Bez kategorii
Like

Czym się paramy, czyli gospodarka schyłkowego globalizmu

17/08/2012
520 Wyświetlenia
0 Komentarze
22 minut czytania
no-cover

W autentycznie oświeconych kołach zachodnich społeczeństw dopracowano już trafną diagnozę post-industrialnego porządku świata, stawiającą w jaskrawym świetle problemy dalszej egzystencji ludzkości.

0


 

W autentycznie oświeconych kołach zachodnich społeczeństw dopracowano już trafną diagnozę post-industrialnego porządku świata, stawiającą w jaskrawym świetle problemy dalszej egzystencji ludzkości.  
 
Znany amerykański pisarz i politolog Webster Tarpley, w najnowszym wywiadzie określa bez ogródek obecny system polityczno-gospodarczy Imperium Euroatlantyckiego (US & UE), jako „ludobójczy” [i], cytując przy tym liczne tego dowody.   Podkreśla również determinację rządzącej finansjery do ostatecznego zniszczenia państw narodowych, czemu służą miedzy innymi rozpętywane konflikty zbrojne (np. Syria) i propagowanie  Multikulti  jako kulturymasowej młodego pokolenia. Działania te mają doprowadzić do całkowitej „atomizacji” społeczeństw i w rezultacie uniemożliwić im próby ewentualnej obrony.
 
Nie ulega wątpliwości, że dalsze kontynuowanie obecnych trendów musi doprowadzić ludzkość do katastrofy. Jej rozmiary i moment nadejścia różnić się będą w zależności od tego, z jakiego poziomu dane społeczeństwo wystartowało na „jedynie słuszną drogę rozwoju” i w jaki sposób reaguje na działania aplikowane mu przez de facto  rządzącą światem mafię  Kosher Nostra.
 
Kraje postkomunistyczne, w procesie słynnej „transformacji ustrojowej” z przed dwu dekad, pozostały na placu boju z przysłowiowymi „gołymi tyłkami”. Losu tego nie uniknęła nawet Rosja będąca spadkobierczynią Imperium Sowieckiego. O ile jednak bolszewickie półkolonie z byłej „rodziny Krajów Demokracji Ludowej” w ekspresowym tempie przekształciły się w kolonie Imperium Euroatlantyckiego (US & UE), o tyle ona sama zdołała uniknąć tego losu. Pozostawszy jednak samotnie na placu boju, z najwyższym wysiłkiem stara się zachować resztki swych dawnych imperialnych wpływów. 
 
Najaktywniejszą obecnie areną zmagań z tym związaną stała się Syria pogrążająca się coraz bardziej w chaosie wojny domowej. Amerykański dziennik The New York Timesporuszył niedawno istotny aspekt tego problemu związany ze specyfiką syryjsko-rosyjskiej ententy. [ii] 
 
Datuje się ona jeszcze z czasów sowieckich. W ramach wszechstronnej pomocy udzielanej Syryjczykom, znajdowało się również szkolenie ich elit na sowieckich uniwersytetach. Z tego okresu pochodzi wiele mieszanych syryjsko-rosyjskich małżeństw, które ówczesne władze na Kremlu traktowały, jako narzędzie rozszerzania swoich wpływów wśród rządzącej alawickiej elity tego państwa. Z kolei, same Rosjanki traktowały te związki, jako „przepustkę na wolność”. Tradycje te kontynuowane były również po upadku Imperium Sowieckiego, z tą tylko różnicą, że bodźcem do tych mieszanych związków był pęd kobiet do rzeczywistego lub urojonego dobrobytu, który zapewnić miały ich związki z Arabami. Z drugiej zaś strony-dziennik cytuje opinie Syryjczyków –Arabowie biorą sobie chętnie wschodnie Europejki za żony, bo….są one „za darmo”. Wystarczy zakup zwyczajowej obrączki, podczas gdy w Syrii muszą za żonę zapłacić jej rodzinie i na dodatek zapewnić dom na locum dla pary młodej. Poza tym, w częstych przypadkach „karcenia” swych połowic, Syryjki zazwyczaj udają się z pretensjami do swych teściowych, powodując tym niepotrzebne rodzinne niesnaski. Natomiast w analogicznych przypadkach Rosjanki mają jedynie zwyczaj „popłakania sobie w kącie”.
 
