Bez kategorii
Like

Czy Polska musi się bronić sama?

28/09/2012
413 Wyświetlenia
0 Komentarze
12 minut czytania
no-cover

Czy Polska musi się bronić sama?

0


 Opublikowany w „Rzeczpospolitej” wywiad z Georgem Friedmanem wskazuje na możliwość zagrożenia militarnego Polski ze strony Rosji i Niemiec. W naszej historii to nic nowego, spotykaliśmy się z tym wielokrotnie w tym szczególnie boleśnie w XVIII i XX wieku. Współcześnie Rosja poza enklawą królewiecką nie ma już wspólnej granicy z Polską stanowiącej zarzewie stałych konfliktów na przestrzeni czterech stuleci, natomiast Niemcy mają z nami granicę na długości prawie pięciuset kilometrów, a co najgorsze w odległości zaledwie 70 kilometrów od ich stolicy.

Według tradycji historycznej już sam ten fakt stanowi powód do konfliktu.

Współcześnie pretensje terytorialne na obszarze Europy straciły swoją rolę, jaką odgrywały przez stulecia i mimo wszystkich sentymentów trudno byłoby dzisiaj zmobilizować społeczeństwo niemieckie, węgierskie, czy polskie dla wojny o odzyskanie utraconych ziem na kształt tego, co działo się przed II Wojną Światową.

Problem realnego zagrożenia współcześnie ulokowany jest raczej w usiłowaniach stworzenia określonych dominacji politycznych, a szczególnie gospodarczych.

Klasycznym przykładem może tu służyć stosunek naszych wielkich sąsiadów do Polski. W 1989 roku wydawało się, że zostaliśmy uwolnieni od bezpośredniej zależności od Rosji występującej pod firmą Sowietów, ale niemal natychmiast zostaliśmy wciągnięci w orbitę wpływów niemieckich, którym zawdzięczamy protekcję przy naszym włączeniu do UE.

Dzisiaj jest to widoczne bez obsłonek, że cała Unia jest zdominowana przez Niemcy, ale nasza zależność od Niemiec jest szczególna. Wynika to zarówno z zależności gospodarczej jak i z wpływów na ekipę rządzącą w Warszawie.

Efekt tych wpływów jest podobny do sytuacji w XVIII wieku, następuje stałe osłabianie państwa i co szczególnie niebezpieczne wyludnianie Polski i to głównie na rzecz Niemiec, które Polakom przebywającym w Niemczech oferują możliwość stałego osiedlania. W ten sposób przy utrzymaniu obecnego trendu za dwadzieścia – trzydzieści lat będzie można w Polsce robić, co się żywnie podoba bez potrzeby interwencji zbrojnej, podobnie jak to miało miejsce w ostatnich latach XVIII wieku.

 

Relacja sił zbrojnych na wypadek gdyby naszym sąsiadom chciało się powtórzyć rok 1939 przypomina ówczesne i pamiętajmy, że wówczas nawet gdybyśmy zrobili największy wysiłek i dozbroili naszą armię to i tak w zestawieniu z zespolonymi siłami agresorów nie mielibyśmy żadnych szans, tym bardziej, że nasi sojusznicy – Francuzi nie mieli najmniejszego zamiaru podejmować akcji ofensywnych.

W wypowiedzi Friedmana jest zawarta zupełnie nieprawdopodobna hipoteza o możliwości amerykańskiej pomocy militarnej dla Polski po trzech miesiącach polskiej obrony.

Świadczy to chyba o całkowitym braku orientacji w zakresie amerykańskich możliwości militarnych. Amerykanie, jeżeli chcieliby komukolwiek udzielić pomocy zbrojnej to są w stanie tego dokonać w ciągu tygodni, a nawet dni, tylko że udzielanie jej Polsce możemy potraktować, jako fantazję. Nawet takiego drobiazgu, jakim jest „tarcza przeciwrakietowa” nie udzielili nam. Porównywanie położenia Polski do Izraela też jest zupełnie nietrafne, o sile obronnej Izraela nie decyduje jego 6 % PKB poświęcane na wojsko, ale gigantyczna bezpłatna pomoc amerykańska. Ponadto zaś siła militarna sąsiadów Izraela jest nieporównywalnie mniejsza od połączonych sił Rosji i Niemiec, nie mówiąc o tym, że z łaski amerykańskiej Izrael posiada broń atomową. Lobby proizraelskie w USA jest potężne, a może nawet decydujące o ich polityce. Polska jest traktowana, jako kraj z trzeciego szeregu i dlatego nie możemy liczyć nawet na część takiego wsparcia, jakie uzyskuje Izrael.

Dlaczego wobec tego Friedman przedstawia nam fałszywą wizję możliwości amerykańskiego zaangażowania w sprawie Polski?

Sądzę, że reprezentuje on wyłącznie interes amerykański przedstawiony w opakowaniu rzekomej troski o Polskę. Amerykanie najwyraźniej przegrali swoją grę o Europę ładując przez dziesięciolecia pomoc i nadzieje w Niemczech, teraz kiedy Niemcy dojrzały już w swoim przekonaniu do prowadzenia samodzielnej gry i tworzenia własnego układu europejskiego, trzeba szukać jakiejś alternatywy.

