Bez kategorii
Like

Czy Polska ma szanse podnieść się za 4 lata?

03/10/2011
384 Wyświetlenia
0 Komentarze
15 minut czytania
no-cover

„Platforma zachowałaby dominującą pozycje w rządzie, który po krótkim czasie , w wyniku narastającego kryzysu gospodarczego, w wyniku wewnętrznej niespójności, zamieniłby się w katastrofę dla dominującej partii rządzącej”

0


 Wielu ze zdemoralizowanej klasy politycznej usilnie walczy aby do świadomości politycznej Polaków nie dotarło, że to ostatnie 4 lata kiedy nasz Naród ma szanse się odrodzić. Gdyż po 2015 roku pokolenie wyżu solidarnościowego nie będzie mogło już mieć dzieci i nasz kraj wpadając w spiralę zaniku i upadku będzie musiał odpokutować za błędy braku przywództwa. Również obecnie nie informując o braku 3,5 mln dzieci jak i utrzymując o 2 mln zawyżoną ilość obywateli prowadzona jest dezinformacja na wielką skalę. A przecież wcześniejsze sygnały zostały kompletnie zignorowane. Czy to poprzez przemilczanie rzeczywistych przyczyn strajków położnych, które nie miały pracy, uzawodowienia armii w sytuacji braku poborowych, czy sztucznego zapełniania klas poprzez obniżenie wieku pójścia dzieci do szkoły.

Dlatego w ramach ostrzeżenia postanowiłem zaproponować Państwu lekturę artykułu Mariana Piłki zamieszczonego na blogu w Salonie24 w którym autor pesymistycznie odnosi się do możliwości realizacji zapowiedzi programowych i wszelkich działań sanacyjnych w ciągu tego kluczowego okresu z punktu widzenia dynamiki procesów politycznych.

Szukając sposobu aby owa zapowiedz się nie ziściła warto zapoznać się z tak zaprezentowanym scenariuszem:

ps. A swoją drogą to warto aby administracja portalu wykorzystała szansę i zaproponowała publikowanie na NE swoich jakże odbiegających od utartych w opinii publicznej analiz politycznych tego wybitnego, wielokrotnie aresztowanego w PRL, opozycjonisty, póki ma na to czas i ochotę.

Marian Piłka

„PiS – fałszywa alternatywa PO

Media ekscytują się wzrostem poparcia PISu i możliwością pokonania w tym wyścigu Platformy Obywatelskiej. Nawet jeden z ośrodków badania opinii publicznej ogłosił, że 'niemożliwe’ stało się już "możliwe’. Zwłaszcza publicyści przestrzegają przed tym zwycięstwem, a politycy PO ostrzegają, że mogą nie utworzyć rządu po wyborach.

Co się bowiem stanie po zwycięstwie PIS? Wrócą czasy horroru, polowania na czarownice i stagnacji gospodarczej, a może nawet, trzeba będzie wywiesić grecka flagę. Znowu siepacze Ziobry i Kamińskiego, będą pukać o świcie do naszych drzwi. Powróci wojna "polsko-polska’, a ulubieńcy mediów będą zmuszeni do emigracji wewnętrznej lub zewnętrznej. Jednym słowem wrócą czasy strachu i dyktatury moherowychberetów. Ta ponura perspektywa, jednak coraz słabiej działa, bo wyborcy zwłaszcza młodzi nie pamiętają tych strasznych czasów i to rządy Tuska wydają im się zupełnie obciachowe i nie wartę wyborczego poparcia. Dziś bowiem to PO, a nie PIS zaczyna ogniskować wszelkie negatywne emocje. A co więcej znaczna część tych, którzy 4 lata temu poparła Platformę, 9 października wybiera się na zielona trawkę, a nie do lokalu wyborczego. W kampanii więc coraz bardziej dominuje atmosfera strachu i oburzenia "nieobywatelskim’ zachowaniem części wyborców. Co zatem się stanie, jeśli PIS pokona PO?

