Bez kategorii
Like

Strategia opozycji pozaparlamentarnej

07/06/2011
420 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Szanse wejścia osobno do parlamentu opozycji pozaparlamentarnej są minimalne

0


Jak dotąd wiele niszowych partii radykalnie prawicowych startuje w wyborach raczej po to, żeby zaznaczyć swoje istnienie, żeby wyborcy o nich nie zapomnieli, niż po to, żeby dostać się do parlamentu. Takie działanie wydaje się być z ich punktu widzenia słuszne. Mają nadzieję, że kiedyś przekroczą te krytyczne 5%. Wybory jednak nie są do tego żeby się pokazać, tylko żeby się dostać do parlamentu. Dlatego muszą one znaleźć drogę do tego celu.

Najsilniejsze poparcie wśród tych ugrupowań mają UPR-VIP . Silnym, choć rozbitym na kilka oddzielnych  ugrupowań jest postendecki  ruch narodowy. Jest wiele innych kilkudziesięcio, kilkuset osobowych grup, są mocne nazwiska. Jakby to pozbierać do kupy, to pewnie z 10 tyś politycznie aktywnych osób by się znalazło.
W każdej z tych organizacji, czy wokół nich są cenni ludzie, którzy powinni się znaleźć w parlamencie, czy administracji po wyborach. Choć te ugrupowania mają różne programy, to wywodzą się z jednego ideowego, kulturowego, religijnego pnia. Łączy je radykalizm i konserwatyzm. Razem szły w kilkutysięcznym Marszu Niepodległości 9.XI ubiegłego roku, mogą tej jesieni razem pójść do wyborów.

Osobno szanse wejścia do parlamentu opozycji pozaparlamentarnej są minimalne. Pokazały to ostatnie wybory samorządowe z chyba 10cioma prawicowymi „listami śmierci” po 0,5%. Bardzo luźna nawet koalicja  zdecydowanie zwiększa szanse. Dlatego, że dałaby wystarczającą liczbę ludzi do kandydowania, prowadzenia kampanii i wystarczającą liczbę wyborców. Teraz każdy z osobna ma tych elementów zbyt mało.

Według oficjalnych danych, w wyborach samorządowych np. JKM dostał w Warszawie 3,9% a jego ruch  w Polsce 3,0 – 0,3% a gdzieniegdzie nie startował nikt. W wyborach prezydenckich 2,5%. Sukces  Kongresu Nowej Prawicy, wchodzenie we współpracę z bardzo różnorodnymi środowiskami daje szansę na zwiększenie jego elektoratu. Jakby pozbierać twarde elektoraty tych organizacji i premię za umiejętność współpracy, to być może możliwe byłoby ich wejście do parlamentu ale pewnie nawet to nie wystarczy.

Twarde elektoraty tak czy siak zagłosują na swoje partie. Cokolwiek by PiS, czy ktokolwiek inny  zrobił, czy nie zrobił, te minimum 5% nie zmieni lokalizacji. Może się osobno zmarnować lub łącznie dać szansę na wejście do Sejmu i wpływ na to kto wejdzie do Senatu.
To co można zrobić, to postarać się skleić przynajmniej na kilka miesięcy to całe silnie prawicowe towarzystwo  w jeden komitet wyborczy opozycji pozaparlamentarnej. To jedyny sposób by te dziś „zmarnowane” głosy się jutro nie zmarnowały. 

PiS jest partią centrową, najwyżej centroprawicową. Jest bardzo dużą partią, popieraną przez co 3go Polaka a to wymusza wyważenie jej opinii, pewien kompromis. Działa w systemie proporcjonalnym. Być może dlatego trudno jest jej sięgać aż do twardej prawicy. Nawet wspólne z  narodowcami udział w manifestacji budził ostry sprzeciw dziennikarza Rzepy. Tak więc najlepszymi formami współpracy jest tu koalicja po wyborach lub bardzo szeroka koalicyjna lista wyborcza. Ponadto PiS nie ma w tej chwili z kim rozmawiać o współpracy na prawicy – z planktonem to nawet nie ma jak. A plankton z planktonem prędzej może się dogadać. Bo nie będzie rozmawiał w stylu Lipińskiego z Berger. Zrobi to mam nadzieję „portalik wyborczy” i jawna dyskusja na nE. W inny sposób.

Kolejna inicjatywa to „druga opozycja „ Łażącego Łazarza &Co . Czy „Obywatelskie Listy Wyborcze”  odniosą sukces jako kolejny osobny byt. Raczej wątpię, widząc reakcję  większości blogerów i to jak ciężkie działa przeciw ich pomysłodawcom wytoczono.
Funkcja jaką raczej dla nich widzę w tej sytuacji, to uzupełnienie oraz zmiksowanie wszystkich możliwych ruchów partii i partyjek, tak aby  nie musiały się pokazywać w wyborach, bo się pokażą gdzie indziej (portal wyborczy&nE) a widząc jaki jest układ poparcia poszczególnych kandydatów, będą w stanie się porozumieć w sprawie wystawienia wspólnej listy i kolejności na niej  ludzi z poszczególnych ugrupowań. Ale jeśli ten „portalik” zacznie się kręcić, to wciągnie w wir wszystkich, od najmniejszych po na koniec największych.

