Bez kategorii
Like

4 Lipca w historii Polski

04/07/2012
334 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

4 Lipca w historii Polski

0


 Dla historii światowej 4 lipca kojarzy się głównie z amerykańską Deklaracją Niepodległości. Mimo całego nowatorstwa tego aktu będącego pierwszą realizacją programu filozofii Oświecenia jego wpływ na bieg historii europejskiej był zdominowany przez wstrząs wywołany rewolucją francuską.

 Dalszą konsekwencją tych zdarzeń była polska Konstytucja 3 Maja i jej następstwa.

 Dla Polski 4 lipca ma szczególne znaczenie ze względu na pamięć wydarzeń ściśle związanych i znamiennych dla naszej historii, a nawet obecnego naszego położenia.

 W kolejności historycznej 4 lipca 1610 roku pamiętny jednym z największych zwycięstw oręża polskiego w bitwie pod Kłuszynem, kiedy to szarża 6.800 husarzy pod wodzą hetmana polnego koronnego Stanisława Żółkiewskiego rozbiła przeszło czterdziestotysięczną armię moskiewską Szujskiego. W 5 lat po Kircholmie nastąpiła powtórka w jeszcze większym wydaniu. Te zwycięstwa mogą być porównywalne ze zwycięstwami armii pancernych w II Wojnie Światowej. Państwo, które mogło wystawić tysięczne zastępy opancerzonych, świetnie uzbrojonych i wyszkolonych rycerzy szarżujących na specjalnie dobranych koniach i rynsztunkach – musiało posiadać nie lada jakie zasoby materialne, a nade wszystko mieć możliwości pozyskania i wyszkolenia najlepszego wojownika.

 Do tego należy dodać wybitne zdolności dowódcze zarówno Chodkiewicza jak i jeszcze większe Żółkiewskiego. I działo się to za panowanie jednego króla Zygmunta III Wazy, który nie potrafił wykorzystać tych atutów politycznie.

 Konsekwencją bitwy pod Kłuszynem było zajęcie Moskwy i ofiarowanie przez bojarów tronu carskiego królewiczowi Władysławowi, któremu Żółkiewski przygotował grunt w postaci inicjatywy przeniesienia z Polski zdobyczy polskiej kultury ze szczególnym uwzględnieniem swobód obywatelskich.  Była to chyba jedyna szansa historyczna uregulowania stosunków Polski z Moskwą na naszych warunkach. Niestety egoizm, chciwość i po prostu głupota Zygmunta Wazy zaprzepaściła ją wywołując skutek odwrotny od zamierzonego – mobilizacji Rusi Moskiewskiej wokół obrony wiary prawosławnej i samostanowienia. Z żalem należy stwierdzić, że zabrakło też odpowiedniej siły politycznej w Polsce, która zmusiłaby króla do ustępstwa.

 Nie po raz pierwszy i nie ostatni w naszej historii zwycięstwa militarne zostały zaprzepaszczone.

  

W przeszło 300 lat później 4 lipca zaciążył na naszej historii też znacząco, ale w wymiarze tragicznym. Katastrofa gibraltarska w 1943 roku oznaczała nie tylko śmierć premiera i wodza naczelnego, ale też jedynego polskiego polityka, którego nazwisko było znane na świecie. Zasługa to nie tylko osobista Sikorskiego, lecz w głównej mierze aliantów, którym odpowiadało jego całkowite, bezwarunkowe oddanie sprawie sojuszniczej, poświęcając jej nawet sprawy polskie.

 Zmiana jego stanowiska w stosunku do Rosji mogła spowodować określone skutki w postaci refleksji społeczeństwa amerykańskiego w stosunku do prosowieckiej polityki Roosevelta, a to mogło wpłynąć na wyniki wyborów prezydenckich.

 Jeżeli do katastrofy gibraltarskiej były wątpliwości czy rząd polski w Londynie ma wpływ na bieg naszych spraw, to po Gibraltarze już tych wątpliwości nie było. Polski rząd londyński został skutecznie izolowany, sam wybór na premiera Mikołajczyka – nikomu nieznanego prowincjonalnego działacza ludowego był jakby symbolem degradacji. Jego kołatania do Churchilla na nic się nie zdały, jako że sam Churchill niewiele już mógł nawet gdyby chciał, ale nie chciał.

