Bez kategorii
Like

O nowych sposobach promocji książek

12/02/2011
393 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

 Mniej więcej półtora roku temu narzeczony Tomasza Raczka próbował trafić parę złotych promując swoją książkę pod tytułem „Berek” Nie była to – jak mogliby pomyśleć niektórzy – fabularyzowana biografia pułkownika Joselewicza, ale opowieść o trudnym życiu bogatych pedałów w katolickiej Polsce. Sprawa była nakręcona w gazetach i w telewizji, a dla potrzeb promocji Tomasz Raczek urządził tak zwany coming out czyli publicznie powiedział to co i tak wszyscy od dawna wiedzieli – że ma narzeczonego, a ów narzeczony pisze książki. Raczek twierdził, że książki te są tak fascynujące, że wprost się je połyka. Takiego słowa użył. Żeby książka sprzedawała się lepiej, na okładce umieszczono wizerunek nagiego mężczyzny o twarzy do złudzenia przypominającej twarz Jezusa ze świętych obrazków. Książka miała wywołać […]

0


 Mniej więcej półtora roku temu narzeczony Tomasza Raczka próbował trafić parę złotych promując swoją książkę pod tytułem „Berek” Nie była to – jak mogliby pomyśleć niektórzy – fabularyzowana biografia pułkownika Joselewicza, ale opowieść o trudnym życiu bogatych pedałów w katolickiej Polsce. Sprawa była nakręcona w gazetach i w telewizji, a dla potrzeb promocji Tomasz Raczek urządził tak zwany coming out czyli publicznie powiedział to co i tak wszyscy od dawna wiedzieli – że ma narzeczonego, a ów narzeczony pisze książki. Raczek twierdził, że książki te są tak fascynujące, że wprost się je połyka. Takiego słowa użył. Żeby książka sprzedawała się lepiej, na okładce umieszczono wizerunek nagiego mężczyzny o twarzy do złudzenia przypominającej twarz Jezusa ze świętych obrazków. Książka miała wywołać szok i rozejść się w wielu tysiącach egzemplarzy. Zrobiła cichutką klapę, a narzeczony Raczka nie wydał od tamtego czasu nic więcej, o ile mnie pamięć nie myli. Pikanterii całej sprawie dodał fakt, że tuż przed rozpoczęciem sprzedaży wydawca, przerażony jak sądzę reakcją katolickiej tłuszczy, która mogłaby zdemolować księgarnie, pozaklejał twarz mężczyzny na okładce dziwnym świecącym kółkiem. Wyglądało to dość ciekawie i nie miało chyba precedensu w historii polskiego handlu książką.

Nie turbujmy się jednak przesadnie losem obydwu panów i książki młodszego z nich. Nikt i tak jej nie przeczytał, a jeśli przeczytał to zaraz zapomniał, co tam było w środku. Nie zapamiętał nawet okładki, bo najciekawsza jej część czyli twarz człowieka była zaklejona kółkiem. Od tamtego czasu nie było w polskim księgarstwie żadnych spektakularnych i godnych uwagi akcji promocyjnych. Nie było aż do dzisiejszego ranka, kiedy to jakiś krakowski ochlapus wyszedł sobie o poranku, po „wisience” na rynek główny i zobaczył w witrynie „ Matrasa” książki pod redakcją Adama M. Przeczytał tytuł na okładce: „O antysemityzmie” i coś się w nim zagotowało był bowiem jednym ze słynnych polskich antysemitów, którzy pijani snują się całymi tabunami po rynku głównym w Krakowie. Bohater nasz nie zastanawiając się długo zamachnął się trzymaną w ręku siatką pełną kamieni, bez której zwykle nie ruszał się z domu, szczególnie gdy szedł na rynek główny. Tam bowiem mógł spotkać innych nawalonych antysemitów z siatkami kamieni, którzy reagują gwałtownie nie tylko na widok książek Adama M, przecież, ale także na widok bliźniego swego antysemity. Brał więc zawsze ze sobą tę siatkę z kamieniami dla bezpieczeństwa. I dziś rano także ją miał przy sobie. No i jak zobaczył te książki w „Matrasie” to nie czekał już na żadne międzyantysemickie ustawki tylko buch tym bagażem w szybę. Raz i drugi, aż mu szkło do oka wpadło. No, a potem chodu.

