09.02.2011 żródło

Już prawie rok minął od tragedii smoleńskiej, a dyskusja na temat jej przyczyn ciągle jest żywa w środowiskach narodowych i nie tylko. Wydaje się być pewne, że twardych dowodów potwierdzających jakąkolwiek hipotezę nie uda się już uzyskać.   Nie oznacza to, że należy się wstrzymywać z wnioskami na okres bliżej nieokreślonej przyszłości. Wręcz przeciwnie, nadszedł już chyba czas by nie wałkować w kółko detali zdarzenia, a zamiast tego dokonać jego rozrachunku. Prace nad uściśleniem tegoż powinno pozostawić się natomiast obiektywnym ekspertom i specjalizującym się w tej tematyce politykom, takim jak minister Macierewicz.
 
Według mej skromnej oceny, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują na zaplanowany przez Rosjan zamach, przy współpracy rządzącej III RP agentury i cichym przyzwoleniu Niemiec i Unii Europejskiej. Trudno bowiem założyć, by pułkownik KGB Putin zdecydował się na takie działanie wbrew stanowisku Zachodu. 
Podobnie jak w przypadku Gibraltaru, Rosjanie usunęli przeszkodę na drodze do dalszego zacieśnienia współpracy z Imperium Euroatlantyckim, jak skrótowo można nazwać tandem UE&USA. Podobnie jak wtedy Rosjanie sami wykonali brudną robotę, a ich zachodni sojusznicy z aprobatą zacierali tylko ręce.   
 
Większość obywateli III RP ze zgrozą i oburzeniem przyjęłaby tak postawioną tezę. Na szczęście nie czytają jednak tego bloga. Natomiast dla tych, którzy znają niezafałszowaną historię, takowa konkluzja nie powinna być zaskakująca. Cóż się w końcu od tysiąca lat zmieniło? Nic. Polska niezmiennie jest obiektem ataków agresorów ze wschodu i zachodu. W porównaniu z Gibraltarem zmieniło się tylko to, że o ile wtedy mieliśmy do czynienia ze zdradą brytyjskiego sojusznika, o tyle obecnie obserwujemy zdradę ze strony „rodziny”, jaką podobno stanowią dla nas kraje UE i NATO. 
 
Gdyby Polska nie była pozbawiona swych autentycznych elit, to znalazłby się zapewne mąż stanu, który nie tylko dziś ale już w 1989 roku zdyskontowałby „integrację europejską” i członkostwo w NATO, jako propagandowe kłamstwa obliczone na uśpienie czujności naiwnego narodu w momencie jego „transferu” ze sfery wpływów sowieckich do (w tamtym czasie) amerykańskich. Gdyby na dodatek był to polityk na miarę pierwszych Piastów, rozumiałby też to, że obiegowa opinia z okresu II RP, stwierdzająca możliwość istnienia jedynie wielkomocarstwowej Polski z granicami pod Berlinem i Moskwą, to nie wyraz imperialnej megalomanii, ale smutny wymóg naszej sytuacji geopolitycznej. Dlatego też, takowy mąż stanu, wszystkimi dostępnymi metodami, zapewne we współpracy z innymi narodami byłego „Demoludu”, wizję tą starałby się urzeczywistnić. Niestety w pozbawionym elit społeczeństwie funkcjonowały, w najlepszym wypadku, polityczne karły, rozpływające się na dodatek w politycznej masie zdrajców i agentów.
 
Przypuszczam, że pomimo swej miałkości, dzisiejsi patriotyczni przywódcy i wspierający ich publicyści, zdają sobie sprawę z prawdziwości przedstawionej powyżej tezy dotyczącej tragedii smoleńskiej. 
 
Dlatego zwracam się do nich z apelem o zaprzestanie przeżuwania po raz setny tej samej strawy intelektualnej, ogniskującej się w okół szczegółów katastrofy, krzywdy (niewątpliwej) rodzin ofiar i polityczno-medialnych przepychanek dotyczących tych i podobnych zagadnień. Panowie! Nawet krowa przeżuwa strawę tylko kilka razy! Porzućcie więc swą taktyką malutkich ludzi z wielkimi ego, porzućcie paradygmat oblężonej twierdzy i ruszcie do śmiałego ataku!
 
Aby móc jednak tego dokonać, trzeba najpierw rozeznać ogólną sytuację. 
 
W tym miejscu posłużę się prostą analogią. Poznania „Panoramy Racławickiej” nie można dokonać z nosem przytkniętym do płótna obrazu. Co najwyżej można dobrze poznać jej szczegóły w okolicy tego nosa. Aby wyrobić sobie zdanie na jej temat trzeba cofnąć się kilka kroków i patrzeć z dystansu. To, że przy okazji takiego manewru umknie kilka jej szczegółów to drobiazg!  
 
