Bez kategorii
Like

Poczet wampirów polskich

18/02/2012
1937 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

Wampir oznacza tu seryjnego mordercę kierującego się niejasnymi pobudkami natury psychologicznej, najczęściej, choć nie zawsze o podłożu seksualnym.

0


 Wampir oznacza tu seryjnego mordercę kierującego się niejasnymi pobudkami natury psychologicznej, najczęściej, choć nie zawsze o podłożu seksualnym. W polskiej powojennej kryminalistyce było kilkadziesiąt takich spraw. Przedstawimy najgłośniejsze z nich.

 

Piękny Władzio

Sprawa Władysława Mazurkiewicza, była pierwszą po wojnie sensacją kryminalną dużego kalibru, którą władze pozwoliły relacjonować gazetom. „Gdzie Mazurkiewicz tam śmierć”, pisała prasa 1956. Proces oskarżonego o sześć morderstw i dwa usiłowania zabójstwa Mazurkiewicza rozpoczął się 6 sierpnia owego roku właśnie. Od razu wywołał niesamowite spekulacje, pojawiła się nawet plotka, że Mazurkiewicz już jest za granicą, a sądzony będzie jego sobowtór. Przypisywano bowiem Władziowi, różne niesamowite cechy, a to ze względu na to, że potrafił on wpływać na kobiety i czarować je swym nieodpartym urokiem. Nazywano Mazurkiewicza „panem inżynierem” lub „panem sędzią”. Bynajmniej nie dlatego, że wchodził w skład jakiegoś trybunału. Był po prostu egzaminatorem kursantów na prawo jazdy i wchodził w skład kolegiów orzekających w sprawach wypadków drogowych. Kobiety mówiły o nim „piękny Władzio”

Żył sobie Mazurkiewicz, jak na swoje czasy całkiem niezwyczajnie. Mieszkał w Krakowie z rozwiedzioną żoną i jej nowym przyjacielem pod jednym dachem. Prowadził rozległe interesy, głównie walutowe, jeździł samochodem matki opel, co w tamtych czasach było nie lada wyczynem. Bywał w kurortach i na salonach. Nałogowo grał w karty i potrafił przegrać bardzo dużo.

Nikt nie podejrzewał, że Władysław Mazurkiewicz ma jeszcze jedną pasję: zabijanie.

Wszystko wydało się, kiedy Mazurkiewicz załatwiał interesy ze swoim znajomym Stanisławem Ł. Obaj mężczyźni wracali samochodem do Krakowa, Ł zasnął. Obudził go huk i silny ból w czaszce. Mazurkiewicz był obok, śmiał się z udanego dowcipu. Powiedział Ł., że rzucił w niego „żabką” taką podskakującą petardą popularną w tamtych czasach. Ł., „łyknął” to, ale nie na długo. Po powrocie do domu czuł się coraz gorzej, a na drugi dzień poszedł do lekarza. Okazało się, że w jego czaszce tkwi pocisk. Milicjanci, których przerażony Ł. powiadomił nie zastali Mazurkiewicza w domu przy ul. Biskupiej 13.

Sam poszkodowany dostał za to „propozycję nie do odrzucenia”, adwokat Mazurkiewicza Henryk W., poradził mu, żeby siedział cicho, bp inaczej ujawnione zostaną jego nielegalne transakcje walutowe. Propozycja została jednak odrzucona.

Mazurkiewicza aresztowano w Zakopanem. W czasie śledztwa wyszło na jaw, że wokół „pięknego Władzia” zdarzały się zagadkowe zniknięcia osób utrzymujących z nim kontakty biznesowe lub towarzyskie. Podczas rewizji garażu Mazurkiewicza odnaleziono pod posadzką zwłoki dwóch sióstr, sąsiadek Władzia. Zapytany o nie Mazurkiewicz powiedział, że nie wie skąd się tam wzięły. Mazurkiewicz truł, strzelał i topił. Zawsze w czasie załatwiania interesów, kiedy ofiary miały przy sobie większą ilość gotówki. W czasie postępowania Mazurkiewicz przyznał się do zbrodni, ale potem wszystko odwołał. Sąd skazał go na karę śmierci. Jego obrońca, 90 letnie mecenas Zygmunt Hofmokl-Ostrowski złożył rewizję od wyroku, w której Mazurkiewicz nazywa świadków swoimi osobistymi wrogami i twierdzi, że jest niewinny. Sąd nie uchylił wyroku.

