Bez kategorii
Like

Brzydkie słowa są piękne. Wrażliwi uwaga, nie wchodzić.

07/04/2011
842 Wyświetlenia
0 Komentarze
10 minut czytania
no-cover

Wczorajsze rozważania pod tekstem o Hołdysie skłoniły mnie do umieszczenia tu poniższego tekstu. Dyskusja bywa – co wiadomo nie od dziś – bardzo inspirujaca.

0


Nie ma w Polsce człowieka, który nie słyszałby o XIII księdze „Pana Tadeusza” lub „Królewnie Pizodlonie” .W dziełach tych zawarte są poglądy dawnych Polaków na współżycie płciowe, jest tam także zasób słów dotyczących owego współżycia, słów których dziś się już nie używa. Dzisiejszy bowiem język wulgaryzmów jest prosty i sprowadzony do trzech w zasadzie słów odmienianych przez przypadki, czasy i tryby. Dawniej wulgaryzmy to był zbiór dosadnych lub subtelnych metafor opisujący zachowania i stany, o których dziś nawet najwięksi seks-maniacy nie mają pojęcia. 

Jeszcze nie tak dawno, bo w połowie lat 90-tych prasa codzienna pełna była ogłoszeń towarzyskich sformułowanych w sposób zawoalowany i dla człowieka, który mało wiedział o sex branży prawie niezrozumiałych. No bo cóż to znaczy, kiedy w rubryce „ogłoszenia towarzyskie” czytamy słowa: czyszczenie kapeluszy. Jeśli przeczytamy tam zwrot: konserwacja klejnotów, to jeszcze po chwili namysłu zorientujemy się, że chodzi o sex oralny, ale kapelusze?! Dzisiaj ogłoszenia towarzyskie pełne są dosłowności i skrótów, pełno tam różnych dziwolągów typu: francuski bez – albo 3 h gratis. Gdyby nie fotografie obok tekstu ktoś rzeczywiście mógłby pomyśleć o tym, że chodzi o handel krzewami sprowadzanymi z Francji lub o oddanie za zupełne darmo trzech hektarów gruntu. Zresztą, dziś nikt nie bawi się w opisywanie w ogłoszeniach tego co oferuje klientom w swoim mieszkaniu. Dopisuje po prostu słowo – prywatnie – amatorzy seks usług wiedzą doskonale co kryje się za tym słowem.
W języku tak obfitym w wulgaryzmy, jak polski nie sposób ominąć brzydkich wyrazów przy mówieniu o sprawach seksu, żeby jednak nie nadużywać brzydkich słów uplastyczniamy język i zaczynamy tworzyć pozornie niewinne metafory, które dla niosą w sobie potężny ładunek erotyzmu. Praktyka ta stosowana jest nie od dziś. Wiadomo na przykład, że prostytucja, jako fach ma wiele odcieni i, jakby to rzec – specjalizacji. Na przykład w zamierzchłych czasach na prostytuującą się służącą mówiono Adela, jakże innego wydźwięku nabiera teraz popularna i znana wszystkim piosenka zaczynająca się od słów: Adela już zakłada suknię cienką. Dziś nie ma prostytuujących się służących, są za to prostytuujące się studentki i na nie mówi się po prostu cichodajki, chociaż właściwie nie wiadomo dlaczego, bo proceder ten nie ma nic wspólnego z ciszą i dyskrecją.
Niewielu pamięta jeszcze, że powszechnie używane słowo „biurwa” wcale nie jest takie niewinne na jakie wygląda. W czasach zamierzchły kiedy zaczęto go używać biurwa była to kobieta, która sprzedawała ciało swe kolegom, a bywało że i koleżankom z biura.
Niektóre słowa i wyrażenia są ponadczasowe inne żyją tylko w pewnej epoce i umierają wraz z nią. Nikt dziś nie przypuszczałby nawet, jak przedziwne znaczenie miało słowo Gruzinka pisane z małej litery w pierwszych latach po II wojnie światowej, w mieście stołecznym Warszawie. Otóż nie chodziło bynajmniej o towarzyszącą bratniej armii radzieckiej artystkę z Gruzji tylko o prostytutkę, która udzielała klientom swych wdzięków w gruzach i rumowiskach w jakie zamieniła się Warszawa po wojnie.
Prostytutka to także „lamupcera”, „biksa”, „bierka”, „binia”, „betoniara”, „lotna”.
 
