Łgarstwo, nawet najbardziej prostackie, przy umiejętnościach prawnika reprezentującego stronę oraz pewnej przychylności sądu (czasem wystarczy tylko zwykła niechęć do przeciwnika procesowego) może zastąpić rzeczywistość. A na mocy prawomocnego wyroku będzie uznane za jej oficjalny obraz na długie lata.
17 lutego 2014 roku pisałem:
Już równo 10 lat temu Sąd Najwyższy dobitnie ukazał, czym jest prawo RP:
W postępowaniu w sprawach gospodarczych pozwany traci prawo powoływania twierdzeń, zarzutów oraz dowodów na ich poparcie, niepowołanych w odpowiedzi na pozew, bez względu na ich znaczenie dla rozstrzygnięcia sprawy, chyba że wykaże, iż ich powołanie w odpowiedzi na pozew nie było możliwe, albo że potrzeba powołania wynikła później (art. 479.14 § 2 k.p.c.).
(Uchwała SN z dnia 17 lutego 2004 r., III CZP 115/03)
Co to oznacza w praktyce?
Ano to, że jak się pozwany spóźni, to choćby nawet miał argumenty umożliwiające wygraną, wróci z sądu na tarczy.
A potem będzie znosił udrękę egzekucji, bo przecież res iudicata est.
(…)
Ale ten neoscholastyczny system postępowania cywilnego nie dotyczy już tylko spraw gospodarczych.
3 maja 2012 roku weszła w życie nowelizacja kodeksu postępowania cywilnego.
…obowiązek podania wszystkich okoliczności faktycznych już przy pierwszej merytorycznej czynności procesowej będzie dotyczył wszystkich, a nie tylko przedsiębiorców. Konieczność wyłożenia na piśmie i sądowi, i drugiej stronie wszystkiego, co się wie i chce osiągnąć w postępowaniu, będzie dotyczyła obydwu stron niezależnie od tego, czy są reprezentowane przez zawodowego pełnomocnika (adwokata lub radcę prawnego), czy działają samodzielnie.
Tym samym prekluzja dowodowa, która polega na pomijaniu przez sąd spóźnionych twierdzeń i wniosków, została rozciągnięta na całe postępowanie cywilne. Będzie tylko wobec wszystkich podsądnych lekko zmiękczona tym, że sąd będzie mógł – ale nie musiał – pominąć dowody przedstawione później.
https://3obieg.pl/prawda-formalna-prawda-sadowa
Jesteśmy w domu, proszę państwa, choć może niekoniecznie w takim, o którym większość z nas myśli, że się znajduje.
Wielki polski cywilista, prof. zw. Maksymilian Pazdan pisał:
Z art. 24 KC wynika domniemanie bezprawności, co w sposób korzystny dla pokrzywdzonego wpływa na rozłożenie ciężaru dowodu oraz ryzyka niewyjaśnienia okoliczności stanu faktycznego, od których bezprawność zależy. Z domniemania bezprawności pokrzywdzony korzysta więc zawsze wtedy, gdyby bez tego domniemania ochrona nie byłaby mu przyznana. Przykładów dostarczają sprawy o ochronę czci, gdy pozwanego obciąża dowód prawdziwości postawionych zarzutów, a ustalenie bezspornego i niebudzącego wątpliwości rzeczywistego stanu rzeczy w toku postępowania sądowego okazało się niemożliwe. Sądy orzekają często w takich przypadkach o obowiązku przeproszenia powodów oraz odwołania nieprawdziwych zarzutów. Wyrażona w piśmiennictwie (przez J. Sadomskiego) krytyka stwierdzania w wyrokach tego pierwszego obowiązku budzić może wątpliwości. Przeproszenie dotyczy wszak sytuacji, gdy postawienie zarzutów naruszających cześć miało miejsce i gdy naruszający nie był w stanie wykazać ich prawdziwości. Może więc być i tak, iż są one po prostu nieprawdziwe. Jest więc za co przepraszać.
(Kodeks cywilny. Komentarz, red. Safjan, 2016)
Profesor pomija jednak czynnik ludzki. O tym, co zostało udowodnione, a co nie, decyduje jednoosobowo sędzia.
On również wpływa na przebieg procesu poprzez uwzględnianie bądź oddalanie wniosków dowodowych pozwanego.
A jeśli dodamy do tego, że sprawy takie, zwłaszcza wątpliwe, często toczą się za zamkniętymi drzwiami (z wyłączeniem jawności)….
O faktycznym charakterze części spraw z art. 24 KC świadczy wyrok Sądu Okręgowego w Warszawie (III C 324/15) wydany w sprawie o ochronę dóbr osobistych. Powództwo wytoczone przez żonę byłego ministra w rządzie Tuska oraz jej koleżankę Super Expresowi za opisanie ich występów na Florydzie w 2013 roku zaowocowało faktyczną karą w wysokości ok. 4,5 mln złotych.
Na tyle bowiem są wyceniane koszty umieszczenia przeprosin na całej pierwszej stronie gazety przez 30 dni.
Pamiętamy, że Super Express nie raz występował przeciw osobom zajmującym prominentne stanowiska w wymiarze sprawiedliwości, a cykl o komornikach jest wręcz wzorcowy.
Czy zatem prócz ochrony czci żony słynnego „Mira” Drzewieckiego w grę może wchodzić także osobista antypatia do tytułu?
Pytanie oczywiście bez sensu w faktycznym państwie prawnym w Polsce jest jak najbardziej na miejscu.
Jesteśmy bowiem od dłuższego czasu chowani w braku zaufania do trzeciej władzy. I nie jest to jedynie wpływ telewizji (szczególnie polsatowskiego „Państwa w państwie”) czy tez innych mediów.
To doświadczenie własne, bliskich, znajomych czy tylko sąsiadów.
c.d.n.
27.06 2017