Bez kategorii
Like

Miałem znajomego z Korpusu Bezpieczeństwa Wewnętrznego

04/03/2012
436 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Moja znajomość z nim należy już do historii, ale jego wspomnienia o pobycie w Korpusie Bezpieczenstwa Wewnętrznego należą do ciekawszych, bo jest to historia fałszywego konwoju Prymasa Polski.

0


Ile jest w tym prawdy, tego nie jestem w stanie potwierdzić. Mój znajomek już od paru lat nie żyje, a to co opowiadał było po kielichu, ale mogło być prawdziwe.

Było to czasy początków komuny w Polsce, ale i tworzenia jednostek wojskowych dla potrzeb obrony terytorialnej kraju i zachowania bezpieczeństwa i utrzymania ładu wewnętrznego

Powołano Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Utworzono go z jednostek już istniejącego wojska oraz i z naboru cywilnego społeczeństwa. Ale to już historia omówiona wcześniej i to z mocnymi komentarzami o potrzebie takiej jednostki.
Mój znajomek był w takiej jednostce i będąc po kielichu opowiedział mi historię, jaką miał przeżyć osobiście.

Będąc jednym z wielu żołnierzy, on sam był w randze oficerskiej. Tyle, że będąc z zawodu tylko kreślarzem dostał się droga awansu na kurs oficerski. Była znana w tym czasie maksyma, że nie matura, a chęć szczera zrobi z ciebie oficera.

A był to okres czasu, kiedy Prymas Polski był izolowany od społeczeństwa. Na polecenie władz PRL Prymas miał być przewieziony z miejsca czasowego odosobnienia w inne miejsce też na nieokreślony czas.

Terminy przejazdu i godziny oraz czas przejazdu tego pociągu był utajniony.

Niemniej dla zabezpieczenia i ochrony tego pociągu przed intruzami, czyli społeczeństwem, przygotowano ekipę dla zapewnienia anonimowości tego pociągu.
A i tak na trasie, tam gdzie pociąg musiał mieć postój, tłumy mieszkańców witały ten pociąg i jego głównego pasażera.

Żeby nie dopuścić do bliższego osobistego kontaktu społeczeństwa z Prymasem oficerowie konwojujący mieli za zadanie nie dopuścić do tego spotkania.

Było ciche polecenie w formie rozkazu, żeby użyć wszystkich możliwych środków żeby nie było możliwości powitania społeczeństwa z Prymasem.

Wiadomo, że zasłonięcie okien i zaryglowanie drzwi tylko wzmacnia podejrzenie i budzi niechęć, a nawet nienawiść.

Żołnierze otrzymali instrukcje o możliwości użycia wszystkich środków rażenia w stosunku do ciekawskich lub intruzów. Było to zezwolenie na użycie broni bez odpowiedzialności.
Takiej potrzeby na szczęście nie było, ale pozdrawiających było bardzo wiele, bo takie wiadomości o tym transporcie rozeszły się szybciej niż telefony czy telegrafy.

Mój znajomek miał obowiązek pilotowania następnego wagonu, czyli salonki za tą, w której miał przebywać sam Prymas.

Do żadnego incydentu nie doszło, ale po powrocie do jednostki, znajomek musiał natychmiast iść do lekarza, bo z nerwów, a może nie tylko, dostał biegunki i nerwicy serca.

Tyle że już po opuszczeniu służby i po długim leczeniu, kiedy pracował w administracji wojskowej uważał, że tamte czasy będą niezapomniane, ale i to poświęcenie zdrowia było bez korzyści, bo okupant hitlerowski nie wyrządził tyle krzywdy, co rządy już sojusznika.

Już po latach przyznał ze były to lata młodości, bo o prace było trudno a pójście na łatwiznę i wejście w struktury wojskowe, ale i struktury typu KBW. i UBP, tylko pogorszyło, bo po odejściu częściej sięgał po alkohol i pił dla zapomnienia, a tego nauczył się w wojsku w PRL.