 

Nie ubiegł jednak daleko, gdyż po nocy był bardzo zmęczony i policja zaraz go przyskrzyniła. Próbowano zeń wydobyć zeznania, a on chciał ich bardzo chętnie udzielić, ale na przeszkodzie tym planom stanął stan psychofizyczny naszego bohatera, który sprawił że miast na posterunek odwieziono go do izby wytrzeźwień. Do chwili obecnej, czyli do 18.38, sieć milczy na temat tych zeznań, wnoszę więc, że ciągle czekamy w napięciu aż pan szanowny dojdzie do siebie i rozpocznie swą, pełną niespodziewanych zwrotów akcji, opowieść. Drżę cały z niepokoju myśląc o szczegółach tej narracji. Nie próbuję nawet zgadywać co też miał w głowie ten człowiek, zachowujący się tak typowo dla naszego kraju, tak typowo reagujący na książkę opatrzoną nazwiskiem znanego myśliciela i intelektualisty.

 

W internecie pojawiły się od razu spekulacje na temat możliwych konsekwencji tego wydarzenia. Bloger Oranje z salonu24 stwierdził, że fakt ów ma duże znacznie bo musi być oceniany jednoznacznie jako akt wandalizmu lub prowokacja, która na pewno spotka się z jakimś responsem, jeśli nie w trakcie obchodów rocznicy 10 kwietnia, to może w czasie jakiejś innej rocznicy. Trochę nie chce mi się w te przepowiednie wierzyć. Co jeszcze miałoby się stać w czasie obchodów rocznicy lub marszu pamięci, po tym co działo się latem pod krzyżem? Dominik Taras zacznie strzelać do ludzi? Palikot rozbierze się do naga? Zespół „Krytyki Politycznej” dokona samospalenia na znak protestu przeciwko obchodom? Wyobraźni mi nie starcza niestety.

 

Myślę, że nic się nie wydarzy, a całe zdarzenie zostanie wkrótce zamiecione pod dywan. Pan pijany wygłosi bowiem tyradę tak kompromitująco uczoną i przygotowaną, że nikt, nawet RRK nie uwierzy w jej autentyczność. Wydarzenie to bowiem – jeśli oczywiście nie było tym czym jawi się z wierzchu – wybrykiem pijanego durnia – mogło być jedynie próbą wypromowania książki leżącej na witrynie „Matrasa”.

 

Nie od dziś wiadomo, że książki znanego intelektualisty nie sprzedają się za dobrze. Szczerze mówiąc to one się w ogóle nie sprzedają i trzeba ludzi zmuszać do tego by je kupowali lub wprowadzać sprzedaż wiązaną – dwie maszynki do golenia i książka – inaczej nie będzie maszynek . Pomysł by wydać dzieła wszystkie mistrza ogłoszony rok temu, został po krótkim czasie zarzucony, bo zwroty do wydawnictwa były większe niż w najgorszych snach czarnosecińców. Pojawiły się te książki w kioskach, ale zniknęły szybko, jak tylko upalne lato zaczęło wybielać ich zielonkawe okładki. Nikt się do błędu nie przyznał. Każdy liczył na to, że nasz intelektualista da sobie spokój i nie będzie już nikogo dręczył. Niestety stało się inaczej i niepomny na rynkowe klęski myśliciel znów chwycił za pióro. Myślę, że przyjaciele nie mogli zostawić go w potrzebie, nie mogli patrzeć w jego oczy, gdy echo niosło po korytarzach redakcji wieść o kolejnej ciężarówce książek przeznaczonych na przemiał. Postanowili działać i jakoś tę sprzedaż usprawnić. I proszę! Udało się! Nie wszystko przemielą tym razem, kilku zagranicznych gości pójdzie i kupi księgę o antysemityzmie spostponowaną przez pijanego antysemitę o świcie. Kupi, ale czy przeczyta? A tego to ja już nie wiem. Żeby się tego dowiedzieć musicie sobie jakiegoś innego, niepijącego prowokatora wynająć.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758