Stefan Niesiołowski dał kolejny popis – nazwał dziennikarzy śmieciami.
To nie pierwszy taki występ tego Pana. Niesiołowski od lat znany jest z „psychicznych” wypowiedzi i zachowań. Całkiem niedawno był łaskaw stwierdzić: „Kamiński (b. szef CBA) – przyp.) jest chwastem, który trzeba wyrwać”. Trudno oprzeć się wrażeniu, że niezwykle trafnie jest nazywany Chodzącą Reklamą Psychotropów.
To, że Niesiołowski nazywa dziennikarzy śmieciami, jest w gruncie rzeczy mniej istotne. Istotne jest to, że praktycznie nikt z dziennikarzy Agory, ITI, „odzyskanych” mediów publicznych i z pomniejszych redakcji, zwanych „zaprzyjaźnionymi”, nie zareagował. To milczenie jest jednoznaczne – ci dziennikarze de facto sankcjonują i popierają kolejny „wysoki standard” Platformy Obywatelskiej. Nie dopuszczają możliwości, że taki język może i ich dotknąć? A przecież może, bo skoro nie protestuje się przeciwko chamówie posła Platformy, to tym samym pozwala się innym by publicznie używali pojęcia „peowskie śmiecie”. Jeśli jakiś polityk użyje takiego języka wobec „zaprzyjaźnionych” dziennikarzy, to nikt z nich nie będzie miał prawa protestować, bo odebrał sobie to prawo nie protestując, czy milcząc, po skandalicznej wypowiedzi Niesiołowskiego.
Mechanizm przemilczania faktów niewygodnych dla obecnej władzy ma swoje korzenie w najczarniejszych czasach totalitaryzmów. Sprowadza się do bezmyślnej doktryny – „Tego, o czym nie piszemy i o czym nie mówimy, nie ma”. Takie zachowania wpisują się w obowiązującą dziś generalną linię informacyjną, sformułowaną przez jednego z czołowych pisofobów – Waldemara Kuczyńskiego – „1. Nie krytykujmy Platformy i jej rządów, bo to służy PiS. 2. Nie ma obowiązku krytykowania władzy”. I ta linia, ta Doktryna, obowiązuje w majnstrimowych mediach. Czertsko-wiertniczy desant do TVP jest faktem. Nie nastąpił by poprawić jakość, rzetelność informacyjną. Nastąpił wyłącznie w celu ujednolicenia przekazów medialnych, zgodnych z Doktryną Kuczyńskiego.
Jeśli media świadomie rezygnują ze swojej roli kontrolnej, to tym samym stają się wspólnikami rządzących. Zapewniają władzy bezkarność a tym samym władzę rozzuchwalają. Czynią ją bezczelną, zachłanną, pozbawioną hamulców, kłamliwą do bólu. Rządzącej dziś koalicji nie zaszkodziły afery – od hazardowej po taśmową. I wiele pomniejszych. Oddani władzy dziennikarze albo przemilczą albo zrelatywizują. Zrobią tak wyłącznie, moim zdaniem, by ochronić układ gwarantujący im stałe wpływy na konta bankowe. A taka sytuacja może obrócić się przeciwko nim. Zmieni się władza, zmienią się priorytety. I co wówczas? Na pewno jedno – nikt ze wspólników obecnej władzy nie będzie miał prawa protestować, bo to prawo sam sobie odebrał wchodząc z nią w układ. Amen.