W charakterze dygresji warto w tym miejscu nadmienić, że w tym aspekcie sytuacja Polek jest znacznie lepsza.. Dbające niezmiennie o interes narodowy, polskojęzyczne media szkolą nasze krajowe kandydatki na arabskie żony, zapoznając[iii] je w rozlicznych programach z wymogami kulturowymi tamtejszych rynków, tak by żadna „polska pani” nie była zaskoczona mantem, jakie jej spuści arabski małżonek. Natomiast, gdyby przypadek „przemocy w rodzinie” dotyczył krajowego, jednorodnego narodowo związku, wspomniane media bez chwili wahania rozpętałyby wściekłą kampanię piętnującą szkodliwość instytucji, jaką jest polska, katolicka rodzina. No cóż w końcu żyjemy w orwellowskiej rzeczywistości.
 
W sumie w Syrii żyje obecnie ponad trzydzieści tysięcy obywatelek Rosji i innych państw WNP nie licząc ich rodzin. Niebezpieczna sytuacja w jakiej mogą się one znaleźć po ewentualnym upadku Assada stanowi, według NYT, dodatkowy czynnik stymulujący sojusz obu tych państw. 
 
Inny amerykański dziennik, The Washington Postw artykule naten sam temat[iv], podkreśla że cała Europa Wschodnia stanowi obszar „zaopatrywania się” Arabów w żony. Teraz, gdy konflikt w Syrii nasilił się, wiele państw z tego obszaru sprowadza swe obywatelki na powrót do kraju. Ostatnio między innymi ściągnęły swe obywatelki Serbia I Ukraina.  
 
Na pokładzie samolotu z Aleppo do Kijowa, obok dwustu Ukrainek przyleciały też Polki.  Informują o tym  Wiadomości.wp.pl w notatce[v] zatytułowanej: „Ewakuowani z Syrii Polacy wylądowali w Kijowie”.   Na marginesie warto podkreślić, że wspomniana notka stanowi klasyczny przykład powszechnego, w agenturalnych polskojęzycznych mediach, dziennikarskiego niechlujstwa i całkowitej pogardy dla faktów. Dopiero bowiem z samej treści notki dowiadujemy się, że żadnego Polaka tam nie było. Przyleciało jedynie sześć Polek wraz ze swym arabskim przychówkiem.
 
Rosnąca nieustannie nędza, w połączeniu z nasilającą się demoralizacją, nihilizmem i ogólną społeczną deprawacją stanowią siłę napędową nowej odmiany gospodarki ery schyłkowego globalizmu, jaką stanowi masowa produkcja i eksport prostytutek. Jednym z przodujących w tej dziedzinie krajów jest Ukraina. Obok wspomnianego eksportu, konkuruje ona również z Tajlandią w obszarze tzw. „turystyki seksualnej”. Sytuacja ta rodzi konkretne efekty w postaci zapaści demograficznej, gwałtownego wzrostu zagrożenia epidemiologicznego chorobami wenerycznymi , a w szczególności wirusem HIV,  innymi patologiami społecznymi , oraz dalszą degradacją gospodarczą. 
 
Próbę walki z tymi problemami podjęły nawet same zainteresowane, czego wyrazem jest, zyskujący na międzynarodowym rozgłosie, ruch Femen. 
 
Na łamach Der Spiegelukazał się niedawno obszerny artykuł  poświęcony[vi] tej organizacji. Również fińska telewizja wyemitowała ciekawy reportaż na ten temat[vii] . We wspomnianym programie, przywódczyni ruchu bez ogródek stwierdza, że „praktycznie wszystkie młode studiujące Ukrainki parają się prostytucją”. Żali się też, że wystarczy w internetowej wyszukiwarce wpisać hasło „Ukraina”, aby uzyskać tysiące adresów reklamujących jej rodaczki. Podczas swego pobytu na konferencji w Davos, związanego z prowadzoną tam przez Femen akcją protestacyjną, zauważyła  że nawet państwowi przywódcy ukraińscy zapraszali swych zagranicznych „kolegów” na Ukrainę „na dziewczynki” -podkreśla z oburzeniem prezeska.
 
