Na odcinku “mowy nienawiści”, w kontekście „zamachu”, rozpętała się „szczujnia”.
W całym tym zgiełku, wielu, niosących kaganek oświaty, zapomniało zupełnie o Izaaku Naftalim Botwinie.
Rozpoczęła się właśnie w mediach, propagandowa przepychanka, żeby niedoszłego “zamachowca” ze stołecznego, królewskiego miasta Krakowa, akademika Brunona K., jakoś tam podpiąć pod którąś z partii, czy też ideę i wskazać przy okazji palcem, potencjalnego inspiratora, jego niecnych knowań.
Sprawa potencjalnego zamachu jest na tyle rozwojowa, że nawet nieoczekiwane aresztowanie matki “Madzi z Sosnowca” nie spowodowało spadku zainteresowania publicystów i komentatorów.
Słowa red. P.Lisickiego, w tym kontekście, że nie jest ważne “kto, kogo i czym pobudza”*, są jak najbardziej trafne, chociaz , faktycznie, nie zawsze!
Przynajmniej na razie, np. nie wiadomo nic o tym, czy agenci ABW, którzy stanowili trzon czteroosobowej grupy z Brunonem K. na czele, wzorem słynnego agenta Tomka, który “uwodził i prowokował” posłankę B.Sawicką, sami nie “prowokowali” i nie “pobudzali” tegoż do przestępstwa? Nie wiadomo, co na ten temat mówi “regulamin”, bo nie wiadomo, gdzie jest granica tegoż “prowokowania i pobudzania”? Gwoli przypomnienia – jak między osławionym agentem Tomkiem i posłanką B.Sawicką miało dojść do zbliżenia na plaży, wieczorową porą, po upojnej kolacji w nadbaltyckim hotelu, to w ostatniej chwili agent Tomek salwował się ucieczką. Oczywiście, salwował się nie dlatego, że nie chciał zbliżenia, czy też tam chciał! Po prostu, “regulamin zabrania” takowych zbliżeń i byłoby to naruszenie prawa. Trudno się mówi – taka robota – i przestroga dla potencjalnych, przyszłych agentów, wychowanych na podbojach seksualnych Jamesa Bonda, którym marzy się kariera agenta-uwodziciela, który to agent robi, co chce i bezkarnie korzysta z wszelkich uciech. Jak widać na powyższym przykładzie – praca agenta ma swój wymiar martyrologiczny.
Ale, wracając do tematu. Jak tylko na rozkaz, na tapetę wraca temat “mowy nienawiści”, to natychmiast na zatroskanych ustach polityków i kwiatu dziennikarstwa, pojawia się nazwisko Eligiusza Niewiadomskiego, który to pod wpływem “mowy nienawiści” właśnie, został “pobudzony i sprowokowany” do tego, żeby zastrzelić prezydenta G.Narutowicza. Celuje w tej narracji szczególnie znany historyk i publicysta, a obecnie minister w kancelarii prezydenta, mianowicie – T.Nałęcz. Postać E.Niewiadomskiego w ten sposób jest i coraz bardziej staje się ikoną “mowy nienawiści”. Ale, czy to jedyna ikona?
W tym miejscu i kontekście warto przypomnieć inną postać i jak najbardziej ikonę “mowy nienawiści” – mianowicie, Izaaka Naftalego Botwina, członka przedwojennego Komunistycznego Związku Młodzieży Polskiejoraz Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy, który to 28 lipca 1925, jak najbardziej “sprowokowany i pobudzony”, wypełniając polecenie Partii, w sądzie we Lwowie, zastrzelił funkcjonariusza czy też współpracownika, czy też agenta polskich służb – Józefa Cechnowskiego, który przeniknął do KPZU i wydał policji czterech jej członków.
Izaak Naftali Botwin został za swój czyn skazany na karę śmierci i rozstrzelany (podobnie jak Eligiusz Niewiadomski).
Postać Izaaka Naftalego Botwina warto przypomnieć, bo przecież żyją potomkowie jego kolegów partyjnych z Komunistycznej Partii Zachodniej Ukrainy i wielu wyznawców, walczących od świtu do nocy z “mową nienawiści”, o Izaaku Naftalim Botwinie, w tym kontekście, jednak zapominając.
A są i tacy – nawet w tzw. “cywilizowanym świecie” – jak np. Isabelle Rohr, która w swojej książce , “Spanish Right and The Jews 1898-1945, Antisemitysm and Opportunism”, wspomniała o I.N.Botwinie, jednakowoż pisząc, że był “działaczem związkowym”, “aresztowanym i powieszonym w Polsce”, we Lwowie, ale już nie rozpisując się, za co konkretnie.
W moim rodzinnym mieście, w czasach mojej młodości, był nawet plac Botwina, ale całe szczęście – plac nazywa się już inaczej.
Postać I.N.Botwina, upamiętniona została w wierszu W.Broniewskiego “Na śmierć rewolucjonisty”.
A poniżej ten wiersz – jakże piękny! Czytany w czasach młodości mej, w szkołach.Jakaż piękna “mowa miłości i nadziei”, bo przecież Izaak Naftali Botwin zabił w imię lepszego świata – “życia piekniejszego, nowego”. … A jak wiadomo powszechnie, zbrodnia w imię ideałów międzynarodówki, żadną tam zbrodnią nie jest, w przeciwieństwie do zbrodni, którą się popełnia np. w imię ideałów narodowych.
Na śmierć rewolucjonisty
A z tej celi pustej i chłodnej trzeba będzie niedługo odejść, jeszcze spojrzeć w niebo pogodne, jeszcze spojrzeć za siebie-w młodość. Już za chwilę przyjdą żandarmi, wyprowadzą bez słowa z celi... Trzeba umieć, jak żołnierz armii, iść spokojnie pod mur cytadeli. Ach, umierać nie będzie ciężko, chociaż serce ma lat dwadzieścia- nie złamane codzienną klęską, dziesięć klęsk, dziesięć kul pomieści! Bo jest życie piękniejsze, nowe, i żyć warto, i umrzeć warto! Trzeba nieść, jak chorągiew, głowę, świecić piersią kulami rozdartą, trzeba umieć umierać pięknie, patrzeć w lufy wzniesione śmiało! Aż się podle zadziwi i zlęknie, aż umilknie łoskot wystrzałów!
* TVN24, Loża prasowa, 25.11.2012