Bez kategorii
Like

Katolicka strefa kibica

12/06/2012
364 Wyświetlenia
0 Komentarze
4 minut czytania
no-cover

Babcia, mama i siostra Łukaszka zgodnym chórem narzekały na mężczyzn – kibiców. Że się drą (Łukaszek). Że żłopią piwo (tata Łukaszka).

0


Babcia, mama i siostra Łukaszka zgodnym chórem narzekały na mężczyzn – kibiców. Że się drą (Łukaszek). Że żłopią piwo (tata Łukaszka).
– A dziadek… – zaczęła mama Łukaszka i urwała.
– No właśnie, dziadek! – zreflektowała się siostra. – Dziadek nie krzyczy podczas meczu.
– Krzyczał podczas czego innego – pokiwała głową babcia i uśmiechnęła się do wspomnień. – Ale kiedy to było…
– Y… W każdym razie podczas meczu nie krzyczy – przytomnie zareagowała mama Łukaszka.
– Przedwojenna kultura! – odezwał się z kuchni dziadek Łukaszka.
– I piwa też nie pije. W tym roku chyba ani jednego… – przypomniała sobie siostra.
– Lekarz mi zabronił! – doleciało znów z kuchni.
– Dziadka w ogóle podczas meczu nie ma w domu – zauważył Łukaszek.
Wszyscy podejrzliwie spojrzeli w kierunku kuchni. Rozległo się człapanie i w drzwiach pokoju stanął dziadek.
– To nic takiego – wzruszył ramionami. – Chadzam oglądać mecze do strefy kibica.
– Katolik, a kłamie! – triumfowała babcia Łukaszka. – Chodzisz do kościoła!
– Jedno drugiego nie wyklucza – dziadek z tajemniczym uśmiechem pełnym wyższości założył ręce na piersi i oparł się o framugę.
– To by wychodziło na to, że strefa kibica jest w kościele – rzekł z namysłem Łukaszek i rodzina Hiobowskich spojrzała podejrzliwie na dziadka.
– Prawie – przyznał dziadek.
– No chyba mi nie powiesz, że zamiast ołtarza jest telebim! – zakpiła babcia Łukaszka.
– Tfu, co za herezja! – zdenerwował się dziadek Łukaszka. – Oczywiście, że nie! Przy kościele jest plebania, przy plebanii jest ogródek…
– I tam zrobiliście sobie ogródek piwny – tata Łukaszka pokiwał głową ze zrozumieniem.
– Jakie piwo?! To jest katolicka strefa kibica! – krzyczał dziadek.
– To jak wygląda kibicowanie? – dopytywał się Łukaszek.
– Rozpoczynamy modlitwą przed meczem. Potem kibicujemy, ale kulturalnie. Żadnych przekleństw, ewentualnie te dopuszczone przez Komisję Episkopatu.
– Przykład – zażądał Łukaszek.
– Psiakostka! Motyla noga! Kurza stopa! Piernik jasny! Kurczę blade! Kurtka na wacie! Do kroćset fur beczek! Na krowie kopytko! Kurcze pióro! Kurczę pieczone! Kuchnia felek! Kurza melodia! Nie śmiej się!
– Dziwne to ostatnie przekleństwo – zamyśliła się siostra Łukaszka.
– Bo to do niego mówiłem – dziadek Łukaszka wskazał Łukaszka tarzającego się ze śmiechu po dywanie.
– Kurtka na wacie…! Na krowie kopytko…! – płakał ze śmiechu Łukaszek.
– W przerwie… – dziadek dzielnie go ignorował. – W przerwie odmawiamy litanię. Potem jest druga przerwa. Jeśli jest dogrywka, to przed nią dziesiątkę różańca. A na karne… Ech… – dziadek machnął ręką. – Co wam będę opowiadał…
– No ale jak kibicujecie? – nalegała mama Łukaszka. – Na czym to polega?
– Machamy szalikami, medalikami, czym kto ma. Śpiewamy piosenki zagrzewające do boju. Wszystko kulturalnie, zgodnie z wartościami chrześcijańskimi. Żadnych papierosów. Jemy słone ciasteczka…
– Przecież musicie coś pić – wtrącił się tata Łukaszka. – Ja rozumiem, że mozna krzyczeć dziewięćdziesiąt minut bez picia, ale te słone ciasteczka… Coś pić musicie…
– No… Tak… – przyznał niechętnie dziadek. – Może czasem się zdarzy… Mszalne…

0

Marcin B. Brixen

Poznaniak. Inzynier. Kontakt: brixen@o2.pl lub Facebook. Tom drugi bloga na papierze http://lena.home.pl/lena/brixen2.html UWAGA! Podczas czytania nie nalezy jesc i pic!

378 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758