Bez kategorii
Like

Internet, blogosfera, blog, Nowy Ekran

07/12/2011
435 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Dlaczego powracamy do komunikacji bezpośredniej? Czy to tylko naturalna, ludzka potrzeba rozmawiania bezpośrednio? Twarzą w twarz się nie da. Ale klawiatura w klawiaturę to też dużo. I dlaczego tu na Nowym Ekranie.

0


 

Świat się zmienia i pędzi tak szybko, że często nie mamy czasu przystanąć, pomyśleć i zastanowić się nad czymś do końca.

 

Nasza mądra, niezależna i urocza koleżanka Izabela Brodacka Falzmann, zauważyła, jak kruche jest nasze środowisko i otoczenie tutaj. Można wejść i wyjść i praktycznie nikt tego nie zauważa. Zauważyła też, dla mnie dosyć kontrowersyjnie, że to nasze pisanie to takie „życie przez szybkę”.

Czy tak naprawdę jest?

 

Wygląda na to, że komunikacja międzyludzka zatoczyła krąg. Do późnego średniowiecza, wiedza, ta pospolita, a nie ta tylko dla wybranych, opierała się na przekazie bezpośrednim, głównie ustnym. Jako, że podróżowanie i w ogóle przemieszczanie się było dość sporym problemem, wiedza dotyczyła najbliższych okolic, no i oczywiście nauk i mitów, przekazywanych z pokolenia na pokolenie.

Dodatkową rolę spełniali trubadurzy, minstrele i wędrujący mnisi, którzy poszerzali obszar poznania, zazwyczaj wędrując od miasta do miasta.

Jak byśmy na to nie patrzyli, poznawanie oparte było na bezpośrednich kontaktach międzyludzkich.

 

Po wynalezieniu druku wartość bezpośredniej komunikacji między ludźmi zaczęła upadać. Oczywiście działo się to stopniowo i w dużej mierze zależało od przynależności do danej klasy społecznej.

A w wieku XX nastąpił wybuch całkowicie zmieniając obraz komunikacji. Gazety, telegraf, telefon, kino, radio, telewizja, a w końcu komputer. Wydawać by się mogło, że świat już nigdy nie będzie taki, jak był przedtem.

Osobiście, w swoim krótkim życiu przeżyłem rozkwit i upadek kina. Kina, jako nabożnego miejsca, gdzie się regularnie chodziło. Rozkwit i upadek radia. Dużego, tajemniczego pudła z gałkami, które stało w domu na honorowym miejscu i fascynowało tym, że kręcąc jednym z pokręteł, nagle spośród trzasków, pisków i szumów, wyłaniał się głos mówiący w obcym języku lub tajemnicza muzyka. Oczywiście tu u nas w Polsce, każdy miał precyzyjnie określone miejsce na skali by znaleźć, w zależności od wieku poszukującego, Radio Wolna Europa, albo Radio Luxemburg, nadawane z Londynu. I następnie szał odbiorników przenośnych. Jaki to był szpan, gdy leżało się na plaży, a z Szarotki, czy później Kolibra leciała sobie muzyczka. Jak wszyscy na kocach obok zazdrościli. Obecnie to radia się już chyba tylko słucha w samochodzie.

Telewizja popularna, też na moich oczach wylęgała się powoli. Najpierw, czarno-biała oczywiście, tylko dwa dni w tygodniu. W środę tylko jeden film wieczorem. Pamiętam, najczęściej nieśmiertelny „Orzeł” i my, kilkunastu chłopaków, siedzących na podłodze, chłonących fabułę, którą już znaliśmy na pamięć.

W tej właśnie chwili klasyczna telewizja zaczyna upadać. Nie będzie już taka jak była. Obraz i przekaz będzie bardzo zindywidualizowany, przestaniemy być niewolnikami programów i będziemy wybierać wedle woli.

Gazety jeszcze są, ale chyba nie tylko ja przewiduję ich powolny upadek. I to wkrótce. Gdy byłem chłopcem, ojciec mój, w kiosku Ruchu, miał założoną teczkę, a ja często mu przynosiłem stosy tych wszystkich gazet. A ze mną było tak, że przez długi okres kupowałem ulubiony dziennik i parę tygodników. Teraz kupuję już tylko jeden tygodnik. Straty nadrabia moja szanowna małżonka, która jest bardzo płaska, bo wpadła pod prasę kobiecą.

