Bez kategorii
Like

O mistycznym charakterze rewolucji

02/03/2012
321 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

U zarania każdej rewolucji znaleźć możemy jakąś krwawą ofiarę, w dodatku ofiarę niewinną – co istotne dla naszych rozważań – i nie świadomą swojego losu

0


 W epoce nowożytnej świat przeżył kilka rewolucji, ja wymienię te, które najbardziej zapadły mi w pamięć i w serce: rewolucja Tudorów, rewolucja Piotra I, rewolucja Fryderyka Wilhelma I i Wielka Rewolucja Francuska. Dlaczego akurat te? Bo ich przykładach najłatwiej pokazać, że rewolucja ma charakter mistyczny. Oczywiście można jeszcze dodać do tego Hitlera, ale jego akurat nie chcę do sprawy mieszać. Nie dlatego bynajmniej, by nie robić przykrości zwolennikom rewolucji. Powód jest inny i wyłożę go w swoim czasie.

 

Zanim jednak przejdziemy do sedna, zatrzymajmy się na chwilę nad tym, o czym debatuje wiele osób od wczorajszego wieczora. Pojawił się niespodziewanie ten cały Kardaszewski ze swoim operetkowym diabolizmem i jednocześnie prawie ta dwójka rzekomych uczonych, którzy twierdzą, że trzeba zabijać małe dzieci, bo one nie są jeszcze osobami. To jest oczywiście przypadek, że sprawy te toczą się w jednym czasie, ale przypadek znamienny. Przypadek, który skłania nas do zastanowienia się czy nie zbliża się jakaś kolejna rewolucja. Czy nie zbliża się moment kiedy każą nam co 10 lat zdawać egzamin na człowieka, a jak ktoś nie zda to czapa i do piachu. W komisji siedział będzie Kardaszewski, bo ma stosowne kwalifikacje oraz jacyś lekarze, których uniwersytet w Oksfordzie wytypował do tego, by nauczali maluczkich o człowieczeństwie. Egzamin jak to egzamin, ma swoje dobre i złe strony, ktoś ma znajomości w komisji, ktoś inny nie ma. Jedyni płacą i zdają inni idą do piachu. Szydzę oczywiście, ale te kuriozalne wystąpienia to szyderstwa właśnie skłaniają. No i jeszcze ten lament paniusi, która wzywa do mordowania noworodków, a potem płacze, że dostaje anonimy, w których grożą jej śmiercią. A czym mają grozić? Niezdanym egzaminem?

 

To wzywanie do zabijania, do składania ofiar jest znamienne. Coś się szykuje. Obym się mylił, ale coś się chyba szykuje.

 

U zarania każdej rewolucji znaleźć możemy jakąś krwawą ofiarę, w dodatku ofiarę niewinną – co istotne dla naszych rozważań – i nie świadomą swojego losu, co tylko podkreśla potworność tych imprez zwanych rewolucjami. U początku rewolucji Tudorów leżą dwa trupy dzieci króla Edwarda. Szekspir – propagandysta i oszust, na pensji uzurpatorskiej dynastii i jej następców, napisał propagandową sztukę pod tytułem „Ryszard III”, w której oskarża króla Ryszarda o zamordowanie bratanków. Dziś już nawet na Discovery Channel obejrzeć możemy film, w którym jakiś brytyjski Wołoszański rozprawia się z tą tezą. Możemy o tym fałszerstwie przeczytać również w biografii króla, którą napisał Paul Murray Kendall. Kto w takim razie zabił dzieci Edwarda? Może Henryk Tudor – mówią w Discovery – ale tak do końca to nie wiemy, bo nie ma na to papierów. Łatwiej mi uwierzyć w niewinność von dem Bacha, zeznającego jako świadek przez sądem w Norymberdze niż w to, że w Wielkiej Brytanii nie ma na coś papierów.

 

Piotr I swoją grę ze wszystkimi dookoła rozpoczął od zamordowania własnego syna. O fakcie tym w Rosji i poza nią nie dyskutuje się zbyt wiele, bo trzeba by było zweryfikować dzieje kraju. Po co? Chwała i moc sprawiają, że o tamtej krwi łatwo się zapomina. To w końcu tylko jeden dzieciak, a car miał na sumieniu znacznie więcej ofiar. Niby tak, ale tutaj nie chodzi o ilość trupów tylko o okoliczności i o niewinność właśnie. Carewicz Aleksy w żaden sposób nie mógł zagrozić ojcu, a jego ucieczka za granicę spowodowana była jedynie faktem, że postawiono przed nim dylemat nie do rozwiązania – następstwo tronu, którego nie chciał, albo klasztor. Przypuszczam, że miał świadomość iż nie jest to żadna alternatywa, gdyby zdecydował się na klasztor, pewnie niebawem znaleziono by go martwego w celi. Następcą tronu zaś nie miał zamiaru zostać. Carewicz schronił się w Wiedniu, skąd został porwany, jak przypuszczam nie bez cichej zgody Habsburgów. Car oskarżył syna o spisek, poddał torturom i zamordował. Łagodniejsza wersja śmierci Aleksego mówi o tym, że został pobity na śmierć knutem. W co łatwo uwierzyć jeśli zdamy sobie sprawę z faktu, że wprawny kat mógł jednym uderzeniem knuta złamać skazańcowi kręgosłup. Kaci w Rosji dorabiali sobie nawet w ten sposób, że przyjmowali łapówki od rodzin skazańców za niezłamanie kręgosłupa knutem. Jest także inna wersja śmierci Aleksego, wersja, że się tak wyrażę hard, ale tej nie chce mi się nawet przytaczać.

