lub nieuprawnionego przypisywania sobie współautorstwa lub współwykonawstwa przy projektach badawczych. W tym czasie na sali pada dyskretny komentarz jednego z naukowców do siedzącego obok kolegi o prowadzącym: „Założę się, że to jakiś piep***ony pisowiec”.
Idę o zakład, że komentarz wygłoszony szeptem na temat wykładowcy nie zostałby przez tę samą osobę powtórzony publicznie, nawet z pominięciem wulgaryzmu. Co więcej, autor komentarza nie kwapiłby się publicznie objaśniać, co miał na myśli. Musimy zatem poprzestać – na razie – na tym niewielkim wycinku pewnej części społecznej tkanki. Ale zarazem poddać go dokładnej analizie, na tyle dokładnej, na ile potrafimy.
Socjologowie dobrze wiedzą, że niektóre zjawiska badać jest dość łatwo, inne zaś ciągle się poznaniu naukowemu wymykają. Do takich trudno uchwytnych zjawisk należy to, co ludzie faktycznie myślą i odczuwają. Faktycznie – zatem często w odróżnieniu od tego, co publicznie głoszą; od tego, co są gotowi powiedzieć badaczom lub powtórzyć przed kamerą. Nierzadko to, co głoszone publicznie, jest w niezgodzie z tym, co się odczuwa i komunikuje prywatnie, np. w małym gronie osób zaprzyjaźnionych.
Wycinek typowy czy nie?
Histopatologia to dział medycyny, w którym bada się zjawiska mikroskopowe ujawnione w organizmie – szczególnie wtedy, gdy zachodzi podejrzenie występowania jakichś schorzeń. Pobiera się wycinek tkanki i poddaje go analizie – zwłaszcza pod kątem rozpoznania zjawisk odbiegających od normy.
W dzisiejszych czasach pewnie każdy widział wiele filmów o pracy policji, pokazujących, jaką rolę w dochodzeniu do prawdy o przebiegu zdarzeń odgrywa analiza drobnych fragmentów jakiejś tkanki. Nie trzeba badać całego organizmu, by poznać chorobę bądź stwierdzić, iż dana tkanka jest zdrowa.
Oczywiście, analogia wycinka ma swoje ograniczenia. Nasz społeczny wycinek nie został pobrany celowo (wpadł w ręce badacza przypadkiem) i może niełatwo byłoby pobrać kolejne, podobne porcje materiału badawczego. Czy to wycinek typowy? Raczej tak. Skąd taka intuicja? Przypomnijmy sobie sprawę trwającą jeszcze w ubiegłym roku: przez dłuższy okres środowisko uczonych Akademii Medycznej we Wrocławiu nie potrafiło uczciwie zareagować na potwierdzone zarzuty plagiatu popełnionego przez ówczesnego rektora tej uczelni, prof. Ryszarda Andrzejaka (rzecz opisały media). Widoczna u wielu utytułowanych osób tego środowiska niechęć do uczciwej – normalnej, zdawałoby się – reakcji na ujawnione nadużycie wskazuje na głębokie zakorzenienie przyzwoleń na patologie. Przyzwoleń zakotwiczonych społecznie – w mętnych sieciach interesów, a indywidualnie – w wygodnictwie.
Innymi słowy, są podstawy, by przypuszczać, że nasz wycinek obrazuje postawę dla części środowiska lekarzy badaczy typową – nie zaś, jak można by oczekiwać, wyjątkową.
„Czytamy” wycinek
Pan doktor wyszeptał pewną złośliwość. Skąd ona? Z wycinka odczytuję niedopowiedziane przekonanie, że PiS-owski program przebudowy społeczeństwa i państwa zawierał nadmiernie radykalną, a przez to może nawet szkodliwą, wizję moralnej odnowy. Że wysuwał wobec różnych grup społecznych nierealistyczne oczekiwania. Ba, może nawet oczekiwania pachnące jakimś niebezpiecznym fundamentalizmem. Że realistyczny, czyli w pewnym sensie „normalny”, jest pewien poziom przyzwolenia na nadużycia.
Mój kolega filozof idzie nawet dalej. Jego zdaniem System oczekuje, żeby tak właśnie komentować postawy uczciwe. Wiele osób tak obecny System odczytuje – nie tylko oczekuje się od nas przyzwolenia, ale i półpublicznego (na razie szeptem) opowiedzenia się po stronie tegoż Systemu.
Nasz wycinek odsłania polityczny wymiar pewnych moralnych reakcji czy raczej ich braku. Dlaczego ktoś przeciwstawiający się plagiatom nie jest kojarzony przez lekarza z żadną inną partią: PO, PSL lub SLD (o partii Andrzeja Rozenka nie wspominając)? Jakoś te partie nie kojarzą się z oczyszczaniem życia społecznego z patologii. Z czym się kojarzą? Może z dobrym „wpasowaniem” swojej faktycznej polityki w tkankę przyzwoleń na patologie. Różne, także ściśle złodziejskie lub korupcyjne.
Wycinek społecznej tkanki – „plebejski”
W toruńskim dzienniku „Nowości” (23 marca 2012 r.) na pierwszej stronie tytuł: „Złodziej na etacie”. Podtytuł objaśnia: „Na budowie mostu, autostrady, podczas remontów ulic, w sklepach – wszędzie kradną pracownicy”. I pierwsze dwa akapity tekstu: „Brygada budowlańców na budowie nowego mostu w Toruniu wywoziła, co się dało: stal, olej opałowy, papę. Niestety, w złodziejskim procederze wcale nie są wyjątkiem.
Polacy okradają swoje miejsca pracy na potęgę. W ostatnich latach ofiarą nieuczciwych pracowników padło aż 77 proc. przedsiębiorstw – wynika z raportu towarzystwa ubezpieczeniowego Euler Hermes, które przebadało 165 firm z całego kraju”.
