Czy grozi nam polityka neokolonialna?
19/02/2012
490 Wyświetlenia
0 Komentarze
13 minut czytania
Bilansowy efekt „pomocy” dla Grecji: spadek długu publicznego zaledwie o 9 pp – z 163% PKB do 154%, przy zeswap’owaniu zadłużenia prywatnego spadek z 73% do zaledwie 43% PKB, na publiczne UE/MFW wzrost z 34% do 74% PKB (Nicola Mai, JP Morgan)
Wszystko wskazuje na to, że jesteśmy świadkami zaplanowanej „wywrotki” euro w Grecji. W sytuacji, kiedy Grecja jest skrajnie niedopasowana do tej sfery walutowej, Niemcy starają się pokazać, na przykładzie tego kraju, swoją stanowczość. „Wall Street Journal” w artykule „German Impatience With Greece Puts Merkel in a Corner” przestrzega Niemcy przed zbyt ultymatywnym stawianiem sprawy względem Grecji, popełniając błąd w diagnozie właściwego odczytania polityki europejskiej. Ponieważ jest prawdą, że wszelkiego typu twarde stanowiska utrudniają późniejsze znalezienie konsensusu, ale jedynie, gdy się do niego dąży, a nie zamierza np. przetestować możliwość bardziej bezpośredniego sprawowania kontroli nad krajem peryferyjnym, kiedy to bardziej właściwe staje się wysłanie własnego komisarza, co o dziwo było formalnym postulatem strony niemieckiej.
Spłonęła niemiecka flaga
Jak podał „Wall Street Journal” w artykule Stephena Fidlera, Matthew Daltona i Alkmana Granitsasa – „Concession Smooths Way Toward a Greek Debt Deal” – greckie elity powoli tracą cierpliwość do postulatów niemieckich. Między innymi grecki lider Nowej Demokracji, Antonis Samaras, odnosząc się do propozycji bezpośredniego zaspokajania wierzycieli z dochodów podatkowych, stwierdził wprost: „Rachunek escrow oznacza pośredni nadzór Grecji przez Niemcy”, i dodał: „Ja mam z tym problem”. Również weekendowy Bloomberg w artykule Maria Petrakisa i Simona Kennedy’ego – „Greek Bailout at Risk as Party Pushes Back” smutno rozpoczynał relację od stwierdzenia, że: „Pomoc dla Grecji była zagrożona, gdy partie rządzącej koalicji zaprotestowały po niemieckich żądaniach głębszych cięć budżetowych […] George Karatzaferis, którego partia Laos ma 16 członków w 300-osobowym parlamencie, powiedział w telewizyjnym komentarzu: ‘Oczywiście Grecja nie może i nie powinna współdziałać z Unią Europejską, ale może to się dziać bez niemieckiego buta’ („Clearly Greece can’t and shouldn’t do without the European Union but it could do without the German boot”.). Podczas protestów Greckich zarówno telewizjom, jak i „Finacial Timesowi” nie uszedł uwadze fakt palenia flagi Niemiec przez demonstrantów. Pisząc o dwukrotnym niedotrzymaniu terminu wyrażenia zgody na coraz to nowe oszczędności, Kerin Hope i Peter Spiegel kończą artykuł „Greece talks stall over futher austerity” – informacją, że podczas demonstracji przed parlamentem nastąpiło spalenie niemieckiej flagi: „Some clashed with riot police after burning a German flag”. W późniejszym wydaniu internetowym dodano smutną konkluzję jednego z pracowników portowych, o dwudziestoletniej walce o europejskie standardy praw pracowniczych, które są im teraz zabierane przez samych Europejczyków – tzw. „troikę” („We fought for two decades to get European standard labour rights and now they’re being taken away by the troika, the Europeans themselves”).
Gwałtowność zmian gubi dziennikarzy
Bloomberg podaje spadki indeksów jako wynik braku porozumienia w Grecji sił politycznych, co da konieczność dalszych bolesnych cięć wydatków budżetowych, jak i obniżek świadczeń pracowniczych w przedsiębiorstwach prywatnych. O ile te pierwsze są uzasadniane dążeniem do redukcji deficytu, o tyle ingerencja w przedsiębiorstwach prywatnych jest prezentowana jako konieczny element zwiększenia ich konkurencyjności. „Wall Street Journal” w artykule Alkmana Granitsasa, Steliosa Bourasa i Costasa Parisa „Strike Looms As Greek Party Leaders Push For Deal on Reforms”, jedynie naszkicowuje zaistniałą sytuację, podczas gdy „Financial Times” podkreśla niesamowite kuriozum polityczne jakie odbywa się obecnie w Grecji, kiedy to nowy premier, posiadający poparcie KE, stawia szefom partii politycznych, w tym opozycyjnym – ultimatum(!), z wyznaczonym czasem na przyjęcie dodatkowych środków oszczędnościowych, oczekiwanych przez tzw. „troikę”. Przy czym, rozwój sytuacji w Grecji odbywa się tak szybko, że byliśmy świadkami wyjątkowego niedopatrzenia redakcji FT. Otóż chcąc umieścić tą kluczową informację – która może skutkować tym, że zamiast „pomocy” od UE Grecy wybiorą niekontrolowane bankructwo – a nie znajdując miejsca na pierwszej stronie, którą zdominowała informacja o braku zgody Chin i Rosji na odsunięcie Assada od władzy, pomylono zdjęcia premierów Grecji. Informację o raporcie opisanym na stronie trzeciej i o ultimatum premiera Grecji zilustrowano zdjęciem, byłego premiera George Papandreou, podpisując jego zdjęcie jako Lucasa Papademosa. Świadczy to o szybkości zmian, w których powoli zaczynają się gubić nawet wytrawni dziennikarze. Tymczasem, okazuje się, że nawet podczas weekendu dzieje się dużo. Podczas jednego z poprzednich nie tylko spotykała się „troika”, ale odbyła się „męska” telekonferencja ministrów finansów strefy euro, którzy bezpardonowo informowali o koniecznych reformach, jakie mają przeprowadzić inni. Wśród nich, jak donosi FT, jest obniżka o 25 proc. płac w sektorze prywatnym, 35 proc. w dodatkowych emeryturach oraz likwidacja tysięcy miejsc pracy w państwowych firmach („projected cuts of 25 per cent in private sector wages, 35 per cent in supplementary pensions and the closure of about 100 state-controlled organisations with thousands of job losses”.). Zrozumienie dla celowości tych działań po stronie Greków jest takie, że oficjalnie twierdzą, iż UE prosi ich o zgodę na jeszcze głębszą recesję, cytując szefa Nowej Demokracji, Antonisa Samarasa („They’re asking for more recession than the country can take”).
