Ad usum delphini ( na użytek leminga) mają być media – a przede wszystkim „nie mącić w głowach”, mówi Magdalena Bajer z REM. Tymczasem wolność słowa wymyślono po to, by tą głową ruszyć.
Kto jest mącicielem? Autor filmu "List z Polski",Mariusz Pilis. Film ten nie podoba się rządowi w Warszawie, a zatem jest nadużyciem moralnym. O tym co jest nadużyciem, a co nie, decyduje oczywiście Platforma i jej eksperci. Reszta ma zachowywać się , jak każe
dewiza
„nie podskakuj, siedź (…) i przytakuj”. Na tym polega demokracja w pańskie dońskim. Mariusz Pilis, pracując nad swym filmem List z Polski, zebrał tyle materiału, że postanowił wydać książkę. Jasne, że będzie to bestseller. 5 kwietnia wejdzie ona do sprzedaży. Już dziś spędza ona
sen
z oczu Platformy i jej przyjaciół. Teza książki brzmi: Rosjanie chcieli usunąć Lecha Kaczyńskiego. Ten, kto zna historię Rosji, ten wie, że innej możliwości nie było. Wynika to z rozmów z takimi osobistościami, jak Wiktor Juszczenko (kto go chciał zabić?), Władimir Bukowski,
dysydent
z Rosji i obrońca praw człowieka, Tomasz Sakiewicz, naczelny Gazety Polskiej, Bronisław Wildstein, wyrzucony prezes TVP, czy Zuzanna Kurtyka. Za tę zbrodnię oskarżają oni rząd w Moskwie i Warszawie. Oto (niepełna) lista przeciwników, wyeliminowanych przez Putina:
Anna Politkowska
Aleksander Litwinienko, czy Wiktor Juszczenko (próba otrucia). Ale tak naprawdę wrogiem publicznym numer 1 Putina był Lech Kaczyński. Dlaczego miałby mieć wobec niego jakieś skrupuły, skoro jego polskim przyjaciołom było to też na rękę? Czy uwierzymy zaprzeczeniom Tuska?
Post scriptum: film Mariusza Pilisa (laureata Grand Prix SDP w kategorii Najlepsze Dziennikarstwo Międzynarodowe) mimo braku reklamy obejrzało w Polsce już dwa miliony widzów. Ale dla TVP to film tabu. Milczenie mówi więcej od tysięcy słów.
Wyrok śmierci na Lecha Kaczyńskiego zapadł najpóźniej po storpedowanej przez służby specjalne misji prezydenta RP i czterech czołowych polityków z Litwy, Łotwy, Estonii i z Ukrainy w Gruzji.
Czy zapadł już wyrok śmierci na Jarosława Kaczyńskiego?
Czy pani Bajer nie rozumie, że Polacy nie wierzą temu rządowi?
Fakt, dlaczego REM nie protestowała wobec innych, prorządowych, publikacji na temat wydarzeń 10 kwietnia 2010, jest przyznaniem się do winy.