KULTURA
Like

„Żołnierz co kulom się nie kłaniał”, czyli o generale Karolu Świerczewskim

19/12/2013
3106 Wyświetlenia
18 Komentarze
35 minut czytania
„Żołnierz co kulom się nie kłaniał”, czyli o generale Karolu Świerczewskim

Pseudonim gen. Karola Świerczewskiego „Walter” narodził się w czasie wojny domowej w Hiszpanii. Ponoć wziął się od pistoletów walther, z których Świerczewski, często pijany, był ubrany tylko w kalesony, własnoręcznie rozstrzeliwał dezerterów.
Prawdziwe nazwisko Świerczewskiego brzmi Tenenbaum. Jednak to nie przyszły generał doprowadził do tej zmiany, ale jego ojciec. Młody Karol stał się bolszewikiem w wieku 20 lat, kiedy to został ewakuowany do Rosji, po zajęciu przez wojska niemieckie i austriackie Królestwa Polskiego.

0


Generał Karol Świerczewski „Walter” do dziś budzi emocje. Kim był generał, który „kulom się nie kłaniał”? Na to pytane postaram się odpowiedzieć w niniejszym artykule. 

W wojnie domowej walczył po stronie czerwonych, a w 1920 roku razem z Armią Czerwoną poszedł na Polskę. Podczas wojny domowej w Hiszpanii, w której wziął udział jako ochotnik, niczym szczególnym się nie wyróżnił, oprócz tego, że zaistniał jako Golz na łamach książki Ernesta Hemingwaya „Komu bije dzwon”.
Urodził się 22 lutego 1897 roku w Warszawie przy ulicy Kaczej na Woli w rodzinie robotniczej. Ojciec Karol, był giserem w fabryce Gwiździńskiego w Warszawie, a matka Antonina z d. Jędrzejewska była robotnicą w Fabryce Braci Henneberg w Warszawie. Uczęszczał do szkoły powszechnej, w której skończył dwie klasy. W 1915 pracował w warszawskich zakładach Gerlacha jako pomocnik tokarza. Po wybuchu I wojny światowej w sierpniu 1915 ewakuowany w głąb Rosji, początkowo do Kazania, następnie do Moskwy.
Według przyjętego w PRL życiorysu był członkiem Socjaldemokracji Królestwa Polskiego i Litwy (SDKPiL). Od stycznia 1916 pracował w moskiewskiej fabryce „Prowodnik” jako tokarz i metalowiec. W 1916 roku został powołany do armii rosyjskiej i wysłany na front. W 1917 wrócił z frontu do Moskwy i po wybuchu rewolucji październikowej wziął udział w walkach po stronie bolszewików, wstępując do 1 Moskiewskiego Oddziału Gwardii Czerwonej. Później wstąpił do Armii Czerwonej i walczył przeciwko oddziałom antybolszewickim w rejonie Moskwy.

Sowiecka Rosja
W 1918 walczył przeciw oddziałom „białych”, m. in. oddziałom atamana Aleksieja Kaledina na Froncie Południowym. W pierwszą rocznicę rewolucji październikowej wstąpił do Wszechzwiązkowej Koministycznej Partii (bolszewików), zostając komisarzem politycznym Armii Czerwonej. W listopadzie 1917 roku brał udział w tłumieniu antybolszewickiego powstania na Ukrainie, dowodzonego przez gen. Skoropadskiego. W 1919 został dowódcą kompanii w 123 pułku strzelców Armii Czerwonej, którą dowodził podczas walk nad rzeką Doniec. Walczył przeciwko wojskom Piotra Krasnowa i Antona Denikina. Za zasługi w tych walkach został mianowany dowódcą batalionu, a w 1920 odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru.
Podczas wojny polsko-bolszewickiej Świerczewski został na własną prośbę skierowany na Front Zachodni i walczył (wraz z armią Michaiła Tuchaczewskiego), jako dowódca 5 Batalionu 510 Pułku 57 Dywizji Strzeleckiej Armii Czerwonej, przeciw oddziałom Wojska Polskiego (m. in. starcia pod Rzeczycą, Kalinowicami i Mozyrzem). W czasie tych walk, w czerwcu 1920 roku został dwukrotnie ranny w bitwie pod Chobnoje.
W 1921 roku skierowano go na kurs do Wyższej Szkoły Piechoty, następnie został mianowany z ramienia WKP(b) komisarzem politycznym (w biografiach Świerczewskiego z okresu PRL podawano, iż był tam wykładowcą taktyki), na Kursie Czerwonych Komunardów. W guberni tambowskiej tłumił powstanie chłopskie pod dowództwem Antonowa, potem został skierowany do Wyższej Szkoły Piechoty Dowódców Pułków, którą ukończył w 1924. Po jej ukończeniu skierowano go na studia do Akademii Wojskowej im. Frunzego, którą ukończył w 1927.
Po ukończeniu Akademii Frunzego, Świerczewski objął funkcję szefa sztabu pułku kawalerii, a w 1929 roku mianowano go szefem IV Zarządu Sztabu Generalnego Armii Czerwonej. Funkcję tę pełnił do 1931 roku, a następnie był w dyspozycji Sztabu Generalnego do czasu wyjazdu do Hiszpanii w 1936 roku. W tym okresie był komendantem szkoły Wojskowo-Politycznej i członkiem Sekcji Polskiej Międzynarodówki Komunistycznej, w której szkolono polskich komunistów wysyłanych następnie jako agentów GRU/NKWD na ziemie II Rzeczypospolitej.