 

Zalążki Internetu zaczęły powstawać w końcówce lat 60-tych. Oczywiście w USA i jeszcze bardziej oczywiście w wojsku. Badania prowadziła głównie RAND Corporation, a ja z dużym zainteresowaniem zastanawiałem się, jaki to postęp na polu walki, patrząc na systemy komunikacji Racala, gdzie porozumiewano się za pomocą pisania i klawiatury i nie można było na obszarze działań wojennych nic podsłuchać.

Ale jak to zawsze bywa, wojsko w danej dziedzinie utrzymuje przewagę tylko przez chwilę i już wkrótce zaczęły powstawać zalążki współczesnej sieci, na początek, łącząc różne uniwersytety w Stanach Zjednoczonych. I potem znów się lawinowo posypało. Gdy już uzgodniono protokół IP, zasady WWW i parę innych rzeczy, Internet w krótkim czasie oplótł cały świat. Zabawne były momenty, jak na przykład  9.9.1999, na Pacyfiku przez 48 godzin nadzorowałem w stanie pełnej gotowości, czy komputery nie padną, bo im się zegar zresetuje.

A jeszcze więksi fantaści (powstało nawet parę filmów na ten temat) obawiali się, że z przyłączeniem któregoś tam hosta, Internet przekroczy „masę krytyczną”, osiągnie świadomość i zacznie żyć własnym życiem. To nie żarty. Poważni naukowcy a nie tylko twórcy „Matrixa” o tym myśleli.

 

Blogi, jako rodzaj osobistych pamiętników zaczęły w Polsce powstawać jakieś 15 lat temu. Był to zarchiwizowany, chronologiczny katalog tekstów jednego, zazwyczaj autora. Później doszła możliwość komentowania, możliwość linkowania, itd. itd. Zresztą każdy wie, jak to jest.

 

Nasz sympatyczny Nowy Ekran jest naszą blogosferą. Spotykamy się tutaj my blogerzy, nasi komentatorzy i zwykli czytelnicy. Dlaczego tutaj? Bo istnieje między nami nowa więź społeczna. I to niezależnie czy mieszkamy w Australii, Chicago, Pcimiu, Warszawie. Terytorialnie jesteśmy rozrzuceni po całym świecie, ale mimo tego przychodzimy tutaj, jak by w małej wiosce, aby wymieniać się poglądami, uczyć się i dyskutować. A także się kłócić.

W odróżnieniu od tych małych społeczeństw średniowiecznych, jesteśmy, jak to nasza dobra Iza napisała, społeczeństwem otwartym. W każdej chwili, każdy może wejść i wyjść i z reguły większość tego nie zauważy.

 

Tak to komunikacja zatoczyła krąg. Jest bardzo silna potrzeba komunikacji bezpośredniej, z pominięciem środków przekazu.

Dlaczego na przykład Nowy Ekran wprost wybuchł właśnie teraz? Po pierwsze, i tu podziękowania dla właściciela, znalazły się na to pieniądze. Pieniądze kogoś, kto miał ideę i właśnie takie, jak nasze poglądy. Ale najważniejsze, coraz więcej z nas zdało sobie sprawę, że jesteśmy wstrętnie manipulowani, przez dosłownie wszystkie środki przekazu. W rezultacie zaczęliśmy szukać możliwości porozumiewania się bezpośredniego. Jeździć i organizować spotkania, to przy naszym błyskawicznym życiu jest ciężko wykonalne.

Więc jest nasza blogosfera – średniowieczna, bezpośrednia wymiana myśli.

Choć nie z ust do ust, lecz z klawiatury do klawiatury.

 

Na koniec miałbym taki apel do redakcji NE. Może tak podać trochę statystyki.

Ilu ludzi pisze? Ile jest odwiedzin. I co tam jeszcze wasze wspaniałe maszyny mogą nam powiedzieć.

 

Pozdrawiam

0

dusia

Taka sobie skromna dzieweczka

166 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758