W piątek, 16 stycznia, ulicami Gliwic przeszedł marsz w obronie zagrożonych miejsc pracy.
https://
16 stycznia blisko 5 tys. ludzi wyszło na ulice miasta, by wraz z górnikami z gliwicko-zabrzańskiej kopalni Sośnica-Makoszowy zaprotestować przeciwko planowanej przez rząd likwidacji zakładu i tysięcy miejsc pracy. Sprzed kopalni Sośnica mieszkańcy Gliwic, Zabrza i innnych sąsiednich miejscowości przeszli pod gliwicki magistrat.
Kulminacyjnym punktem marszu był wiec protestacyjny przed gliwickim Urzędem Miasta. Płonęły opony, wyły syreny, a kilkutysięczny tłum m.in. skandował: „Na Warszawę”, „My się Kopacz nie boimy i kopalnie obronimy”. Szef Komisji Krajowej NSZZ Solidarność Piotr Duda zaapelował podczas wiecu, by całe społeczeństwo Śląska uaktywniło się i zjednoczyło w walce o miejsca pracy i przyszłość całego regionu.
Związkowcy z Solidarności z kopalni Sośnica-Makoszowy podkreślają, że nie spodziewali się tak licznego udziału śląskiego społeczeństwa w tym proteście. – Chcieliśmy pokazać rządowi, że wszyscy jesteśmy bardzo zdeterminowani i gotowi w niedługim czasie jechać na Warszawę. To bardzo budujące, że ludzie w ten sposób się jednoczą i bronią wspólnej, słusznej sprawy – powiedział Andrzej Twardowski, przewodniczący Solidarności w kopalni Sośnica-Makoszowy.
Marsz w Gliwicach zmobilizował wiele środowisk zawodowych i społecznych. W obronie kopalni m.in. protestowali pracownicy Opla, Bumaru-Łabędy, kolejarze, służba zdrowia, a także kibice śląskich klubów.
Gliwicka manifestacja była kolejnym już protestem w mieście przeciwko rządowym planom zamknięcia kopalni Sośnica-Makoszowy i trzech innych kopalń Kompanii Węglowej.
bea
http://www.solidarnosckatowice.pl/pl-PL/tysiace_mieszkancow_uczestniczylo_w_marszu_protestacyjnym_w_gliwicach.html
Jeszcze nie tak dawno ówczesny premier Donald Tusk obiecywał górnikom, że reforma górnictwa jest nieodzowna, ale odbędzie się bez likwidacji kopalń.
Tymczasem namaszczona przez niego Ewa Kopacz (z domu Lis) postępuje tak, jak XIX-wieczni kapitaliści w koloniach na Czarnym Lądzie.
Skoro już więcej pieniędzy wydusić się nie da, trzeba zamknąć.
Tyle, że plantację można zostawić z dnia na dzień, a kopalnię trzeba (czasem kilka lat) „wygaszać”.
I jeszcze jedna różnica – teren byłej plantacji można użytkować powtórnie, gdy tylko zmieni się koniunktura.
Raz zamkniętej kopalni otworzyć na nowo się nie da.
Czy faktycznie rokowania przyniosą zmianę rządowego stanowiska?
Ostatnie komunikaty zdają się na to wskazywać.
Wg Dominika Kolorza „rozmowy z „sierżantami” są konkretne i dają nadzieję na podpisanie porozumienia” (za serwisem RMF).
Czy jednak ich wyniki będą akceptowane przez „generałową” Kopacz (z domu Lis) i resztę sztabu?
Trzeba bowiem ciągle pamiętać, że górnicy kopalń należących do Kompanii Węglowej nie są jedyną grupą zagrożoną redukcjami.
Ustępstwo wobec górników z punktu widzenia „generałowej” Kopacz (z domu Lis) stanowi niebezpieczny precedens, bo będzie wyraźnym sygnałem dla pozostałych.
Poza tym dobitnie wskaże, że ten rząd jest niekompetentny – dopiero postawiony przez ludzi pod przysłowiową ścianę zaczyna realizować swoje obowiązki.
Może to również oznaczać, że ONI przedwcześnie uznali, iż My, Naród zostaliśmy już całkowicie spacyfikowani, a mówiąc w żargonie zrozumiałym dla POlityków (vide zapomniane już częściowo nagrania rozmów z „Sowy i przyjaciół”) – pozbawiono nas jaj!
Temu jednak zdaje się zaprzeczać wypowiedź publiczna jednego ze związkowych liderów dotycząca rządowego planu „reformy” górnictwa – „możecie go sobie włożyć do dupy”.
………………………………………….
Na razie tylko jedno jest pewne – Kopaczowa (z domu Lis) przyczyniła się do budowy społeczeństwa obywatelskiego.
17.01 2015
4 komentarz