„Kierownictwo czołowych niemieckich banków, to niemiecki, gospodarczy sztab generalny, który w porozumieniu z rządem kieruje całą niemiecką gospodarką dla dobra własnego kraju.”
Technika protekcjonizmu wychowawczego jest aktualna do dziś. Zastosowały ją z powodzeniem po II Wojnie Światowej dalekowschodnie azjatyckie tygrysy – Korea Płd., Tajwan, Tajlandia, Singapur i Malezja, naśladując przy tym japońskie sposoby kierowania gospodarką.
Jednakże nawet państwa rozwinięte, mogące sobie pozwolić na zliberalizowaną wymianę handlową, nie rezygnują z polityki gospodarczej państwa, która dalej pozostaje niezbędnym elementem dobrze działającej ekonomii. Leseferyzm i doktrynalny liberalizm handlowy to niebezpieczne mity dla tych, którzy w nie wierzą. Są one pożyteczne tylko dla tych, którzy je głoszą dla innych sami ich nie stosując. Trudno o lepszy przykład słuszności tej reguły niż 10-lecie naszej transformacji ustrojowej.
Wspominaliśmy już, że Anglia na bardzo krótko zaaplikowała liberalizm do własnej gospodarki (1860 – 1880) i źle na tym wyszła. Pod koniec XIX wieku nikt (poza doktrynerami) nie traktował leseferyzmu poważnie. Wielki Kryzys okresu międzywojennego dodatkowo uwidocznił znaczenie regulacyjnych funkcji państwa nie tylko dla dobra ekonomii krajowych ale również dla dobra ekonomii światowej.
Dzisiejszy przeważający typ ustroju ekonomicznego to tzw. „ekonomia mieszana” („mixed economy” lub „blended economy”). Jest to ekonomia „państwowo – rynkowa” czy też „państwowo – prywatna”. Stosują ją wszystkie kraje rozwinięte, łącznie z najbardziej „liberalnymi” tzn. Anglią i Stanami Zjednoczonymi.
W gospodarce mieszanej państwo rozbudowuje infrastrukturę całej gospodarki w tym szkolnictwo i naukę, promuje postęp technologiczny oparty na naukowej bazie krajowej, wspomaga rozwój nowych, przyszłościowych branż, wspomaga rozwój branż niezbędnych dla gospodarki kraju a nie będących sferą zainteresowania kapitału prywatnego, chroni branże zagrożone nadmierną zagraniczną konkurencją, zapobiega sytuacjom kryzysowym, wspiera eksport, dba o zachowanie właściwych proporcji między kapitałem krajowym i zagranicznym.
Światowy kryzys paliwowo – energetyczny zapoczątkowany w latach 1973/74 spowodował intensyfikację polityki gospodarczej. Zobaczmy jak wyglądało to we Francji w relacji L. Olszewskiego[1]:
Zakres prac nad polityką przemysłową był wówczas bardzo szeroki. Zaangażowano do nich środowiska naukowe, przemysłowe, organizacje związkowe, które toczyły dyskusje dotyczące różnych ich aspektów. Opracowaniem i wprowadzaniem odpowiednich przedsięwzięć do praktyki zajęła się specjalna grupa powołana do przedłożenia Ministerstwu Przemysłu i Badań Naukowych propozycji w zakresie nowej polityki przemysłowej Francji.
Praktycy i ekonomiści akademiccy wypowiadali się w większości za przyjęciem strategii rozwoju przemysłowego Francji, będącej kombinacją skrajnie protekcjonistycznego nastawienia, chroniącego w całości przemysł francuski przed konkurencją międzynarodową i skrajnie ofensywnego, polegającego na całkowitym dostosowaniu całego przemysłowego aparatu wytwórczego do wymogów ostrej rywalizacji na rynkach światowych.
Strategia ta była oparta na koncepcji R. Curbisa sektorów „schowanych” przed konkurencją międzynarodową i sektorów „wystawionych” na działanie tej konkurencji[2].
W ten sposób przygotowano kolejny, siódmy już, francuski plan gospodarczy na lata 1976 – 1980.
Jan Bossak w swej książce „Japonia. Strategia rozwoju w punkcie zwrotnym”[3] pisze, że system japoński kłóci się z rozpowszechnionym, prymitywnym dualnym widzeniem systemu gospodarczego jako rynkowego lub planowego”. Pisze też, „że nie można go uznać za rozwiązanie pośrednie między mechanizmem rynkowym a tradycyjnym centralnym planowaniem w krajach socjalistycznych.
Tymczasem takie prymitywne dualne widzenie systemów gospodarczych stało się podstawą naszej transformacji ustrojowej. Wywodzi się ono z równie prymitywnej, co skutecznej propagandy neoliberalnej, prowadzonej wcześniej na łamach wydawnictw podziemnych. Rozpowszechnione w naszym kraju doktrynerstwo neoliberalne ilustruje najlepiej przytoczona na początku wypowiedź Tadeusza Syryjczyka, że „najlepszą polityką gospodarczą jest jej brak”.
Zapoczątkowany w epoce Meiji a sterowany przez państwo rozwój gospodarczy, trwał w czasie I Wojny Światowej i w okresie międzywojennym. Skuteczność systemu japońskiego ujawniła się w pełni podczas światowego Wielkiego Kryzysu lat trzydziestych. Załamał się wówczas eksport tkanin jedwabnych, które stanowiły prawie 50% japońskiego eksportu. Przy pomocy państwa przerzucono się na produkcję jedwabiu sztucznego. W 1927 Japonia zajmowała w tej branży jedenaste miejsce w świecie. W 1932 wysunęła się na drugie, a w 1937 na pierwsze miejsce. W 1933 roku Japonia wyprzedziła Anglię w produkcji tkanin bawełnianych. Obok zwiększenia eksportu tekstyliów w czasie kryzysu, Japonia stała się również w tym czasie znaczącym eksporterem sprzętu elektrotechnicznego i produktów przemysłu maszynowego. Sukcesy te zaczęto określać za granicą nazwą „żółtego niebezpieczeństwa”.