Hiszpania
W Hiszpanii przebywał od 1936 do 1938 roku. Jako uczestnik strony republikańskiej obrał sobie pseudonim Walter. W Hiszpanii dowodził kolejno: XIV Brygadą Międzynarodową im. Marsylianki, Dywizją A i 35 Dywizją Międzynarodową. Nie objął jednak bezpośredniego dowództwa nad oddziałem, w którego skład wchodzili komuniści z Polski, tzw. Dąbrowszczaków (początkowo batalion, rozbudowany do XIII Brygady Międzynarodowej im. Jarosława Dąbrowskiego). W czasie walk w Hiszpanii brał udział w bitwach na Froncie Południowym, m. in. pod Montoro, Lopero i Percuną nieopodal Kordowy. W 1937 roku objął dowództwo nad tzw. Dywizją A (w jej składzie znajdowały się Brygada V i XIX), która walczyła w rejonie Madrytu. Następnie objął dowództwo 35 Dywizji Międzynarodowej w V Korpusie komunistycznej Hiszpańskiej Armii Ludowej. Wyróżnił się w ofensywie saragoskiej i podczas odwrotu na froncie aragońskim. Oprócz walk z oddziałami frankistowskimi, przeprowadzał czystki w szeregach ochotników międzynarodowych – rozstrzeliwując jeńców wojennych i własnych podkomendnych. W Hiszpanii Świerczewski poznał i zaprzyjaźnił się z pisarzem Ernestem Hemingwayem.
W czerwcu 1938 otrzymał rozkaz powrotu do ZSRR, gdzie oddano go do dyspozycji Głównego Zarządu Kadr Ludowego Komisariatu Obrony (NKO). Następnie został odznaczony Orderem Czerwonego Sztandaru oraz Orderem Lenina. W tym okresie napisał pracę o działaniach Brygad Międzynarodowych na froncie saragoskim, za co otrzymał tzw. nagrodę stalinowską. Początkowo pozostawał w dyspozycji Zarządu Kadr Armii Czerwonej i w ramach fali „wielkiej czystki” został aresztowany wraz z bratem Maksymem. Zwolniony w 1940 roku powrócił do służby na stanowisko starszego wykładowcy katedry służby sztabów w Akademii Wojskowej im. Frunzego, które zajmował do 1941 roku. W międzyczasie w roku 1940 został mianowany generałem majorem Armii Czerwonej. W okresie od stycznia do czerwca 1941 był komendantem kursu Grup Specjalnych w Akademii im. Frunzego.