Faktem jest, że „artystyczne” zdjęcia młodych Ukrainek stanowią niewątpliwą ozdobę Internetu[viii]. Jednakowoż nie przynoszą one spodziewanych korzyści, ani państwu ani nawet samym delikwentkom, które w rezultacie tego procederu osiągają najczęściej jeszcze większą nędzę i kłopoty, szczególnie wtedy kiedy transakcje dotyczą Arabów. 
 
Godna podziwu jest natomiast determinacja w poszukiwanie raju, w wyniku której lądują one najczęściej na Bliskim Wschodzie, z którego to w tym samym czasie często z narażeniem życia uciekają[ix] sami Arabowie, płynąc w lichych czółenkach przez niebezpieczne morze do Europy. Ale cóż, w końcu żyjemy w orwellowskiej rzeczywistości.
 
Aktywistki z Femen obrały w swych działaniach nowatorską metodę polegającą na prezentowaniu postulatów na swych nagich piersiach, słusznie skądinąd rozumując, że zdopinguje to mężczyzn do ich dogłębnego studiowania. Płonną wydaje się natomiast ich nadzieja na zniechęcenie tym sposobem obcokrajowców do korzystania z ofert młodych Ukrainek. Oponenci ruchu argumentują nawet, że efekt może być odkładnie odwrotny. A przecież główny postulat ruchu zawarty jest w lapidarnym jego haśle” „Nie! dla przekształcania Ukrainy w burdel!”. Ale cóż, w końcu żyjemy w orwellowskiej rzeczywistości. 
 
Pomimo, że ukraińskie krasawice  bez chwili wahania gotowe są nawiązać stosunki z przedstawicielami każdej nacji, rasy, religii czy kultury,  to społeczeństwo, które je wydało piętnowane jest nieustannie przez zachód z powodu „rasizmu”, „ksenofobii” i „nietolerancji”. Kampania ta nasiliła się w przededniu Euro 2012 [x]. Histerycznym atakom na Ukrainę i Polskę przewodziły media brytyjskie z BBC na czele[xi] [xii]. I tak to przedstawiciele nacji, która wielokrotnie w swej historii dokonywała wszelkich możliwych zbrodni na przedstawicielach wszystkich bez wyjątku ras tego globu, pozwalają sobie na oczernianie innych z powodu…. „rasizmu”. Dowodzą oni tym samym, że nie utracili nic ze swej bezczelności, tupetu i hipokryzji. Ale cóż, w końcu żyjemy w orwellowskiej rzeczywistości. 
 
Zachodnie społeczeństwa przywykły były wysługiwać się w pracy „kolorowymi” mieszkańcami swych zamorskich posiadłości nie szczędząc im przy tym rasistowskich poniżeń.. Zapewne teraz pragną to im zrekompensować maksymalną akceptacją  Multikulti  i jedynie ze starego kolonialnego nawyku zleciły to zadanie do wykonania swym nowym wschodnioeuropejskim niewolnikom, bacząc przy tym pilnie by wywiązali się oni bez zarzutu z postawionego im zadania. Czemu nie, w końcu żyjemy w orwellowskiej rzeczywistości.   
 
Przechodząc z kolei do omówienia w tym kontekście III RP, możemy śmiało stwierdzić, że najbardziej adekwatny dlań epitet to „euroburdel”. 
 
Jak już uprzednio nadmieniono, nasze społeczeństwo pozostało po „transformacji ustrojowej” z gołym jedynie tyłkiem. Nie miało więc  innego wyboru, jak pracować z tym „co było do dyspozycji”. Omawiane problemy dotyczą w szczególności młodego pokolenia. Jemu to właśnie przypadł wątpliwy zaszczyt wdrażania w życie „innowacyjnych form gospodarowania”. 
 
Przeciętny młody POlak jawi się nam się dziś, jako gnuśny, okrągły, przedwcześnie łysiejący osobnik (czyżby zanik funkcji myślowych stymulował proces wypadania włosów?) z brzuszkiem wypasionym na „browarku”, który to stanowi jego główne pożywienie. Jego wizerunek jest kompatybilny z obrazem „króla europejskich zmywaków” i niczym ponad to. I niewiele więcej, jest on w stanie w „europie” osiągnąć.
 
