Bez kategorii
Like

O zdradzie raz jeszcze

05/11/2011
389 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Bezpośrednio po Tragedii do wszystkich, dokładnie do wszystkich w kraju oddziałów terenowych PiS, czy jak to się tam nazywa, zgłaszają się setki lub nawet tysiące ludzi.

0


 Myślę, że czas podsumowań jeszcze się nie skończył, myślę też, że nie skończy się on prędko, zważywszy na to co dzieje się w PiS. Chciałbym więc abyśmy dziś unaocznili sobie, tak wyraźnie i po kolei, co się wydarzyło po Smoleńsku w naszych domach i na naszych ulicach, żebyśmy dokładnie zobaczyli gdzie się znajdujemy i co z tego wszystkiego wynika. Świadomie pominę pewne kwestie, które wydają mi się mniej istotne. Zaczynamy.

 

Bezpośrednio po Tragedii do wszystkich, dokładnie do wszystkich w kraju oddziałów terenowych PiS, czy jak to się tam nazywa, zgłaszają się setki lub nawet tysiące ludzi. Ludzie ci chcą, po pierwsze wyrazić swoją solidarność z tymi, których uważają – nie bez racji przecież – za bliskich współpracowników zabitych, po drugie ofiarowują swoje umiejętności, czas i chęci, żeby jakoś pomóc. Nie przesadzę jeśli powiem, że kraj wrze. Pamiętam jak jechałem z dzieckiem do lekarza i stałem na przystanku koło dworca Ochota, kiedy przez miasto przejeżdżała kawalkada samochodów, a wśród nich samochód z ciałem Marii Kaczyńskiej. Tłumy zapłakanych, oniemiałych ludzi, chodniki pełne, współczucie widać było na każdej twarzy, a na wielu malowała się wprost groza. Potem były tłumy przed pałacem prezydenckim oczekujące na ostatnie pożegnanie. Wszyscy to pamiętamy. Pamiętamy też jak ogłoszono termin wyborów, a do mnie napisał A-tem, że to zły termin i trzeba robić powstanie. Tyle, że my dwaj powstania nie daliśmy rady zrobić, a te tłumy na ulicach filmowane przez Pospieszalskiego, ci wszyscy ludzie zdruzgotani tą Tragedią dawali gwarancję zwycięstwa. Pamiętamy zbieranie podpisów na listach przed wyborami. Pamiętamy jak wielką przewagę miała PiS nad PO i jak cieszyliśmy się z tego, że po tej okropnej traumie będzie sukces. Pamiętam co działo się w mediach i jak my wszyscy szydziliśmy z tego Olbrychskiego i tej całej paniki, która tam się gotowała. I te pozwy przeciwko Jarosławowi Kaczyńskiemu, które były – wobec tych wszystkich trumien – po prostu jakimś skamleniem kundla. Pamiętam też Kluzikową, która się tych pozwów i tych wyroków bała i traktowała je serio. Wy wszyscy też to pamiętacie. Krzyż i modlitwę, a także pana Niemca i panią Muchę. Wymowa tych faktów była oczywista i jasna. I wszyscy widzieliśmy, że musi się to zakończyć sukcesem, bo tak nam to wychodziło z prostego rachunku krzywdy. I co?

 

Najpierw okazało się, że ci co przyszli do lokalnych oddziałów PiS musieli pocałować klamkę i odejść. Jeśli zaś przyjęto ich w szeregi partii, to po kilku tygodniach zostali z nich usunięci, bo przeszkadzali w jakichś lokalnych, bardzo ważnych rozgrywkach. Potem zaprzepaszczono cały zgromadzony pod krzyżem potencjał. Został on nie tylko rozmieniony na drobne, ale także skompromitowany. W dodatku skompromitowany w ciszy, czego nikt do tej pory nie podjął się opisać. Ja dokładnie pamiętam zdjęcie pleców jakiejś pani, które ktoś rzekomo przypalił papierosem. Nie mogę sobie niestety przypomnieć nazwiska tej pani, ani jej wyglądu. Pamiętam tylko te piegowate plecy i ten triumf, z jakim nam obwieszczano, że oto pod pałacem przypalają papierosami niewinnych ludzi. Nie mówicie mi, że to nie ważne. Dwa, trzy takie komunikaty i ludzie wyczuleni na prowokację i polityczny szwindel odsuwają się od tych, którzy takie newsy produkują. Oni mogą tego nie powiedzieć wprost, ale to nikogo nie usprawiedliwia. W czasie dwóch miesięcy coś co nazywaliśmy narracją smoleńską obracało się nie wokół 96 trumien, ale wokół papierosa i piegowatych pleców. Tragedię sprowadzono do kanonów soap opera. W dobrej wierze oczywiście i z nadzieją na zwycięstwo. No, bo jak inaczej? Wszyscy przecież chcieli dobrze.