Wojna z Niemcami
Po rozpoczęciu wojny niemiecko-sowieckiej w czerwcu 1941 został dowódcą 248 Dywizji Strzeleckiej na Froncie Zachodnim. Na skutek błędów i nieprawidłowego dowodzenia 248 Dywizja poniosła ciężkie straty i została rozbita w listopadzie 1941 nad Wiaźmą podczas manewru odwrotu. Straty były na tyle ciężkie, że po paru dniach z 10 tys. żołnierzy podlegających Świerczewskiemu przy życiu pozostało zaledwie pięciu. Dowództwo, widząc rażącą niekompetencję i pogłębiający się alkoholizm „Waltera”, na dwa lata przesunęło go do szkolenia rezerw. Decyzję tę podjął marszałek Żukow nie chcąc drażnić Stalina, który wcześniej osobiście zabiegał o przydzielenie Świerczewskiego do Armii Czerwonej. Fakt, iż Świerczewski większość rozkazów wydawał w stanie nietrzeźwości, co miało tragiczne konsekwencje dla żołnierzy, opisywał także Zygmunt Berling w swojej książce „Wspomnienia” (wydanej w 1990, dziesięć lat po śmierci Berlinga w 1980). Błędy dowódcze spowodowały, iż w 1942 „Walter” został skierowany na tyły frontu, gdzie został dowódcą 43 Zapasowej Brygady Strzeleckiej w Syberyjskim Okręgu Wojskowym. Następnie, w okresie od lutego 1942 do czerwca 1943 roku, był komendantem Kijowskiej Szkoły Oficerskiej.

Polski generał

W sierpniu 1943 roku Stalin skierował Waltera do organizowanych pod swym patronatem Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. 18 sierpnia 1943 roku przybył do obozu w Sielcach nad Oką jako zastępca dowódcy I Korpusu Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR. W styczniu 1944 został członkiem Centralnego Biura Komunistów Polskich w ZSRR.
W marcu 1944 roku awansował do stopnia generała dywizji WP i został mianowany zastępcą dowódcy 1 Armii Wojska Polskiego do spraw liniowych. Jego alkoholizm oraz lekceważenie życia i zdrowia podległych mu żołnierzy wywoływało liczne konflikty z gen. Zygmuntem Berlingiem, dowódcą 1 Armii WP. Częściowo z tego też względu odsunięty od dowodzenia, w okresie od sierpnia do września 1944 organizował 2 Armię WP, a następnie, w związku z planami rozbudowy Wojska Polskiego, w okresie październik-listopad 1944 roku organizował następną, 3 Armię WP, która jednak nie powstała z braku kadry oficerskiej.

W grudniu 1944 roku został dowódcą 2 Armii WP podczas tzw. operacji łużyckiej. Na jej czele brał udział w działaniach bojowych w forsowaniu Nysy Łużyckiej, na terenie Łużyc i Czech w kwietniu i maju 1945 roku, gdzie znowu wykazał się niekompetencją w dowodzeniu. Dzięki interwencji dowódcy Frontu, marszałka Iwana Koniewa, ściągnięciu posiłków sowieckich i przegrupowania pozostałych oddziałów polskich, 2 Armia WP uniknęła całkowitej klęski, jednak w bitwie pod Budziszynem (od 21 do 26 kwietnia 1945 roku) z przebijającym się w kierunku Berlina zgrupowaniem wojsk niemieckich Grupa Armii Środek, powierzona dowództwu Świerczewskiego 2 Armia Wojska Polskiego poniosła porażkę. Operacja łużycka 2 Armii WP spowodowała olbrzymie straty wśród żołnierzy. W ciągu dwóch tygodni jej trwania, w kwietniu 1945 roku, 2 Armia straciła 57 proc. swoich czołgów, a straty w ludziach wyniosły 4902 poległych, 2798 zaginionych bez wieści i 10532 rannych, co stanowiło aż 27% wszystkich strat poniesionych przez całe ludowe Wojsko Polskie na froncie przez 20 miesięcy istnienia od października 1943 do maja 1945 roku. Przyczyną niepowodzenia były błędy Świerczewskiego w dowodzeniu, spotęgowane m. in. nieustannym spożywaniem alkoholu i konfliktami z podwładnymi, którzy byli zmuszeni odmawiać wykonania części niedorzecznych rozkazów. Decyzje „Waltera” na polu walki, podejmowane pod wpływem alkoholu, kwestionował w szczególności gen. Aleksander Waszkiewicz.
Mimo iż dopuścił się błędów dowódczych i przyczynił się do klęski podległych mu oddziałów, 1 maja 1945 roku Świerczewski został mianowany generałem broni. Po wojnie był generalnym inspektorem osadnictwa wojskowego, później dowódcą Okręgu Wojskowego III w Poznaniu. Polscy historycy wojskowości, C. Grzelak, H. Stańczyk i S. Zwoliński, w swojej monografii z 1993 („Bez możliwości wyboru. Wojsko Polskie na Froncie Wschodnim 1943-1945”), wypowiadają się o stylu dowodzenia Świerczewskiego i jego sztabu bardzo krytycznie: „Winę za niepowodzenia i doznane straty ponosi dowództwo armii, a po części także dowództwa związków taktycznych i samodzielnych oddziałów. Nie potrafiły bowiem w trudnych momentach walki zachować prężności dowodzenia, a często podejmowały decyzje sprzeczne z podstawowymi zasadami walki. (…) Największa odpowiedzialność spada jednak bezpośrednio na dowódcę armii, który (…) dopuścił do samorzutnego rozerwania jej sił, a w obliczu rysującego się niebezpieczeństwa nie potrafił ich w porę skoncentrować w najważniejszym miejscu”.
Od 14 lutego 1946 roku pełnił funkcję II wiceministra Obrony Narodowej. Od 1944 roku był członkiem KC PPR. W latach 1944–1947 był posłem do Krajowej Rady Narodowej. 19 stycznia 1947 roku, w wyniku sfałszowanych przez komunistów wyborów parlamentarnych, został posłem na Sejm Ustawodawczy. W czasie pełnienia tych funkcji realizował ściśle stalinowskie wytyczne polityczne, m. in. odmawiając prawa łaski żołnierzom Armii Krajowej skazanym na śmierć. Był także współodpowiedzialny za inne represje wobec żołnierzy polskiego podziemia.

