„Sierioża, ja cię, k…, zabiję! Ci żołnierze znowu są na pasie, kurde!
O godz. 7.12 czasu polskiego – tuż przed lądowaniem Jaka-40 – zagrożenie dla naszego samolotu spowodowali niezidentyfikowani dotychczas żołnierze rosyjscy lub funkcjonariusze Federalnej Służby Ochrony (FSO). „K…, żołnierze! K… twoja mać!” – denerwował się Paweł Pliusnin, kierownik lotów na wieży w Smoleńsku. Chwilę później kontrolerzy przygotowujący się do przyjęcia Jaka-40 krzyczeli: „Dzwoń do Kowaliowa, niech…”, „Żołnierzowi powie się w prawo niech… Zawołaj Kowaliowa, powiedz w prawo ochronę…”, „Sierioża, ja cię, k…, zabiję! Ci żołnierze znowu są na pasie, kurde! Ale ty… na progu, jest z nimi łączność?”, „Odsuń ich w prawo”, „W prawo ich odsuń, żeby nie przeszkadzał”. W tym czasie wieża rozmawiała z załogą polskiego jaka, która przygotowywała się do rozpoczęcia procedury podejścia do lądowania. Pilotów rządowej maszyny nie poinformowano jednak o możliwym zagrożeniu związanym z wtargnięciem Rosjan na pas startowy lotniska w Smoleńsku.
Sytuacja powtórzyła się po godz. 7.30, przy próbie lądowania rosyjskiego Iła-76, przewożącego prawdopodobnie, jak wynika ze stenogramów rozmów wieży, samochody dla głównych członków delegacji prezydenckiej. Tym razem jacyś Rosjanie, przypuszczalnie funkcjonariusze FSO, weszli na… próg pasa startowego. Dokładnie o godz. 7.31.35 Paweł Pliusnin zawołał: „K…, ta ochrona, ja ich, k…, zabiję!”. Niecałą minutę później, jeszcze bardziej zdenerwowany, krzyczał: „K…, ja już dziesięć razy mówiłem, niech wyjaśni, na lewo, na prawo od pasa. Kurde! Więc dawaj sam na próg pasa, a tych przegoń, kurde, będą pisać wyjaśnienia, czemu, tu, k…, biegają w tę i nazad!!!”. O godz. 7.32.50 Pliusnin znów wołał: „… nie wybiegaj na pas, tych przygłupów z ochrony wyganiaj stamtąd, z progu”. A jeden z jego kolegów dodał: „Patrz, oni rzeczywiście chodzą zupełnie jak przygłupy, kurde, nogami machają, k…”.
Ił-76 ostatecznie nie wylądował. Dotknął kołami płyty lotniska i w ostatniej chwili poderwał się, odlatując.
Tak to jest jak oddaje się bezpieczeństwo Prezydenta Lecha Kaczyńskiego i innych ważnych osób w państwie, wrogiemu państwu.
Pytanie-co robili w tym czasie "przygłupy" na pasie lotniska?
W takiej sytuacji do akcji powinno wkroczyć Biuro Ochrony Rządu, odpowiedzialne za bezpieczeństwo polskiego prezydenta. Niestety, żadnego funkcjonariusza BOR nie było wówczas na smoleńskim lotnisku.
http://www.blogpress.pl/node/11725