 

Potem przegraliśmy wybory, a jeszcze później cała smoleńska narracja rozmieniła się na kilka mniejszych nurtów narracyjnych, z których najważniejszy był ten; kupujcie Gazetę Polską. Ja to chciałem podkreślić raz jeszcze, bardzo mocno – ludzie przyszli do lokali PiS, ofiarowując tej organizacji swój czas, chęci, umiejętności i pieniądze w wysokości 100 złotych wpisowego, co zapewne przy tej ilości chętnych pozwoliłoby na skonstruowanie poważnego budżetu. Odprawiono ich. I nie było w ogóle mowy o kulturze oraz jakichś duserach. Poszli won – po prostu. W zamian zaś zaproponowano im, by kupowali tygodnik po 3,20, a potem dziennik będący mutacją tego tygodnika. Zaproponowano im, by siedzieli przed telewizorami i patrzyli jak tak zwane nieprzychylne media rozprawiają się z ich entuzjazmem, dobrą wolą i emocjami. Mówiąc po prostu – zamiast wspólnoty zaproponowano im izolację, pozostawiono ich każdego z osobna samotnie przed telewizorem, albo z gazetą w ręku. Z gazety tej człowiek, który chciał działać, walczyć i współpracować mógł dowiedzieć się, że został oszukany przez najciemniejsze z ciemnych sił, z którymi nie można sobie poradzić. I nie było w kraju ani jednego miejsca, w którym ludzie mniej lub bardziej przekonani mogliby się spotkać i policzyć. Ulica Krakowskie Przedmieście w Warszawie została oczyszczona bardzo szybko, bardzo szybko też media, nasze i nie nasze nakarmiły się zgromadzonymi na tej ulicy emocjami, nie oddając ludziom nic w zamian. Było pozamiatane. To wszystko ma swoją nazwą proszę Państwa i nazwa ta brzmi – sabotaż.

 

Tylko blogerzy wierzyli w zwycięstwo w wyborach parlamentarnych i pisali o tym wprost. Oczywiście winnych tej sytuacji nie ma. Bo przecież ważna jest jedność, zgoda buduje – czyż nie? Jarosław Kaczyński dowiedział się o tych skandalicznych praktykach z wyrzucaniem ludzi świeżo do PiS zapisanych dopiero rok później. Nie miało to już znaczenia. Cała energia jaką wyzwolił w narodzie Smoleńsk została zmarnowana. A jej resztki zostaną roztrwonione w najbliższych miesiącach. Za rok zaś Andrzej Wajda na prośbę premiera Tuska nakręci film o Smoleńsku, w którym pokaże – obiektywnie i nie szczędząc nam bólu – całą prawdę o Tragedii. Polacy mieli po 10 kwietnia wielką szansę, by tak jak w czasie pontyfikatu Jana Pawła II pokazać, że są narodem. Wielkim i zjednoczonym. Nie udało się. Wepchnięto ich w standardy sprzedażowego targetu i podzielono. I to się już kochani nie odwróci. Bo jeśli tak łatwo zneutralizowano energię po Smoleńsku, to nie ma co liczyć na jej nowe erupcje. Będzie już tylko soap opera. Nic więcej.

 

Dzisiaj mamy nowe emocje. Mamy Palikota, zastanawiamy się czy Zbigniew Ziobro jest zdrajcą czy nie, a także czy doprowadzi do rozłamu w PiS. To już nie ma znaczenia. On sam jak sądzę ma średnią świadomość tego co się dookoła dzieje. Może czyni jakieś polityczne rachuby związane z nową partia, ale to są mrzonki. Oni wszyscy są już tylko kukiełkami. Jedno jest istotne – ktoś się bardzo stara – bo ja nie wierzę, że takie rzeczy dzieją się same z siebie, by przedstawić Zbigniewa Ziobro jako zdrajcę. Otóż wiele rzeczy można powiedzieć o tym panu, ale nie sądzę, by zdrajca było to najwłaściwsze słowo, tym bardziej że Ziobro nie przyłożył ręki do sukcesu wyborczego i uzyskania 30 procent miejsc w parlamencie. Myślę, że znalazłbym innych, do których miano zdrajcy pasowałoby lepiej. Mam nadzieję, że swoje trzy grosze dorzuci dziś w tej kwestii Toyah.

 

Ps. Na koniec chciał bym zacytować słowa posła Hofmana na temat tego co się dzieje w PiS na temat Ziobry i całego zamieszania. Oto one:Pomimo dążenia "ziobrystów" do rozłamu, na rzecz czego mieli działać już podczas wyborów parlamentarnych, PiS w ocenie Hofmana przetrwa. –Ta lawina zleci, a nasza chatka będzie stałastwierdził rzecznik PiS. – Oczywiście to nie jest chatka, ale silny dom – poprawiłHofman.

 

Chatka to jest według posła Hofmana wizja dla kraju, przyszłość i nadzieja jego obywateli.

 

 

Wszystkich zapraszam na stronę www.coryllus.pl i zachęcam do kupowania naszych książek.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758