Od pozbycia się sowieckich wojsk okupacyjnych z Polski minęło niewiele lat, a pełzająca pseudodemokracja w Polsce, przybrała najgorszy z możliwych scenariuszy, według prastarego, czarnego, satyrycznego scenariusza pt. „powtórka z rozrywki”. Bynajmniej, sprawa jest daleka od swojego „60 minutowego na godzinę” pierwowzoru z radiowej Trójki, która zeszła była na psy.
W sprawie jednostronnej kolaboracji nikomu z obywateli nie jest do śmiechu, ponieważ ekipa polskiego premiera sprzeniewierzyła się wszelkim przyjętym normom patriotycznym, tak silnie obecnym w polskich tendencjach wolnościowych, że uchwalono skandaliczną ustawę, którą poparło 286 posłów z PO, Twojego Ruchu, PSL i SLD, a przeciw było 140 z PiS i Solidarnej Polski. Jeden, zapewne pijany, lub zdezorientowany, uczciwy poseł wstrzymał się od głosu. Chwilę wcześniej większości nie uzyskał złożony przez PiS wniosek o odrzucenie projektu. Poparło go 138 posłów, podczas gdy 273 było przeciw, tak dla zasady, że prawica musi być „be”.
Nawet zatwardziali w popieraniu działań pana „wyjątkowego” premiera publicyści i zwyczajni, zdezorientowani obywatele, ze zdumienia przecierają oczy, że najnowsza historia Polski właśnie zatoczyła koło.
W razie niepokojów społecznych do naszego kraju „zaproszone” zostaną obce formacje porządkowe (militarne), które wspomogą pacyfikowanie ludzi z ulic najbardziej wymyślnymi metodami z użyciem broni ostrej włącznie. Obce oddziały wejdą do Polski na wniosek komendanta głównego policji, straży pożarnej i granicznej. Ten zapis zakrawa na farsę, skoro wiemy, że za całą sprawą stoi szef rządu (ze swoimi przybocznymi), który zwyczajnie boi się, że jego pobratymcy, również ci o silnych korzeniach z regionu z którego się wywodzi, zechcą wysłać go na Marsa i to bez zapasu tlenu i paliwa, by mieć pewność, że nie wróci.
Tym samym „zwarty układ z centrum w Warszawce” daje jasny sygnał, że panicznie boi się społecznego wybuchu niezadowolenia, który rozgrywać się będzie na ulicach polskich miast prędzej, czy później. W sytuacji krytycznej nie powinny, zatem budzić naszego zdziwienia odziały wezwane na pomoc z Rosji, Niemiec, czy Mozambiku, bo sprawa wspomnianych „zaproszeń” sięga daleko od granic unii.
W zasadzie zatwierdzona „ustawka” w swojej konstrukcji, powinna być zakończona jakże znamiennym twierdzeniem klasyka ze specjalnym odniesieniem do Narodu: „a tera róbta, co chceta, z nami i tak nie wygrata”?
Pusty śmiech wywołuje zapisana klauzula o tym, że obce oddziały nie mogą przekraczać liczby 200 funkcjonariuszy na czas nie dłuższy, niż 90 dni – nie można się już szerzej roześmiać z podobnych ustaleń, zwłaszcza w sytuacji, kiedy ewentualne rozruchy rozleją się na cały kraj. Czy i wtedy władza bawić się będzie w kontyngenty obcych służb, czy nie zmieniając prawa zaprosi do siebie kilkanaście tysięcy… żołnierzy z krzyżami lub gwiazdami na burtach swoich opancerzonych pojazdów, dodatkowo prosząc ich, aby bronili porządku przez nieograniczony czas?
Mówimy już o okupacji!
Jeszcze szerzej rozwarły się właśnie podwoje dla obcych agentów, którzy bez specjalnych problemów inwigilować będą swobodnie to, co ich ewentualnie jeszcze zainteresuje, ale akurat ta możliwość jest żartem, ponieważ wszystkie kluczowe, tajne informacje dawno już z Polski wyciekły. Słowem otworzyliśmy już nie tylko nasze granice, ale i wszelkie skrytki i zakamarki.
Doprawdy, czuję się bezpiecznie, jak nigdy, jakby co, to zbieram na łuk.
________________________
(mrf)