Bez kategorii
Like

Atrybuty cywilizacyjne III RP

19/09/2011
307 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
no-cover

Postronny obserwator rzeczywistości społecznej, politycznej i kulturowej IIIRP musi borykać się nie tylko z całą jej absurdalnością ale również trudnością zakwalifikowana do jakiejś konkretnej kategorii.

0


 

Postronny obserwator rzeczywistości społecznej, politycznej i kulturowej IIIRP musi borykać się nie tylko z całą jej absurdalnością ale również trudnością  zakwalifikowana do jakiejś konkretnej kategorii. Hasła takie jak „transformacja” czy „wejście do europy” są bowiem tylko pustymi sloganami.
 
Niepodzielnie kierowana przez przedajną organizację, IIIRP oscyluje schizofrenicznie pomiędzy „luksusem zielonej wyspy” ( w okresach wyborczych) a „nędzną peryferią europy” ( w okresach pomiędzy wyborami). W akcie wyborczym „modzi, wykształceni, z dużych miast” z dumą wybierają „świetlaną przyszłość IIIRP”, po to tylko by zaraz po nim tratować się nawzajem w procesie emigracji i to pomimo ciężkiej zapaści gospodarek „przodujących państw świata” do których pędzą na przysłowiowe złamanie karku.
 
Jedyna opozycyjna partia w okresie swej świetności, który nota bene skończył się na jej własne życzenie, prowadziła  z jednej strony absurdalną w obecnych realiach politykę „jagiellońską”na wschodzie, a „targowicką” na zachodzie, podpisując Traktat Lizboński będący de facto zrzeczeniem się przez Polskę niepodległości. Jedynym trwałym rezultatem jej działań było wymiecenie ze sceny politycznej wysoce niedoskonałych, ale jednak patriotycznych ugrupowań „populistyczno-oszołomskich” (LPR i Samoobrony).  
 
Nie mniej kuriozalnie wygląda sytuacja obyczajowo-kulturalna. Media zachodnie, które swego czasuzainteresowały się  faktem wyboru ( a właściwie mianowania) pierwszego czarnego posła na Sejm, nie omieszkały zaznaczyć jak rasistowskim jest „zacofane” społeczeństwo IIIRP.  Muszę przyznać, że ta teza zaszokowała mnie.   Gdyby los tak zrzadził, że urodziłbym się Afrykańczykiem, to moim marzeniem byłoby zamieszkanie w kraju nad Wisłą , gdzie niebieskookie POlaczki ustawiają się w długiej kolejce do przedstawicieli tej rasy i nie tylko tej zresztą.  
 
Takie orwellowskie absurdy można by mnożyć, ale istotniejszą wydaje się próba ich zdefiniowania. I tutaj z pomocą przyszła książka, która przypadkowo wpadła mi w ręce. Autorką tej pozycji, zatytułowanej „Przemija postać świata”, jest Hanna Malewska. Praca ta wydana była w roku 1956, w okresie PRLu. Jest to powieść historyczno-obyczajowa, którą autorka umiejscawia w VI wieku naszej ery, czyli w okresie „transformacji” (jakbyśmy to dzisiaj powiedzieli) pozostałości Imperium Rzymskiego w średniowieczną Europę. Przed naszymi oczami rysuje Malewska społeczno-obyczajową stronę przemian, politycznych, etnicznych, religijnych i kulturowych tego okresu. Pomimo formy powieściowej, większość bohaterów to autentyczne postacie historyczne tego okresu. 
 
W przedmowie do dzieła, Zofia Starowieyska-Morstinowa, w następujący sposób charakteryzuje ten fragment historii Europy:
 
A prawda owych czasów piękna nie jest. Sprawdza się tu powiedzenie, że śmierć cywilizacji może być jeszcze bardziej odrażająca niż śmierć człowieka.
 
Opisany okres charakteryzuje się degrengoladą we wszystkich nieomal aspektach życia ówczesnego człowieka. Pomimo formalnego zakazu „mieszania się” autochtonów (Rzymian) z barbarzyńskimi najeźdźcami, mnożyły się mieszane małżeństwa powodując trwały rozpad fundamentu społeczeństwa, jakim jest rodzina we wszystkich niematerialnych i materialnych sferach, od religii poczynając a na domowej kuchni kończąc. Chaos moralny spowodowany był bezładną mieszaniną Chrześcijaństwa z Jego wszelakimi obrzędami iwierzeń pogańskich. Również system prawa był dwoisty, spowodowany równoległym funkcjonowaniem praw rzymskich i barbarzyńskich. Elity rzymskie, wysługując się najeźdźcom, robiły „dobrą minę do złej gry”, zachowując się tak jakby nic się w Imperium nie zmieniło. Intelektualiści silili się na imitowanie kultury rzymskiej okresu rozkwitu, co dawało karykaturalne rezultaty. Politycy z powagą kontynuowali dawne imperialne rytuały. Oddajmy głos autorce:
 
Biała kuria rozkwitała dziś zielenią girland. A senatorowie, stojący na powitanie rózeg liktorskich i konsulów, podobni byli w starodawnych togach do kolumnady o wielu rzędach. Grono królów…tak nazwał ich wróg najeźdźca przed ośmiu wiekami. Nawet czerwone sandały przewiązane czernią i spięte srebrnym C- nie odmieniły się. Niejeden to samo nosi nazwisko. Niejeden dzisiejszym oczom ukazuje rysy naddziadów. Cóż za sen. Apoloniusz Klaudiusz czy Kato Starszy ulegliby złudzie, że są jeszcze w swoich czasach! Gdybyż nie obudzić się!
 