Śmierć
W marcu 1947 roku wyjechał na inspekcję garnizonów wojskowych w Bieszczadach, gdzie trwały walki z partyzanckimi oddziałami UPA.
Jego kariera została brutalnie przerwana 28 marca 1947 roku gdy wyjechał na podróż inspekcyjną. Tego dnia dokonywał przeglądu garnizonu w Baligrodzie. Po odprawie Świerczewski nieoczekiwanie podjął decyzję o wyjeździe do Cisnej, gdzie mieściła się placówka Wojsk Ochrony Pogranicza. Generał jechał otwartym samochodem marki Dodge, między dwoma samochodami z obstawą (w pierwszym szesnastu żołnierzy i dwóch oficerów, w drugim dziewiętnastu żołnierzy). Tuż za Baligrodem jadący na czele kolumny samochód uległ awarii i Świerczewski kazał jego załodze dogonić grupę po naprawie, sam zaś kontynuował jazdę zabezpieczony już tylko z tyłu. Siedem kilometrów za Baligrodem w okolicach Jabłonek samochody wpadły pod silny ostrzał ze wzgórz po prawej stronie drogi. Żołnierze wyskoczyli z aut i usiłowali kontratakować.
Przewaga przeciwnika (jak się później okazało partyzantów z UPA z sotni Stepana Stebelśkiego „Chrina” i „Stacha”) była jednak znaczna. Rozgorzała zacięta walka. Tym razem szczęście opuściło „żołnierza, który kulom się nie kłaniał”. O godzinie 9:45 Świerczewski, który wstał, żeby wydać rozkazy, postał postrzał w brzuch i po chwili następny w lewą łopatkę.  Słaniając się, usiłował się wycofać korytem strumyka. Podbiegł do niego kapitan Cesarski, przeprowadził około czterdziestu metrów w miejsce poza zasięgiem ognia i prowizorycznie opatrzył. Rany okazały się śmiertlne.
Informacja o zabiciu gen. Karola Świerczewskiego dotarła do wykonawców zasadzki dopiero po 2, 3 dniach, gdy ukazały się gazety polskie z tą wiadomością. D. Wawerczak stwierdził, iż: „(…) Na trzeci dzień po zasadzce, we wsi Prełuki, powiat Sanok dowiedzieliśmy się od ludzi cywilnych, że w zasadzce tej, którą zrobiliśmy zginął generał polski i jeszcze ktoś z żołnierzy, lecz dokładnie nie mówili kto. «Chryń» dowiedziawszy się o tym, wpadł w złość, że z winy tej, że broń i amunicja była nieczyszczona zabitych zostało tylko tych paru żołnierzy, a powinni być wszyscy zabici”.
Pierwszy o skutkach zasadzki zorganizowanej pod Jabłonką oficjalnie napisał 23 kwietnia 1947 roku prowidnyk nadrejonu „Beskid” Stefan Golasz ps. „Mar”: „28.3.47. od(działy) d(owód)ców «Ch(rina)» i «S(tacha)» zrobiły zasadzkę na szosie Baligród-Cisna. W tamtym czasie przejeżdżał drogą generał dywizji Karol Świerczewski, którego zabito na szosie. Oprócz niego zabito jednego porucznika i dwóch żołnierzy (zginęli ppor. Krysiński oraz bombardier Strzelczyk). Ciężko raniono płk. Gerharda i kilkunastu żołnierzy. Ponieważ na czele jechały czołgi (w starciu pod Jabłonkami nie użyto ze strony WP broni pancernej) nasze oddziały wycofały się nie mając żadnych strat”. W tym cytacie są dwa przekłamania – gen. Świerczewski miał wyższy stopień wojskowy – gen. broni, a ppłk. Gerhard odniósł nie tak ciężkie rany.
Kolejny opis zasadzki pochodzi od dowódcy Taktycznego Odcinka nr 26 „Łemko”-„Ren” – Wasyla Mizerny-Martyna. Opisał zasadzkę dopiero 21 października 1947 roku: „28.03. o godz. 9:30 od(działy) «Ch(rina)» i «S(tacha)» przeprowadziły zasadzkę na szosie Baligród-Cisna, ok. 300 m powyżej kapliczki, która stoi blisko drogi do wsi Kołonice. (…) One (samochody) jechały w kierunku wsi Cisna. Dwa auta były pełne wojska. Jedno z nich miało szyby pancerne, a drugie było ciężarowe. (…) Pierwsze było osobowe, a w nim, z odkrytymi głowami, jechali (nieczytelne) żołnierze. D(dowódc)a od(działu) «Ch(rin)» od razu pomyślał, iż oni muszą być większymi osobistościami i dał rozkaz: «Chłopcy! Ogień! bo jadą jakieś figury». (…) najpierw wyskoczyli generałowie i równocześnie z drugiego samochodu ciężarowego, które jechało za samochodem osobowym, z pełnym «chłodem» (tak jakby nic się nie działo) wyskakują żołnierze w czarnych beretach (elewi) i rozpoczynają ostrzał z karabinów maszynowych po stanowiskach naszych od(działów). Wywiązuje się gwałtowny bój, który trwa 25 minut. Po nim wróg (tj. żołnierze) wycofuje się ostrzeliwując potokiem w kierunku północno-wschodnim w kierunku lasu «Jabłonka»”. Cytując za Grzegorzem Motyką w przejętej sztafecie OUN/UPA czytamy: „(…) Dnia 28.03 oddział «Hrynia» („Chrina”) i «Stacha» zrobiły zasadzkę na szosie między Baligrodem i Cisną. Spalono 3 auta. Gen. Świerczewskiego rozebrano do kaleson. Nasi bez strat. Teraz d-ca «Hryń» chodzi w generalskim płaszczu”. Niniejsze fakty nie miały miejsca, a raport ma jedynie wydźwięk propagandowy.
