Bez kategorii
Like

Pat

09/09/2012
430 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Nadciąga czas zmiany. Czas małego, lub nawet większego, przemeblowania na naszej scenie partyjnej. I mam nadzieję, ze moje środowisko polityczne będzie z tego profitować.

0


 Mamy pat w polskiej polityce. Wszystko się jakoś spetryfikowało i trwa siłą bezwładu. Platforma wciąż ma przewagę nad PiS, PiS wciąż ma około 30% poparcia społecznego. Niejasny jest wynik rozgrywki na lewicy między Ruchem Palikota, a SLD. Ludowcy trwają, bo taka już jest ich natura. Partie pozaparlamentarne, w tym PJN, nie są w stanie przebić się ponad 5% poparcia. Ale ten pat jest coraz bardziej nie do zniesienia. Czuć to w rozmowach, w debatach, w kontaktach międzyludzkich.

 

Jeszcze niedawno rozmowa między wyborcą PiS a PO mogła zakończyć się kłótnią i awanturą, ale dziś coraz częściej ogarnia ich apatia – machają ręką na swoje partie, bo czują, że one ich zawiodły. Najbardziej prawdziwe jest to w odniesieniu do elektoratu Platformy – ma on prawo do szczególnego zawodu i rozczarowania. Jego ulubieńcy zwiedli go na całej linii. Wyborcy PiS mają podobne uczucie, choć w tej grupie wciąż przeważa opinia, że tylko Jarosław Kaczyński jest prawdziwym patriotą i zbawcą Polski. Ale to uczucie, choć specjalnie hodowane przez PR-owców tej partii, z każdym rokiem będzie mniej powszechne, bo zbawcą Polski nie może być przecież nieudacznik, wciąż przegrywający wszystko, co możliwe. Również emocje wokół Palikota jakby osłabły – mimo wszelakich wysiłków samego Palikota, który chciałby nadal być w centrum uwagi. Miller nie potrafi wzbudzić żadnych emocji – nawet u pań w Ciechocinku. Zbyszka Ziobro oszczędzę, bo utrzymuję z nim poprawne kontakty towarzyskie w PE, ale chyba wszyscy widzą, że jego partia nie zawojuje serc Polaków.

Mamy więc pat w polskiej polityce. Dawno już nie było takie znudzenia i zniechęcenia wśród wyborców, ale także wśród samych polityków. Sami jesteśmy sobą zmęczeni – ja na przykład już nie jestem w stanie słuchać programów publicystycznych z udziałem polityków. Mam mdłości  na myśl, że musiałbym słuchać tego, co do powiedzenia mają Niesiołowski, Brudziński, Palikot, Joński i ich koledzy. I mam wrażenie, że podobną niechęć do tego, co nazywamy „polską polityką”, panuje wśród wyborców. Dawno już nie było takiej atmosfery znużenia i zmęczenia swoimi reprezentantami. Wyborcy trwają przy swoich partiach trochę z przyzwyczajenia i z poczucia wstydu – że dali się kiedyś nabrać i teraz głupio jest im się do tego przyznać (klasyczny przykład redukcji dysonansu poznawczego).

Dlatego sądzę, że nadciąga czas zmiany. Czas małego, lub nawet większego, przemeblowania na naszej scenie partyjnej. I mam nadzieję, ze moje środowisko polityczne będzie z tego profitować. Dlaczego? Bo to się nam należy – za naszą kompetencję, wierność ideałom, walczakowatość, niechęć do poddania się i sprzedania. I mam nadzieję, że stracą na tym ci, którzy nie zasługują na tak wysokie poparcie, którym szczycą się obecnie (czyli PO i PiS). Mamy pat w polskiej polityce. Ale, jak każdy pat, zakończy się on jakąś małą lub większą rewolucyjką. Jeszcze nie wiemy, co będzie strzałem z Aurory, jeszcze nie wiemy, kto będzie matrosem, który pierwszy wdrapie się na bramy Pałacu Zimowego, ale jedno jest pewne – pat jest i pata już wkrótce nie będzie.

0

Marek Migalski

283 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758