W 1935 roku utworzono Gabinet Planowania, który wkrótce zaczęto nazywać nieoficjalnie Generalnym Sztabem Ekonomicznym. Miał on na celu mobilizację gospodarki japońskiej do rozpoczętego już podboju terytoriów chińskich. Opracował on w 1936 roku pięcioletni plan rozwoju gospodarczego. Nosił on nazwę „Planu ekspansji mocy produkcyjnych”.
Japońskie planowanie gospodarki trwało podczas II Wojny Światowej i w tym wypadku nie było niczym wyjątkowym, gdyż podobnie postępowały Niemcy, Anglia i Stany Zjednoczone i co więcej robiły to już podczas I Wojny Światowej. Specyfika Japonii polega na tym, że planowanie zostało utrzymane również po wojnie, by „klęskę przekształcić w zwycięstwo” i wykorzystano do niego planistów z czasu wojny. Jeden z nich – Nobusuke Kishi, był nawet pod koniec lat sześćdziesiątych – premierem.
Powojenna historia gospodarcza Japonii to cały ciąg tworzenia planów na szczeblu krajowym i ich realizacji. Jeżeli rzeczywisty rozwój gospodarki rozbiegał się z planem, to w sensie pozytywnym, tzn. zachowując wytyczony kierunek był szybszy od rozwoju planowanego. Oto kolejne główne japońskie plany gospodarcze z pominięciem krótkich i szybko się dezaktualizujących planów okresu początkowego;
1956 – 1960 – Pięcioletni plan osiągnięcia samodzielności ekonomicznej
1961 – 1970 – Plan podwojenia dochodu narodowego
1976 – 1980 – Pięcioletni plan ekonomiczny na drugą połowę lat siedem-dziesiątych
1979 – 1985 – Siedmioletni nowy plan ekonomiczny i społeczny
Jak pisze Rajmund Mydel[4]: Ten nietypowy dla gospodarki krajów kapitalistycznych model planowego rozwoju, to jeden z głównych czynników ekonomicznej ekspansji Japonii.
Japońska polityka gospodarcza to nie żaden interwencjonizm wlokący się za gospodarką rynkową i łatający w niej dziury; to polityka strategiczna, wytyczająca i realizująca cele dalekosiężne, zgodnie z tradycyjną filozofią japońskich władz, że nie należy ulegać procesom, lecz należy je aktywnie kształtować.
W początkowym okresie plany opracowywane były przez utworzone w 1946 roku Biuro Stabilizacji Ekonomicznej. W 1955 roku zostało ono zastąpione przez Agencję Planowania Ekonomicznego. Według opinii ekspertów amerykańskich, w drugiej połowie lat czterdziestych wpływy wojennej administracji gospodarczej nie tylko zostały utrzymane ale nawet wzrosły.
Realizacją planów gospodarczych zajmuje się powstałe w 1950 roku, słynne japońskie Ministerstwo Przemysłu i Handlu Międzynarodowego, w skrócie MITI (Ministry of International Trade and Industry).
Głównym narzędziem realizacji planów jest cały system państwowych centralnych banków z Bankiem Japonii, Japońskim Bankiem Rozwoju i Eksportowo – Importowym Bankiem Japonii na czele.
A oto konkretne planowe akcje gospodarcze państwa japońskiego.
Zaraz po wojnie rząd podnosił kolejno do poziomu konkurencji międzynarodowej branże: maszyn do szycia, aparatów fotograficznych i zegarków. W latach 1955 – 1974 w wyniku realizacji rządowego planu podniesiono produkcję stali z 9,5 mln ton rocznie do 117 mln ton[5]. Warto nadmienić, że słynne walcownie w Yawacie budowano w oparciu o technologię, działającego wtedy w Stanach Zjednoczonych Tadeusza Sędzimira.
W latach pięćdziesiątych japońskie państwo rozwijało głównie energetykę, hutnictwo, przemysł stoczniowy i przemysł nawozów sztucznych. W latach sześćdziesiątych państwo koncentrowało się na rozwoju petrochemii, tworzywach i włóknach sztucznych, przemyśle samochodowym i elektronice. W latach późniejszych – na przemysłach wysokiej technologii.
W 1994 roku „Time”[6] umieścił krótką notkę o zmarłym właśnie współautorze japońskiego sukcesu. Czytamy w niej:
Zmarł Noahiro Amaya, lat 68, były minister handlu, będący kluczowym autorem japońskiej, powojennej polityki gospodarczej (…).
Pracując od 1948 do 1981 roku w Ministerstwie Handlu Zagranicznego i Przemysłu (MITI) Amaya współuczestniczył w ustanowieniu owocnej polityki barier importowych i rządowego poparcia dla kluczowych przemysłów (…).
Najbardziej znaczący był jego wkład w plan MITI dla lat siedemdziesiątych: zwrot od ciężkiego przemysłu w kierunku elektroniki i informatyki.
A oto jak w praktyce wygląda współdziałanie państwa japońskiego z rynkiem i konkurencją. Według rządowego programu z 1967 roku należało podnieść produkcję etylenu o 1 mln ton rocznie. Rząd ogłosił konkurs do którego zgłosiło się 12 firm. Wyselekcjonowano z nich 4, włączając je do programu.[7] Te wspomagane przez państwo firmy prywatne tworzą układ podmiotów wzajemnie konkurujących.
Pozytywne współdziałanie protekcji i działań proeksportowych najlepiej widać na przykładzie japońskiego przemysłu samochodowego. W 1976 roku na jeden samochód importowany przypadało 105 samochodów eksportowanych. Przykład ten odpowiednio ilustruje fałszywy dogmat liberałów, że protekcja prowadzi nieuchronnie do izolacji i zacofania technologicznego. Głębię tego fałszu widać też w świetle doświadczeń wszystkich azjatyckich „tygrysów”.