Po starciu w Jabłonkach, ciało zastrzelonego gen. Świerczewskiego przetransportowano do Sanoka samochodem. Dalej, z tamtejszego lądowiska polowego, samolotem sanitarnym do Krosna, trumnę ze zwłokami umieszczono na pokładzie samolotu transportowego typu DC-3 Dakota. Według relacji Mariana Beresia, długoletniego pilota Zespołu Lotnictwa Sanitarnego (ZLS) w Sanoku, trumnę ze zwłokami gen. Świerczewskiego przetransportowano na lotnisko Jasionka pod Rzeszowem: „(…) Pamiętam jak dziś, jak zwołano spory tłum ludzi na lotnisko i urządzono masówkę. Widziałem zwłoki generalskie obok samolotu, po czym odleciał on z Jasionki (do Warszawy)”. W swoim sprawozdaniu „Mar” natomiast napisał tak: „(…) 28.3.47 po zabiciu gen. Świerczewskiego wstrzymano wszelki ruch w Lesku. Z miejsca pozamykano sklepy i inne obiekty, a na ulicy nie śmiała pokazać się dusza żywa. Zwłoki Świerczewskiego przewieziono autem do Woli Postołowskiej, a potem samolotem do Rzeszowa ”.
Wydarzenie mające miejsce 28 marca 1947 roku w Jabłonkach przyczyniło się do przyspieszenia operacji przesiedlenia ludności ukraińskiej, łemkowskiej – i w mniejszej ilości polskiej na tzw. Ziemie Obiecane – oraz ostatecznej likwidacji oddziałów UPA działających w Polsce. W kwietniu 1947 roku dla tego celu stworzono – z zadaniem ostatecznej likwidacji UPA na terenie Polski południowo-wschodniej oraz masowych wysiedleń ludności ukraińskiej i łemkowskiej (tzw. Akcja „Wisła”, (według polskich źródeł, a według ukraińskich „Operacja”) – Grupę Operacyjną (GO) „Wisła” pod dowództwem gen. Stefana Mossora. W działaniach tych WP użyło zarówno jednostek piechoty, artylerii oraz sił pancernych i lotniczych. W końcu lipca 1947 roku GO „Wisła” zakończyła kompleksową operację przeciwko siłom UPA rozbijając jej sotnie i kurenie, po czym, 30 lipca 1947 roku i została rozwiązana.
Oczywiście okoliczności śmierci Świerczewskiego nie zostały do końca wyjaśnione. Jego nagła śmierć generała stała się przedmiotem wielu spekulacji. Wykorzystano ją także w wewnątrzpartyjnej rozgrywce – o przygotowanie spisku na życie „Waltera” oskarżano m. in. gen. Mariana Spychalskiego i marszałka Michała Żymierskiego. Być może stał się on zbyt dużym ciężarem dla swych komunistycznych towarzyszy, którzy postanowili pozbyć się zionącego alkoholem, nieprzewidywalnego generała. Tajemniczy zgon ostatecznie zmitologizował jego postać. W oficjalnej historiografii „Walter” został zastrzelony przez odziały UPA. Jednak zbyt wiele poszlak wskazuje na to, iż było inaczej.  Część współczesnych historyków, prowadzących badania zwłaszcza w okresie po upadku komunizmu w Polsce w 1989, twierdzi że Świerczewski mógł zostać celowo poświęcony przez kierownictwo państwowe i partyjne, aby jego śmierć mogła stać się pretekstem do rozpoczęcia Akcji „Wisła”, nie jest to jednak potwierdzone. Zastanawiającą okolicznością są małe straty po stronie WP w starciu – 3 osoby (dla porównania: w zasadzce zorganizowanej 1 kwietnia 1947 roku na tej samej drodze przez tę samą sotnię zginęło 30 z 32 wopistów). Za jego śmierć mógł być odpowiedzialny ten, któremu tak wiernie służył – Stalin. Mogli to także zrobić „polscy komuniści”.
Mimo to okoliczności jego śmierci wzbudzały i nadal wzbudzają sporo emocji i są powodem licznych dywagacji. Komisja dochodzeniowa oficjalnie podała, iż Karol Świerczewski zginął od dwóch kul – tymczasem na mundurze generała zachowanym w Muzeum Wojska Polskiego znajdują się ślady trzech kul, oraz dodatkowo ślad w tylnej części munduru będący efektem przebicia materiału prawdopodobnie przez bagnet wojskowy (lub inne ostre narzędzie).
Jednak z obecnych ustaleń IPN wynika, że napad UPA na kolumnę Świerczewskiego był prawdopodobnie całkowitym przypadkiem. Ukraińcy zorganizowali zasadzkę, ponieważ chcieli zdobyć żywność i broń albo po prostu zemścić się na WOP-istach, którzy wcześniej zniszczyli szpital UPA.
„Walter” znalazł się w niewłaściwym miejscu o niewłaściwej porze, ale jego legenda tylko na tym skorzystała… Jedno jest pewne: śmierć Świerczewskiego ocaliła niejedno życie. Nie mógł on już więcej zabijać. Ale czy to jest wystarczający powód, by honorować jegomościa w nazwach polskich ulic?

