Bez kategorii
Like

Atteneberg

21/02/2012
455 Wyświetlenia
0 Komentarze
3 minut czytania
no-cover

Gatunek człowiek.

0


 To kolejny, po Kle, film na naszych ekranach zaliczany do tzw. nowej greckiej fali (oba są zresztą powiązane osobą Athiny Rachel Tsangari – reżyserka ‘Attenberg’ jest równocześnie producentką obu tych filmów). Jeśli miałbym któryś z nich polecić, byłby to właśnie ‘Attenberg’ (o ‘Kle’ już pisałem: http://patrzacczytajac.nowyekran.pl/post/43456,kiel). Jest dużo przyjemniejszy do oglądania, choć mniej o nim mogę powiedzieć.

                Tytułowy Attenberg to przejęzyczenie jednej z bohaterek wymawiającej nazwisko sir Davida Attenborough, słynnego popularyzatora wiedzy przyrodniczej. On właśnie jakby patronuje całemu obrazowi, jego filmy przewijają się w telewizji na ekranie. Główna z bohaterek – Marina – patrzy na siebie i ludzi jakby przez pryzmat tej wiedzy. Gatunek ludzki wydaje jej się nie mniej egzotyczny. W podejściu do miłości i śmierci. Marina uczy się obu rzeczy. W świat seksualny wprowadza ją przyjaciółka (pierwsza scena, w której Bella uczy ją całowania, by zaraz potem bawić się w dwa dzikie kocięta). Ze śmiercią styka się poprzez chorego na raka ojca, który przygotowuje się opuścić ten świat. Wiąże ją z ojcen więź niemal kumpelska, mogą o wszystkim porozmawiać, mogą oboje się powygłupiać udając zwierzęta, wreszcie mogą rywalizować w słowotwórczych gierkach. Gra zresztą (w piłkarzy ki) łączy ją i z poznanym mężczyzną, z którym będzie się wtajemniczać w seksualność , a także z Bellą (w tenisa). Marina lubi rywalizować. To także cecha gatunkowa. Seks zaś okaże się sam w sobie dosyć absurdalny, na pewno nie podniecający, dla Mariny jest czymś biologicznym. To film o (spóźnionym) dojrzewaniu (wycofanej społecznie) dziewczyny.

                Ten film może do końca nie trafiał do mnie w swej treściowej zawartości (moja dziewczyna mówi, że to film dla dorastających dziewczyn, stąd dla mnie jest mniej zrozumiały), ale na pewno podobał mi się bardzo pod względem formalnym. Stateczne, beznamiętne kadry (począwszy od scen początkowych, gdy obrazkom towarzyszy Dream baby dream Suicide), hipperealistyczne zdjęcia, wreszcie przerywniki a la francuska nowa fala (moja dziewczyna przywołała jeszcze Greenawaya), w tym quai-musicalowa sekwencja śpiewu i tańca do Tous les garcons et les filles Francoise Hardy – te rzeczy mnie ujęły. To film warty obejrzenia i na pewno dużo przyjemniejszy od Kła.

0

stefan sarmata 2

64 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758