Bez kategorii
Like

Jan Osiecki to bardzo osobliwa postać. Wypłynął po katastrofie smoleńskiej, nieco wcześniej uczył się rosyjskiego przy ambasadzie rosyjskiej

02/06/2012
577 Wyświetlenia
0 Komentarze
9 minut czytania
no-cover

Nikt go bliżej nie zna, nie jest też związany na stałe z żadną redakcją. Od kilkunastu lat pojawia się natomiast w Sejmie. Wypłynął po katastrofie smoleńskiej. Współautorem bredni w jego książce jest mieszkający w Smoleńsku fizyk Siergiej Amielin.

0


 

Jan Osiecki to bardzo osobliwa postać. Wypłynął po katastrofie smoleńskiej, nieco wcześniej uczył się rosyjskiego przy ambasadzie rosyjskiej 

Właściwie nikt go bliżej nie zna, nie jest też związany na stałe z żadną redakcją. Od kilkunastu lat pojawia się natomiast w Sejmie

– pisze Piotr Falkowski w "Naszym Dzienniku" — odnosząc się do skandalicznej notki opublikowanej przez Jana Osieckiego na Salonie24.pl.
Jak przypomina "Nasz Dziennik", Osiecki zamieścił na swoim blogu wpis dotyczący konferencji "Mechanika w lotnictwie", która miała miejsce w miniony weekend. W tym wpisie stwierdził, podczas naukowej sesji prof. Wiesław Binienda został "rozjechany walcem przez ekspertów".
Niestety na zebranych jego teorie nie zrobiły wrażenia. A mówiąc dokładnie Binienda został rozjechany walcem przez ekspertów
– pisał Osiecki.
Sprawę tę wyjaśniliśmy natychmiast po ukazaniu się wpisu Osieckiego:
Wielce wybitny i bardzo t(fu)rczy żołnierz gen. Anodiny nie mówi prawdy. U NAS – prawda o wizycie prof. Biniendy w Kazimierzu
Jan Osiecki powraca. Opisuje rozjechanie prof. Biniendy walcem. Tyle, że walca nie widać
 
Jak pisaliśmy, do rozjechania walcem dojść nie mogło, ponieważ prof. Wiesław Binienda w konferencji nie uczestniczył. Nie było na niej także Osieckiego. Jak przypomina "ND" uczestnicy konferencji, specjaliści z różnych dziedzin mechaniki i lotnictwa, dzielili się własnymi spostrzeżeniami i pomysłami badawczymi, dotyczącymi katastrofy smoleńskiej. Ich głównie dotyczyły pytania kierowane do członków komisji Millera przez dwie i pół godziny.
Po lawinie krytyki, jaka wylała się na Jana Osieckiego po opublikowaniu przez niego nieprawdziwej informacji na blogu, Osiecki napisał sprostowanie w równie sarkastycznym tonie.
Prof. Biniendy nie było w Kazimierzu. Byli za to jego akolici, m.in. prof. Piotr Witakowski. Cała reszta relacji jest prawdziwa. Teoria Biniendy została przez ekspertów przez wielkie E rozjechana walcem
– napisał, podtrzymując swoją kłamliwą informację.
Jan Osiecki to bardzo osobliwa postać w świecie mediów. Właściwie nikt go bliżej nie zna, nie jest też związany na stałe z żadną redakcją. Od kilkunastu lat pojawia się natomiast w Sejmie. Zazwyczaj jako korespondent różnych gazet lokalnych. Nigdy nie był wybitnym dziennikarzem, w ogóle niewiele publikował. Reporterzy sejmowi, którzy pamiętają Osieckiego, najczęściej wspominają go jako człowieka naiwnego i słabo zorientowanego w tematyce politycznej. Wyglądało na to, że głównie zależało mu na samej obecności w parlamencie i byciu "w centrum wydarzeń". Osiecki wypłynął po katastrofie smoleńskiej.
Nieco wcześniej podobno znalazł nową pasję. Rozpoczął mianowicie naukę języka rosyjskiego na kursie prowadzonym przy ambasadzie Federacji Rosyjskiej. Po 10 kwietnia zaczął nagle udzielać się publicznie także w mediach rosyjskich, gdzie przedstawiano go jako polskiego dziennikarza zajmującego się problematyką lotniczą.
Rozpowszechniał z uporem takie szkalujące polskich lotników tezy, jak ta o kłótni dowódcy załogi Tu-154M z gen. Andrzejem Błasikiem przed lotem, o obecności tego ostatniego w kabinie, o naciskach na załogę
– pisze Piotr Falkowski w "Naszym Dzienniku".
Kilka miesięcy po katastrofie Osiecki razem z Tomaszem Białoszewskim (dziennikarzem znanym jako prezenter PRL-owskiego Festiwalu Piosenki Żołnierskiej, autorem serii filmów o historii lotnictwa) i płk. rez. Robertem Latkowskim (byłym dowódcą specpułku) napisał książkę "Ostatni lot". To pierwsze szerokie opracowanie tematyki smoleńskiej opublikowane na długo przed raportami MAK i komisji Millera. Autorzy dysponowali jednak pewnymi informacjami, które były w posiadaniu jedynie organów prowadzących badania.
Książka wyraźnie przygotowuje opinię publiczną do przyjęcia dokumentu rosyjskiego. Niewymienionym współautorem publikacji jest mieszkający w Smoleńsku fizyk i fotoamator Siergiej Amielin, którego obliczenia są podstawą technicznej części książki 
– przypomina Falkowski.
cały tekst w "Naszym Dzienniku

