Bez kategorii
Like

Pani walidator, część 1

25/04/2012
387 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

Dopiero, kiedy wśród teleturniejów pojawiła się audycja „Jak oni zdają maturę” Hiobowscy zorientowali się, że nadszedł czas egzaminów.

0


Dopiero, kiedy wśród teleturniejów pojawiła się audycja "Jak oni zdają maturę" Hiobowscy zorientowali się, że nadszedł czas egzaminów.
– Przecież ty masz zdawać do gimnazjum!!! – tata Łukaszka krzyknął do swojego syna.
– Egzaminów nie będzie, gimnazja zlikwidowali – oświadczył ze stoickim spokojem Łukaszek. Hiobowscy w panice rzucili się do: internetu (tata i mama), telefonu (babcia i dziadek) i toalety (siostra Łukaszka, poprawić makijaż).
– Ten szczeniak bezczelnie nas buja! – głos dziadka Łukaszka drżał z oburzenia kiedy sprawdził wśród swoich znajomych podaną przez wnuka informację. – Gimnazja będą!
– Mnie tak robili w jajo cały rok szkolny – poskarżył się Łukaszek. – Ale jedną rzecz powiedziałem wam prawdziwą: nie będzie egzaminów.
– A co będzie?
– Ma przyjechać jakaś pani i zrobić coś – wzruszył ramionami Łukaszek. I pomimo krzyżowego ognia pytań Hiobowskim nie udało się z niego wyciągnąć nic więcej.
Następnego dnia przyjechała do szkoły pewna pani z walizeczką. Rozlokowała się w gabinecie pielęgniarki wzbudzając tym samym olbrzymią ciekawość wśród uczniów.
– Ona na pewno będzie się zajmować egzaminami do gimnazjów? – chciała wiedzieć dziewczynka, która zawsze odzywała się pierwsza.
– Do gimnazjów nie ma już egzaminów. Kiedys były, ale tak żenująco niskie, że i tak wszyscy zdawali, więc w ramach oszczędności je zlikwidowano – tłumaczyła cierpliwie wychowawczyni szóstej a, młoda pani od polskiego.
– To po co ta pani?
– To jest pani walidator…
– I co ona robi?
– …nie wiem, z tego co słyszałam, ma wam robić jakieś badania… – i tu młoda pani od polskiego zrobiła przerwę, aby wpisać Grubemu Maćkowi i okularnikowi z trzeciej ławki naganę za okrzyki "ginekologiczne".
– Chciałabym was zobaczyć na badaniu ginekologicznym – oznajmiła mściwie dziewczynka.
Młoda pani od polskiego westchnęła, po czym uświadomiła dziewczynkę, że jest to możliwe. W przypadku  gdy ona będzie pacjentką, a Gruby Maciek lub okularnik będą ginekologami. Uświadomiła ją też o rzędzie zarobków ginekologów.
– Czemu w tym kraju kobieta zawsze będzie miała źle? – dziewczynka zalała się łzami. – Przecież jak będę dorosła i pójdę do ginekologa i trafią na kogoś z nich… nie, nie! To niemożliwe! Chyba umarłabym ze wstydu!!
– Czy ja się dowiem co w końcu robi ta walidator? – odezwał się Łukaszek.
– Będzie mierzyć długość członka – wyrwał się okularnik.
– No to masz przesrane – rzekł mu Gruby Maciek i się pobili. Nie dostali kolejnych nagan tylko dlatego, że do klasy zajrzała pani pedagog i kazała im iść na badanie do pani walidator.
Wszyscy ustawili się karnie w szeregu pod gabinetem, a pani walidator wołała po kolei do środka. Tam nakłuwała palec i pobierała odrobinę krwi.
– I to już? – pytał rozczarowany okularnik kiedy cała klasa została już zbadana.
– Już – odparła pani walidator chowając próbki.
– I co pani z tym zrobi? – pytał Łukaszek.
– Czemu tak to cię interesuje? – chciała wiedzieć młoda pani od polskiego.
– Przecież może rozlać moją krew na miejscu zbrodni i będzie na mnie!
– Masz bujną fantazję chłopcze – odparła pani pedagog. – Oni zbadają wasze geny. Co prawda wszyscy przejdziecie do gimnazjum, ale będziecie już od razu segre… pozycjonowani. Czy jest na przykład sens wydawać kosztowne pieniądze żeby uczyć kogoś z was historii, kogoś, kto i tak potem historią nie będzie się zajmował? Bo w genach ma zapisane, że lubi nauki ścisłe. Wszystko jest w genach.
– No to ciebie w ogóle nie będą już uczyć, masz przesrane – oznajmił okularnik Grubemu Maćkowi i się pobili.
W domu nikt nie chciał Łukaszkowi uwierzyć.
– To jest świństwo tak zaglądać w geny – oznajmiła babcia Łukaszka. – A jak ktoś jest chory? Co z tajemnicą lekarską?
– Dzięki temu szybciej będą mogli go wyleczyć, bo szybciej zgłoszą go do lekarza – próbował argumentować tata Łukaszka.
– Zgłoszą, zgłoszą… A ile trzeba czekać na wizytę? – spytała gorzko babcia.
– To wszystko w celu edukacji – zapewniała gorąco mama Łukaszka. – Przecież on musi iść na studia, żeby mieć jakąś przyszłość przed sobą…
– Ile można się uczyć, do cholery! – krzyknął z rozpaczą Łukaszek.
– A co, wolisz iść do pracy? – spytał tata Łukaszka. – Bo ja cię nie będę utrzymywał w nieskończoność!
Pozostali Hiobowscy zadeklarowali, że oni też nie.
– Hm, studia, hm… – zaczął się łamać Łukaszek.
– Ja, na ten przykład, uważam, że studia są fajne – wtrąciła się siostra Łukaszka. – Wreszcie mam dobre oceny…
– Ile kosztuje dostateczny? – przerwał jej złośliwie Łukaszek i wybuchła straszna awantura. Siostra w bardzo emocjonalnym stylu dowodziła, że płatne studia nie oznaczają niskiego poziomu edukacji. I że ona naprawdę mocno poprawiła swój stan wiedzy.
– Tak? – nie dowierzał Łukaszek. – To powiedz jak się pisze: "Ruch Chorzów"?
Siostra Łukaszka zmarszczyła śliczne czółko i po dłuższej chwili odpowiedziała radośnie:
– Osobno!
I wszyscy musieli przyznać jej rację.
Był to jeden z najpiękniejszych dni w jej życiu.

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758