Legenda
Śmierć Świerczewskiego okazała się wodą pod młyn dla komunistycznej propagandy, która rozpoczęła proces kreowania mitu „generała Waltera” jako „bohatera poległego w walce o utrwalanie władzy ludowej”. Decyzję o systemowym postawieniu jego osoby za „wzór dla kolejnych pokoleń” podjęto na najwyższych szczeblach aparatu PPR.
Świerczewski stał się bohaterem wielu legend i mitów, niewiele mających wspólnego z rzeczywistością. Już na drugi dzień po zgonie Biuro Polityczne PPR odznaczyło go Krzyżem Wielkim Orderu Wojennego Virtuti Militari I klasy oraz postanowiono o budowie pomnika i utworzeniu stypendium jego imienia na Akademii Wojennej. Natomiast pogrzeb Świerczewskiego odbył się z najwyższymi honorami państwowymi. Mimo, że nie zapierał się swojego pochodzenia i afiszował ateizmem, władze zrobiły mu katolicki pogrzeb. Został pochowany 1 kwietnia 1947 roku na Cmentarzu na Powązkach z udziałem władz partyjnych, państwowych i kościelnych.
Jednak to był dopiero początek jego pośmiertnej kariery. Jego imieniem nazwano wiele instytucji, zakładów przemysłowych i ulic, m. in. jako „aleję Świerczewskiego” nazwano warszawską trasę W-Z (współczesną aleję „Solidarności”), ulicę i osiedle w Bełchatowie, Akademię Sztabu Generalnego w warszawskim Rembertowie, Akademię Wychowania Fizycznego w Warszawie, Pomorską Akademię Medyczną w Szczecinie, Fabrykę Wyrobów Precyzyjnych VIS w Warszawie, Zakłady Mechaniczne ZAMECH w Elblągu, hutę Andrzeja w Zawadzkiem oraz inne. W Warszawie istniały równocześnie dwie ulice nazwane jego imieniem. W miejscach związanych z jego biografią wystawiano pomniki, do których udawali się uczestnicy rajdów szlakiem tej postaci. Szczyt w pobliżu miejsca śmierci generała, noszący pierwotnie nazwę Woronikówka, w 1967 przemianowano na Walter. Leżąca nieopodal Jabłonek wieś Rabe w latach 1977–1983 ku czci Świerczewskiego nosiła nazwę Karolów.
Został także patronem licznych szkół, zwłaszcza podstawowych: w Baligrodzie, Słomnikach, nr 1 w Środzie Wielkopolskiej, nr 1 w Niemcach (patron w latach 1951–1990), nr 7 w Nowej Soli, nr 5 w Białej Podlaskiej, nr 5 w Bochni, nr 2 w Bolesławcu, nr 2 w Choszcznie, nr 2 w Elblągu, nr 2 w Malborku,nr 1 w Głownie, nr 3 w Gorlicach, nr 3 w Łowiczu, nr 1 w Gostyninie, nr 14 w Gdańsku, nr 1 w Hajnówce, nr 16 w Jaworznie, nr 12 w Kędzierzynie-Koźlu, nr 14 w Legnicy, nr 5 w Lubaniu , nr 3 w Mielcu, nr 9 w Mysłowicach, nr 1 w Nysie, nr 3 w Olkuszu (patron w latach 1975–1992), nr 38 w Poznaniu, nr 32 w Radomiu, nr 22 w Sosnowcu, nr 11 w Starachowicach, nr 3 w Stargardzie Szczecińskim (przy ul. 1-go maja; z popiersiem generała na placu sportowym), nr 1 w Strzyżowie, nr 57 we Wrocławiu, nr 1 w Zagórzu, nr 7(25) w Bytomiu, nr 3 w Bełchatowie, LO w Lesku, Zespołu Szkół Mechanicznych w Sanoku, V LO w Toruniu, XXXIV LO w Warszawie, I LO w Wałbrzychu, LO w Rudniku nad Sanem i wielu innych obiektach.