 

Rewolucja, która dokonała się w Prusach w pierwszej połowie XVIII wieku była najmniej widowiskowa, ale za to najskuteczniejsza. Jaką krew niewinną przelał gruby król kapral, spytacie? Otóż w listopadzie roku pańskiego 1730 kazał ściąć na dziedzińcu twierdzy Kostrzyń porucznika von Katte. Kim był ten chłopiec? Egzaltowanym przyjacielem i powiernikiem jego syna Fryderyka II. Czym się wsławił? Otóż miał towarzyszyć następcy tronu w ucieczce. Fryderyk II bowiem miał podobny kłopot z ojcem jak carewicz Aleksy, tyle, że król Prus, mimo swojego szaleństwa, by jednak w miarę obliczalny. Ucieczka do Anglii młodego Fryderyka mogła oznaczać poważne kłopoty, tak więc kara nią musiała być surowa. Król nie wykluczał skazania na śmierć syna, miał przecież dobre, rosyjskie wzory pod nosem, zmienił jednak zdanie i postanowił zabić porucznika Hansa Hermanna von Katte. Na początku skazał go na dożywocie, ale z przyczyn pedagogicznych zmienił wyrok na karę główną. Uważał, że kiedy zmusi syna do tego by patrzył na śmierć przyjaciela ten oprzytomnieje i z delikatnego młodzieńca zmieni się w męża stanu. I wyobraźcie sobie, że Fryderyk Wilhelm odniósł pedagogiczny sukces. Rewolucja w Prusiech dokonała się za panowania jego syna, który położył podwaliny pod potęgę Niemiec. Porucznik von Katte został ścięty w Kostrzynie, na niewielkim dziedzińcu na wprost okna, w którym pod strażą stał następca tronu Fryderyk Hohenzollern, w specjalnie na tę okazję przygotowanym, upokarzającym stroju. Odległość pomiędzy szafotem a oknem nie była doprawdy wielka, skazaniec mógł patrzeć w oczy królewicza i pewnie patrzył. Kiedy odrąbano mu głowę, Fryderyk Hohenzollern, następca tronu w Prusiech zemdlał.

 

O tym ile niewinnych ofiar pochłonęła rewolucja francuska nie ma potrzeby pisać, bo wszyscy o tym wiedzą.

 

Wróćmy teraz do tych dwóch całkiem współczesnych wypowiedzi. Do tego satanisty za pięć groszy – bo być może innych nie ma – przemyślcie tę sprawę głęboko. I do tej drugiej tandety. Skupmy się na tej ich motywacji, na tych rzekomych treściach, które podają, jaki to jest bełkot. Wprost nie można przez to przebrnąć. Nie jest to bynajmniej powód to tego, by nie zwracać baczniejszej uwagi na tego rodzaju inicjatywy. Być może chodzi o to, że tamtym zmienił się target i czas deprawowania władców minął, bo też i odpowiednich władców do zdeprawowania brakuje. Mamy wszak demokrację. Trzeba więc sprawę rozegrać inaczej i rozwinąć jakąś propagandę oddolną. A że mają słabych coachów to wychodzi jak wychodzi. Lekceważyć tego jednak w żaden sposób nie należy.

 

Przypominam, że moje książki można już kupić w Warszawie w księgarni Tarabuk przy ulicy Browarnej 6, a także w sklepie Foto-Mag przy Alei KEN 83 lok.U-03, tuż przy wyjściu z metra Stokłosy, naprzeciwko drogerii Rossman. Można je też kupić w księgarni "U Iwony" w Błoniu oraz w księgarniach w Milanówku po obydwu stronach torów kolejowych, a także w tymże Milanówku w galerii "U artystek". Aha i jeszcze w galerii "Dziupla" w Błoniu przy Jana Pawła II 1B czyli w budynku centrum kultury. No i już od dawna, o czym zapomniałem, znajdują się w księgarni Polskiego Ośrodka Społeczno Kulturalnego w Londynie. Cały czas oczywiście są one dostępne na stronie www.coryllus.pl  oraz na stroniehttp://www.ksiazkiprzyherbacie.otwarte24.pl/Zapraszam. Uwaga! Atrapia i Toyah dostępne są jedynie w sklepie Foto-Mag, bo tak i już. Może kiedyś będą także gdzie indziej, ale na razie ich tam nie ma. Książkę Toyaha o liściu można kupić jeszcze w Katowicach w księgarni "Wolne słowo" przy ul. 3 maja. Od dziś książki – w tym Toyah – dostępne są także w księgarni Ojców Karmelitów w Poznaniu przy ul. Działowej 25. Trzeba wejść do tak zwanej furty i tam jest ta księgarnia. O każdym następnym punkcie dystrybucji będę informował na blogu.

0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758