Nie sądzę żeby blogerzy masowo szli do polityki, prawicowej ale nie czysto pisowskiej, żeby z nich stworzył się jakiś ruch, co najwyżej mniejszość, bo większość zdecydowanie popiera PiS. A i tak większość blogerów wszelkich opcji ogranicza się tylko do pisania sobie a muzom. Widzę ją w sklejeniu tych 10ciu list, które bez takiego działania powstaną tak, jak powstały w ostatnich wyborach samorządowych i wszystkich poprzednich. We wciągnięciu w to nowych ludzi, którzy są obecnie poza ścisłą polityką, tworząc jakieś projekty społeczne. I tych, którzy dali sobie spokój z polityką, bo uważają że wszystkie partie są do siebie podobne a w tym też jest sporo racji.

Dzięki takiemu połączeniu rozproszonych sił i daniu im broni do ręki często bardzo różniącym  się od nas grupom czy jednostkom (portalik wyborczy, możliwość dyskusji na nE), tak jak daliśmy walczącym u naszego boku Rosjanom, Ukraińcom i Białorusinom w 1920 roku, można utworzyć potencjalnego koalicjanta dla PiS i jednocześnie prawy biegun sceny politycznej ciągnący cały system we właściwym kierunku. Lubię przykład roku 1920 tego, bo to nasz największy sukces w ciągu ostatnich 300 lat. Osiągnięty został dzięki współdziałaniu wszystkich sił antysowieckich: endeków w Błekitnej Armii, piłsudczyków w Legionach, Armii Ochotniczej i węgierskiej amunicji, jest nią obecnie przykład „jak zwyciężać mamy”  no i doskonałej strategii. Sukcesowi węgierskiego Fideszu nie przeszkodził sukces Jobbik – węgierskich  prawicowych nacjonalistów. Choć faktem jest, że bratankowie mieli więcej ekonomicznych powodów do wymiany elity politycznej.

Krytycy tego pomysłu „drugiej opozycji” uważają że mają dar jasnowidzenia  i  twierdzą  ze 100%tową pewnością, że takie działanie odbierze kilka procent PiS. Co jednak świadczy o głębokiej wierze w skuteczność ludzi ten projekt tworzących (ŁŁ i spółka) których zagospodarowaniem, wcześniej nikt z PiS nie był zainteresowany. Teraz nie ma nic a za kilka miesięcy będzie parę procent i to bez wsparcia TVNów – wręcz przeciwnie. Ta głęboka wiara w to środowisko, do niedawna zamilczane przez wszystkich od GW do GP,  została ujawniona dopiero po pomyśle „drugiej opozycji”. Cud. I faktycznie żeby to się udało, to musiałby być cud i na dodatek rewolucja. Dlatego ten zwariowany pomysł mnie się osobiście podoba. Za kawaleryjską fantazję.  I dlatego ze nikt nie ma lepszego.

Metoda scenariuszowa jest pomocna, gdy nie wiemy co będzie w przyszłości a nie wiemy nigdy. Trzeba pamiętać ze głównym graczem na prawicy w tym rozdaniu jest PiS i on zdecyduje jakie karty sobie dobrać i kiedy. A w odróżnieniu od swoich rębajłów, jak napisał Migalski JK jest „pragmatyczny do bólu”, tak więc jestem spokojny o jego optymalną decyzję.
Jakie mamy teoretycznie możliwe scenariusze w nadchodzących wyborach, po prawej stronie sceny politycznej:

1. PiS + NP czyli JKM itd. + („druga opozycja” OLW „Obywatelskie Listy Wyborcze” ŁŁ) + PJN+ kilka niszowych list
2. PiS&OLW +NP&PJN+kilka list
3. PiS+NP +kilka list
4. PiS+OLW&NP&kilka list
5. Lista PiS &społeczeństwo obywatelskie&NP (marzenia)
6. Wiele innych układów
&- koalicja

Tak czy siak chętnych do „odbierania” PiSowi  procentów nie zabraknie i trudno powiedzieć kto komu  i ile odbierze, ilu ludzi więcej zdecyduje się pójść  na wybory lub z tego zrezygnuje. Rozdrobnienie niewątpliwie spowoduje, że niewiele zostanie odebrane z dotychczasowego elektoratu PO czy SLD. Silna innowacyjna oferta po prawej stronie może tego dokonać. Na wybory w Polsce chodzi ok 20% mniej ludzi niż na zachodzie, może uda się zmobilizować część z nich.
W jednomandatowych obecnie wyborach do Senatu i tak musi być maksymalnie szerokie poparcie kandydata a sami kandydaci muszą być „ best of the best of the best”, na zachodzie Polski to w ogóle szeroko koalicyjni. Niestety, polityka to sztuka kompromisów.

Takie jest moje prywatne zdanie na ten temat, jako niezależnego samorządnego blogera polskiego, ostatnio „sabotażysty”, „dywersanta”, „agenta” wg niektórych :]. Ponieważ byłem już , „extremą”, „elementem antysocjalistycznym”, „chorym z nienawiści”, itd. To nie pierwszyzna. Właściwie gdy przestanę być określany w ten sposób, to będzie znaczyło, że stoję w miejscu lub się cofam. Albo że w tym kraju już nie ma nic do naprawienia.

 

Fotografia z meczu „Oderka” – „Skalni”

 

 

0

R.Zaleski

"Czlonek Konfederacji Rzeczpospolitej Blogerów i Komentatorów............................. "My wybory wygralismy dzieki niekontrolowanemu internetowi i Facebookowi" V. Orban............. Jakosc polityki = jakosc zycia"

363 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758