 

Lolo benzyna

W latach 1964 -66 mieszkańcy Krakowa paraliżowani byli doniesieniami o tajemniczym mordercy napadającym kobiety w bramach i klatkach schodowych. Napastnik został opisany dość dokładnie już przez pierwszą ofiarę – zaatakowaną nożem w kościele Sercanek Helenę Węgrzyn. Kobieta przeżyła. Powiedziała policji, że zaatakował ją chłopiec, uczeń z tarczą szkolną na rękawie kurtki.

Następne ataki miały miejsce 23 i 29 września. Jedna z kobiet zmarła, druga została inwalidką. Później przez dwa lata panował spokój, tylko ludzie co jakiś czas opowiadali sobie historie o tajemniczym „wampirze” .

Kolejny atak nastąpił 13 lutego 1966, ofiarą był 11 letni chłopiec wracający z zawodów saneczkowych na kopcu Kościuszki. Napastnik podziurawił mu nożem klatkę piersiową. Dwa miesiące później napadnięto na 7 letnią dziewczynkę. „Wampir” zaatakował na klatce schodowej kiedy dziewczynka wybierała listy ze skrzynki. Dziecko mimo ośmiu ran od noża przeżyło.

Milicja rozpoczęła intensywne poszukiwania, w Krakowie rozlepiono ogłoszenia zachęcające obywateli do zwiększonej czujności i składania doniesień. Od razu pojawiło się mnóstwo fałszywych tropów. Przełom w śledztwie nastąpił gdy na komisariat zgłosiła się studentka Akademii Sztuk Pięknych i jednocześnie zawodniczka sekcji strzeleckiej Cracovii. Dziewczyna opowiedziała śledczym, że spotyka się z 19 letnim uczniem Karolem Kotem, który nie dość, że ma dosyć dziwne upodobania seksualne, to jeszcze opowiada o dokonanych przez „wampira” zbrodniach w taki sposób jakby to on był ich sprawcą. Kota aresztowano dzień po maturach w 1966 roku. Początkowo nie przyznawał się do niczego. „Pękł” dopiero podczas konfrontacji ze niedoszłymi ofiarami.

Karol Kot był psychopatą modelowym. Pochodził z dobrej rodziny, budził zaufanie trenera, który powierzał mu klucze do magazynku z bronią. Nie uczył się rewelacyjnie, ale tez nie sprawiał kłopotów. Wśród rówieśników nie miał dobrej opinii, często się bił i miał obsesję na punkcie noży. Rysował je na kartkach podręczników i zeszytów. Lubił obmacywac dziewczyny. Koledzy nazywali go Lolo-benzyna albo erotoman. Policjantom opowiadał, że kiedyś na wakacjach zaszedł przypadkowo do rzeźni. Przyglądał się przypadkowo zabijanym cielakom i sprawiało mu to wielką frajdę. Rzeźnicy poczęstowali go szklanką świńskiej krwi. Wypił. Spodobało mu się. Obsesje Kota obejmowały znęcanie się nad ofiarami, odcinanie im głów, piersi, wydłubywanie oczu. Był pod wielkim wrażeniem wycieczki do Oświęcimia. Podobała mu się organizacja obozu śmierci. W mieszkaniu Kota znaleziono prócz kolekcji noży, także fiolkę z trucizną – arsenianem sodu. Zbrodniarz opowiadał, że chodził z nią po krakowskich barach i wsypywał do posiłków przypadkowym ludziom. Twierdził, że po dokonaniu zbrodni spływał na niego spokój. Nie umiał wyjaśnić, czy było to rozładowanie napięcia seksualnego. 14 lipca 1967 sąd wydał wyrok skazując Karola Kota 20 latka po maturze na karę śmierci. Egzekucja odbyła się rok później.

 

Zbrodniarz czy ofiara?

Sprawa „Wampira z Zagłębia” ciągnęła się prze 8 lat. Pierwszej zbrodni dokonano w 1964 roku, a podejrzanego o całą serię ataków na kobiety Zdzisława Marchwickiego ujęto w 1972. Sprawa ta była dla MO szalenie istotna, jedną z ofiar była bowiem bratanica I sekretarza PZPR Edwarda Gierka.

