Bez kategorii
Like

Marian Miszalski: Zaskakująca nośność symboliki dwóch zer.

08/07/2011
366 Wyświetlenia
0 Komentarze
8 minut czytania
no-cover

*Euroszalet – cudo

*Spuść wodę przy wyborach!

*Pomoc przez grabież

0


 

   („Najwyższy Czas”, 6 lipca 2011) Po Gierku został w Warszawie dworzec centralny, mocno już sfatygowany; pod rządami „liberalnej” PO i „ludowego” PSL modernizacja dworca centralnego przybrała postać jakże charakterystyczną dla modernizacji socjalizmu w wersji euro: pasażerom zafundowano na dworcu  „najnowocześniejszy szalet w UE”! – jak donoszą media. Jeszcze tam nie defekowałem ani nie urynowałem, ale krążą już opowieści, że w kabinach są słuchawki, z których sączy się w uszy „Oda do radości”, pisuary spłukują perfumy „Givenchy”, podcieranie się zautomatyzowano, na miejscu jest wypożyczalnia książek Manueli Gretkowskiej, ściany zdobi stosowne grafitti, a całą tę supernowoczesną przestrzeń monitorują kamery pozytywnie przetestowane w CBA, ABW, CBŚ, Agencji Wywiadu, Agencji Kontrwywiadu, Służbie Celnej i Inspekcji Transportowej i Policji Podatkowej… Krótko mówiąc: pełny komfort i bezpieczeństwo sr…a!  Umrzeć ze szczęścia w takim euro-szalecie. W ten sposób ów przybytek staje się także symbolem rządów wspomnianej reformatorskiej  koalicji „liberałów” z „ludowcami”, skoncentrowanej na kosztownych duperelach.
  Do rangi symbolu urasta i fakt, że w dniu uroczystego otwarcia „Euroszaletu 2011” (z przecięciem wstęgi z papieru toaletowego zaimportowanego specjalnie na tę okazję z lyońskiej manufaktury) nastąpiła poważna, wielogodzinna awaria prądu na dworcu, przy czym okazało się, że dworcowe megafony musiała zastąpić jedna ręczna tuba obnośna… I nikt nie wpadł na pomysł, żeby muszli euroklozetu użyć awaryjnie jako tub? Potwierdza to tylko symboliczną wymowę tego wydarzenia: szalet piękny, ale pociągi nie jeżdżą.
 Po rządach PiS zostało przynajmniej w Warszawie Muzeum Powstania Warszawskiego – po rządach „liberałów” i „ludowców” pozostanie szalet-cudo: czyż i to nie stanowi wymownego symbolu odmiennych zainteresowań i perspektyw?…
 W czasach PRL-owskich ktoś dowcipny napisał podobno pracę magisterską dotyczącą napisów w szaletach publicznych. Z dzieciństwa i młodości pamiętam jeden napis, który powtarzał się w licznych szaletach dworcowych i publicznych (całkiem jak ten wzorzec telegramu dla analfabetów wywieszany w urzędach pocztowych: „Przyjeżdżam we wtorek. Wyślijcie konie na stacje. Jankowski”) – „ Na tapczanie zwiędłe liście, nie daj d…komuniście, jak się o tym Partia dowie, to ci d…upaństwowi”. Niestety, z powodów cenzuralnych ten „żelazny” ozdobnik wszystkich niemal publicznych szaletów w PRL nie znalazł się we wspomnianej pracy magisterskiej, poważnie wypaczając obraz socjalizmu widziany z miejsca najpełniejszej ulgi i swobody.
 Piszę o tym wszystkim, bo najwyraźniej idą czasy, kiedy wolne słowo też będzie musiało wycofać się do „przestrzeni szaletnej”. Bolszewicki wyrok na p.Wyszkowskiego w procesie z „Bolkiem”, wyrok na Jerzego Jachowicza, na Dorotę Kanię, prokuratorska zawziętość na studenta Karola Litwina, bolszewicka decyzja policmajstra w sędziowskiej todze kierująca Jarosława Kaczyńskiego na badania psychiatryczne – a przecież to dopiero koalicja  PO z PSL-em: co to będzie, jak po wyborach doskoczą jeszcze do rządu b.komuniści z ich Wielkim Kartoflem,  Kaliszem na czele?!
 Toteż ów dworcowy „Euroszalet 2011” rozrasta się także do symbolu rządów PO/PSL, które właśnie obejmują „przewodnictwo w Unii Europejskiej: pięknie to brzmi – ale tak naprawdę – g… (Proszę wybaczyć nadmierne może nagromadzanie epitetów, ale w końcu piszę o szalecie).
  Nasuwa się więc hasło: Spuśćmy wodę przy wyborach!
 Tymczasem okropny zaduch zaleciał i z brukselskiego wychodka, chociaż okadzany jest najprzedniejszymi propagandowymi kadzidłami. Uchwalono zatem „dalszą pomoc dla Grecji” w wysokości kolejnych 110 miliardów euro. Oznacza to nie tyle pomoc dla Grecji, co grabież unijnego podatnika dla ratowania francuskich i niemieckich banków, które pożyczały pieniądze Grecji, w politycznym majestacie Brukseli i unijnej polityki gospodarczej… Te nowe 110 miliardów, wydartych z kieszeni europejskich podatników, to po prostu kolejne koszta funkcjonowania wspólnego biznesu „unijnych politykowi i unijnych banków” pod nazwą „Unia Europejska”, przerzucone na tego niewinnego, coraz biedniejszego i coraz bardziej bezbronnego unijnego podatnika-niewolnika. Czy zatem ów dworcowy szalet-cudo nie staje się także symbolem „polityki unijnej”: po wierzchu perfuma, pod spodem – kloaka, szambo?…
  W okropnym tym zaduchu daje się odróżnić podmuch i innego smrodu: oto kraje leżące na obrzeżach UE (chociaż dysponują wielką przewagą ludnościową wobec krajów leżących  w środku unijnego obszaru) zmuszone zostały do wyrażenia zgody na ograniczenia in spe shengenowskiej swobody przemieszczania się ludności, a to pod pretekstem „możliwego napływu uchodźców spoza UE”. Ten „możliwy napływ uchodźców” wywołał prezydent Sarkozy, przy wsparciu Obamy i władz Izraela, inicjując politykę „demokratyzacji Afryki Północnej”. Co ma z tej polityki ludność granicznych państw UE?… Ich podatnicy?…
 Rząd Tuska, który początkowo udawał, że nie zgadza się na debatę w tej kwestii – ostatecznie zgodził się nie tylko na debatę, ale i na upoważnienie Komisji Europejskiej do ordynowania stosownych zarządzeń…
 Psiakrew, dopowiedzmy w końcu: czy i cały ten rząd Tuska to aby też nie taki ładny euro-szalet? I tylko więcej tam zer, niż dwa.
                                                                 Marian Miszalski
 
Za Marian Miszalski

 

0

MacGregor

moherowy J23 na angielskiej prowincji

463 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758