Planowa i protekcyjna polityka gospodarcza Japonii doprowadziła do tego, że kraj ten mógł z czasem zliberalizować swoje cła importowe. Na początku lat osiemdziesiątych przeciętna wysokość tego cła wynosiła 2,4% podczas gdy w EWG 2,7%, a w Stanach Zjednoczonych 3,7%. Okazuje się zatem, że w czołówce gospodarczej świata, najbardziej protekcjonistyczne dzisiaj jest państwo, które najmocniej dmie w tubę liberalizmu.
Nadmieńmy jeszcze, że propaganda neoliberalna w Polsce przedstawiała sukcesy japońskie jako … sukces neoliberalizmu (!)[8]
Kluczowa rola państwa w japońskiej planowej gospodarce rynkowej może prowadzić do wniosku o ograniczeniu wolnej przedsiębiorczości i o wyeliminowaniu społeczeństwa z kształtowania gospodarczej rzeczywistości kraju. Nic bardziej błędnego. Polityka gospodarcza jest bowiem wypracowywana przez elity gospodarcze kraju i ich organizacje, a następnie uzgadniana z demokratycznie wybranymi władzami. Po zatwierdzeniu jej ostatecznej wersji, koła przemysłowe pomagają w jej realizacji.
Współudział w decyzjach gospodarczych sięga najniższych szczebli struktury ekonomicznej tj. do szeregowych pracowników przedsiębiorstw. Znany ekspert od spraw japońskich Robert Guillain pisze[9]:
Zabrzmi to jak paradoks, ale przedsiębiorca w Stanach Zjednoczonych jest bardziej samowolny niż w Japonii. W Stanach Zjednoczonych decyzje na ogół podejmowane są na „górze” i narzucane szczeblom wykonawczym, natomiast do przedsiębiorcy japońskiego decyzja kolegialna w pewnym stopniu płynie od dołu.
To samo mówi twórca „Sony” Akio Morita[10]:
Ogólnie biorąc, w Stanach Zjednoczonych stosunek zarządu do siły roboczej, a nawet do personelu kierowniczego niższych szczebli, jest silnie podporządkowany zasadzie hierarchii – znacznie bardziej niż w Japonii, kraju dalekowschodnim, w którym ludzie z Zachodu stale się takiego postępowania spodziewają.
W Japonii najwcześniej zrozumiano, że najbardziej zaczynają się liczyć już nie zręczne palce, a zręczne umysły i inteligencja[11] pracowników.
W Japonii istnieje zatem swoista demokracja przemysłowa, spełniająca ważniejszą funkcję od demokracji politycznej. Służy jej niespotykany gdzie indziej egalitaryzm społeczny. Brak tu wielkich fortun, gdyż po wojnie wywłaszczono właścicieli wielkich koncernów (zaibatsu) i ich własność zastąpiono własnością instytucjonalną (głównie bankową). W wyniku tego, każdy stał się pracownikiem najemnym[12]. I również wśród grupy pracowników najemnych różnice płac między szeregowym pracownikiem a menedżerem są o wiele mniejsze niż w Ameryce i w Europie.
Japońska planowa gospodarka rynkowa wraz z powyższym systemem demokracji przemysłowej dały najbardziej skuteczny system gospodarczy w świecie.
Dla polskiej transformacji ustrojowej przyjęto oficjalnie model niemiecki. Polska gospodarka miała być przekształcana w „socjalną gospodarkę rynkową”, co nawet zostało zapisane w Konstytucji. Tadeusz Mazowiecki po zostaniu premierem szukał swojego Erharda (jak robił to niegdyś Adenauer) no i znalazł … Leszka Balcerowicza.
Według nagłaśnianej u nas tezy, największą zasługą Erharda w powojennej odbudowie Niemiec miało być to, że robił co mógł by nie wtrącać się w gospodarkę. To ponoć niewidzialna ręka rynku podniosła Niemcy z ruin i wytworzone przez nią dobra można było z czasem dzielić w myśl zasad socjalnych.
Nasz „Erhard” zdał się zatem na niewidzialną rękę rynku a skutki –jak widać– są opłakane. Do dzielenia i wyprzedaży mamy coraz mniej. I nic dziwnego, bo trudno o większy nonsens w punkcie wyjścia.
Niemcy to kraj, w którym idee liberalizmu gospodarczego miano zawsze w niewielkim poważaniu, i który właśnie w oparciu o politykę gospodarczą państwa budował swą potęgę ekonomiczną (patrz omówienia merkantylizmu i protekcjonizmu wychowawczego). Byłoby zatem niezmiernie dziwne, gdyby nagle elity tego kraju zmieniły gruntownie swoje poglądy i metody postępowania a byłoby jeszcze bardziej dziwne, gdyby ta zmiana przyniosła (w świetle tego co wiemy o historii gospodarczej świata) pozytywne wyniki.
Prawdą jest natomiast, że Niemcy Zachodnie otrzymały 3,2 mld $ w ramach planu Marshala, z których dużą część zainwestowano (zupełnie nie rynkowo) w górnictwo, hutnictwo i energetykę. Prawdą też jest, że RFN do końca lat pięćdziesiątych miała potężny sektor gospodarki państwowej. Trudno w tej sytuacji nie uprawiać polityki gospodarczej państwa, zwłaszcza, że własność państwowa skoncentrowana była w takich branżach strategicznych jak przemysł wydobywczy i hutniczy, wytwarzanie i dystrybucja energii elektrycznej, przemysł stoczniowy i samochodowy.
Sektor własności państwowej na terenie RFN był większy niż przed wojną, jako że upaństwowiono partyjny majątek hitlerowców, do którego należał m.in. Volkswagen. Z tych samych powodów wzrósł państwowy majątek powojennej Austrii. W obu tych krajach dokonano „cudu gospodarczego” głównie w oparciu o ten majątek i związaną z nim politykę gospodarczą państwa, ale nie tylko.