Tu mamy szerszy wycinek pobrany z tkanki społecznej innymi metodami. Co ma wspólnego z sytuacją w środowisku badaczy lekarzy? Otóż duże rozpowszechnienie zjawiska wskazuje na szeroki zakres przyzwoleń na nieuczciwość.
Takie sytuacje rodzą pytanie: czy w mentalności wielu grup TuskoKraj nie zdryfował na wody PRL? Od lekarza do murarza – każde środowisko ma swoje przyzwolenia na patologie. Patologie, których szeroka obecność blokuje cywilizacyjny rozwój Polski.
Ślepota Prawa i Sprawiedliwości?
Można zadowolić się słowami: „lekarski” wycinek pokazuje, że PO jest kojarzone z przyzwoleniem na patologie, a PiS z ich zwalczaniem. Można. Ale to byłby błąd. Rzecz zasługuje na dalszy namysł.
Barbara Fedyszak-Radziejowska mówiła niedawno, iż media obozu patriotycznego zostały przesunięte poza sferę ważności, poza sferę głównego dyskursu publicznego. W obecnej sytuacji polityczno-kulturowej oznacza to, iż władza w (formalnie) demokratycznym państwie jest poza kontrolą opinii publicznej.
Jest to możliwe, gdyż wielu Polakom, na co dzień uwikłanym w lewizny i przyzwolenia na lewizny, odpowiadają media, które problemu uczciwości nie stawiają na porządku dziennym. Media, które są nie tylko służebne wobec władzy, ale także służalcze wobec zdegradowanych obywateli. Ta zresztą właściwość obszernych połaci naszej polskiej tkanki kulturowej częściowo wyjaśnia wysokie, długotrwałe poparcie dla prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego.
Czy świat polskiej lewizny, bylejakości, zapomnienia o honorze i godności to właśnie elektorat Platformy? Tak – spora część tego świata stanowi sporą część elektoratu PO. To nie jest czysta mentalność stada. Poparcie dla PO jest także zakorzenione w codziennym zabieganiu o swoją pozycję społeczną.
Nasuwa się hipoteza, że to niezrozumienie tej sytuacji i jej konsekwencji leży u podstaw wielu niepowodzeń PiS. Niezrozumienie czego? Tego, że uformowały się (tylko częściowo w wyniku celowej propagandy) takie automatyzmy myślowe u wielu Polaków, które w ich umysłach tworzą zaporę powstrzymującą przed skierowaniem swoich sympatii ku PiS-owi.
Pewne cechy społecznej tkanki typowe dla III RP, przez lata transformacji wzmocnione, wyrosły na podglebiu znacznie starszym od III RP – na kodach kulturowych zakorzenionych w naszym tak często pozbawionym podmiotowej godności losie narodowym ostatnich stuleci. W przypadku niektórych grup społecznych te historycznie uwarunkowane cechy udało się skojarzyć z sympatiami ściśle politycznymi. Do skojarzeń: PiS? moher? obciach? zacofanie kraju „podpięto” kolejny automatyzm: PiS = nierealistyczne oczekiwania etyczne.
Czy program IV RP zakłada nierealistyczną uczciwość?
Ale trzeba wprowadzić nowy wymiar wywodu. Przez media przeszła kolejna już fala (niezbyt silna, ale jednak widzialna) zaniepokojenia kiepską jakością naszych wyższych uczelni. W rankingach światowych najlepsze uczelnie III RP sytuują się bardzo daleko.
Wiąże się to z obecnością tak wielu profesorów, którzy są „puszczalscy”: przepuszczają przez filtr egzaminacyjny niedouczonych studentów, a przez filtr recenzyjny bardzo słabe opracowania „naukowe”. To ta tkanka przyzwoleń częściowo wyjaśnia niską jakość naszych uczelni. Bo czy najlepsze uczelnie świata nie działają przypadkiem na bazie (choć nie wyłącznie na tej bazie) „nierealistycznych” przekonań, że plagiaty się piętnuje, a ich sprawców potępia i usuwa na margines?
Ale w dyskusji nie podkreśla się, że to właśnie rozpowszechnienie, chociaż zazwyczaj w bardziej subtelnej formie, takich postaw jak te obecne we wrocławskiej Akademii Medycznej przyczynia się do kiepskiej jakości naszych uczelni.
Widzimy zatem, że – pewnie wbrew intencjom jego autora – przywołane na początku naszego tekstu powiedziane szeptem słowa lekarza pokazały, że to program IV RP symbolizuje tkankę Polski nowoczesnej, rozwijającej się.
Rozmontowanie zapory
I zauważył mój kolega filozof: „Bo Polacy swoje myślą. I o to chodzi – większość Polaków nie dlatego myśli tak jak »GW« i Polsat z TVN, bo jest pod ich wpływem, ale dlatego, że to się im wszystkim opłaca (bo PiS nie jest dla nich alternatywą). I to jest trudne do przyjęcia przez PiS”.
Jeśli nie znajdziemy klucza do wrażliwości oraz interesów tej części Polski, która zanurzona jest w tkance chorych przyzwoleń, to zapór rozwoju nie rozmontujemy.
Rządy PiS kojarzone są z nawoływaniem do uczciwości; nawoływaniem niekoniecznie szczerym, oraz – co gorsza – dla wielu wyborców nieskutecznym. Dla PiS niezbędne jest zatem wskazywanie konkretnych, realistycznych, niebrzmiących ani moralizatorsko, ani policyjnie, reform przeciwdziałających patologiom.
O tym, że reformy takie są możliwe, że niezbędne sposoby są naukom społecznym znane i na czym miałyby w polskich warunkach polegać – napiszę.
Andrzej Zybertowicz