Kancelaria prezydenta: aneks tajny, to przestępstwo
www.dziennik.pl z dnia 18. 08.2014 podaje:
Prokuratura powinna podjąć odpowiednie działania w sprawie wycieku aneksu do raportu z likwidacji Wojskowych Służb Informacyjnych. Kancelaria Prezydenta przedstawiła swoje stanowisko po publikacji tygodnika „Wprost”.
Tygodnik twierdzi, że jest w posiadaniu tajnego aneksu. Z zapisów wynika, że prezydent Bronisław Komorowski wykorzystywał materiały WSI do niszczenia podwładnych, a także patronował fundacji, która wyłudzała pieniądze z Wojskowej Akademii Technicznej.
Joanna Trzaska – Wieczorek z Kancelarii Prezydenta podkreśla, że aneks do raportu cały czas jest ściśle tajny i jego ujawnianie to przestępstwo. Zwraca uwagę, że aneksu przez trzy lata nie ujawniał prezydent Lech Kaczyński. Zdaniem Joanny Trzaski – Wieczorek, decyzja była świadectwem wiarygodności i jakości tego dokumentu.
Raport znajduje się w kancelarii tajnej i jest niedostępny dla osób postronnych.
W 2008 roku oskarżonym o ujawnienie aneksu został dziennikarz Wojciech Sumliński.
Publikacja „Wprost” jest pierwszym dowodem na wyciek dokumentu. Zdaniem Joanny Trzaski – Wieczorek, prokuratura działa w tej sprawie zbyt opieszale. Przypomina ona, że Wojciech Sumliński został oskarżony o płatną protekcję w kontekście raportu.
Wojciech Sumliński miał jakoby żądać pieniędzy od jednego z funkcjonariuszy za pozytywną weryfikację. Podpułkownik Leszek Tobiasz zmarł w 2011 roku, w niejasnych okolicznościach.
KOMOROWSKI I WSI
http://niezalezna.pl/58475-komorowski-i-wsi-dorota-kania-pisala-juz-o-tym-w-2007-roku-we-wprost
Dorota Kania pisała już o tym w 2007 roku – we „Wprost”
Dodano: 18.08.2014 (18:31)
„Tajna grupa oficerów działała w Sejmie i hotelu sejmowym. Stosowała techniki operacyjne, m.in. podsłuchiwanie telefonów komórkowych. Funkcjonariusze mieli też zbierać materiały obciążające parlamentarzystów.
Tak w 2000 r. byli nielegalnie inwigilowani przez Wojskowe Służby Informacyjne posłowie z sejmowej Komisji Obrony Narodowej.
Zachowały się dowody tej operacji, m.in. tajne notatki i sprawozdania” – pisała Dorota Kania we „Wprost” już siedem lat temu. Poniżej całość artykułu:
„Kto ponosi odpowiedzialność za nielegalne działania tajnej grupy WSI?
Nasi rozmówcy wskazują na gen. Tadeusza Rusaka, byłego szefa WSI, którego nazwisko nie znalazło się w pierwszej części raportu z weryfikacji tych służb w kontekście łamania prawa.
W sprawie pojawia się też nazwisko Bronisława Komorowskiego, ówczesnego ministra obrony.
ABSOLUTNY SKANDAL
W tle operacji WSI były ogromne pieniądze. W 2001 r. miała nastąpić gruntowna modernizacja techniczna sił zbrojnych, przygotowywano decyzje o unowocześnieniu armii i zakupach uzbrojenia oraz sprzętu wojskowego. Posłowie zajmowali się też opiniowaniem rządowego projektu dotyczącego wyboru samolotu wielozadaniowego.
Ważyły się także losy szkół wojskowych. – Chodziło o to, by wiedzieć, jakie decyzje mogą być podjęte przez komisję w sprawie konkretnych ustaw i wniosków ministra obrony. Ta wiedza dawała możliwość odpowiednio szybkiej reakcji. Materiały z tych operacji trafiały do dowódców, a później miały być przekazane szefom WSI – twierdzą nasi rozmówcy.
W komisji zasiadali wówczas m.in. Jerzy Szmajdziński (SLD), Janusz Zemke (SLD), Janusz Onyszkiewicz (UW), Paweł Graś i Paweł Piskorski, wówczas posłowie niezrzeszeni. Szefem WSI był Tadeusz Rusak, a jego zastępcami Mariusz Marczewski i Kazimierz Mochol.