Przy szermowaniu hasłem socjalnej gospodarki rynkowej przedstawianej u nas niezgodnie z jej istotą, pomijano również system pracowniczego współdecydowania (tzw. „Mitbestimmung”), który też walnie przyczynił się do niemieckiego cudu gospodarczego. Największe znaczenie ma w nim obniżenie konfliktowości stosunków pracy, ale przyczynia się on też do harmonizowania gospodarczych interesów w ramach interesów ogólnospołecznych. W radach nadzorczych przedsiębiorstw zasiadają -bowiem nie tylko przedstawiciele miejscowych pracowników ale również przedstawiciele regionalnych rad związków zawodowych.
Największa jednak rola w koordynowaniu działań całej gospodarki niemieckiej przypada niemieckim bankom, które podobnie jak banki japońskie są bankami gospodarującymi a nie nastawionymi wyłącznie na zysk. Rola ta zwiększyła się znacznie po akcji prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych.
Niemiecki kapitalizm (podobnie zresztą jak japoński) tym się m.in. różni od kapitalizmu anglosaskiego, że większość akcji przedsiębiorstw jest w posiadaniu banków a nie indywidualnych akcjonariuszy. Indywidualne inwestowanie zaczęło się, owszem, rozwijać w Niemczech od drugiej połowy lat pięćdziesiątych, lecz za pośrednictwem powstających wówczas funduszy inwestycyjnych. Fundusze te deponują nabywane akcje w bankach, które realizują przysługujące akcjom prawo głosu. Niektóre banki (jak Dresdner Bank) same tworzyły fundusze inwestycyjne.
Ten sposób inwestycji dodatkowo zwiększył koncentrację gospodarczej, decyzyjnej siły największych niemieckich banków. W latach powojennych była to tzw. „wielka trójka”: Deutsche Bank, Commerzbank i Dresdner Bank. Sam Dresdner Bank w połowie lat 50. posiadał w zachodnioniemieckich koncernach ok. 300 udziałów kontrolnych.
W związku z powyższym, przedstawiciele największych banków zasiadają w radach nadzorczych większości koncernów niemieckich, kierując w ten sposób harmonijnie całym kluczowym przemysłem. Np. czołowa postać zachodnioniemieckiej finansjery, prezes Deutsche Bank w latach 1957 – 1967 Hermann Abs, który podczas wojny był finansowym doradcą Hitlera, zajmował pod koniec lat sześćdziesiątych 29 stanowisk w czołowych zachodnio-niemieckich koncernach, w tym 10 stanowisk przewodniczącego i 4 wice-przewodniczącego rad nadzorczych[13]. Niewiele to ma wspólnego z zasadami liberalizmu gospodarczego.
Kierownictwo czołowych niemieckich banków, to niemiecki, gospodarczy sztab generalny, który w porozumieniu z rządem kieruje całą niemiecką gospodarką dla dobra własnego kraju.
Po przejęciu przez banki niemieckie znaczącego udziału banków polskich, sztab ten może prowadzić politykę gospodarczą (oczywiście w interesie niemieckim) również na naszych ziemiach, niezależnie od naszego rządu. Ten ostatni zresztą, jak wiadomo, polityki gospodarczej prowadzić nie chce (niezależnie od opcji politycznej).
Niemiecki typ kapitalizmu nosi nazwę (jak już wspomnieliśmy) „socjalnej gospodarki rynkowej”. Jego nazwa i odmienność od kapitalizmu anglosaskiego została u nas na wstępie transformacji ustrojowej zauważona i nawet miano się na nim wzorować. Jednakże funkcje socjalne państwa niemieckiego przesłoniły niemiecką politykę gospodarczą. Opiekę socjalną państwa z kolei można było łatwo krytykować na gruncie polskim, no bo przecież jeszcze się nie dorobiliśmy i nie mamy z czego dzielić. Potem o modelu niemieckim, i w ogóle o zróżnicowaniu kapitalizmu zapomniano, realizując „jedyną” jego formę według recepty neoliberalnej.
Niedawno jednak sam Leszek Balcerowicz przypomniał nam, że nie tylko istnieją różne modele kapitalizmu, ale że istnieje też między nimi walka[14]. Tę rewelacyjną wiadomość podał nam jednak tylko dlatego, by jednocześnie oznajmić, że model niemiecki już się skończył. Powodem był sensacyjny wykup niemieckiej firmy Mannesmann przez brytyjską firmę Vodafon. Autor nie poinformował jednak o negatywnej reakcji rządu niemieckiego wobec wykupu i o oświadczeniu Ulricha Shrödera z Deutsche Bank, że wykupy takie na większą skalę nie wchodzą w rachubę, ze względu na strukturę własnościową niemieckich korporacji.
W bardziej liberalnym modelu anglosaskim, na którym także wzorujemy się w niewłaściwy sposób[15] również dba się o zachowanie stanu posiadania. Gdy bowiem z kolei niemiecki Telecom chciał wykupić amerykańską firmę Voice Stream, Amerykanie szybko uchwalili prawo blokujące wykup[16].
Przed I Wojną Światową polityka gospodarcza Stanów Zjednoczonych nie ograniczała się do podtrzymywania wysokich ceł protekcyjnych. Dla zachowania wewnętrznej konkurencji wydano ustawy antymonopolowe. Podjęto rozbudowę dróg federalnych, służących głównie rolnictwu poprzez uniezależnienie farmerów od monopolu przewozów kolejowych. Chroniąc szczególnie cenne obszary środowiska naturalnego przez dewastacją, ustanowiono parki narodowe.
Najważniejszą jednak innowacją było ustanowienie w 1913 roku (wbrew protestom prywatnej finansjery z Wall Street) Federalnego Systemu Rezerw, który poprzez regulację stopy procentowej i politykę kredytową w stosunku do innych banków, w sposób istotny wpływał na kształtowanie sytuacji gospodarczej kraju.
Podczas I Wojny Światowej Stany Zjednoczone stosowały w szerokim zakresie państwowe kierowanie gospodarką w ramach gospodarki wojennej. Do najsprawniejszych agend państwowych należały Administracja ds. Żywności i Administracja ds. Paliw. Posunięto się nawet do upaństwowienia stoczni i utworzono państwową korporację produkującą i użytkującą statki handlowe do przewozu wojska i sprzętu wojskowego.
