Nowy Rok rozpoczął się hukiem fajerwerków i korków szampana. Spośród przypadających na rok 2014 rocznic okrągłych i półokrągłych szczególnie dwie prawdopodobnie będą szczególnie mocno celebrowane przez władzę i media III RP. W obu przypadkach trudno liczyć na coś więcej niż propagandę szczególnie, że akurat będzie to rok podwójnych wyborów – samorządowych i do Parlamentu Europejskiego.
Pierwszą z nich będzie ćwierćwiecze rozmów Okrągłego Stołu (6 lutego – 5 czerwca 1989). Podkreślanie znaczenia mitu założycielskiego III RP jest bezcenne dla legitymizacji rządzącej Polską ekipy. I znów zapewne w huku medialnych fajerwerków i wspomnień zabraknie tego najważniejszego – rozliczenia. Medialna papka o doniosłości wydarzenia pominie taktownym milczeniem niewygodne fakty, takie jak deubekizacja, dekomunizacja i lustracja, których nie było. Nie padnie zasadnicze pytanie o to, dlaczego nagle reżim zdecydował się na podzielenie władzą z opozycją miast zafundować jej tradycyjne pałowanie? Bo udzielenie rzetelnych odpowiedzi na powyższe pytania podważałoby elitarność elit.
Drugą okazją do celebry bez wątpienia będzie 10 rocznica przyjęcia Polski do UE 1 maja 2004. I znów zapewne zostaniemy zasypani opowieściami jak to wspaniale, że jesteśmy w UE, jak to Polska dzięki temu rośnie w siłę a Polakom żyje się dostatniej itd., itp. Bez echa przejdą (o ile w ogóle się pojawią) pytania o bilans naszego członkostwa. Banalne: ile Polska wpłaciła do unijnej kasy, ile dostała, ile musiała zwrócić, ile zapłaciła kar, jaki był koszt wprowadzania kolejnych unijnych dyrektyw? Tzw. Raport Hausnera (link) czy opinie Konfederacji Lewiatan () mówiące o destrukcyjnym wpływie unijnych funduszy na polską gospodarkę (link) znów zostaną pominięte milczeniem, bo „po co babcię denerwować”? Zasłona milczenia spowije polską prezydencję, której największym sukcesem było ACTA, podobnie jak fakt, że to akurat KE zakwestionowała niekorzystną dla Polski umowę gazową z Rosją, co jest akurat jednym z nielicznych pozytywów naszego członkostwa w eurosojuzie.
W przypadku członkostwa Polski w UE zapewne nie ma też co oczekiwać rzetelnej dyskusji o kierunku jej rozwoju. Prywatne deklaracje ministra Sikorskiego domagającego się wprowadzenia kierowniczej roli Niemiec czy wizje Mędrca Europy (link) o przyłączeniu Polski do Niemiec wbrew opiniom dyżurnych autorytetów nie pozostały bez echa. Kanclerzyca Angela Merkel (link) powoli przechodzi na ręczne sterowanie UE. Być może w ostatecznym rozwiązaniu kwestii niepodległości państw członkowskich UE aktywny udział wezmą polscy politycy, a konkretnie premier Donald Tusk (link): „Merkel wolałaby na czołowym stanowisku w Brukseli człowieka, którym wraz z prezydentem Francji Hollandem, mogłaby łatwiej sterować, i który, jak polski premier Donald Tusk czy szef irlandzkiego rządu Enda Kenny – pisze brukselski korespondent „Die Welt” – personalizował skuteczną i owocną europejską politykę antykryzysową”. I jeszcze raz „Die Welt”: „Merkel wolałby 'potulnego’ Tuska”. Jednakże podnoszenie tych kwestii mogłoby wywrócić do góry nogami polską scenę polityczną, co samo w sobie jest ryzykownym eksperymentem.
Stare porzekadło głosi, że nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. Oby i tym razem w moim przypadku się sprawdziło. Byłbym bardzo miło zaskoczony.
3 komentarz