Patronował on także „czerwonemu harcerstwu”, którego członkowie (m. in. Jacek Kuroń, Adam Michnik, Seweryn Blumsztajn czy Andrzej Seweryn) określali siebie „walterowcami”. Z czasem jego podobizna znalazła się także na monetach, banknotach i znaczkach pocztowych. Mit „bohaterskiej śmierci” Świerczewskiego umacniały ponadto poświęcone mu „dzieła” ówczesnej kultury, takie jak powstały w 1953 roku film „Żołnierz zwycięstwa” Wandy Jakubowskiej, wprowadzona do kanonu lektur szkolnych i wielokrotnie wznawiana książka Janiny Broniewskiej „O człowieku, który kulom się nie kłaniał”, poemat jej męża Władysława „Opowieści o życiu i śmierci Karola Świerczewskiego: Robotnika i Generała”, pieśń „Serce Generała” Roberta Stillera czy publikacja Andrzeja Szczypiorskiego „Karol Świerczewski »Walter«: w 20. rocznicę śmierci”.
Podobizna Świerczewskiego widniała na monecie 10-złotowej z 1967 roku, a także w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych na banknocie 50-złotowym. Bardzo ciekawa jest historia tego banknotu. Początkowo na banknocie chciano umieścić Świerczewskiego bez czapki-rogatywki. Najwyraźniej jednak ktoś w Komitecie Centralnym PZPR zdecydował, że łysy generał może stać się obiektem kpin i żartów i ostatecznie na banknocie pojawił się wizerunek w charakterystycznej czapce rogatywce. Banknot ten wszedł do obiegu wszedł  do obiegu 1 stycznia 1975 roku. Jednak i fortel z czapką nie pomógł… W stanie wojennym w ramach obywatelskiego nieposłuszeństwa na banknocie ze Świerczewskim domalowywano ciemne okulary jakie nosił Jaruzelski.
Prowadzoną na szeroką skalę akcję propagandową mającą na celu utrwalenie legendy Świerczewskiego zakończono wraz z upadkiem PRL. Jednak w przestrzeni publicznej pozostały jej liczne ślady.
Po 1989 roku pozostało jeszcze wiele ulic noszących imię „Waltera”. Jest to skutek ogromnego oporu środowisk postkomunistycznych, który przyniósł stosunkowo niewielki rezultat. Świerczewski wciąż patronuje wielu ulicom w kilkudziesięciu polskich miejscowościach, m. in. w Olsztynku, Międzyrzeczu, Sejnach, Olsztynie, Jastrzębiu, Staszowie, Świętochłowicach, Świebodzinie, Krynicy Morskiej, Unieściu, Będzinie, Starym Targu, Połczynie, Starym Knurowie. Także w samej Warszawie, gdzie co prawda zmieniono nazwę położonej w Śródmieściu al. Świerczewskiego, ale pozostawiono – póki co – ul. gen. Waltera w Wawrze.
W miejscu śmierci generała postawiono pierwszy pomnik (już nieistniejący). Drugi, obecny pomnik Świerczewskiego w Jabłonkach odsłonięto w 1962 roku. Próby zniszczenia monumentu w latach dziewięćdziesiątych XX wieku skończyły się niepowodzeniem, na skutek ostrego protestu mieszkańców Bieszczadów, gdzie Świerczewski wciąż cieszy się sympatią części mieszkańców. Inny, blisko 16-metrowy pomnik, który stał w Poznaniu przez 30 lat przy ul. Grochowskiej, został zburzony 8 czerwca 2009 roku (decyzje podjęły władze miasta, a przeciw zburzeniu protestowali członkowie Obywatelskiego Ruchu Obrony Pomników i Pamiątek Lewicowych w Wielkopolsce „Walter” oraz m. in. dwaj wiceprzewodniczący Parlamentu Europejskiego: Marek Siwiec i hiszpański deputowany Miguel Angel Martínez).