Są dwa możliwe scenariusze. Pierwszy, to, że powstanie koalicja wszystkich pozostałych sił politycznych. Bedzie to koalicja, której jedynym zwornikiem będzie PIS, a raczej wrogość do PISu. Taka koalicja jest możliwa, bo zarówno Napieralski, jak i Palikot przebierają nogami do jej utworzenia. Ale jaki jest w tym interes PO? Platforma zachowałaby dominującą pozycje w rządzie, który po krótkim czasie , w wyniku narastającego kryzysu gospodarczego, w wyniku wewnętrznej niespójności, zamieniłby się w katastrofę dla dominującej partii rządzącej. Dlatego Tusk, choć będzie popychany do takiej koalicji zdaje sobie sprawę, że może ona być końcem PO. Dlatego, też media, które 'powinny" popierać Palikota w tych wyborach , popierają jednak Platformę i przestrzegają przed Palikotem, w obawie, przed szybkim rozwiązaniem Sejmu i w konsekwencji bezapelacyjnym zwycięstwem Kaczyńskiego. Drugi wariant, to niemożność utworzenia rządu i ponowne wybory. Ten wariant zakłada udowodnienie niezdolności Kaczyńskiego do utworzenia rządu, a zatem konieczność zagłosowania w przyspieszonych wyborach na PO, jako jedyną szansę na stabilizację. Ten wariant jest bardziej prawdopodobny, choć dynamika rozwoju kryzysu, może go pokrzyżować. Trzeci możliwy wariant, o którym jeszcze wczesną wiosną wspominał Kaczyński i Napieralski, powołanie rządu "fachowców", czy "autorytetów’ popierany przez PIS i SLD, a mający na celu oswojenie elektoratów z wzajemna kolaboracją tych partii, nie wchodzi obecnie w rachubę, po osłabieniu pozycji Napieralskiego we własnej partii. Kryzys przywództwa Napieralskiego ograniczył możliwości działania Kaczyńskiego. Dlatego , w przypadku sukcesu PISu, ponowne wybory są najbardziej prawdopodobnym scenariuszem.

Ale ten scenariusz jest także bardzo ryzykowny dla Platformy, bowiem plan obarczenia PISu odpowiedzialnością za niepowołanie rządu może się nie powieść. I wówczas groźba bezapelacyjnego zwycięstwoPISu i marginalizację PO jest niemal pewna. Prawdopodobieństwo tego scenariusza wynika z "intelektualnego’ wypalenia się Tuska i Platformy i żenującej ich innowacyjności w tej kampanii. Nie mniej obie dominujące partie, z przeciwnych pobudek, mogą dążyć do niepowołania rządu i ponownych wyborów. Dla Polski, same ponowne wybory nie są żadnym dramatem.