 

 Wykluczając generalną zmianę frontu jedynym atutem w rozgrywce o pozycję Polski była Polonia amerykańska, która mogła zmobilizować zarówno front antykomunistyczny jak i emigracje z krajów zagrożonych przez sowiecką inwazję.

 Jednak Mikołajczyk nie skorzystał z tej możliwości, skorzystał natomiast z przewrotnej rady Churchilla i wdał się w poniżające i bezskuteczne zabiegi o łaskawość Stalina.

 

 W 3 lata po katastrofie gibraltarskiej, kiedy Polska znalazła się już bez reszty pod sowiecką władzą postanowiono sprowokować wydarzenia pozbawiające naród polski sympatii, którą się cieszył, jako ten, który pierwszy stawił opór Hitlerowi i który według słów Roosevelta „był natchnieniem narodów”. Pogrom kielecki został sprokurowany w jedynym momencie, w którym jego wykorzystanie było maksymalne. Po pierwsze: -odwracał uwagę od jawnie i ordynarnie sfałszowanych wyników referendum, po drugie: – pozwolił na stworzenie dogodnej atmosfery dla oskarżenia Niemców o dokonanie zbrodni katyńskiej w Norymberdze, po trzecie: – stworzył podstawy dla antypolskiej kampanii w prasie, radiofonii i propagandzie wizualnej w Ameryce i po czwarte umożliwił nasilenie terroru w Polsce.

  Na tym tle zdumienie może budzić fakt, że śledztwo IPN w sprawie pogromu kieleckiego zakończyło się umorzeniem ze stwierdzeniem, że był on rezultatem działań „spontanicznych”.

 Nie znam tej sprawy, ale mogę poinformować o tym, że w czasie mojej misji informacyjnej w ambasadzie amerykańskiej związanej z relacją o prawdziwych wynikach referendum uzyskałem wiadomość, która może być istotna dla ujawnienia prawdy o Kielcach.

 Pełniłem wówczas funkcję członka wojewódzkiego zarządu Stronnictwa Pracy w Lublinie na stanowisku zastępcy sekretarza, w związku z tym otrzymałem natychmiast po referendum prawdziwe dane z poszczególnych obwodów dostarczone przez naszych przedstawicieli w komisjach. Prezes wojewódzkiego zarządu prof. Henryk Dembiński, u którego zresztą byłem asystentem na katedrze prawa państwowego, zlecił mi tajną misję dostarczenia danych sekretarzowi ambasady amerykańskiej Dillonowi, z którym łączyły go bliskie stosunki towarzyskie czy nawet rodzinne. Z Dillonem spotkałem się w hotelu Polonia, w którym jako jedynym ocalałym w Warszawie zamieszkiwali dyplomaci. W trakcie rozmowy, z której okazało się, że ambasada rozporządza już danymi z wielu województw, mój rozmówca zaprosił mnie na obiad w ambasadzie. W czasie obiadu przyłączył się do nas dziennikarz, przedstawiciel gazet amerykańskich. Dillon przedstawił go wymieniając jego nazwisko – Beggar, dodając że jest to czołowa postać amerykańskiej prasy. Beggar oświadczył, że w związku ze sprawą referendum szykuje się w Polsce na dużą skalę prowokacja wymieniając jako jej miejsce Kielce. Zapytany skąd ma takie informacje uśmiechnął się tylko że ma swoje źródła informacji nie tylko w Polsce. Nie przywiązywałem do tego specjalnej uwagi, ale bodajże na drugi dzień było to właśnie 4 lipca.

 Nie wiem, co z tych informacji Beggara przedostało się do prasy amerykańskiej, ale sądzę, że sprawa była podobnie sterowana jak w sprawie „omyłki” Obamy.

 Skutki kieleckiej prowokacji z 4 lipca 1946 roku funkcjonują do dnia dzisiejszego, stanowi ta data symboliczny początek antypolskiej kampanii prowadzonej na całym świecie i służącej jako tło różnorakich pretensji. Korzystają z tego nawet spadkobiercy sprawców w putinowskiej Rosji i dlatego tak ważne jest nawet po upływie 66 lat ujawnienie całej prawdy nie tylko w formie literackiej, ale przede wszystkim w postaci oficjalnego dokumentu ogłoszonego przez polskie władze.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758