Niemieckocentryczna gra
W „Financial Times” z 10 lutego br. zawarta jest wiele mówiąca, całostronicowa redakcyjna analiza planów niemieckich względem Unii Europejskiej, pod tytułem „A very federal formula”. „Angela Merkel zaczęła artykułować swoją wizję UE, która obejmuje duże przesunięcie ośrodków władzy z państw członkowskich do Brukseli. Jej plany będą generować, nie tylko konstytucyjne problemy w Niemczech, ale również polityczne niepokoje wśród sojuszników”. Moim zdaniem, problemy w Niemczech nie wystąpią, gdyż ostatecznie okaże się, że o ile pozostałe państwa zostaną ubezwłasnowolnione, o tyle władze Unii będą mogły podejmować jedynie działania akceptowalne przez konstytucyjne organa naszego zachodniego sąsiada. „Angela Merkel zaczęła poważnie myśleć o reformach, które wykraczają daleko poza budżetowe zasady uzgodnione w zeszłym miesiącu – i istnieją dowody bardziej szczegółowych planów, niż te które zostały ujawnione publicznie. Uzgodniono zasady ustanawiające limity dla wydatków krajowych i zaciąganych kredytów […] Kolejny etap rozważany w Berlinie będzie bardziej uciążliwy: koordynacja podatkowa, z budżetami nadzorowanymi przez Komisję […] Kanclerz widzi jako niebezpieczne rozdzielenie między narodową polityką i Parlamentem Europejskim. Jej partia chce, aby przewodniczący Komisji był wybierany w wyborach bezpośrednich”.. Kiedy w zeszłym miesiącu niemiecka partia rządząca oficjalnie ogłosiła, że w tegorocznych wyborach będzie wspierać reelekcję prezydenta Sarkozego we Francji, w Europie zapanował popłoch. Niemniej okazało się, że to nie była pomyłka, gdyż wg „Financial Times”: „Kanclerz wydaje się niewzruszona: uważa taką transgraniczną akwizycję i kooperację jako normalną w nowej, zintegrowanej Europie”. Jak jednak zauważa cytowany Ulrike Guérot z Europejskiej Rady Stosunków Międzynarodowych: „Wybory we Francji są istotne dla Niemiec”. Jednocześnie dodaje, że niemiecki przywódca nie powinien ograniczać się jedynie do Francji: „Uważam, że Merkel powinna jechać do Grecji”, gdyż obecnie „gramy Grecją przeciwko Niemcom. Nie powinno tak być”.. A może właśnie na tym polega „gra”? Z perspektywy zaprezentowanej analizy, Thomas J. Sargent może się znacząco mylić, uważając, że doświadczenia tworzenia władzy centralnej w USA na przełomie XVIII/XIX w. mogą być przydatne dla obecnej Europy, gdyż obecna „gra” coraz bardziej staje się bardziej niemieckocentryczna.
Najgorszy scenariusz
Opisując proces przekształcania w miarę niezależnych 13 stanów w sfederowane USA, ukazał on, że kluczowym pod względem instytucjonalnym było wykorzystanie trudności finansowych Stanów w 1789 r., w celu przejęcia uprawnień do opodatkowania obywateli. Ale pięćdziesiąt lat później reakcja była już odmienna. Otóż Stany, postępując zresztą bardzo racjonalnie w następnych dziesięcioleciach, a zwłaszcza w latach 20. i 30. XIX w., rozbudowywały niezbędną infrastrukturę transportową – głównie kanały wodne i linie kolejowe na kredyt. Jednak, podczas poważnego kryzysu końca lat 30. XX w. napotkały na kłopoty z ich rolowaniem. Wtedy, na początku lat 40. Kongres formalnie odmawiał finansowego wsparcia dla nich. Tym razem okazało się, że władza centralna nie miała interesu politycznego, a i kredytodawcy nie byli wystarczająco wpływowi, i w efekcie część Stanów zbankrutowała. Co charakterystyczne, w efekcie ogłaszania niewypłacalności, wiele Stanów powpisywało do własnych konstytucji konieczność utrzymywania zbilansowanego budżetu. Z dzisiejszej perspektywy pytaniem raczej pozostaje, czy obecnie może być realizowany scenariusz amerykański z końca XVIII w., czy też może jednak z połowy XIX? I czy czasem nie jesteśmy świadkami najgorszego scenariusza, w którym kraje UE nie uzyskują finansowego wsparcia za oddawanie suwerenności, nie tylko finansowej, a jednocześnie silna pozycja kredytodawców nie pozwala im na ogłoszenie nawet bankructwa. Tego typu działania w XX wieku nazywano polityką neokolonialną.