Powstaje natomiast pytanie o charakter rządów PISu, które mogąsię z nich wyłonić. Nie będzie to scenariusz rysowany w przekazach platformerskich mediów, ani tym bardziej w przekazach mediów związanych z PISem. Jedyne nadzieje, jakie rząd pisowski spełni oczekiwania wyrażane w popierających go mediach , to ostra antyplatformerska retoryka, audyt poprzednich rządów i próba szukania układu, która będzie miała na celu zaspokojenie antyplatformerskichemocji. Podobnie jak to było przy poprzednim rządzie, gdy PIS odpowiadał "pięknym, za nadobne" w agresji wobec swego głównego konkurenta do władzy. Natomiast, oprócz tego politycznego szumu, którym będą się zajmować media i rozdygotani emocjonalnie publicyści, blogerzy i celebryci , poprzednie rządy Kaczyńskiego dają nam wskazówkę, jaką politykę prowadziłby ten rząd. Otóż polityka tego rządu, była zasadniczym zaprzeczeniem programu, który głosił on w kampanii wyborczej. Był to bowiem program Polski solidarnej, popierającej powstawanie nowych miejsc pracy i sceptyczny wobec głównych aktorów europejskiej sceny politycznej . Tymczasem, zarówno rząd Marcinkiewicza, jak i Kaczyńskiego prowadził politykę Polski liberalnej.  Pierwszym symptomem zmiany programu, była nominacja prof. Religi, głównego krytyka pisowskiej koncepcji współfinansowania służby zdrowia z budżetu, na ministra zdrowia. Program ochrony zdrowia, jaki realizował prof. Religa, był tożsamy z tym, który głosił, gdy wspierał PO w kampanii wyborczej 2005 roku. Następnym krokiem w kierunku przejmowania programu PO, stała się nominacja Zyty Gilowskiej, głównego ekonomicznego ideologa PO, na ministra finansów i wicepremiera odpowiedzialnego za politykę gospodarczą rządu. Zniknął program wspierania przedsiębiorstw tworzących miejsca pracy, a realizowany program budownictwa mieszkaniowego, stał się karykaturą zapisów programowych. Za to wicepremier Gilowska obniżyła podatki najzamożniejszym, przyczyniającsię w ten sposób do zwiększenia dysproporcji dochodowych w polskim społeczeństwie. Symbolem zdrady własnego programu stało się usunięcie ze stanowiska podsekretarza stanu w Ministerstwie Finansów dr Cezarego Mecha, autora tego programu. Program PIS z 2005 roku był bardzo prorodzinny skierowany na likwidacje ekonomicznej bariery w posiadaniu dzieci, a PIS w 2007 roku głosował przeciwko poprawce o dużej uldze podatkowej. Podobnie rząd zablokował projekt znaczącego wydłużenia urlopów macierzyńskich. W zakresie polityki europejskiej program "Silna Polska w Europie" był konsekwentną krytyką rozwiązań traktatu konstytucyjnego, a prezydent Kaczyński zgodził się na traktat lizboński likwidujący silna pozycje Polski w Unii, a PIS poparł go w ratyfikacji. Zgoda prezydenta Kaczyńskiego, uczyniona za zgoda swego brata premiera, na 20% redukcję emisji CO2, zabójcza dla naszej gospodarki, była udana próbą wyrwania z rąk Tuska i Platformy Obywatelskiej, białej flagi w polityce europejskiej. Ten charakter polityki PISu nie został zauważony przez naszych "politycznych" komentatorów, tym bardziej, że jego sukcesy w zakresie zmniejszenia deficytu wynikały nie z polityki rządu, a z koniunktury gospodarczej.

W świetle powyższych faktów, bardziej zrozumiała jest krytyka pisowskich posłów niewywiązywania się Platformy z obietnic wyborczych i wcześniej, z zarzutów braku programu. Ten brak programu PO, mógłby bowiem narazić PIS, w razie konieczności stworzenia rządu, na kłopot prowadzenia własnej polityki. Doświadczenie dwuletnich rządów PIS, pokazuje, że ta partia jest bliźniaczo podobna do PO. Nie jest jej alternatywą, choć rozdygotane emocje w publicznym dyskursie i konflikt interesów partyjnych  skrywają rzeczywisty stan rzeczy. Platforma Obywatelska zaprzepaściła ostatnie cztery lata w przeciwstawieniu się największym wyzwaniom stojącym przed Polską. Nie dała skutecznej odpowiedzi na zbliżającąsię katastrofę demograficzną, nie odbiurokratyzowała polskiej gospodarki i nie uczyniła jej bardziej innowacyjną, nie obroniła naszej pozycji we współczesnym świecie i dopuściła do degradacji Polski w Unii Europejskiej i do zagrożenia naszego rozwoju poprzez akceptacje unijnej polityki klimatyczno-energetycznej. Polityka Platformy, to polityka niebezpiecznego dryfu, niszczącego szanse naszego rozwoju. To co jest jej sukcesem, to mniej lub bardziej udane administrowanie aplikacją funduszy europejskich, które, bez względu na rządzące partie i tak miałoby miejsce. Platforma udowodniła, ze nie jest zdolna do efektywnego przywództwa narodowego. I w tym znalazła swój alter ego w postaci PIS. Na wyzwania jakie stojące przed Polską, których nie jest w stanie sprostać PO, PIS nie jest żadna alternatywą. Jak pokazał przykład traktatu lizbońskiego, PIS potrafi tylko głośno tupać, by następnie kapitulacje ogłosić "sukcesem". Dlatego dziś największym wyzwaniem dla Polski jest konieczność realnego przywództwa narodowego zdolnego do sprostania nadchodzącym wyzwaniom i tym samym stworzenia alternatywy dla pozornego przywództwa partii PO-PIS.”

Za http://marianpilka.salon24.pl/347959,pis-falszywa-alternatywa-po

0

Cezary Mech

http://www.stefczyk.info/blogi/przez-pryzmat-ekonomii

371 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758