Ile w tym jest prawdy a ile tylko zmyślonego opowiadania ??
Ile jest w tym prawdy, tego nie jestem w stanie potwierdzić. Mój znajomek już od paru lat nie żyje, a to co opowiadał było po kielichu, ale mogło być prawdziwe.

Było to czasy początków komuny w Polsce, ale i tworzenia jednostek wojskowych dla potrzeb obrony terytorialnej kraju i zachowania bezpieczeństwa i utrzymania ładu wewnętrznego

Powołano Korpus Bezpieczeństwa Wewnętrznego. Utworzono go z jednostek już istniejącego wojska oraz i z naboru cywilnego społeczeństwa.

Ale to już historia omówiona wcześniej i to z mocnymi komentarzami o potrzebie takiej jednostki.
Mój znajomek był w takiej jednostce i będąc po kielichu opowiedział mi historię, jaką miał przeżyć osobiście.

Będąc jednym z wielu żołnierzy, on sam był w randze oficerskiej.

Tyle, że będąc z zawodu tylko kreślarzem dostał się droga awansu na kurs oficerski. Była znana w tym czasie maksyma, że nie matura, a chęć szczera zrobi z ciebie oficera.
A był to okres czasu, kiedy Prymas Polski był izolowany od społeczeństwa.
Na polecenie władz PRL Prymas miał być przewieziony z miejsca czasowego odosobnienia w inne miejsce też na nieokreślony czas.

Terminy przejazdu i godziny oraz czas przejazdu tego pociągu był utajniony. Niemniej dla zabezpieczenia i ochrony tego pociągu przed intruzami, czyli społeczeństwem, przygotowano ekipę dla zapewnienia anonimowości tego pociągu.

A i tak na trasie, tam gdzie pociąg musiał mieć postój, tłumy mieszkańców witały ten pociąg i jego głównego pasażera.

Żeby nie dopuścić do bliższego osobistego kontaktu społeczeństwa z Prymasem oficerowie konwojujący mieli za zadanie nie dopuścić do tego spotkania.

Było ciche polecenie w formie rozkazu, żeby użyć wszystkich możliwych środków żeby nie było możliwości powitania społeczeństwa z Prymasem.

Wiadomo, że zasłonięcie okien i zaryglowanie drzwi tylko wzmacnia podejrzenie i budzi niechęć, a nawet nienawiść.

Żołnierze otrzymali instrukcje o możliwości użycia wszystkich środków rażenia w stosunku do ciekawskich lub intruzów. Było to zezwolenie na użycie broni bez odpowiedzialności.
 Takiej potrzeby na szczęście nie było, ale pozdrawiających było bardzo wiele, bo takie wiadomości o tym transporcie rozeszły się szybciej niż telefony czy telegrafy.

Mój znajomek miał obowiązek pilotowania następnego wagonu, czyli salonki za tą, w której miał przebywać sam Prymas.

Do żadnego incydentu nie doszło, ale po powrocie do jednostki, znajomek musiał natychmiast iść do lekarza, bo z nerwów, a może nie tylko, dostał biegunki i nerwicy serca.

Tyle że już po opuszczeniu służby i po długim leczeniu, kiedy pracował w administracji wojskowej uważał, że tamte czasy będą niezapomniane, ale i to poświęcenie zdrowia było bez korzyści, bo okupant hitlerowski nie wyrządził tyle krzywdy, co rządy już sojusznika.

Już po latach przyznał ze były to lata młodości, bo o prace było trudno a pójście na łatwiznę i wejście w struktury wojskowe, ale i struktury typu KBW. i UBP, tylko pogorszyło, bo po odejściu częściej sięgał po alkohol i pił dla zapomnienia, a tego nauczył się w wojsku w PRL.

Ile w tym jest prawdy a ile tylko zmyślonego opowiadania czytelnicy ocenią.

,

kresowiak24

0

kresowiak24

22 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758