– Nic mi na ten temat nie wiadomo. Materiały operacyjne trafiały do innych osób z kierownictwa, ale nie mogę powiedzieć do kogo, bo naraziłbym się na ujawnienie tajemnicy państwowej – mówi dziś Mariusz Marczewski. Z kolei gen. Tadeusz Rusak nie chciał z nami rozmawiać. Zdumienia nie kryje natomiast późniejszy szef WSI Marek Dukaczewski. – Jeżeli do czegoś takiego doszło, to mamy do czynienia z absolutnym skandalem – ocenia Dukaczewski.
SKOK NA WOJSKOWĄ AKADEMIĘ TECHNICZNĄ
Pierwszy ślad nielegalnych działań tajnej grupy WSI wobec posłów z sejmowej Komisji Obrony pojawił się w grudniu 2000 r., gdy posłowie mieli się zająć ustawą o szkolnictwie wojskowym.
Dlaczego WSI tak bardzo interesowały się na pozór mało znaczącą ustawą? – Ważyła się przyszłość Wojskowej Akademii Technicznej. Planowano, przekształcenie jej w uczelnię cywilną. Była też koncepcja, by połączyć WAT z innymi uczelniami w ramach powołania jednolitego uniwersytetu wojskowego.
Ale służbom wojskowym zależało na tym, by nic się nie zmieniło, bo uczelnia była kurą znoszącą złote jajka – mówią nasi rozmówcy.
Jako przykład podają sprawę opisaną w I części raportu komisji weryfikacyjnej Wojskowych Służb Informacyjnych. WAT zawarła umowy leasingowe z korporacją Adar, przy czym korzyści odnosiła głównie ta ostatnia.
Jej przedstawicielem był człowiek, który posługiwał się kilkoma paszportami, występował m.in. jako Litwin Valerijus Baskovas, Białorusin Igor Kapylov, lub jako Cypryjczyk Konstantinos Pelivanidis.
W latach 1996-2001 WAT zawarła z Adarem m.in. umowę leasingowania jachtu na sumę ponad 50 mln zł. Pieniądze z umów WAT z korporacją trafiały na konto cypryjskiego banku.
– Wiem, że WSI bardzo interesowały się WAT, i to nie tylko ze względu na rutynową kontrolę kontrwywiadowczą. Tam kwitły różnego rodzaju interesy, w których tle były służby – mówi „Wprost” Robert Lipka, wiceszef MON w rządzie AWS.
TAJNE NAGRANIE
– Zamieszanie pamiętam, nic mi natomiast nie wiadomo w sprawie operacji WSI wobec posłów – mówi Janusz Zemke, który zasiadał w sejmowej Komisji Obrony. Takich działań nie przypomina sobie też poseł PO Paweł Graś.
Fakt inwigilacji potwierdza Krzysztof Borowiak, dyrektor Departamentu Nauki i Szkolnictwa Wojskowego MON. Jego zdaniem, zdobyte w czasie inwigilacji materiały mogły trafić do ówczesnego szefa MON Bronisława Komorowskiego.
Borowiak twierdzi, że ministerstwo reprezentowało stanowisko odmienne od opinii kierowanego przeze niego departamentu. – Kiedy zwróciłem się w tej sprawie do przewodniczącego Komisji Obrony Narodowej Stanisława Głowackiego (AWS), utraciłem zaufanie ministra – tłumaczy Borowiak. – Doszło do przedziwnej sytuacji.
Podczas rozmowy z szefem MON Bronisławem Komorowskim puścił mi on nagranie z poczty głosowej telefonu komórkowego Głowackiego. Było to moje nagranie.
Minister zaprezentował mi je z komentarzem, że to dowód na moją nielojalność i brak możliwości współpracy.
Ciekawe, skąd wziął to nagranie – mówi Borowiak.
– To bzdury. Nie mam zwyczaju posługiwać się tego typu metodami – zdecydowanie zaprzecza w rozmowie z „Wprost” Bronisław Komorowski.
WSI U SZEREMIETIEWA
O dziwnych zdarzeniach towarzyszących pracy Komisji Obrony w tamtym okresie opowiada ówczesny wiceszef MON Romuald Szeremietiew. – W kwietniu 2001 r. zauważyłem, że z naszych obrad wyciekają ważne informacje. Informacje z prac zespołu przedostawały się do ludzi związanych z branżą zbrojeniową.