Jak staliśmy się katolikami?
21/01/2012
467 Wyświetlenia
0 Komentarze
25 minut czytania
Ktoś kiedyś powiedział, że polski katolicyzm jest bardzo płytki, bo Polacy, wierząc, nie chcą poznać ani podstaw, ani historii swej wiary. I chyba po części miał rację, bo spójrzmy, jaką mamy wiedzę historyczną.
Nasza potoczna wiedza każe nam powiedzieć, że Mieszko przyjął chrzest w roku 966 i to było początkiem państwa polskiego, a nasza polska kultura i katolicyzm wyrastają z chrześcijaństwa. Tylko, czy aby to cała prawda?
Rozwój chrześcijaństwa przed Słowianami
Chrześcijaństwo pierwotne trwa praktycznie do roku 312, kiedy to po bitwie na Moście Mulwijskim chrześcijaństwo przechodzi transformację z religii ludzi biednych, upośledzonych, równych sobie w Chrystusie, w religię hierarchiczną z pomazańcami Bożymi, na bazie której powstaną państwa Europy zachodniej i centralnej, państwa feudalne. Początkowo państwo i Kościół to jedno. Cesarz jest głową Kościoła. Gdy w 319 roku kapłani chrześcijańscy zostają zwolnieni od płacenia podatków i uzyskują inne przywileje, jak wyjęcie spod jurysdykcji sądów państwowych, rozpoczyna się proces wyłaniania zawodowego duchowieństwa. Umacnia się kościół w nowej formie. Kościoła hierarchicznego. Cesarz, Biskupi i lud. Najazd Germanów na Rzym i konflikt między władzą w Rzymie i cesarstwem niemieckim doprowadził do powstania modelu państwa opartego na dwuwładzy: władzy króla i władzy biskupa. W takiej fazie przejściowej, między wczesnym chrześcijaństwem i w pełni ukształtowanym katolicyzmem, nowa religia dociera do ludu osiadłego, rolniczego, zamieszkującego większość kontynentu Europy – Słowian.
Chrześcijaństwo wedle Metodego
Słowianie posiadający rozbudowaną wiarę, dostosowaną do ich zajęć, a więc wyznaczającą okresy ważne dla rolnika, jak początek siewu, zbiorów, ściśle związaną z przyrodą, jak święta związane ze śmiercią i narodzeniem słońca, święta związane z równonocą ‑ stają przed koniecznością utworzenia państwa, by móc zachować swoją tożsamość. Ci, którzy nie zdążą, ulegną przymusowej chrystianizacji i germanizacji. Czas pokazał, że ten los spotkał Słowian zamieszkujących wówczas tereny dzisiejszych Niemiec, Słowian zachodnich. Proces ten trwał do około roku 1200 i dla jego przeprowadzenia niezbędna była silna Polska i Czechy, państwa katolickie połączone z Cesarstwem unią religii.
Jednak początkowo, nasi przodkowie stają przed ofertami przyjęcia chrześcijaństwa płynącymi z dwóch ośrodków, (Bizancjum i Rzym, wtedy jeszcze stanowiących jedność religijną) mających zupełnie różne koncepcje chrystianizowania tak ogromnych obszarów i ludów. Chrześcijaństwo oferowane przez Bizancjum za sprawą Cyryla i Metodego jest religią, którą na tamte czasy można by określić religią miłości, taką trochę na wzór pierwszych chrześcijan, stawiającą na zrozumienie przez przyjmującego ksiąg i zasad w niej obowiązujących. Metody tłumaczył na języki słowiańskie wszystkie ważne dla chrześcijaństwa pisma. Swą naukę opierał na dobrowolności niekiedy wspomaganej siłą (jak miało to miejsce w roku 880 w przypadku Wiślan i Ślężan, którzy zostali chrześcijanami na skutek najazdu Świętopełka Wielkiego, księcia Wielkomoraw). Przyjęcie chrześcijaństwa to proces trójetapowy. Najpierw człowiek poznaje religię, później przyjmuje chrzest, a wreszcie poznaje obowiązki związane z religią i cały obrządek.
Misje chrześcijańskie
Wielokrotnie w zapisach historycznych, jak i legendach, mamy ślady misji chrystianizacyjnych uczniów Metodego. Jednym z takich przykładów jest opowieść, jakoby do chaty Piasta przybyło dwóch aniołów zaświadczających mu, że jego ród będzie rodem książęcym. Również w Żywotach Metodego znajdujemy proroctwo, w którym Metody ostrzega bliżej nieokreślonego władcę Wiślan, pana na Wiślicy, który szarpał chrześcijan, że jeżeli nie przyjmie chrześcijaństwa dobrowolnie, to przyjmie go pod przymusem na obcej ziemi. Proroctwo to jest opisem wydarzeń historycznych, gdy Świętopełek I, będący kluczową postacią w procesie przyjmowania chrześcijaństwa przez Słowian, podbijał ziemie Wiślan oraz Ślężan, ludów skupionych wokół słowiańskiego centrum religijnego na górze Ślęży.