„Wampir” atakował kobiety po zmroku lub wieczorem, najczęściej gdy wracały z pracy. Uderzał w głowę, a potem przyglądał się agonii. Wieloletnie śledztwo specjalnego zespołu o kryptonimie „Anna” ciągnęło się latami. Wśród wielu wytypowanych podejrzanych znalazł się Zdzisław Marchwicki. O jego losie przesądził donos żony, która twierdziła wprost, że jej mąż jest wampirem. W czasie przesłuchań Marchwicki przyznawał się do wszystkiego, po czym odwoływał zeznania. Na pytanie sądu czy ostatecznie przyznaje się do winy Marchwicki odpowiedział: No z tego co słyszałem, co się dowiedziałem to chyba tak. Marchwickiemu zarzucono 14 zabójstw.

Razem ze Zdzisławem Marchwickim aresztowani zostali jego braci Henryk i Jan, którego oskarżono o współudział w jednym morderstwie. Skazano go na 25 lat więzienia.

Wyrok na Zdzisława Marchwickiego mógł być tylko jeden: śmierć. I taki wyrok zapadł. Jan i Zdzisław Marchwiccy zostali powieszeni. Wyrok wykonano go w milicyjnym garażu w Katowicach. Jednak w czasie procesu jeden z milicjantów zaangażowanych w śledztwo zrezygnował z udziału w procesie ponieważ nie był przekonany o winie oskarżonego.

Wątpliwości co do winy Marchwickich budzi także fakt, że po ostatnim zabójstwie w Zagłębiu jeden z podejrzanych Piotr Olszowy napisał do milicji list, w którym przyznał się do wszystkich czynów, a także do zabicia własnej żony i dwójki dzieci. Po wysłaniu tego listu Olszowy popełnił samobójstwo.

Po opuszczeniu więzienia Henryk Marchwicki próbował zrehabilitować pamięć braci. W 1998 Maciej Pieprzyca zrobił film o procesie Marchwickich, w którym wystąpił Henryk. Powiedział, że będzie walczył z milicyjnym kłamstwem. Zginął jednak w niewyjaśnionych okolicznościach. Podobno spadł ze schodów i złamał sobie kręgosłup.

 

i inni

„Skorpion” czyli Paweł Tuchlin z Gdańska zamordował 11 kobiet, a 9 jego ofiar do końca życia zostanie kalekami. Mordować zaczął w 1975 a skończył w 1983. W śledztwie twierdził, że przeżywał silny niepokój i podniecenie. To było tak intensywne i mocne doznanie, że musiał je jakoś wyciszyć. To znaczy zabić kogoś, bo wtedy się momentalnie uspokajał.

„Wampir z Bytowa” – Leszek Pękalski. Przy tym człowieku Krzysztof Kononowicz wydaj się być błyskotliwym lwem salonów. Pękalskiego oskarżono o kilkanaście zabójstw. Wygląda, jak typowa ofiara losu, ale jest bardzo silny i bezwzględny. Zabijał, by zaspokoić popęd płciowy. Na widok kobiety zaczynały drżeć mu ręce. Udowodniono mu jedno i skazano na 25 lat więzienia. Kilka lat po wyroku pojawiły się opinie, że Pękalskiego skazano niesłusznie, że przyznał się on do zbrodni, bo jest upośledzony umysłowo, a śledczy „obiecali mu ubranie moro”, o którym marzył. Z więzienia Pękalski wysyłał do sądu listy, bo pozowano mu mieć w celi gumową lalkę, z którą mógłby uprawiać seks.

W 2002 roku skazano na dożywocie Krzysztofa Gawlika za zamordowanie pięciu osób. Gawlik był już wcześniej karany za wymuszenia, mordował bo chciał podnieść swoją samoocenę, poprawić sobie samopoczucie, poczuć władzę. Ofiary wyszukiwał w ogłoszeniach prasowych. Chciał wynajmować od nich mieszkanie, albo coś kupić. Zabijał strzałem z pistoletu. O zwolnienie warunkowe będzie się mógł ubiegać po 50 latach.

Robert Warecki „Wampir z Ochoty”. Pierwszego zabójstwa dokonał na tle seksualnym. Zapytał przypadkowo spotkaną w bramie kamienicy dziewczynę czy „da mu dupy”. Kiedy dziewczyna się roześmiała zamordował ją na miejscu. Skazano go na 25 lat więzienia. Tuż po wyroku dostawał sporo listów od zakochanych w nim kobiet. Pisały, że nie mogą bez niego żyć i będą czekały na niego aż do śmierci.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758