Bez kategorii
Like

W Polsce nie opłaca się pracować

30/06/2011
450 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Polska to kraj, w którym praca jest opodatkowana jak wódka, a emerytom wiedzie się lepiej niż pracującym… – Analiza Krzysztofa Kolany (Bankier.pl)

0


 

 

Polska to kraj, w którym praca jest opodatkowana jak wódka, a emerytom wiedzie się lepiej niż pracującym. Skoro państwo karze za podejmowanie legalnej pracy wysokimi podatkami, a hojnie wynagradza bierność zawodową, to niski odsetek zatrudnionych nie powinien nikogo dziwić.

Liczby i wnioski przytoczone poniżej mogą okazać się zaskakujące i sprzeczne z tzw. mądrością ludową. Społeczno-medialny przekaz dominujący w Polsce jest bowiem następujący: źle się żyje emerytom, rencistom i rolnikom, za to przedsiębiorcy opływają w luksusy. Ten utarty w latach 90. stereotyp w pierwszej dekadzie XXI wieku przestał być prawdziwy.

 

Główny Urząd Statystyczny od ośmiu lat prowadzi coroczne badanie budżetów domowych Polaków. Raport jest sporządzany na postawie reprezentatywnej próby przeszło 37 tysięcy gospodarstw domowych. Poniższe liczby określają przeciętny dochód rozporządzalny (czyli po odliczeniu podatków i tzw. składek na ubezpieczenie społeczne) przypadający na jednego członka gospodarstwa domowego w czterech grupach społeczno-ekonomicznych.

 

Jednostkowe dochody emerytów od ośmiu lat są wyższe niż w gospodarstwach pracowników. Po pierwsze, gospodarstwa emeryckie zazwyczaj składają się z jednej lub dwóch osób, z których każda uzyskuje stały dochód. Tymczasem na utrzymaniu pracowników pozostają dzieci, a w wielu przypadkach tylko jedna osoba ma stałą pracę. Ale winny jest też system podatkowy, który nakłada na pracowników ogromne daniny. Pracownik po opłaceniu 32% na ZUS i 18% na PIT dostaje zaledwie 61% tego, co gotowy jest mu zapłacić pracodawca. Przykładowo: z pensji 2.500 złotych brutto państwo zabierze aż 1.153,90 złotych podatku, a pracownik na rękę dostanie tylko 1.808,10 zł. Podatek od przeciętnej emerytury wynosi 321,84 zł.

Na uwagę zasługuje także dynamiczny wzrost dochodów rolników. Unijne i budżetowe dopłaty do produkcji rolnej w połączeniu z wysokimi cenami żywności sprawiły, że w ciągu siedmiu lat przeciętne dochody gospodarstw rolniczych wzrosły o 116%. W tym samym okresie pracownicy zyskali 64%, przedsiębiorcy 78%, a emeryci 53%. Oprócz przewagi emerytur nad płacami zaskakuje także niska premia za ryzyko prowadzenia własnego biznesu. Uśredniając, dochody przedsiębiorców są tylko o 22% wyższe od dochodów pracowników. Ale to i tak lepiej niż w roku 2003, gdy różnica ta wynosiła zaledwie 13%.

 

Emeryci są faworyzowani kosztem pracowników

Powyższa dystrybucja dochodu jest tylko w niewielkiej części skutkiem działania mechanizmów rynkowych. Ogromną rolę odgrywa bowiem redystrybucja dokonywana przez państwo. Każdemu legalnie zatrudnionemu Polakowi rząd zabiera 39% jego pensji (nie licząc podatków pośrednich: VAT-u, akcyzy, PCC, opłaty paliwowej, ceł czy opodatkowania psów). Tymczasem emeryci i renciści są zwolnieni od płacenia podatku na ZUS. To samo dotyczy rolników, którzy niezależnie od osiąganych dochodów nie odprowadzają PIT-u i płacą tylko podatek rolny (równowartość pieniężna 2,5 q żyta od hektara przeliczeniowego, czyli obecnie 94,10 zł/ha rocznie). Zamiast 840 złotych miesięcznie „składek na ubezpieczenia społeczne” dostają przywilej zwany KRUS-em, kosztujący ich 115 złotych.

