PiS to drzewo, które chcą zrąbać
06/02/2011
319 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
Toporem ma być nowelizacja ustawy o Kodeksie Wyborczym w ekspresowym tempie przekazana do laski marszałkowskiej. Pisał o tym marszałek Dorn na swoim blogu. Kiedy wchodzimy na stronę sejmu i klikamy odpowiednie linki mające nam dać odpowiedź jak wyglądają obecnie sprawy związane z tą nowelizacją pojawia się komunikat, że nie można ustanowić takiego połączenia. Być może to chwilowa awaria, ale być może wcale nie. Inne strony wchodzą, a sejmowe nie. Pytanie techniczne – dlaczego? Admini w Sejmie zaspali? To budzić ich do jasnej cholery! Za co biorą pieniądze!? Zmiany w Kodeksie Wyborczym zaproponował jak wiadomo ruch PJN, motywacja była tyleż prosta co zakłamana – żeby uniknąć licytowania się treściami marketingowymi i skupić na meritum trzeba zakazać płatnych spotów wyborczych […]
Toporem ma być nowelizacja ustawy o Kodeksie Wyborczym w ekspresowym tempie przekazana do laski marszałkowskiej. Pisał o tym marszałek Dorn na swoim blogu. Kiedy wchodzimy na stronę sejmu i klikamy odpowiednie linki mające nam dać odpowiedź jak wyglądają obecnie sprawy związane z tą nowelizacją pojawia się komunikat, że nie można ustanowić takiego połączenia. Być może to chwilowa awaria, ale być może wcale nie. Inne strony wchodzą, a sejmowe nie. Pytanie techniczne – dlaczego? Admini w Sejmie zaspali? To budzić ich do jasnej cholery! Za co biorą pieniądze!?
Zmiany w Kodeksie Wyborczym zaproponował jak wiadomo ruch PJN, motywacja była tyleż prosta co zakłamana – żeby uniknąć licytowania się treściami marketingowymi i skupić na meritum trzeba zakazać płatnych spotów wyborczych w telewizji. Prosty ten pomysł z pewnością trafi do serc i mózgów rozemocjonowanych ćwierćinteligentów, którzy kupują narrację o wojnie polsko-polskiej, o złym kaczorze siejącym nienawiść i o potrzebie merytorycznej dyskusji w krótkich dniach kampanii.
Taka dyskusja jest rzeczywiście potrzebna, ale w czasie pomiędzy jedną a drugą kampanią wybroczą. Wtedy jest czas i miejsce na dyskusję merytoryczną o podatkach, o reformach i o ubezpieczeniach społecznych. Wtedy, nie zaś w czasie kampanii. Kampania wyborcza to sprzedaż. Kampania wyborcza jest tym samym czym jest każda kampania marketingowa i wiadomo to nie od dziś. Tak jest w każdej dojrzałej demokracji. Kandydaci przedstawiają swoje racje, a racje owe są polukrowane i podane w taki sposób by nie zmęczyć i nie znudzić wyborcy. Przynajmniej powinny takie być, bo w Polsce różnie bywa i z merytorycznością kampanii nie ma fakt ów bynajmniej wiele wspólnego. Kampania ma pokazać polityków i ich programy tak by ludzie chcieli na nich głosować i pozbyli się wszelkich wątpliwości w czasie kampanii właśnie. Nie służy kampania temu by te wątpliwości rozbudzać. A do tego sprowadziłaby się owa mityczna merytoryczna dyskusja proponowana przez PJN. Zresztą – o jakiej dyskusji mowa – czas kampanii jest krótki. No i gdzie niby miałaby się ta dyskusja odbywać? Nie w telewizji przecież, bo nie wolno. A jeśli nie w telewizji to zapewne na wolnym powietrzu, przy udziale tysięcy ludzi? To już lepiej zorganizować jakiś koncert.
Kiedy uświadomimy sobie to wszystko pojawia się pytanie – dlaczego w Polsce ciągle mamy te wieczne postulaty reform i to wieczne nawoływanie do merytoryczności? Odpowiedź jest prosta. Mamy to dlatego, że póki co żadna partia prócz PiS nie zabrała się za realizację swoich programów wyborczych serio – to znaczy tak, by reforma rzeczywiście służyła obywatelom, a nie była tylko katapultą wyrzucającą partię rządzącą ku nowemu sukcesowi wyborczemu, co mamy możliwość oglądać teraz przy okazji JOW-ów w wyborach do senatu.
