Panuje powszechne i fałszywe wyobrażenie o tym dlaczego treści związane z Polską nie mogą się przebić na zachodzie. Przekonanie to jest rozpowszechniane głównie przez twórców słabych dzieł, którzy lękają się iż nazwani po polsku bohaterowie tych produkcji nie zdobędą uznania i zrozumienia za granicą. Stąd właśnie Pasikowski nazywa swojego bohatera ubeka Maurer, a na imię daje mu Franz, jakby Franek był gorszy. Takim Pasikowskim i im podobnym po prostu to imponuje, bo oni wstydzą się Polski i polskich nazwisk.

 
To samo mamy w komiksach. Ktoś tutaj w salonie reklamował niedawno, kilka godzin temu nowy polski komiks, którego bohaterem jest Henryk Kaydan. Cmokaniu nie było końca, tymczasem rysunki w tym komiksie są gorzej niż nędzne, a nazwisko bohatera jest po prostu kolejną projekcją fałszywego wstydu i płonnych nadziei na zdobycie rynków zagranicznych. Takie zachowanie i takie pomysły świadczą jedynie o frustracjach, o niczym więcej. Jeśli jakieś polskie treści i polscy bohaterowie mieliby rozpocząć zagraniczną karierę ich nazwiska nie mają tu nic do rzeczy. Oczywiście, Pola Negri mogła sobie zmieniać nazwisko, tak jak Jerzy Połomski, ale pierwsza była w Hollywood obecna fizycznie, a drugi w rzeczywistości nazywał się Pająk i nie mógł z takim nazwiskiem liczyć na nic, a już na pewno nie na karierę.
 
Tymczasem upodobaniem do zagranicznych nazwisk odznaczają się dziś ludzie, którzy nie tylko, że nie mogą śnić o Hollywood, ale nawet rodzimy rynek jest dla nich zbyt dużym wyzwaniem. Nie tak dawno rzekome sukcesy święcił reżyser nazwiskiem Vega, Partyk Vega. On się tam jakoś nazywał po swojemu, Pibździński czy Pirogowicz, nie pamiętam, ale zmienił sobie to nazwisko na lepiej brzmiące.
 
Najlepiej oczywiście w ustach pretensjonalnych twórców brzmią nazwiska o rdzeniu germańskim lub łacińskim. Stąd Maurer i Vega. Niemcy nie zmieniają swoich nazwisk wyjeżdżając do Ameryki, widocznie uważają, że jak ktoś się nazywa Brietschneider to nie jest to przecież ostatecznie tak okropne jak Kohl i jakoś sobie ci Jankesi z tym muszą poradzić. Nazwisk nie zmieniają także Włosi, Francuzi, choć sam słyszałem jak jedna pani z Ameryki wymawiała nazwisko Watteau jako łoto. Był to więc francuski malarz nazwiskiem łoto. I nic nikomu się nie stało. Nazwisk nie zmieniają co oczywiste Rosjanie, bo oni w ogóle niczego nie zmieniają, a jeśliby ktoś im powiedział, że zaimponują Amerykanom nie zmieniając skarpet i gaci to ich także by nie zmieniali.
 
Nazwiska nie zmienił sobie swego czasu Ignacy Jan Paderewski i jakoś nikt sobie z tego powodu języka nie połamał. Nie dokonał takie zmiany także wybitny fiński pisarz Mikka Waltari, choć pewnie są kraje gdzie ludzie mają kłopot z poprawnym wymówieniem tych słów.
 
Zmienia sobie za to nazwisko polskich reżyser trzeciorzędnych gniotów o gliniarzach i jeszcze śmie twierdzić, że to dla ułatwienia kariery. Jakiej do cholery kariery? Karierę to robił Paderewski, a nie jakiś Vega.
 
Bohaterowie są jeszcze gorsi niż twórcy; Kaydan, Maurer, Halski. Kto nosi takie nazwisko? Halski. Co to ma być? Oczywiście wymyślono to bo twórca sądził, że łatwiej będzie to wymówić za granicą. Halski. Brednie.
 

Zapraszam wszystkich na stronę www.coryllus.pl gdzie znajdziecie moją nową książkę „Baśń jak niedźwiedź. Polskie historie. Tom I”. Pełno w niej prawdziwych bohaterów z Polskimi nazwiskami. Nikt tam się tych nazwisk nie wstydzi i nie usiłuje ich zmieniać. Zapraszam. Ja sam nazywam się Gabriel Maciejewski i też nie zamierzam niczego zmieniać.