Bez kategorii
Like

Samica alfa na tropie

06/10/2011
378 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Podstawowym warunkiem medialnego sukcesu jest wychowanie sobie przeciwnika

0


 Podstawowym warunkiem medialnego sukcesu jest wychowanie sobie przeciwnika tak, by spełniał on nasze oczekiwania i pozwolił się pokonywać lub stawał do walki na warunkach i w okolicznościach ściśle określonych. Ważne jest też by przeciwnik ten unieważniał swoją postawą – uczciwą i nie pozostawiającą wątpliwości – innych, ideowo doń zbliżonych przeciwników. Ważne jest, by to on, ten przez nas wychowany był najważniejszy, a cała reszta – autonomicznych i samozwańczych kacyków była postrzegana jako byty wtórne, słabsze, pokurczone i nędzne, które można obrzucać różnych obelgami. Na przykład słowem – tłuszcza.

 

O czym ja tu piszę? Spyta ktoś. Co to to za wstęp i czego dotyczy? Otóż jest to wstęp dotyczący udziału Kataryny w projekcie GW. Jak wiadomo w blogosferze politycznej prawicowej jest najpierw Kataryna, a potem długo, długo, długo nic i dopiero reszta. W dodatku ta reszta również uszeregowana jest zgoła fantastycznie bez zrozumienia istoty tejże blogosfery za to z doskonałym zrozumieniem socjotechniki. No, bo któż uwierzy, że Rybitzki to bloger, w dodatku prawicowy. A tak przecież jest i można to sprawdzić klikając w witrynę salon24. Są tam także inni prawicowi blogerzy, którzy poza tym, że są znani dziennikarzom i przez nich czasem zauważeni, nie wyróżniają się doprawdy niczym.

 

Wracajmy jednak do Kataryny. Gwiazda Kataryny zbladła już dawno i ona sama przestała być postrzegana przez publiczność, jako osoba wszystkowiedząca. Dla mnie – samotnika zmagającego się z mnóstwem wątpliwości – sporym szokiem była informacja, że Kataryna ma zespół ludzi do zbierania informacji. Nie wiem, jak wam, ale mnie się to do razu skojarzyło z zespołem śledczym. I co? I ona i ten zespół nie potrafią wyskoczyć poza tę taniochę, która pojawia się na jej blogu? A ostatnio nawet taniochy tam nie ma. Nie ma tam nic.

 

Kataryna to jednak marka. Marka prawicowa, obojętnie co się przez to rozumie. W dodatku taka marka, która posiada wszelkie walory atrakcyjne dla przeciwników; pod nickiem kryje się kobieta, zaczynała swoją karierę w GW, ma opinię osoby zrównoważonej. Czyli jest to przeciwnik akuratny, miły, układny i dający się zaakceptować. Taki, którego GW może pokazać u siebie i powiedzieć – patrzcie – oto pluralizm myśli i poglądów. Nie to co u tych oszołomów.

 

Nie jest to oczywiście żaden pluralizm. Jest to próba, udana mniemam, zaanektowania pewnego symbolu i – jak to już określiliśmy – marki, kojarzącej się z prawicą. Gdyby Kataryna była facetem powiedziałbym, że nawet wykastrowania tej marki. GW działa bowiem bardzo przejrzyście już od lat. Zasada jest prosta i nader skuteczna – wszystko czego dotkniemy jest nasze. Nawet jeśli jest wasze to jest nasze. No, chyba, że przestanie nam być potrzebne. Pamiętam, nie wiem czy ktoś jeszcze poza mną to pamięta, że w GW wydrukowano kiedyś olbrzymi tekst o rotmistrzu Pileckim. Było to dawno i dziś, chyba, nie byłoby to możliwe, bo rotmistrz przestał być gazowni potrzebny. Do czegoś jednak może się przydać Kataryna. Po pierwsze do wypromowania po raz kolejny samej Kataryny, nieco zakurzonej i zapomnianej, po drugie do pokazania „czystych rąk” i „dobrych intencji”. No i do zdobycia kawałka nowego terenu, który został komisyjnie obsikany i zaznaczony. To nasze – mówią w gazowni – zapraszając Katarynę do komentowania na portalu GW. Nie inaczej. To nie Kataryna wzięła portal, ale portal Katarynę.

 

I ta metoda się nie zmieni. Stąd właśnie płynie wniosek, że z przeciwnikami ideowymi się nie gada, nie negocjuje i nie prowadzi dialogu, bo są to wszystko pułapki semantyczne służące osiąganiu widowiskowych korzyści. Oczywiście jest masa ludzi, którzy poproszeni o to samo o co poproszono Katarynę polecieliby świńskim truchtem do tej całej GW, bo zdawałoby im się, że poprzez swoje osobiste walory będą mogli coś tam zmienić. Całe szczęście dla gazowni atrakcyjne są jedynie wypróbowane marki, które nie mogą ich „skompromitować” w oczach naczelnego i całej tej rady starszych, która zawiaduje gmachem przy Czerskiej.

Co w takim razie należy czynić z tymi przeciwnikami. Oczywiście nie zwalczać, bo na to tylko oni czekają. Nie mamy żadnej, nawet najmniejszej możliwości, by zagrozić GW naprawdę, a nawet gdybyśmy mieli to wszyscy tam podskoczyliby z radości na wieść o tym. Oto jakiś bezmózg i jełop idzie ich zwalczać, niszczyć idzie i burzyć. I pewnie jeszcze ma za pazuchą kilka antysemickich haseł. Gazeta kochani zajmuje tak olbrzymi obszar, że jedyne co można zrobić to obudowywać ten obszar swoimi konstruktami i pojęciami, tłumaczyć ludziom – wszystkim razem i każdemu z osobna – dlaczego ważne jest posiadanie własnych wydawnictw, własnego niezależnego budżetu, niezależnych czytelników i nie stykających się z ich kanałami, własnych kanałów dystrybucji informacji. Przede wszystkim zaś ważne jest, by znaleźć czytelnika, który nie miał jeszcze do czynienia z GW i nie marzy o tym nawet. Jeśli trafimy doń ze swoim przekazem to dobrze. Mamy pewność, że robota została dobrze wykonana. Tylko to może zaniepokoić redaktorów z Czerskiej naprawdę – wyciąganie im podłogi spod nóg. No i oczywiście nie zadawanie się z nimi pod żadnym pozorem, nie zadawanie się publicystyczne, bo każdy może mieć przecież znajomych gdzie chce, a na Czerskiej także pracują normalni ludzie. Jeśli ktoś myśli, że współpracując na tak zwanych zdrowych zasadach z GW coś osiągnie lub wygra to znaczy, że nie przemyślał swojej postawy do końca. A warto to zrobić.

Www.coryllus.pl

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758