nawet ule.
Granaty ręczne peowiacy fabrykowali sami, we własnych wytwórniach. Sporządzano je przeważnie z tzw. smarownic, które przynoszono z hut i kopalń. Górnicy, przyszli powstańcy dostarczali potrzebny materiał wybuchowy, który podkradali w kopalniach. Granaty podczas prób się sprawdziły – działały precyzyjnie i wybuchały z ogromnym hukiem.
Należy wspomnieć o tym, że PPS powołała na przełomie  grudnia 1917 i stycznia 1918r. Pogotowie Bojowe. Miało ono własne laboratorium do wyrobu bomb i granatów. Materiałów wybuchowych dostarczała PPS z Zagłębia Dąbrowskiego. Każdy okręg organizował szkoły bojowe, w których prowadzono kursy dla instruktorów. Zapleczem więc dla Górnego Śląska  byli też wyszkoleni bojowcy PPS Zagłębia Dąbrowskiego.
W końcu lutego postanowiono złożyć Naczelnej Radzie Ludowej sprawozdanie ze stanu bojowego P.O.W. J. Grzegorzek z St. Wizą udali się do Poznania. Wojciech Korfanty zaprosił ich nie do siedziby NRL a do prezydium policji i tylko jego komendant Karol Rzepecki był przy rozmowie. Opisano stan przygotowań. Wspomniano też o tym, że Dreyza otworzył w Sosnowcu przy ul. Kołłątaja 9 własne biuro -. „Decernat dla spraw wojskowych na Śląsku”. Powstawało wrażenie, że identyfikuje się ono z Podkomisariatem Bytomskim czyli Kazimierzem Czaplą działającym w imieniu Komisarza Wojciecha Korfantego, który cały ten czas przebywał w Poznaniu. Dlatego by uzgodnić cokolwiek z Korfantym konieczna była podróż aż do Poznania.  Delegaci na tym lutowym spotkaniu w Poznaniu zastrzegli, że od  raportów  Dreyzy na temat P.O.W. G. Śl. organizacja  się dystansuje. „Korfanty z właściwym sobie sarkazmem rzecz całą usiłował zbagatelizować, załatwiając ją lapidarnym powiedzeniem: „Hę, Hę! Wybraliście sobie „Poczciarza” (Dreyza był urzędnikiem pocztowym – przyp. red.) , a teraz nie chcecie go słuchać – aże słuchać” – tak to spotkanie zrelacjonował jego uczestnik Grzegorzek.  Korfanty też stwierdził, że inne źródła podają mu inne dane o stanie organizacji. Nie chciał jednak ich ujawnić. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że Korfanty nie tylko tolerował rozbijacką robotę J. Dreyzy ale ją wykorzystywał prowadząc dziwną grę polityczną.   Grzegorzek i Wiza zaapelowali do Korfantego o to, by Naczelna Rada Ludowa  z Poznania odkomenderowała na Górny Śląsk  fachowe siły wojskowe celem utworzenia sztabu wojskowego z prawdziwego zdarzenia. Otrzymali oni przyrzeczenie bezzwłocznego spełnienia prośby. P.O.W. G. Śl. szykowało się do powstania.  
Zyta Zarzycka tak opisuje ten czas – „Polski konspiracyjny ruch wojskowy na Górnym Śląsku po I wojnie światowej zaczynał nieomal od punktu zerowego. Ślązacy byli pełni zapału do walki i najwyższych poświęceń w imię słusznej sprawy, lecz  nie znane im były różnorodne  formy działalności podziemnej. Przygotowywano się do otwartej walki zbrojnej i jej podporządkowano rozwój organizacji wojskowej.”

tekst ukazał się w Gazecie Śląskiej

0

Jacek

Zagladam tu i ówdzie. Czesciej oczywiscie ówdzie. Czasem cos dostane, ciekawsze rzeczy tu dam. ''Jeszcze Polska nie zginela / Isten, áldd meg a magyart'' Na zdjeciu jest Janek, z którym 15 sierpnia bylismy pod Krzyzem.

1481 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758