Drastycznie kontrastuje z tym imagemłodych POlek. Te ruchliwe i wszędobylskie kobiety, oprócz atrakcyjnej powierzchowności, charakteryzują się doskonałą tresurą w zakresie precyzyjnego aportowania obcokrajowców. Szczególne słowa uznania za efekty tej tresury należą się zwłaszcza niekwestionowanemu mistrzowi społecznej deprawacji, jakim jest TVN. Obok programów szkoleniowych dla kobiet, takich jak:  „Rozmowy w toku”, serwuje on POlakom również ogólnorozwojowe, których same tytuły: „Kropka nad i”, lub „Czarno na białym”, nie pozostawiają widzowi cienia wątpliwości co do bezwzględnej słuszności prezentowanych tam poglądów.
 
Jednakże w przeciwieństwie do swych ukraińskich koleżanek, Polki znajdują się w uprzywilejowanej sytuacji, mogąc wykorzystywać swe umiejętności bezpośrednio na „europejczykach” . Nawet jeśli wielu z nich reprezentuje sobą egzotyczne rasy i kultury nie umniejsza to nadmiernie ich atrakcyjności ekonomicznej. Zresztą, o ile związki Polek z Arabami można liczyć jedynie w dziesiątkach tysięcy, o tyle przykładowo z samymi tylko niemieckimi übermensch’ami w setkach tysięcy[xiii].
 
Kiedy więc zrewolucjonizowane masy arabskie próbują na swoim terenie uczłowieczyć kobiety; czego przykładem są ostatnie demonstracje w Tunezji[xiv] domagające się usunięcia z konstytucji zapisu o tym, że „kobieta jest dodatkiem do mężczyzny”; o tyle w Polsce i innych krajach postkomunistycznych sprowadzono je do roli towaru.
 
Pławiącym się w euro-dobrobycie mieszkańcom III RP nie w smak jest skonstatowanie faktu, z czego wypływa słynny polski fenomen, polegający na tym, że w kraju o średniej miesięcznej pensji poniżej $1.000 brutto i poziomie cen przewyższających niejednokrotnie amerykańskie, ludzie wciąż nie umierają z głodu.
 
A przyczynę tego stanowią dwa zasadnicze filary polskiej gospodarki: zadłużanie się (dług publiczny i prywatny) oraz szeroko pojęta prostytucja ze wszystkimi jej niuansami i subtelnymi odmianami. 
 
Problemy wypływające z tej formy gospodarki, skonstatowali już Rosjanie, którzy w swych mediach głównego nurtu, intensywnie lansują wartości tradycyjne, takie jak rodzina i naród[xv] [xvi]
 
Próbują także reaktywować swą realną gospodarkę, między innymi zapraszając Chińczyków do zagospodarowania Syberii.  W tym aspekcie okazało się jednak, że o ile łatwo było przeprowadzić tzw. offshoring  mocy produkcyjnych i technologii z zachodu do ChRL, o tyle proces odwrotny nie jest już możliwy. Co prawda Chińczycy z chęcią podejmują tego rodzaju współpracę, ale wraz z zakładami przemysłowymi wysyłają swą siłę roboczą, tak że wiele miast w rosyjskiej Azji zostało zdominowanych przez chiński żywioł, który nawet nazwy ulic przemianowuje już na chińskie[xvii]. Takie postępowanie może stanowić w przyszłości przykrą niespodziankę, również dla drugiego byłego supermocarstwa, w jakie przepoczwarzają się Stany Zjednoczone. Na szczęście  zmartwieniami takimi nie zaprzątają sobie głów POlacy, nad których pomyślnością czuwa najlepszy z możliwych agenturalny rząd. 
 
Pomimo POlskiej  głupoty i skrajnego zaślepienia, rzeczywistość upomni się niedługo o swoje. Symptomatyczne jest bowiem to, że profesja leżąca u podstaw sukcesu „zielonej wyspy” zwana zwyczajowo „najstarszym zawodem świata”, wymownie wskazuje na fakt, że to właśnie od niej rozpoczęła ludzkość swoją działalność gospodarczą. Tak więc rozwój, który bez chwili wytchnienia wdrażają „siły postępu i rozsądku” doprowadził już Polskę do cywilizacyjnego punktu wyjścia. Dalej jest już tylko „wspólnota pierwotna”, a i to optymistycznie zakładając, że społeczeństwo przetrwa biologicznie dalsze paroksyzmy tego rozwoju.


0

dr nowopolski

Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata

344 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758