Bez kategorii
Like

Trochę prawdy o Głosie Wolnego Taksówkarza. Pierwszy numer ukazał się 4 lutego 1982 roku.

26/02/2012
518 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

. Jak zostałem współredaktorem i wydawcą „ Głosu wolnego taksówkarza ”- na to jest prosta odpowiedź, a wyglądało to tak: we wrześniu 1982 roku przyszli

0


 

 
Pierwszy numer ukazał się 4 lutego 1982 roku.                               Jak zostałem współredaktorem i wydawcą „ Głosu wolnego taksówkarza ”- na to jest prosta odpowiedź, a wyglądało to tak: we wrześniu 1982 roku przyszli do mnie dwaj panowie. Jeden nazywał się: Alfred Rosłoń zwany Fredek a w podziemiu „Tadek’’, drugi nazywał się: Bohdan Głuszkowski zwany „chochelka”, ale Bogdan już nie żyje. Fredek i Bogdan byli ze mną umówieni za pośrednictwem Teresy Głuszkowskiej, żony Bohdana. Z Teresą razem pracowałem w Hucie „Warszawa”. Fredek i Bogdan przynieśli ze sobą „ramkę”, na której drukowali „GWT” i rozpoczęli u mnie drukowanie, bo Nie Było Chętnych Do użyczania lokalu, jak także ludzi do drukowania. Ramka była zbudowana podobnie do ramki sitodrukowej, z tym wyjątkiem, że sito ramki było przystosowane do matryc białkowych, a wyciskanie farby odbywało się za pomocą wałka fotograficznego do zdjęć. Pod ramkę była przyczepiona matryca białkowa a pod matrycę wkładany był papier i wyciśnięta farba pozostawiała druk. Matryce białkowe były takie same jak do powielacza. Przygotowanie matrycy do druku, polegało na nanoszeniu tekstu za pomocą maszyny do pisania. W czasie rządów junty wojskowej Jaruzelskiego, esbecy przy każdej możliwości pobierali próbki czcionek maszyn do pisania z adresami właścicieli tych maszyn. Czcionki miały swoje charakterystyczne wady i po tych wadach można było ustalić, na jakiej maszynie była przygotowywana matryca białkowa- pod warunkiem, że Służba Bezpieczeństwa wcześniej posiadała próbki czcionek. Do drukowania używana była farba powielaczowa. Każda kartka po wyjęciu z pod ramki była odkładana osobno, ponieważ musiała wyschnąć farba. Mieszkanie wyglądało jak śmietnik, każde wolne miejsce było przykryte schnącą kartką. Taka produkcja trwała do ok. kwietnia 1983 roku, kiedy Fredek „załatwił” powielacz Ale już od pewnego czasu, przygotowaniem matryc i drukowaniem „GWT” zajmowałem się tylko z Fredkiem. Fredek utracił płynność współpracy z członkami TKZ „Solidarność” przy MPT(Miejskie Przedsiębiorstwo Taksówkowe)  Razem z Alfredem zamieniliśmy się w zespół redakcyjny oraz drukarzy, a Fredek dodatkowo był kolporterem Utrzymanie wydawania „GWT” zostało w naszych rękach. W tym miejscu, prostuje informacje zawarte w informacji „Głos Wolnego Taksówkarza” umieszczony w „Encyklopedii Solidarności” pod skorowidzem: prasa.
Od kwietnia 1983 roku przejęliśmy redakcję „GWT” a na Fredka spadł obowiązek zdobywania informacji na temat sytuacji na obu bazach MPT . Ochota i Grochów. Fredek przyniósł do mnie maszynę do pisania i zająłem się przygotowywaniem matryc do każdego kolejnego numeru „GWT”. Na matrycy białkowej pisałem jak na zwykłej kartce papieru, tylko w przypadku błędów literowych, taki błąd usuwałem przy pomocy lakieru do paznokci- barwa nie miała znaczenia . Przedziurawioną błędną literą matrycę białkowej smarowałem lakierem a następnie czekałem do jego wyschnięcia. W retuszowanym miejscu po wyschnięciu lakieru, można było spokojnie umieścić żądaną literkę.
„GWT” w okresie produkcji na powielaczu, wychodził tego samego dnia, kiedy drukowaliśmy Tygodnik Mazowsze. Niestety z przyczyn od nas niezależnych „GWT” wychodził w różnych odległościach czasowych pomiędzy numerami a spowodowane to było brakiem informacji z baz MPT Dużo problemów miał Fredek w zdobywaniu materiałów do każdego kolejnego numeru. Ponieważ ilość informacji była niewielka i nie wypełniała w pełni kartki formatu „A4”, postanowiliśmy umieścić kącik humoru. W ten sposób kartka była wypełniona treścią, a my nie musieliśmy się wstydzić za TKZ Solidarność przy MPT w Warszawie. Służba Bezpieczeństwa z ul. Okrzei w Warszawie, nie musiała wiedzieć, jaka jest przyczyna obsuwania się cotygodniowego cyklu wydawniczego „GWT”.
Nakład „GWT” w okresie, kiedy był robiony na ramce, faktycznie mógł wynosić ok. 100 egzemplarzy. W mojej ocenie, od kiedy „GWT” był robiony na powielaczu, to jego nakład wynosił ok. 500 egzemplarzy i trafiał różnymi kanałami do szerszej grupy czytelników, niż dwie bazy MPT.
1. Hanna Lewandowska- nie przygotowywała matryc do „GWT” od kwietnia 1983 roku, ponieważ to ja przygotowywałem matryce białkowe.
2. Dominik Tyburski- na pewno od kwietnia 1983 roku nie brał udziału w produkcji i redagowaniu „GWT”, te czynności wykonywałem razem z Alfredem Rosłoniem do ostatniego numeru „GWT”. Dominik Tyburski miał możliwość dalszego ukrywania się, bo miał gdzie. Ja także załatwiałem miejsca do ukrycia Tyburskiego, ale on wybrał ujawnienie się i chęć zaistnienia w mediach. Na drugi dzień po jego ujawnieniu, dziennik „Życie Warszawy” umieścił na swoich łamach informację o jego ujawnieniu. Dlaczego tak szybko się ujawnił, wie tylko Tyburski. Nieustannie się zastanawiam, dlaczego ludzie podziemia zakłamują niedawną historię i stają się w moich oczach mitomanami? Takich mitomanów jest pomiędzy działaczami podziemnej Solidarności liczna grupa. Pewnie postawię pytanie retoryczne- dlaczego zakłamujecie niedawną historię ??? Czy nie jest wam wstyd ???

ANDRZEJ ADAMIAK

0

Alfred Rosłoń

Pragne Panstwa zainteresowac jasnymi i ciemnymi stronami dzialan podziemnej struktury SOLIDARNOsCI - Miedzyzakladowego Komitetu Koordynacyjnego „wola”. Moim celem jest, niedopuszczenie do zaklamywania niedawnej historii z lat 1982 - 1989

346 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758