Prezydent Rosji Dmitrij Mjedwiedjew wizytuje Warszawę. Wita go uśmiechnięty Prezydent III RP Bronisław Komorowski. W tle warta honorowa WP z szablami i w rogatywkach. W tym samym czasie premier „ dużego, liczącego się i suwerennego państwa w środku Europy”, Donald Tusk odbywa podróż do Berlina (grudzień 2010), gdzie Kanclerz Merkelpoleca mu niezwłoczne włączenie III RP do walącej się w gruzy na naszych oczach strefy euro. 
 
W tym samym czasie autorytety moralne tłumaczą poprzez media społeczności autochtonów, że poddawanie w wątpliwość jedynie słusznej teorii „wypadku smoleńskiego”, jest w najlepszym przypadku objawem debilizmu, a być może groźną manifestacją manii prześladowczej. 
 
Po ulicach III RP nie przechadzają się jak na razie obcy najeźdźcy, ale za to miliony autochtonów opuszcza „zieloną wyspę” rozprzestrzeniając się po całym kontynencie. 
 
Oprócz daniny świeżej krwi, zapewne da ona Staremu Kontynentowi nową tożsamość. Początki jej tworzeniabyły już widoczne w okresie PRLu. Ilustrację tego można znaleźć w znanej scenie Wigilijnej zaprezentowanej w najlepszej polskiej komedii lat 80-tych. Towarzysze dzielą się przy choince jajeczkiem i w rzewnym nastroju kolędują nucąc Podmoskowskije wieczera. Wtedy jednak nową tożsamość reprezentowały jedynie elity. Dziś, po zamianie czerwonych krawatów na niebieskie, wprowadzają już w nią całe społeczeństwo.
 
Czy wystarczy jednak POlakom wewnętrznej energii do budowania „nowego” w całej Europie? Ci z emigrantów, „którym się powiodło” w sposób banalny asymilują się w nowe społeczeństwa, z uczuciem ulgi odrzucając „polskość”, którą błędnie kojarzą z nędznymi atrybutami swego własnego ego. Wsiąkają w nowe środowisko nie pozostawiając po sobie śladu. Pozostali, stłoczeni po dziesięciu i więcej w podrzędnych apartamentach europejskich miast, żyjąc z zasiłków dla bezrobotnych, starają się „przeczekać” kryzys nie angażując się naturalnie w życie społeczne nowych ojczyzn.
 
Jedyna nadzieja wspiera się na POlskich paniach, które masowo już „integrują” się z każdym chętnym, który jest obcokrajowcem, zakochując się na umór w zagranicznym paszporcie, jak to zjawisko lapidarnie nazwał Machulskim w swym filmie pt. Girls Guide.Ponieważ panie te można już liczyć w milionach, to jest nadzieja że staną się one spoiwem nowej europejskiej tożsamości. O tych najodważniejszych, można często przeczytać w takich wybitnych periodykach jak np. „Twój styl”, czy „Wysokie obcasy”.
 
Puśćmy wodze fantazji by w futurystycznym zapędzie zobaczyć jak przedstawiać się będzie ta nowa tożsamość europejska za kilkadziesiąt lat. „Najnowszy Styl” relacjonuje:
 
Obywatel niemiecki Ahmed, syn emigranta palestyńskiego i POlki, łączy się węzłem małżeńskim z Juanitą, córką czarnego Francuza pochodzenia gabońskiego i POlskiej pomywaczki z hiszpańskiej Barcelony. Młoda para za miejsce swego stałego pobytu wybrała greckie Ateny, gdzie zamierzają prowadzić agencję towarzyską dla turystów. Oboje pielęgnują tradycje związane ze swym pochodzeniem. Ślubu udzieli im lokalny szaman z Gabonu. Na miesiąc miodowy młoda para wybiera się do tybetańskiej Lhasy, a to ze względu na ich fascynację buddyzmem. Potomstwo planują wychowywać w rycie kościoła wschodniego, ale z szacunku do „naszych starszych braci w wierze” nie zapomną też o Hanukkah. Oboje młodzi lubują się też w turystyce i dlatego planują już dziś wycieczki zarówno do Mekki jaki i Lourdes……
 
III RP to nie Imperium Romanum z którego powstała średniowieczna Europa i naród niechlujnych Włochów. Cokolwiek by z niej nie powstało nie będzie zapewne nawet na tyle atrakcyjne. Porównanie to daje jednak podstawy do zdefiniowania obecnej POlskiej rzeczywistości, jako czasu agonii Narodu Polskiego i ostatecznego upadku fasadowego państwa zwanego III RP.
 
W 1832 roku ks. Adam Czartoryski napisał następujące słowa:
 
Narody nie umierają kiedy nawet wróg okrutny śmierć im chce zadać i do grobu wtrąca, zachowują swe życie; nie mogą utracić go, chyba że same się oddadzą nadchodzącemu letargowi śmierci.
 
Czartoryski nie mógł mieć na myśli okresu „transformacji” III RP, ale jego słowa świetnie do niego pasują.
0

dr nowopolski

Unikajacy stereotypów myslowych analityk spraw politycznych i gospodarczych Polski i swiata

344 publikacje
3 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758