Skutkiem tego, że państwo polskie poprzez system podatkowy premiuje emerytów i rolników kosztem pracowników, jest rosnąca liczba tych pierwszych. Polacy w praktyce okazują się świetnymi ekonomistami i bezbłędnie kalkulują, co im się bardziej opłaca. A opłaca się jak najwcześniejsze przejście na emeryturę, które daje przywilej podatkowy w postaci zwolnienia od składek na ZUS. Na koniec 2010 roku na garnuszku ZUS pozostawało 7,5 mln ludzi. Do tego należy doliczyć 1,4 mln pobierających zapomogi z KRUS-u oraz armię 390 tys. emerytowanych mundurowych.

Na szczególną uwagę zasługują ci ostatni, którzy w stan spoczynku finansowanego przez podatników przechodzą przeciętnie w wieku 46 lat po zaledwie 23 latach pracy. Pobierają przy tym przeciętne świadczenie w kwocie 2.730 złotych brutto, czyli o tysiąc złotych więcej niż średnia emerytura wypłacana z ZUS-u, co kosztuje nas wszystkich blisko 13 miliardów złotych rocznie.

Efekty widoczne na poziomie statystyk są zatrważające. Tylko w 2011 roku emerytury i renty będą nas kosztowały 208,3 mld złotych, czyli ok. 15% produktu krajowego brutto. Oznacza to, że niemal co siódmą złotówkę wytworzoną w gospodarce wydamy na utrzymanie ludzi biernych zawodowo. Na armię 9,3 miliona emerytów i rencistów musi zapracować niespełna 14 milionów ludzi płacących horrendalne podatki od płacy. Dlatego Polacy, gdy tylko mogą, uciekają do szarej strefy bądź stają się beneficjantami ZUS-u lub KRUS-u. Stąd bierze się bardzo niski wskaźnik zatrudnienia: w Polsce pracuje tylko 56% ludzi w wieku produkcyjnym. Ta pracująca połowa musi utrzymać niepracującą połowę, poświęcając na ten cel blisko połowę swojego dochodu.

 

Uciekajmy przed nędzą, póki czas

Uważam, że bez realnej obniżki świadczeń emerytalnych nie uda się obniżyć podatków. Za sprawą czynników demograficznych liczba emerytów będzie szybko rosnąć, a liczba ludzi w wieku produkcyjnym niedługo zacznie maleć. Przy utrzymaniu obecnego poziomu świadczeń emerytalnych oznaczać to będzie konieczność podwyżki podatków, co doprowadzi do spadku zatrudnienia i fali emigracji.

Najbardziej cierpią ludzie młodzi, którzy dopiero wchodzą na rynek pracy i którzy myślą o założeniu rodziny. W sytuacji, gdy państwo pozbawia ich połowy dochodu, utrzymanie większej rodziny (tj. więcej niż jednego dziecka) staje się trudne i praktycznie skazuje na ubóstwo (tj. spadek poniżej kwoty minimum socjalnego). Utrzymanie obecnego systemu emerytalnego doprowadzi do zapaści demograficznej, ostrego kryzysu finansów publicznych i zahamowania wzrostu gospodarczego, co będzie skutkować emigracją najbardziej przedsiębiorczych jednostek.

Jeśli na zmiany nie zdecydujemy się teraz, to za kilka lat bezlitosna arytmetyka demograficzno-wyborcza uniemożliwi jakąkolwiek naprawę systemu, bo emerytów będzie więcej niż pracujących. Albo wymusimy na państwie zmiany, albo za 10-15 lat Polska będzie krajem emerytów-nędzarzy i kurczącej się liczebnie, taniej siły roboczej.

 

Krzysztof Kolany
Analityk Bankier.pl  

0

Va Banque

Wiadomości z banków i o bankach, dla klientów i pracowników, entuzjastów i sceptyków. Ubezpieczenia od A do Z. Gospodarka, finanse i giełda.

324 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758