Chrześcijaństwo wedle biskupów frankońskich*
Inaczej wprowadzenie chrześcijaństwa na ziemie Słowian widzą biskupi z centrów na ziemiach germańskich m.in. w Ratyzbonie. Tu koncepcja religii jest zupełnie inna. Bóg ma być istotą niezrozumiałą, wzbudzającą wśród wiernych podziw i lęk. Bóg potwierdza prawo pomazańców do władania ludem. Do wprowadzania tak pojmowanej religii służą ogromne kościoły, które mają wzbudzać wrażenie wśród ludzi przyzwyczajonych do mieszkania w niewielkich chatach i modlących się wśród drzew i kamieni w świętych gajach. Liturgia po łacinie, której większość ludzi, nawet wśród rodów wysoko postawionych, po prostu nie rozumie. Dla naprowadzania opornych na słuszną wiarę służył miecz, który wszakże też kształt krzyża nosił. De facto, takie metody chrystianizacji kojarzyły się Słowianom bardziej z nakładanymi obciążeniami podatkowymi i strachem, niż z potrzebą serca. Bo cóż się dziwić, że msza odprawiana po łacinie lub, o zgrozo, w języku starogermańskim, jak to miało miejsce w kościołach magdeburskim i hamburskim, przynosiła niewielkie efekty. Tak więc wśród podzielonych Słowian zachodnich mieszkających między Odrą a mniej więcej dzisiejszymi miastami Lubeka czy Hamburg, a od południa graniczących z ziemiami dzisiejszej Saksonii i Bawarii, metoda chrystianizacji za pomocą miecza dawała mniej więcej takie same efekty, jakie znacznie później uzyskali Krzyżacy wśród Prusów i Jadźwingów. W przypadku Słowian zorganizowanych w państwo wielkomorawskie efektów nie przynosiło to żadnych, bo tam częściej biskupi z nauczania za pomocą miecza wracali na tarczy niż z tarczą. Zrozumiał to dopiero Otto I Wielki (877-912). Nie wiadomo, czy wpływ miały na to szerokie kontakty na słowiańszczyźnie czy też słowiańska branka, która powiła mu kolejnego niemieckiego biskupa, lecz postanowiono zmienić koncepcję. Zaczęto budować szkoły, kościoły, powstają biblioteki, wszystko z zadaniem przygotowania księży będących w stanie nauczać w języku zrozumiałym dla Słowian. Sprowadzono również nauczycieli z Irlandii, którzy zaczęli uczyć się języków słowiańskich, aby nauczać zgodnie z metodami, które w Irlandii przyniosły dobre efekty. Liturgia jednak miała pozostać po łacinie, co skrupulatnie wypełniano do XX w.
Metody u papieża
Tak więc nietrudno zgadnąć, iż dwa różne podejścia do sprawy chrystianizacji, a przede wszystkim problem podziału wpływów, spowodowały konflikt między biskupem Metodym i biskupami niemieckimi. O metodach i postępach papież Mikołaj I dowiadywał się z dwóch źródeł. Z jednej strony byli to biskupi niemieccy, z drugiej neofita Rościsław, książę Wielkomorawski, a że nie były to doniesienia jednoznaczne, papież postanowił porozmawiać z Metodym. Poparcia w tej sprawie udzielił Metodemu również cesarz bizantyjski. Podążających do papieża Metodego i Cyryla zatrzymano jednak na synodzie w Wenecji, gdzie biskupi niemieccy grzmieli „Nie godzi się żadnemu narodowi mieć pisma swego, prócz Hebrajczyków, Greków i Łacinników”, zapominając o tym, jak za czasów Karola Wielkiego synod w Tours (813) rozważał, czy Sasów należy nauczać po łacinie, czy też w języku starogermańskim, bo oporni Sasowie niczego z nowej wiary głoszonej po łacinie pojąć nie chcieli. Biskupi greccy odgryzali im się, iż łacina jest językiem równie barbarzyńskim, co i inne języki Europy. Musimy pamiętać o tym, że był to okres początków sporu o Ducha Świętego, który w późniejszym okresie (1053) doprowadził do rozłamu między kościołem wschodnim i zachodnim.
Spory proceduralne były zawiłe i gdy już dochodzono do konsensusu, a zgodnie z Żywotami Metodego papież Mikołaj I poświęcił księgi słowiańskie, papież ten umarł, a wstępujący po nim Hadrian II rozpoczął przesłuchania na nowo. I wydawało się, że spory nie będą miały końca, gdy Cyryl chwycił psałterz i wyrecytował jeden z psalmów „Wszelki duch niech chwali Pana”. Do tego poparł to cytatem z św. Pawła listu do Koryntian „Nie przeszkadzajcie w korzystaniu z daru języków.” To wydało się rozstrzygać sprawę, papież księgi w językach słowiańskich poświęcił i Metody posiadając zgodę papieża wyruszył chrystianizować Słowian.
