„Niepokoi mnie bezczelność rosyjskiej agentury wpływu, która przy bierności polskich elit i mediów (oraz, jak się zdaje, także kontrwywiadu) regularnie propaguje „wrzutki” dotyczące rzekomych okoliczności smoleńskiej katastrofy”.
Od 10 kwietnia ubiegłego roku niemal każda konferencja prokuratury w sprawie śledztwa smoleńskiego rozpoczyna się rytualnego wyznania prokuratora Seremeta o apolityczności kierowanej przez niego instytucji. Jednak słowa to jedno, a fakty to drugie.
A jakie są fakty??
Już po tzw katastrofie mieliśmy do czynienia ze zdumiewającą uległością polskiej prokuratury i władz, w kwestii zakazu otwierania trumien przywożonych z Rosji. Jak wyjaśniał wówczas rzecznik prokuratury wojskowej, strona polska musiała respektować w tym zakresie rosyjską jurysdykcję na terenie Rzeczypospolitej.
Dlaczego?? Tego już wyjaśnić nie raczył.
Zatem już w tych pierwszych dniach po tragedii polskie instytucje przyjęły rolę nie tylko petenta, ale przede wszystkich zastraszonego lokaja, który patrzył jak tu dogodzić panu, by batem nie dostać.
Podobne odczucia, co do śledztwa smoleńskiego ma wdowa po wicemistrze kultury Tomaszu Mercie. W jednej z audycji Bronisława Wildsteina powiedziała, że Rosjanie robią z nami, co chcą, zaś ze strony polskiej prokuratury, polskich władz nie ma żadnego głosu protestu. Padło z jej strony wiele ważnych słów, które jednak nie doczekały się zainteresowania ze strony dziennikarzy.
Otóż przesyłane do Polski kopie akt są w haniebnych stanie, słabej jakości kserokopie, nieczytelne, byle jak wykonane, a mimo to nie ma jakichkolwiek słów oburzenia, czy protestu ze strony polskich instytucji. Nawet na szczeblu samorządowym taki sposób wykonania dokumentów byłby sporym skandalem. Fakt, że polskie instytucje przyjmują to bez słowa protestu najdobitniej świadczy o realnym wymiarze współpracy polsko-rosyjskiej.
W odczuciu M. Merty prokuratura traktuje rodziny ofiar jak natrętnych petentów, których trzeba zbywać wszelkimi sposobami. Można odnieść wrażenie, że prokuraturze zależy głównie na tym, aby nie drażnić Rosjan, a nie na tym, aby odkryć prawdę o wydarzeniach z 10 kwietnia 2010 roku.
Magdalena Merta przywołała również słowa jednego z prokuratorów, wypowiedziane do rodzin po bezprecedensowym wydarzeniu, jakim było unieważnienie zeznań rosyjskich kontrolerów lotu przez rosyjską prokuraturę. Na wyraźne twierdzenie ze strony mecenasów rodzin, że ani w prawie polskim, ani w rosyjskim nie przewiduje się procederu unieważniania zeznań, podmieniania ich treści, prokurator miał powiedzieć słowa absolutnie skandaliczne i wprost niebywałe:
„Będziemy robili tak, jak chcą Rosjanie”.
Słowa te pokazują stan polskiego śledztwa i wolę wyjaśnienia okoliczności tragedii 10 kwietnia. Jeżeli polska prokuratura stosuje taką filozofię, filozofię podległości Rosjanom, to nie mamy co liczyć na rzetelne wyjaśnienie okoliczności śmierci naszej elity państwowej.
Oczywiście nie zamierzam tu podważać pracy wszystkich prokuratorów, gdyż zapewne wielu z nich pracuje sumiennie i w poczuciu wagi prowadzonej sprawy, niemniej tzw „góra” zdaje się ulegać politycznym naciskom.
Podobne wrażenia z postępów śledztwa ma córka posła PiS Zbigniewa Wassermana.
W programie B. Rymanowskiego wyraziła niezadowolenie z działań polskich instytucji, mających wyjaśnić zagadkę śmierci polskiej delegacji. To, co bulwersuje najbardziej, to sprawa fałszowania sekcji zwłok ofiar, nonszalancji w podejściu do tak delikatnej i trudnej sprawy, jaką jest śmierć bliskiej osoby w niewyjaśnionych okolicznościach. Okazuje się, że polska prokuratura przez ostatnie miesiące powstrzymywała rodziny ofiar od składania wniosków o ekshumacje, biorąc świadomie udział w grze na czas, co pozwoliło na utratę i zatarcie wielu cennych dowodów.
Również i w tym przypadku mamy do czynienia z niezrozumiałą z punktu widzenia polskiej racji stanu, uległością wobec Rosjan. W kontekście ekshumacji niejasna jest również rola księdza Błaszczaka, który miał być obecny przy chowaniu ofiar do trumien i aktywnie odwodził rodziny od ekshumacji, o czym poinformowała Małgorzata Wasserman.
Dodała tajemniczo, że liczy na opamiętanie się kapłana i przebaczenie od Boga.
Na koniec programu Małgorzata Wasserman stwierdziła, że tak naprawdę polska strona nie dysponuje żadnymi dowodami w sprawie. Wszystkie dokumenty, jakie posiadamy, zostały wytworzone przez Rosjan. Wyjątek stanowi zgrana skrzynka ATM (oryginał odesłano do Moskwy!) i odzież ofiar.
W Polsce nie ma czarnych skrzynek, wraku, ani nawet dokumentów OKL(obiektywnej kontroli lotu), w których byłyby zawarte dane osób obecnych 10 kwietnia na wieży w Smoleńsku. Okazuje się, że po roku śledztwa nawet tego nie mamy, toteż nie wiemy dokładnie kto tam był, w jakim celu i jakie spełniał funkcje.
Jak widać od 10 kwietnia 2010 roku na terenie Rzeczypospolitej z niezwykłą pieczołowitością i czołobitnością stosuje się rosyjską jurysdykcję. Obecne elity państwowe polską rację stanu widzą przez pryzmat rosyjskiego zadowolenia.
Nie dziwią mnie w tej sytuacji słowa profesora Zybertowicza, który tak mówi o aktualnej sytuacji w Polsce:
„Niepokoi mnie to, że wiele wskazuje na to, iż Polska staje się coraz bardziej terenem łowieckim, którego zasoby są łupione przez różne grupy interesów przy bierności polityków przez Polaków wybranych.
Niepokoi mnie bezczelność rosyjskiej agentury wpływu, która przy bierności polskich elit i mediów (oraz, jak się zdaje, także kontrwywiadu) regularnie propaguje „wrzutki" dotyczące rzekomych okoliczności smoleńskiej katastrofy”.
http://www.rp.pl/artykul/643243_Zybertowicz–Dwie-wrazliwosci–dwie-Polski.html
http://fakty.interia.pl/fakty-dnia/news/rogalski-zamach-nie-zostal-wykluczony,1624487,2943