———"Upadek i sromota Osieckiego"———

 
Portret: Notujemy ...Notujemy…Kto, co, o kim…
Za: wPolityce.pl 

 więcej z "Naszego Dziennika"…

Po 10 kwietnia zaczął nagle udzielać się publicznie także w mediach rosyjskich, gdzie przedstawiano go jako polskiego dziennikarza zajmującego się problematyką lotniczą. Rozpowszechniał z uporem takie szkalujące polskich lotników tezy, jak ta o kłótni dowódcy załogi Tu-154M z gen. Andrzejem Błasikiem przed lotem, o obecności tego ostatniego w kabinie, o naciskach na załogę. [sic!]

 

"Nasz Dziennik" pisze też o polityce szeføw oraz blogerach z Salon24…

Być może wpis na blogu Osieckiego nie zwróciłby takiej uwagi, gdyby nie umieszczenie go na głównej stronie serwisu Salon24.pl. Ten portal to platforma blogów kilkudziesięciu znanych polityków, publicystów i dziennikarzy oraz ponad siedmiu tysięcy innych użytkowników, założona przez publicystę "Rzeczpospolitej" Igora Jankego. Każdy blog użytkownika jest niezależny, ale główna strona pełni rolę przewodnika po najciekawszych materiałach.

Miał być formułą dla bardzo szerokiej dyskusji z udziałem wszelkich opcji ideowych i politycznych. Ten zamysł w dużej mierze się powiódł, gdyż z Salonu24.pl korzystają jednocześnie Jarosław Kaczyński, Waldemar Pawlak czy Marek Siwiec. Są monarchiści i skrajnie lewacka "Krytyka Polityczna".

Portal uchodzi za dość opiniotwórczy, ale żeby utrzymywać taką pozycję, musi mieć rzeszę czytelników. A tę przyciąga się coraz bardziej skrajnymi i kontrowersyjnymi materiałami na salonowej "czołówce". Można też zaobserwować postępujący przechył portalu w lewo. Coraz częściej usuwane były wpisy i blokowane konta autorów o poglądach prawicowych, konserwatywnych czy narodowych, przy dużej tolerancji dla przynajmniej równie skrajnych głosów lewej części "salonu"..

 


Zobacz także: 

"Rosyjska agentura wpływu to m.in. facet po 30., uczący się rosyjskiego w ambasadzie Rosji — kręcący się po Sejmie i udający dziennikarza:

"Kto naprawdę gra dziś w Polsce z Rosją? "Rzucają do walki z odkryciami nt. Smoleńska całą swoją siatkę i ją dekonspirują"

"Czy nieudolny Tusk, który nie potrafi dokonać żadnej reformy byłby w stanie w dokonać największej zbrodni w historii naszego kraju?"

 

0

Andy-aandy http://blogmedia24.pl/blog/3727

Niezależny wędrownik po necie, czasem komentujący... -- Ekstraktem komunizmu i jego naturą, tak samo jak naturą kaądego komunisty i lewaka są: nienawiść, mord, rabunek, okrucieństwo i donos... Serendipity — the faculty or phenomenon of finding valuable or agreeable things not sought for...

823 publikacje
236 komentarze
 

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758