Po wojnie korzyści wynikające ze ściślejszego współdziałania państwa z gospodarką stały się na tyle oczywiste, że zgodzono się na państwowe regulacje dotyczące transportu kolejowego, floty handlowej i linii lotniczych.
W okresie międzywojennym państwo odegrało decydującą rolę w elektryfikacji Stanów Zjednoczonych i w rozbudowie sieci dróg. Elektryfikacja doprowadziła do nowej rewolucji przemysłowej zaś rozbudowa i modernizacja dróg umożliwiła eksplozywny rozwój przemysłu samochodowego. A wszystko to odbywało się nadal za wysokim murem ceł ochronnych i przy dumpingowym eksporcie zboża.
Amerykańskie „ryczące lata dwudzieste” to okres niebywałej prosperity. Najbardziej jednak liberalnym elementem tego okresu była narastająca orgia spekulacji giełdowych, która w końcu doprowadziła do załamania się całej gospodarki i Wielkiego Kryzysu o zasięgu międzynarodowym.
Lekarstwem na kryzys okazała się znowu daleko idąca interwencja państwa w ramach polityki Nowego Ładu Franklina Roosvelta. Polityka ta przeszła w sposób ciągły w kolejną gospodarkę wojenną okresu II Wojny Światowej, uprawianą szerzej i sprawniej niż w czasie poprzedniej wojny. Nowością był program konstrukcji bomby atomowej, do którego zaangażowano ogromne środki i liczny zespół naukowców, również z zagranicy. Powodzenie programu przyczyniło się do docenienia roli nauki w rozwiązaniach praktycznych i w konsekwencji do planowego drenażu mózgów z innych krajów w okresie powojennym.
II Wojna Światowa przeobraziła Stany Zjednoczone pod wieloma względami. Kraj ten otworzył się na zagranicę, realizując wiele programów pomocy, czemu towarzyszyło nowe ożywienie gospodarcze.
Jednak -jak pisze Krzysztof Michałek[17]- sam boom gospodarczy będący konsekwencją wojny i przeniesiony na okres powojenny, jeszcze nie wystarczy do tego, by w tym wymiarze rok 1945 uznać za cezurę w dziejach amerykańskich.
To, co było bowiem najpoważniejszym w sferze gospodarczej skutkiem udziału USA w wojnie, określić dałoby się pojęciami narodzin i błyskawicznego rozwoju kompleksu gospodarczo-militarnego[podkr. JK]. Nie jest to jakiś jeden sektor produkcyjny, ale szereg równolegle występujących w poziomie i pionie powiązań pomiędzy prywatnym biznesem a państwem reprezentowanym przez organy powołane do kreowania polityki obronnej.
Doszło do wytworzenia się przedziwnej sytuacji. Stany Zjednoczone, czując się dalej odpowiedzialne za zachowanie w świecie demokracji, utrzymały swój wysoki budżet wojskowy nie pozwalając na tworzenie tego budżetu (w ramach demilitaryzacji) u swych głównych kapitalistycznych konkurentów: Niemiec i Japonii. Jednocześnie, stając się krajem dominującym gospodarczo i zainteresowanym w dalszej gospodarczej ekspansji, były też zainteresowane głoszeniem haseł liberalizmu gospodarczego. W sytuacji takiej nie można było jawnie uprawiać (niezbędnej jednak) polityki gospodarczej państwa, by nie popadać w otwartą sprzeczność. Ukryto ją zatem za parawanem rozwoju obronności kraju.
Niemcy i Japonia pozbawione były tej możliwości i bardziej otwarcie politykę gospodarczą realizowały, narażając się na stałą presję Amerykanów w kierunku liberalizacji. W sumie jednak, kraje te nie obciążone budżetem wojskowym, dobrze na swej bezpośredniej polityce gospodarczej wyszły. W każdym razie, w zakresie stosowania polityki gospodarczej państwa nie ma tak zasadniczych różnic między Japonią i Niemcami z jednej strony, a Stanami Zjednoczonymi z drugiej, jak można by z amerykańskiej fasady ustrojowej wnioskować.
Z brakiem tej polityki mamy jedynie do czynienia w teorii liberalizmu gospodarczego i w patologicznych przypadkach nabierania się na tę ideologię.
Noam Chomsky nazywa amerykańską powojenną, zakamuflowaną politykę gospodarczą „systemem Pentagonu”[18] i relacjonuje, że za prezydentury Trumana zalecano wprost zastępowanie terminu „subsydia” terminem „obronność”. Najbardziej na nowym systemie skorzystał cywilny przemysł lotniczy, który jest nie do utrzymania bez państwowej pomocy. Dzięki wspomaganiu tej branży przez Pentagon, amerykańska firma Boeing-McDonald (fuzja obu firm dokonana została przy współudziale państwa) jest dziś prawie światowym monopolistą (poza europejskim Airbusem, również potężnie dotowanym) w produkcji i eksporcie dużych samolotów cywilnych, a Stany Zjednoczone dominują w dochodowych przewozach pasażerskich.
Chomsky podaje, że Pentagon subsydiuje 30% ceny ropy naftowej[19], co wpływa istotnie na koszty energii i tym samym generalnie na koszty amerykańskiej produkcji.
Oprócz Pentagonu, ogromne stymulujące działanie na rozwój nowoczesnych branż przemysłu amerykańskiego, ma państwowa agencja NASA realizująca programy badań kosmicznych.