Uwięzienie Metodego
Jednak jak zwykle oficjalna istota sporu była najmniej istotna. Opór łacinników przeciw misji greckiej miał znacznie głębsze podłoże. W sferze duchowej zarysowywał się już spór o istotę Ducha Świętego, który miał doprowadzić do rozłamu na Kościół zachodni i wschodni. Grecy twierdzili, że Duch Święty od Ojca pochodzi, łacinnicy z uporem dopisywali „…i syna”. Jednak główna istota sporu była zupełnie inna. Niemcy uważali Morawy za swój obszar oddziaływania. Świadczą o tym słowa zanotowane w czasie procesu, który odbył się po zatrzymaniu Metodego powracającego od papieża na Morawy. Jeden z biskupów niemieckich stwierdza „W naszym dziale uczysz.” Na co Metody odpowiada „Gdybym wiedział, że to wasz dział, a nie św. Piotra, obchodziłbym go z daleka”. Efekty niemieckie w tym okresie, zarówno w zakresie chrystianizacji, jak i militarnym najlepiej opisuje słowo „klęska”. Słowianie nie chcieli poddać się religii, która kojarzyła się im wyłącznie z podatkami i uciskiem, a militarnie dwukrotne najazdy Ludwika Niemieckiego na wojska Rościsława, władcy Moraw w latach 855 i 861 zakończyły się klęską. Tak więc powrót Metodego na Morawy, z uświęconą przez papieża biblią w języku słowiańskim byłby klęską totalną. Dlatego też został on w drodze aresztowany i poddany procesowi przed obliczem biskupów niemieckich (rok 870), z przebiegu którego cytat wcześniej zamieściłem. Proces zakończył się osadzeniem Metodego w klasztorze, i pomimo ostrych listów od papieża, z których poznajemy imiona sprawców, trzymany był tam do roku 873. Dopiero obłożenie klątwą biskupów niemieckich i zakaz odprawiania przez nich mszy do momentu zwolnienia biskupa doprowadził do uwolnienia Metodego. Stało się to jednak już po obaleniu Rościsława. Na tron Wielkomorawski Niemcy wprowadzili Świętopełka, bratanka Rościsława, który miał być posłusznym wykonawcą ich poleceń. Bardzo się jednak pomylili, bo Świętopełek mocno chwycił władzę i już od samego początku sprawił swoim protektorom tęgie lanie. Jak pokazała późniejsza historia, Świętopełek stał się jednym z najbardziej wojowniczych władców. Między innymi zagarnął tworzące się państwa Wiślan i Ślężan. Za jego sprawą w roku ok. 880 Wiślanie z rąk uczniów Metodego przyjęli chrzest, nie na długo, lecz jest to pierwszy historycznie odnotowany chrzest na ziemiach Polski.
Wygnanie uczniów Metodego
Jednak w roku 885 Świętopełek wygonił z Moraw uczniów Metodego i zdecydował się przyjąć chrześcijaństwo z rąk biskupów niemieckich. Decyzja ta miała różne podłoża. Po pierwsze Niemcy zaoferowali Świętopełkowi koronę, czego uczniowie Metodego nie mogli (rozmowa ta została odnotowana w Żywotach Metodego).Oczywiście nie był to jedyny powód. Nad Morawami zbierały się ciemne chmury w postaci inwazji plemion koczowniczych Madziarów, które i tak w niedługim czasie miały rozbić państwo Wielkomorawskie, w wyniku czego m. in. Wiślanie odzyskali niepodległość i wrócili do wiary przodków.
Decyzja Świętopełka, która praktycznie wymusiła późniejszą decyzję Mieszka, z dzisiejszego punktu widzenia była decyzją implikującą wiele sprzecznych spraw. Z jednej strony odebrała Germanom moralne podstawy atakowania państw słowiańskich. Inaczej tworzące się państwa słowiańskie szybko stałyby się celem wypraw krzyżowych, które niedługo stały się tak modne w Europie. Weźmy na przykład krucjatę przeciwko Katarom (południowa Francja), gdzie w imię tego samego Boga jedni chrześcijanie wyrzynali drugich. Wtedy to padły słynne słowa, na pytanie jak rozróżnić prawowiernych chrześcijan od tych złych padła odpowiedź. Zabijajcie wszystkich, Bóg ich rozróżni. Z drugiej strony wprowadziło niezrozumiałą dla Słowian liturgię, rozumianą przez nich bardziej jako czary niż odprawianą mszę oraz religię rozumianą jako obciążenia podatkowe i potwierdzenie władzy pomazańców, czyli Księcia i Biskupów czy wreszcie panów. Praktycznie do czasu rewolucji francuskiej ludzie w Europie czuli się poddanymi tego lub innego pomazańca, a nie obywatelami danego kraju. W niektórych krajach trwało to znacznie dłużej, aż do I wojny światowej. Rozumienie takie było sprzeczne z filozofią Słowian wyrażaną wspólnym podejmowaniem decyzji poprzez „wiece”. Dziś nazwalibyśmy to demokracją.