Instytut Pamięci Narodowej prowadzi akcję w celu usunięcia nazw ulic i pomników ku czci ideologii m. in. komunistycznej, domagając się m. in. usunięcia nazw ulic imienia Świerczewskiego. Pomnik Świerczewskiego w Zabrzu został usunięty w 2010. Muzeum, które przez wiele lat prezentowało wystawę poświęconą generałowi, jest obecnie domem prywatnym.

W 65. rocznicę śmierci Świerczewskiego 31 marca 2012 roku miały miejsce uroczystości upamiętniające pod pomnikiem w Jabłonkach. Zostały zorganizowane przez stowarzyszenie „Lepsze Dziś” z Rzeszowa pod hasłem „pojednania polsko-ukraińskiego”, a inicjatywę dofinansował urząd marszałkowski województwa podkarpackiego. Szef Instytutu Pamięci Narodowej Łukasz Kamiński skierował na ręce marszałka województwa podkarpackiego Mirosława Karapyty list, w którym zwrócił uwagę na niestosowność takich uroczystości. Przekazał ponadto na ręce marszałka województwa biogram Świerczewskiego, w którym opisane są jego zbrodnie. Po licznych protestach dofinansowanie zostało cofnięte. Cała sprawa została nagłośniona przez ogólnokrajowe media jako debata na temat gloryfikacji komunizmu.
0

Dziennik Narodowca http://dzienniknarodowca.blogspot.com

Zapraszam na mojego bloga: dzienniknarodowca.blogspot.com oraz profil na https://twitter.com/dz_narodowca . Kontakt e-mail: dzienniknarodowca@gmail.com

4 publikacje
1 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758