Napędzając swoją gospodarkę działaniami agend rządowych nie zapominają Amerykanie o jej ochronie przed zagraniczną konkurencją. I to w dobie najbardziej intensywnego szermowania hasłami neoliberalizmu. Zacytujmy znowu Chomsky’ego[20]:
Administracji Reagana nie trzeba było tłumaczyć doktryn „rzeczywistego kapitalizmu wolnorynkowego”. W tej dziedzinie wykazała ona mistrzostwo, zachwalając uboższym zalety rynku, ogłaszając jednocześnie przedstawicielom światowego biznesu, że Reagan „zabezpieczył amerykański przemysł przed importem lepiej niż wszyscy jego poprzednicy w ciągu ostatniego półwiecza”, co i tak jest oszczędnie powiedziane w porównaniu z komentarzem z „Foreign Affairs” podsumowującym dziesięciolecie administracji Reagana, która prześcignęła wszystkie dotychczasowe rządy, ponieważ „przewodziła największemu od lat trzydziestych zwrotowi w kierunku protekcjonizmu”.
Szczegóły tej protekcjonistycznej polityki Reagana przedstawia James Goldsmith w tłumaczonej na język polski książce[21] cytując obszerne fragmenty z opracowania Alana Tonelsona[22]. Protekcję (głównie cła ochronne) zastosowano do przemysłu samochodowego, stalowego, odzieżowego i elektronicznego. Za każdym razem wzrosła produkcja a przy tym nastąpił postęp technologiczny i zahamowany został wzrost cen, co przeczy argumentom przeciwników protekcjonizmu.
Zatrzymajmy się na przemyśle elektronicznym, który od początku lat osiemdziesiątych zaczął tracić rynek, miejsca pracy a przynosić straty. Jednakże:
W 1986 r. Administracja Reagana wprowadziła ochronę przed japońską produkcją i w 1987 narzuciła karne opłaty celne na wiele produktów importowanych z Japonii. Amerykański przemysł półprzewodników przyśpieszył modernizację swoich urządzeń. Wydatki na badania naukowe i rozwój zaczynały wzrastać rocznie o sensacyjne 16% rocznie. Amerykańscy producenci ustanowili rekord w skali światowej w ilości ulepszeń produktów. A ceny producentów wzrosły tylko o 4% między rokiem 1982 i 1991[23].
W roku 1992 amerykański przemysł elektroniczny odzyskał konkurencyjność na rynku międzynarodowym.
Tonelson podsumowuje[24]:
Środki ochrony przed importem pomogły przekonać własny przemysł, że nie jest skazany na bicie głową w mur (…) Ochrona przed niekontrolowanym importem uzmysłowiła przywódcom państw, że ich przemysły mają jednak przyszłość przed sobą.
System Pentagonu przestał być jednak z czasem wystarczający. W latach osiemdziesiątych gospodarka amerykańska przestała być konkurencyjna w stosunku do Niemiec, Japonii i dalekowschodnich „tygrysów”. Wśród przyczyn wymieniano upadek etyki pracy, konfliktowe stosunki między pracą i kapitałem (Niemcy i Japończycy mają stosunki kooperacyjne) no i brak należytej polityki gospodarczej państwa. Oto przykłady opinii z tamtego okresu[25]:
Zarówno rząd jak i biznes muszą działać razem by rozwiązać problem.
czy:
Amerykańskie przedsiębiorstwa nie są konkurencyjne z powodu braku powiązań między obywatelami, biznesem, przemysłem i rządem.
Sytuacja pogorszyła się, gdy w wyniku rozpadu Związku Radzieckiego zakończyła się i zimna wojna i wyścig kosmiczny. Musiano zredukować budżety Pentagonu i NASA i tym samym zredukowana została i tak niewystarczająca, ukryta polityka gospodarcza państwa.
Stany Zjednoczone przystąpiły zatem (już za prezydentury Clintona) do jawnej polityki gospodarczej, którą jej nowy minister pracy Robert B. Reich postulował już w 1982 roku[26]. Nastąpiła zmiana frontu i strategii. Dotychczasowy przeciwnik polityczny czyli Rosja Sowiecka, zastąpiony został otwarcie sojusznikami politycznymi wprawdzie, ale przeciwnikami ekonomicznymi – Japonią i Niemcami.
Na pierwszy ogień poszedł bankrutujący przemysł samochodowy. „Gwiezdne wojny” zamieniono na „wojny samochodów”. Nastąpił bezprecedensowy alians samochodowej Wielkiej Trójki z Detroit z rządem. W ciągu kilku pierwszych miesięcy prezydentury Clintona doszło do większej ilości spotkań przedstawicieli tej branży z przedstawicielami rządu niż podczas dwóch kadencji Reagana[27]. Dotychczasowi szefowie koncernów samochodowych zastąpieni zostali przez nowych, rozumiejących sposoby działania przemysłu za granicą. Wewnątrz przedsiębiorstw wytworzono autonomiczne grupy pracownicze i współudział pracowników w decyzjach. Rząd wymusił zamianę dotychczasowej konkurencji wewnątrz Wielkiej Trójki na współpracę. Na potrzeby przemysłu samochodowego przeznaczono część potencjału badawczego laboratoriów rządowych pracujących dotąd na rzecz przemysłu obronnego.
Na wyniki nie trzeba było długo czekać. W krótkim czasie amerykański przemysł samochodowy odzyskał swój, tracony przez wiele lat rynek.
W 1994 roku utworzona została z inicjatywy rządu Narodowa Rada Naukowo – Technologiczna, której celem jest ściślejsza współpraca instytutów naukowych z przemysłem i nakierowanie ich pracy (i funduszy federalnych) na rozwiązania praktyczne.
Rząd wyznaczył priorytety dla: połączeń światłowodowych, sieci komputerowych, biotechnologii, robotów, i pociągów poruszających się na poduszce magnetycznej.
Odzyskanie przez Stany Zjednoczone wigoru ekonomicznego w latach dziewięćdziesiątych wiąże się właśnie z powyższymi całkiem nieliberalnymi przemianami, u nas zaś jest przedstawianie jako sukces ekonomii liberalnej, tzn. jako praktyczna realizacja oficjalnie głoszonych haseł reganomiki.