Wprowadzenie chrześcijaństwa zgodnie ze wzorcem germańskim zmusiło władców germańskich do zmiany taktyki. Wpływy na państwa słowiańskie utrzymywali poprzez zakony, wywodzące się z ich ośrodków i mające tam swoje siedziby. Zakony po dzień dzisiejszy nie podlegają władzom krajowym, zarówno świeckim, jak i kościelnym, lecz swoim centrom i papieżowi.
Walka o możliwość rozumienia wiary
Z punktu widzenia samego chrześcijaństwa i jego rozwoju na terenie krajów słowiańskich decyzja ta nie była szczęśliwa. Spowodowała całkowicie nieznaną pierwszym chrześcijanom izolację kleru od ludu. Lud wyznawał tę religię dzięki różnego rodzaju naciskom, psychicznym i fizycznym, lecz jej nie rozumiał. Stąd też wierzenia naszych ojców, określane przez Kościół jako „zabobony” trwały w pełnej mocy po wiek XVIII, kiedy to zanikła kultura chłopska, a i po dzień dzisiejszy wiele z tych wierzeń nieświadomie pielęgnujemy zarówno w obrządkach świąt katolickich, jak i w naszym życiu codziennym. Weźmy nawet diabły, o których skrajni katolicy tak lubią wspominać, to pojęcie wywodzące się z naszych poczciwych słowiańskich złośliwych biesów i czartów, których tyle roiło się w mitologii naszych ojców.
Dokładnie taki model chrześcijaństwa, wywołujący w wiernych poczucie niższości, z niezrozumiałym językiem dla wtajemniczonych, z twierdzeniem, że Pismo Święte jest zbyt skomplikowane, by wierny mógł je studiować sam, nawet jak język pozna, jest przyczyną często spotykanej podświadomej wiary w nieomylność osoby duchownej. Był to zabieg jak najbardziej celowy, podobny wcześniej opisanemu budowaniu takich świątyń, których wielkość miała uświadamiać wiernym ich marność i małość. Niejedną scenkę obrazującą skuteczność takich praktyk możemy dziś zaobserwować.
Metody, idąc wzorcami pierwszych chrześcijan, marzył o religii miłości, a przynajmniej o postępowaniu zgodnym z poleceniem Jezusa „idźcie i nauczajcie”. Takiej religii, w przeciwieństwie do modelu religii strachu i potęgi, niepotrzebne było poczucie wiernych, że są niczym. Takiej religii niczym nie groziła umiejętność czytania Pisma. Spełnienie marzeń Metodego, aby wierny mógł czytać pisma religijne w języku ojczystym, to czas dość niedawny. Pierwsze próby tłumaczenia Biblii na język polski to Psałterz floriański (XV w), trójjęzyczne dzieło (łacina, niemiecki, polski) obejmujące psalmy. Pierwszym tłumaczeniem Biblii był przekład Jakuba Wujka (1599). Trzeba wspomnieć, że jest to okres ruchów określanych reformacją. Wcześniejsze tłumaczenia Biblii np. na język prowansalski były wpisane na indeks ksiąg zakazanych, za czytanie których groziła ekskomunika. Indeks ten został uznany za dokument historyczny, a więc przestał obowiązywać, dopiero na Soborze Watykańskim II (1962-1965). Liturgia w językach narodowych to też niedawny „wynalazek” Kościoła Katolickiego (również Sobór Watykański II), a spory na ten temat nie wygasły w Kościele po dzień dzisiejszy.
* Określenie państw frankońskich wywodzi się z państwa Karola Wielkiego (742-814), który na obszarach dzisiejszych krajów takich jak Francja, Belgia, Holandia, Zachodnie Niemcy, Północne Włochy, Austria i Szwajcaria – czyli ziemiach zamieszkiwanych przez Germanów utworzył swoje państwo. Po podziale, na wschodnich terenach tego państwa oraz na zagarniętych terenach Słowian zachodnich tworzono kolejne państwa niemieckie. I w tym rozumieniu określenia „państwa niemieckie” i „państwa frankońskie” są używane w tym artykule jako synonimy. Inaczej musiałbym rozdrabniać się na poszczególne marchie, ziemie, co z pewnością zagmatwałoby myśl tego tekstu.
fot. Ostrów Lednicki, kaplica ksiązęca.