Nie ma wprawdzie możliwości stworzenia układu równoważnego dla sojuszu niemiecko rosyjskiego, ale zawsze można zachęcając Polskę a może też i innych równie naiwnych żeby narobić trochę kłopotów.

Amerykanie, jak zwykle przespali okazję, z ogromnym trudem i kosztem doprowadzili do rozpadu Sowietów, ale nie pomyśleli, co należy zrobić na opustoszałym miejscu. Oddali inicjatywę w ręce niemieckie i mają dziś kociokwik, a przecież mieli w swym ręku instrumenty, którymi mogli stworzyć odpowiednie zabezpieczenia swoich interesów, jak choćby natychmiastowego wciągnięcia do NATO Polski, Rumunii i innych krajów zagrożonych zarówno przez odrodzenie sowieckich planów jak i przez ewentualną ekspansję niemiecką. Uzbrojenie tych krajów przynajmniej na poziomie Turcji nie wspominając już o Izraelu i przeniesienie do nich baz z Niemiec stworzyłoby nowy Pax Americana w Europie.

Amerykanie mają jednak wyjątkowy talent do marnotrawienia owoców każdego zwycięstwa, tak zrobili po I i II Wojnach Światowych, tak też i po upadku bolszewii.

Jest to zatem sojusznik bardzo niepewny, a w stosunku do Polski szczególnie zawodny.

Oczywiście można poczynić zastrzeżenie, że priorytety amerykańskiej polityki przesunęły się z Europy na inne obszary świata. Nie należy jednak zapominać, że USA są potęgą światową i bez odpowiednich wpływów w każdym zakątku globu nie mogą być pewne swojej pozycji, tym bardziej, że nowa konfiguracja europejska wcale nie jest mniej ważna i nie może rodzić mniejszych niebezpieczeństw aniżeli stara czy też inne regiony świata.

Opisywanie potencjalnej groźby sojuszu rosyjsko niemieckiego nie tylko dla Polski, ale też i dla całej Europy, jako odkrycia dnia dzisiejszego jest opóźnione o dwadzieścia lat.

Od takiego mniej więcej czasu piszę o tym przy każdej okazji, tylko że głosy z Polski, jako że nie ma proroków we własnym kraju, nie są słyszane. Trzeba aż jakiegoś Friedmana z Ameryki żeby zwrócić na to uwagę.

  

Czy wobec takiej sytuacji jesteśmy bezbronni?

Z pewnością mamy o tyle lepszą sytuację niż za Fryderyka i Katarzyny mimo ich „wielkości”, że możemy korzystać z pewnych formalnych prerogatyw, jakie daje nam uczestnictwo w NATO i UE. Niezależnie od oceny wartości tych organizacji możemy domagać się a nawet tworzyć określone związki krajów znajdujących się w sytuacji zagrożenia sojuszem niemiecko rosyjskim. Dotyczy to nie tylko kilku małych i biednych kraików z Europy środkowej, ale także i Europy zachodniej. Stworzenie takiego ośrodka pod hasłem obrony europejskiej wspólnoty mogłoby uzyskać realne wsparcie amerykańskie, tym bardziej, że w Rosji narastają tendencje do odbudowy imperium przez jawne już głoszenie unii rosyjsko – białorusko – ukraińskiej z oczywistym włączeniem Mołdawii a niewykluczonym uczestnictwem i innych byłych sowieckich republik.

Rosja zawdzięczając głupocie zachodu, który dopuścił do niebotycznych cen ropy i gazu posiada odpowiednie środki na realizację swoich planów, tym bardziej, że nie musi się wysilać na podnoszenie nędznego poziomu życia swoich obywateli. Przy przewidywanym wzroście wydobycia ropy do poziomu 600 milionów ton rocznie będzie mogła dostatecznie dużo eksportować ażeby mieć, za co budować imperium.  

Być może zapędy Rosji powstrzymają Niemcy przed zbytnim angażowaniem się w sojusz z nią, ale przecież nie tylko w Niemczech jest potężne lobby gospodarcze liczące na profity z zacieśnienia współpracy z Rosją, podobnie jak ma to miejsce w odniesieniu do Chin. 

Mamy zatem do czynienia z realnym zagrożeniem nie tyle militarnym ile gospodarczym i politycznym. Oczywiście powinniśmy się starać o utrzymanie odpowiedniego do naszych możliwości potencjału wojskowego, ale też żądać od szefostwa, NSATO czyli praktycznie od Ameryki uwzględnienia w systemie obronnym obrony całego terytorium krajów środkowej Europy, a szczególnie obszaru morza Bałtyckiego.

Głównie powinniśmy skierować wysiłki na tworzenie takiego układu europejskiego, który wyeliminowałby wszelkie możliwe dywersje w postaci umów ponad głowami krajów wspólnoty jak to ma miejsce w stosunkach niemiecko rosyjskich.

0

Andrzej Owsinski

794 publikacje
0 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758