Działa tu perfekcyjnie dwulicowość doktryny liberalizmu ekonomicznego, tak scharakteryzowana przez Chomsky’ego[28]:
Funkcjonują dwa warianty doktryny wolnorynkowej. Pierwszy – to oficjalna doktryna narzucana bezbronnym. Drugi zaś to coś, co moglibyśmy nazwać rzeczywistą doktryną wolnorynkową: dyscyplina rynkowa jest dobra dla ciebie, ale nie dla mnie, chyba że akurat przynosi mi korzyści.
Wróćmy teraz do Polski.
Gospodarczy rozwój II Rzeczpospolitej, a zwłaszcza jego etap późniejszy – budowa COPu, to właśnie główny temat „Sztafety” Melchiora Wańkowicza.
Polityka gospodarcza Polski międzywojennej rozwinęła się dopiero po zamachu majowym w 1926 roku, a pełny rozmach osiągnęła w ostatnich latach przed II Wojną Światową, która niestety przyniosła jej kres.
W pierwszych latach niepodległości nie było warunków do prowadzenia bardziej zawansowanej polityki gospodarczej. Najpierw była wojna polsko – bolszewicka i problem Górnego Śląska, którego status administracyjny w ramach państwa polskiego uregulowano dopiero w 1924 roku. Większość kapitału w tym regionie pozostawała w rękach niemieckich. Generalnie, większość kapitału w branżach kluczowych jak węgiel, hutnictwo, ropa naftowa i energetyka pozostawała w rękach obcych. Prowadzeniu polityki gospodarczej nie sprzyjały też rozgrywki partyjne i częsta zmiana rządów. Nie sprzyjały również bariery doktrynalne.
Akademicka ekonomia – jak wykazują to przykłady różnych krajów – kocha się w liberalizmie i ma spory wpływ na opinię publiczną. Tak było i w Polsce za czasów Staszica i Lubeckiego, tak też było w Polsce międzywojennej przed i po przewrocie majowym. Z tą tylko różnicą, że po przewrocie liberałowie mieli mniejszy wpływ na sprawy gospodarcze.
W wyniku przewrotu majowego polską gospodarką zaczęła kierować grupa nazwana przez opinię publiczną Pierwszą Brygadą Gospodarczą, a później krótko Brygadą Gospodarczą. We wstępie do pracy poświęconej dorobkowi pierwszego pięciolecia nowych rządów[29] czytamy:
Negacja i przestarzałe teorie nie obaliły w ciągu tych kilku lat ich [ludzi brygady] myśli. Wyszły one zwycięsko z dyskusji o tzw. „etatyzmie” i życie na każdym kroku potwierdza ich słuszność. To zaś, co najbardziej było wyszydzane, planowość życia gospodarczego, dziś staje się powszechnie uznanym postulatem zarówno w całej Europie, jak również i u nas.
Nadmieńmy, jak wspominaliśmy na początku, że liberalna propaganda drugiego obiegu przygotowująca naszą transformację ustrojową powoływała się m.in. na prace tych naszych przedwojennych liberałów, zaś Kwiatkowskiego określano mianem przedwojennego… Gierka[30].
Nadmieńmy również, że główna polityczna opozycja piłsudczyków – endecja – na równi z nimi – nie była liberalna i umieszczała liberalizm we wspólnej szufladzie z komunizmem, jako sprzeczną z interesem narodowym ideologię kosmopolityczną. Modelem społeczno – gospodarczym obu tych ugrupowań był solidaryzm, w którym funkcje społeczno – gospodarcze państwa odgrywają istotną rolę.
Polityka gospodarcza II Rzeczpospolitej w pierwszych latach niepodległości, to w dużym stopniu polityka typu wojennego w związku z nowymi, lokalnymi konfliktami zbrojnymi. Do najważniejszych zadań tego okresu należała również gospodarcza integracja ziem różnych zaborów.
Dalsze lata to też wojna, ale już wojna na froncie czysto gospodarczym. W 1925 roku Niemcy wywołały wojnę celną z Polską i rok ten stanowi początek polskiej zaawansowanej polityki gospodarczej okresu międzywojennego. Politykę tę można było w pełni rozwinąć dopiero w rok później, po przewrocie majowym, dzięki stabilizacji władzy i wejścia do akcji wspomnianej „brygady gospodarczej” w pełni świadomej znaczenia gospodarczych funkcji państwa.
W początkach pracy nowej ekipy wydano w formie dekretów kilkadziesiąt ważnych ustaw o treści gospodarczej jak „Ustawa przemysłowa” czy „Ustawa o izbach przemysłowo – handlowych”, które wcześniej, w warunkach zamętu politycznego, nie mogły być uchwalone.
Wojna celna trwała aż do 1931 roku i zakończona została podpisaniem traktatu handlowego z Niemcami. Jej wynik był dla Polski korzystny. Wywołując ją, Niemcy zablokowali import z Polski żywności i węgla oraz eksport do Polski wyrobów przemysłowych. W efekcie musieliśmy rozwinąć w tempie przyspieszonym własną bazę przemysłową oraz szukać nowych rynków zbytu. Lata wojny celnej w sposób decydujący wpłynęły na integrację Śląska z resztą kraju i spowodowały powstanie zaufania do własnej gospodarki.
Tradycyjne kontakty gospodarcze Polski leżały na linii wschód – zachód. Nowa sytuacja polityczno-ekonomiczna zniszczyła tę strukturę. Trzeba było zacząć wypracowywać nowe kontakty na linii północ – południe. W latach 1926 – 1931 zawarto 23 traktaty handlowe, powstał Państwowy Instytut Eksportowy oraz wydano instrukcje nakazujące służbie konsularnej promocję polskiego eksportu.
Decydujące znaczenie miała realizacja kontaktów handlowych drogą morską. W powyższych latach zrealizowano budowę portu w Gdyni i magistrali węglowej oraz stworzono flotę handlową w formie skomercjalizowanego państwowego przedsiębiorstwa „Żegluga Polska”.
Państwo realizowało zasadę „dopinania cyklu gospodarczego”, czyli organizowania linii eksportowej od producenta do zagranicznego odbiorcy. I tak, by ułatwić rolnikom zbyt, budowano państwowe bekoniarnie, zbudowano największą w Europie chłodnię w Gdyni, dostosowano własne statki do przewozu bekonów i szkolono agentów do działania na rynkach zagranicznych[31].