 
Wiadomo, że „te sprawy” łączą się nierozerwalnie z medycyną. Półświatek w Polsce długie lata określał lekarzy dokonujących aborcji słowem „bałabaj” lub „łabaj”. Choroby, które kobiety leczyły u innych specjalistów mają tyle rozmaitych, metaforycznych określeń, że nie sposób wszystkich wymienić, mówiono na nie na przykład: motylek, albo kołnierz. Określenie „ubrał się w kołnierz”, nie oznaczało bynajmniej, że ktoś założył sobie prawdziwy kołnierz do palta czy płaszcza. Chodziło o co innego – o infekcję weneryczną. Zwrot „usiadł mi motylek” oznaczał mniej więcej to samo. Czasem mówiono także „nietoperz” lub „złapać nietoperza”. Określenia takie, jak „wrzucić skrzata na patelnię” lub „złapać skrzata” także opisywały efekty niefortunnych przygód erotycznych.
 
Najwięcej chyba grubych, ale także wycieniowanych i metaforycznych określeń wymyślono na opisanie mężczyzn, ich relacji seksualnych oraz ich „wyposażenia” czyli penisa. Pomińmy tu najbardziej popularne, które dziś są używane najczęściej. Bo oprócz znanego wszystkim wyrazu na „ch” można jeszcze powiedzieć tak: gruby, gruszka, Fred, kasjer, kapucyn, lutownica.
Przedsiębrane przez mężczyznę akcje seksualne zwane zaś były, a niekiedy i są nadal w sposób tak urozmaicony, że trzeba przynajmniej kilka z owych określeń przypomnieć. Wiele z nich związanych jest z rolnictwem: przeoranie – dla przykładu, albo z leśnictwem – jak choćby rżnięcie, a także z rzemiosłem – lutowanie albo heblowanie.
O wiele jednak weselej i bardziej zaskakująco przedstawia się sprawa relacji homoseksualnych. Na nic przaśne i wulgarne określenia odnoszące się do rowerów i pokrewieństwa. Cóż bowiem znaczy określenie „ciota” wobec takiej poezji, jak „cegielnia”, albo „górnik”. Ktoś spróbuje zgadnąć o co chodzi? Dla ułatwienia podam jeszcze określenie wywołujące łatwiejsze skojarzenia, kopanie gliny na przykład. Teraz chyba już wszystko jasne?
 
Określeń, które stosuje się do opisania kobiecych narządów płciowych jest chyba najwięcej, właściwie wszystkie lub prawie wszystkie słowa, które mają żeńską końcówkę można zastosować do nazwania tych właśnie sfer. Nie będziemy tu przywoływać najbardziej wulgarnych czy wyuzdanych wyrazów, którymi posługuje się dziś głównie młodzież szkolna i przestępcy. Wystarczy kilka takich: migdał, mindzia, mrówa, muszelka, oko lub smutne oko.
Nic jednak nie przebije określeń którymi nazywana jest menstruacja. Niektóre z nich są zrozumiałe i nie pozostawiają żadnych wątpliwości, na przykład: czerwony barszcz, lub całkiem już opisowo: styja podała czerwony barszcz. Zdarzają się jednak prawdziwe perełki, które wymagają od słuchacza inteligencji grubo ponad przeciętną. No bo któżby wpadł na to, że określenie: pozdrowienia z Toledo odnoszą się do menstruacji?
Język jest tworem żywym, doczekamy się więc niebawem nowych określeń odnoszących się do sfery seksualnej. Być może będą bardziej rozbudowane i bardziej zabawne niż ponure słownictwo, które pleni się dzisiaj wszędzie. Być może znajdzie się ktoś, kto na powrót wprowadzi te określenia do literatury.
0

coryllus

swiatlo szelesci, zmawiaja sie liscie na basn co lasem jak niedzwiedz sie toczy

510 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758