Bez kategorii
Like

Jeden dzień z życia…

17/11/2011
468 Wyświetlenia
0 Komentarze
2 minut czytania
no-cover

Trzeba dać sobie dobrze w kość, a wtedy nawet serdelek z piwem wydaje się królewską ucztą.

0


 

Około 1 umieściłam poprzedni  wpis na NE. O 4 30 wyjechaliśmy ze znajomym nad Jeziorak. O 8 byliśmy na miejscu. Musiałam załatwić wyciąganie na brzeg mojego Zefira.

Znajomy ma  dom w sąsiednim Jerzwałdzie, starą rybaczówkę. O 10 wypłynęliśmy od niego na Jezioro Płaskie  („odnoga” Jezioraka) na ryby. Żeglować i tak by się nie dało bo była 100% cisza.

 Społeczny podział pracy użytecznej realizuje się w naszym przypadku tak, że Witek moczy  (najczęściej bez rezultatu) wędki w wodzie, a ja się gapię. Nie wolno mi się kręcić bo płaskodenna łódka jest chybotliwa.

 Tym razem też tak było.

Proszę sobie wyobrazić. Słoneczny dzień bez wiatru. Przy brzegach, na wodzie cieniutka warstewka lodu. Z daleka Jerzwałd wygląda jak na miasteczka na obrazach Van Gogha. ( jest taki obraz – domy pod strzechą w  Cordeville). A brzegi jak na obrazach Riepina.

 Jak wiadomo człowiek jest urządzeniem różnicowym- postrzega różnicę nie stan. Umożliwia to pewną taktykę psychologiczną. Mówiąc najprościej- trzeba dać sobie dobrze w kość, a wtedy nawet serdelek z piwem wydaje się królewską ucztą.

Tak też uczyniliśmy. Wytrzymaliśmy na wodzie wystarczająco długo, żeby herbata Saga  stała się dla nas niebiańskim nektarem.

 Potem krotka wizyta u znajomych hodujących w okolicy hucuły i jeszcze tego samego dnia powrót do Warszawy.

 

0

Iza

181 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758