Załóżmy więc, że zdobyliście się Panowie Przywódcy na tak śmiały krok. Co wtedy ujrzycie? 
 
Na scenie krajowej zaobserwujecie rządzącą ferajnę z PO zaabsorbowaną gorączkowym poszukiwaniem nowej ksywy dla swej bandy. Po ROAD-dzie, UD, UW i PO, ja osobiście proponowałbym im tanie „kryzysowe” rozwiązanie, czyli przemianowanie się na Partię Obrońców III RP, w skrócie POiiirp. Zaoszczędziłoby się przynajmniej na kosztach identyfikacji „nowego” ugrupowania. 
 
W kontekście regionalnym, będziecie musieli śmiało i rzetelnie ocenić reperkusje aktu agresji obcego mocarstwa, jakim jest Federacja Rosyjska, na najwyższych funkcjonariuszy III RP, a także dwuznacznej roli „bratnich państw” UE z Republiką Federalną na czele. Nie będzie to zadanie trudne, ale za to niebezpieczne. Według wszelkich standardów prawa międzynarodowego, suwerenne państwo zaatakowane we wspomniany sposób przez służby specjalne innego suwerennego państwa, znajduje się technicznie w stanie wojny z tymże. Na całe szczęście III RP to nie suwerenne państwo, a jedynie jego atrapa ukrywająca kolonialną rzeczywistość. Niemniej jednak, Naród Polski znajduje się w stanie wojny z powyższego powodu z Federacją Rosyjską, a kto wie? może i z Republiką Federalną? Dla autentycznego męża stanu, konstatacja tego faktu nie oznaczałaby oczywiście konieczności natychmiastowego wysłania WP na Królewiec i Berlin. O Moskwie nie wspomnę, bo na drzwiach od stodoły i tak nie dotarłoby tak daleko.
 
Prawdziwy polski mąż stanu nie promulgowałby więc powyższej oceny, ale we wszystkich swych działaniach traktowałby Rosję i Niemcy, tak jak na to od milenium zasługują, jak śmiertelnych i niereformowalnych wrogów naszego narodu i przy pierwszej nadarzającej się okazji postarałby się o zasłużony rewanż. A okazja może się zjawić całkiem niespodziewanie. No bo sytuacja na naszym globie stabilna nie jest.
 
Imperium Euroatlantyckie trzeszczy w szwach. Gospodarka jego pogrąża się w kryzysie bez realnych szans na sanację, którą skutecznie krępują skorumpowane elity wysługujące się finansowej międzynarodówce. Obie waluty Imperium, dolar i euro, tracą wiarygodność i rację bytu. 
Obok niepokojów społecznych na terenie Imperium, zaobserwować można niespodziewane zjawisko ludowej rewolty wymierzonej przeciw dyktatorom z Bliskiego Wschodu. Ich wymiecenie ze sceny politycznej grozi nieobliczalnymi konsekwencjami dla Imperium. Nie tylko może je pozbawić kontroli nad źródłami ropy naftowej, ale także wzmocnić  presję islamu na społeczeństwa UE. 

Najniebezpieczniejszym może się jednak okazać przykład stamtąd płynący. Jeśli Arabom uda się pozbyć swych niechcianych władców, to czemu Europejczycy mieliby dalej tolerować swych unijnych władców, będących źródłem ogromnych kosztów i niekończących się nakazów i zakazów. Nieudane dla elit referendum konstytucyjne UE pokazało dobitnie, że większość społeczeństw nie akceptuje dalszej „integracji”. 
Zgodnie z „demokratycznymi” standardami zachodnimi, została ona co prawda im narzucona w formie Traktatu Lizbońskiego, ale nie oznacza to by nie można jej było ponownie odrzucić, tym razem w formie rewolucyjnej. I to zapewne spędza sen z powiek „demokratycznym przywódcom” Imperium. 

 
Czy w tej sytuacji istnieje szansa wyrwania Polski z matni, w której obecnie grzęźnie? Bez wątpienia! Ale by tego dokonać trzeba mieć przywódców. Nasi wrogowie są obecnie silni jedynie naszą słabością! Tak więc zdobądzcie się Panowie, patriotyczni przywódcy, na odrobinę wielkości i zacznijcie działać z rozmachem! Niektórzy z Was chętnie porównują się do Marszałka. Postarajcie się wiec być choć w połowie tak wielcy jak On!