Podejmowano też inwestycje państwowe obliczone na rynek wewnętrzny jak np. fabryka nawozów azotowych w Mościcach. Rozbudowę energetyki i elektryfikację wzorowano na najbardziej państwowym schemacie angielskim.
Lata (1929 – 1935) światowego kryzysu gospodarczego osłabiły skuteczność polskiej polityki gospodarczej, chociaż np. budowa Mościc była realizowana właśnie w tym czasie. Nowy dynamiczny etap tej polityki rozpoczyna się w momencie wychodzenia z kryzysu. W 1935 rząd ogłasza i zaczyna realizować czteroletni plan inwestycyjny, w 1937 rzuca hasło budowy COPu.
Zdumienie muszą budzić dokonania tego okresu. Skoro udało się dokonać tak wiele w ciągu zaledwie czterech lat, to jak wyglądałaby Polska, gdyby nie wojna? A gospodarka polska na kolejne lata też nie była pozostawiona własnemu losowi, jako że pod koniec 1938 roku Eugeniusz Kwiatkowski przedstawił 15-letni gospodarczy plan rozwoju Polski, który miał gospodarkę naszego kraju przeobrazić gruntownie.
Na gospodarcze dokonania okresu przedwojennego wpływ miała nie tylko „brygada gospodarcza” działająca na szczeblu władz państwowych. Działały również inne grupy, nie mieszczące się w liberalnym kanonie ludzi goniących za zyskiem. Działała tu bowiem ogromna armia inżynierów i techników realizujących swe umiejętności zawodowe dla dobra przemysłu i kraju. Wymieńmy najwybitniejszych: twórcą polskiego przemysłu obrabiarek był inż. Jan Piotrowski, twórcą polskiego przemysłu elektrotechnicznego inż. Kazimierz Szpotański, twórcą polskiego przemysłu chemicznego prof. Ignacy Mościcki (zanim jeszcze został polskim mężem stanu).
Inną grupą zasłużoną w rozwoju gospodarczym Polski przedwojennej, a nie mieszczącą się w liberalnym schemacie, jest kolejna armia społeczno–gospodarczych działaczy tzw. „abramowszczyków” koncentrujących się głównie na różnych formach spółdzielczości.
*Jan Koziar jest działaczem społecznym i naukowym. Publikacja za zgodą autora. Wydanie 2005.
Przypisy:
[1] Leon Olszewski, Rola polityki przemysłowej w gospodarce rynkowej, w: Polityka ekonomiczna w procesie transformacji gospodarki, Ekonomia 2, Wyd. Uniw. Wrocł.,1996, str. 14
[2] Leon Olszewski, Francuska doktryna dominacji gospodarczej, Wyd. Uniw. Wrocł., Wrocław 1982, rozdz. IV. str. 4
[3] Jan Bossak, Japonia. Strategia rozwoju w punkcie zwrotnymPWN, 1990, str. 71
[4] Rajmund Mydel, Japonia, PWN, 1983, str. 168
[5] Shigeto Tsuru, Szkice o ekonomii politycznej i o gospodarce Japonii, PWE, 1983, str. 481
[6] „Time”, 12 września 1994, str. 19
[7] Robert Guillain, Japonia – trzecie mocarstwo,KiW, 1972, str. 242
[8] Np. Józef Białek z Unii Polityki Realnej w polemice z prof. Józfem Kaletą, Gazeta Robotnicza (Wrocław) 17 luty 1993
[9] Robert Guillain, op. cit., str. 98
[10] Akio Morita et al., Made in Japan – Akio Morita i Sony, Wydawnictwa Naukowo – Techniczne, 1996, str. 157
[11] Jak wyżej, str. 160 – 161
[12] Jak wyżej, str.134
[13] Joachim Meisner, Teoria ludowego kapitalizmu. Wariant niemiecki, Wyd. „Śląsk”, 1967, str. 70
[14] Leszek Balcerowicz, Bitwa modeli, Wprost, 27. II. 2000
[15] Jan Koziar, Nie taka jest Ameryka, głupcze! Nasz Dziennik, 28. 05. 2001
[16] Charles Wallace, Buy America! Time, 7.VIII. 2000.
[17] Krzysztof Michałek, Na drodze ku potędze. Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki, 1861-1945, KiW, 1999, str. 408
[18] Noam Chomsky, Zysk ponad ludzi. Neoliberalizm a ład globalny, Wyd. Dolnośląskie, 2000, str. 30
[19] Jak wyżej, str. 25
[20] Jak wyżej, str. 31
[21] James Goldsmith, Odpowiedź zwolennikom GATT i Globalnego Wolnego Handlu oraz innym ekonomistom i krytykom odpowiedzialnym za bezrobocie oraz zubożenie narodów Europy”, Wyd. „Nortom”, Wrocław, 1997, str. 24 – 26
[22] Alan Tonelson, Beating Back Predatory Trade, Foreign Affairs, Vol.73, No. 4. lipiec 1994
[23] J. Goldsmith, op. cit., str. 25
[24] J. Goldsmith, op. cit., str. 26
[25] Competitiveness survey HBR readers respond, Harvard Business Review 5/1987
[26] Robert B. Reich, Why the U.S. Needs an Industrial Policy, Harvard Business Review, 1982 No. 1
[27] William McWhirter, Back On the Fast Track, Time 13 grudnia 1993, str. 60
[28] Op. cit., str. 28
[29] Pięć latna froncie gospodarczym 1926 – 1931, T. 1, Wyd. „Drogi”, 1931 (wstęp bez numeracji stron)
[30] Władysław Monetarny, Chybiona recenzja Stefana Bratkowskiego, Replika nr. 53 (1987), Wrocław, str. 39
[31] Sztafeta, str. 267-8
=====================================================================================
Kredyt non-profit dla rozwoju produkcji!: Raport PLP o kryzysie:
Jeden komentarz