Pominę tutaj całą złożoną, a przedstawioną dość plastycznie przez marszałka Dorna sprawę związaną z głosowaniem nad zmianami i ewentualnymi korzyściami jakie zmiana przyniesie poszczególnym partiom. Nie ma to sensu, bo jak się właśnie dowiedziałem stosowny podpis złożony został na stosownym dokumencie przez pana prezydenta i sprawa jest już zaklepana. Nie będzie można reklamować się w czasie kampanii w telewizji. Dotyczyć to będzie wszystkich partii, ale uderzy jedynie w PiS. Nie będzie można reklamować się za pieniądze. Czy to oznacza, że za darmo będzie można? Ależ oczywiście. Przecież nikt nie zabroni pokazywać w telewizji, szczególnie tej prywatnej, gospodarskich wizyt premiera w mleczarni, w fabryce butów (czy jeszcze jakaś została?), w szkole i na boisku szkoły. To będzie wolno emitować od rana do nocy, a do tego jeszcze kilka programów rozrywkowych, w których wystąpi Janusz Palikot, przebrany za Joannę Senyszyn, po to by ćwierćinteligencja od Bałtyku po Karpaty miała o czym rozmawiać przy piwku i niedzielnym stole.
Szczególnie przykra jest w tym wszystkim rola ruchu, który rzecz zainicjował oraz motywacja, którą ów ruch podaje na swoje usprawiedliwienie –ma nią być chęć przewietrzenia sceny politycznej (prócz merytoryczności) i danie szansy nowym politycznym bytom. Takim jak PJN właśnie. Uwierzyć w to może chyba tylko ktoś taki, jak bloger eumenes z salonu24, podający się za Hellena wśród Macedończyków. Spieszę donieść blogrze eumenes, że wasza sytuacja jest inna zgoła. Przedstawiając taki punkt widzenia nie jesteście Hellenem wśród Macedończyków, ale dziewicą-gimnazjalistką wśród idących na front czerwonoarmistów. Wasz los jest przesądzony.
PJN niczego nie ugra na tej zmianie, ugrać jedynie może – tu zgodzę się z jedną z propozycji marszałka Dorna – jedynie zarząd tego ruchu, czyli państwo Kluzik, Jakubiak, Poncyliusz, Kamiński, Bielan, którzy w odpowiednim czasie przejdą do PO pozostawiając płaczącego samotnie Ołdakowskiego na schodach Muzeum Powstania Warszawskiego. PJN nie czyni tych wszystkich prysiudów po to by żyło się lepiej wszystkim, tylko po to by żyło się lepiej politykom PO, do których oni już wkrótce będą się zaliczać. Ta piękna idea przyświeca pani Kluzik od samego początku. Uczynili to także po to, by ostatecznie pogrążyć PiS, by zakneblować tę partię i nie dopuścić do ludzi żadnej innej narracji poza tą, którą wymyślą spece od szeptanego marketingu i stwory pokroju Tymochowicza. PiS to drzewo, które będą próbowali zrąbać w tym roku, do tej pory wzorem złych sąsiadów, którym przeszkadza rozłożysty cień podlewali je benzyną, by uschło. Nie uschło, więc znaleźli topór.
Co powinien zrobić PiS w takiej sytuacji? Mieć do dyspozycji ludzi, którzy gotowi będą przez cały rok jeździć po kraju z odczytami przekonującymi ludzi nie tyle do partii, nie tyle do wyborów, nie tyle do Kaczyńskiego co do Polski. PiS powinien mieć swoje gazety, centralne, regionalne i lokalne, powinien mieć swoje portale internetowe i radio. Sprawy nie wyglądają różowo, ale jest w tym jedna rzecz pozytywna – Kaczyński i Macierewicz nie muszą przebierać się za Senyszyn, żeby wzbudzić zainteresowanie. Jeśli chodzi o Donalda Tuska sprawa nie jest już taka oczywista, szczególnie po ogłoszeniu raportu MAK.