Jednoczesnego podpisywania się pod małym deficytem w USA i dużym deficytem w Polsce, pod prywatną opieką medyczną w USA i publiczną opieką medyczną w Polsce nie można nazwać szczytem konsekwencji ideowej i programowej.
Wszystko rozumiem. Można być zwolennikiem wolnego i bardzo wolnego rynku. Można też być etatystą, a nawet na poły socjalistą. Wszsytko to mieści się w ramach światowej prawicy. Mamy amerykańskich konserwatystów oraz libertarian; mamy brytyjską tradycję wolnościową i francuską tradycję państwową; mamy także paternalistów, jak brytyjski McMillan i izolacjonistów, jak amerykański Buchanan; mamy niemieckich ordoliberałów oraz włoskich chadeków, którzy niemieckim niepodobni; mamy Tea Party w Ameryce i prawicę centrową w Skandynawii… Oto wszystko mamy, a na zjeździe światowej prawicy może spotkać się gorący katolicki wolnościowiec z Chile i letni katolicki neogaullista z Francji, gdzie pierwszy będzie za prywatyzacją, a drugi za etatyzacją.
Jednak rzecz w tym, że te prawicowe profile wzajemnie się wykluczają i obok umiarkowanej sympatii musi trwać rywalizacja co do tego, co naprawdę jest potrzebne narodom dla ich wzrostu gospodarczego oraz zamożności społecznej. Rywalizacja o charakterze intelektualnym jest niezbędna, bo przecież poszczególne pomysły się wykluczają i nie można być jednocześnie za całkowicie odmiennymi wizjami życia społecznego i gospodarczego.
Albo wierzymy w rynkowy charakter usług medycznych, albo uznajemy publiczny charakter służby zdrowia; albo uważamy, że własność państwowa prowadzi do niskiej efektywności i wysokiej korupcji, albo zakładamy, że publiczna własność świadczy o sile państwa i da mu moc prowadzenia polityki gospodarczej; albo walczymy o obniżanie podatków i demontowanie ociężałej administracji, albo uważamy odpowiednio wysokie podatki za gwarant wypełniania przez państwo zobowiązań społecznych.
Wspomniane tu modelowe dylematy nie są ani nowe, ani zaskakujące. Zaskakujące jest, że polska publiczność polityczna jest gotowa rónocześnie i z równo mocą wspierać alternatywne wobec siebie pomysły. Kongres oraz Seant Stanów Zjednoczonych stanęły przed oporem kongresmenów i senatorów przywiązanych do tradycji wolnościowej i antyetatystycznej głoszonej przez Heritage Foundation, Amercian Enterprise Institute czy Americans for Tax Reform. Wcale liczna grupa konsekwentnych prawicowców zmusiłą prezydenta Obamę i centrowe skrzydło własnej partii do daleko idących ustępstw w imię zachowania ustawodawstwa podatkowego bez istotnych zmian zwiększających rozmiar obciążeń podatkowych. Wcześniej ci sami konsekwentni ludzie prawicy stoczyli wielki bój z admin istracją Obamy o reformę opieki medycznej, negując jego pomysły idące w kierunku bardziej publicznego jej charakteru. Amerykańscy republikanie mają z tego powodu wielu kibiców w Polsce, którzy są zachwyceni taką linią programową i taką postawą polityczną.
Polscy kibice amerykańskich republikanów są jednocześnie kibicami tych polityków w Polsce, którzy w obu amerykańskich sporach, o opiekę medyczną i o deficyt budżetowy, byliby jednoznacznie po stronie tych samych racji, które reprezentował prezydent Obama. Widać to, jak na dłoni, jak dwa razy dwa jest cztery. Oczywiście Ameryka Polsce nierówna i tysiąc jest zmiennych, bo Tusk, bo Rosja, bo komuniści, bo Balcerowicz… Jasne, to można zrozumieć, ale jednoczesnego podpisywania się pod małym deficytem w USA i dużym deficytem w Polsce, pod prywatną opieką medyczną w USA i publiczną opieką medyczną w Polsce nie można nazwać szczytem konsekwencji ideowej i programowej.
"absolwent polonistyki i filozofii KUL, posel na Sejm w latach 2001-07, przewodniczacy Komisji Gospodarki oraz tzw. bankowej komisji sledczej, obecnie przedsiebiorca i menedzer oraz wspólzalozyciel Stowarzyszenia "Przejrzysty Rynek"