Kod Putina (2)
17/04/2011
403 Wyświetlenia
0 Komentarze
5 minut czytania
W Katyniu, na ziemi dla Polaków świętej, Władimir Putin, płk KGB, następcy NKWD, wykonawcy ludobójstwa polskiej elity, kazał wznieść cerkiew. W tej profanacji oficerów WP udział wziął szef rządu III RP, Donald Tusk.
Trudno uznać, by Tusk wystąpił w Katyniu* w roli cyrkowego klowna między numerami. Wiedział, co robi. Było mu to o tyle obojętne, że jako wnuk żołnierza Wehrmachtu ma całkiem inną tożsamość historyczną od reszty Polaków – w końcu tylko
margines
służył w armii wroga. Tusk wiedział, że wmurowuje kamień węgielny pod budowę cerkwi. Numer ten sprzedano w polskich mediach jako wspólny hołd Putina i Tuska, oddany polskim bohaterom. W rosyjskich mediach leciał on pod tytułem
Rosjanie
ofiarami Stalina. Dubbing był perfekcyjny. W tym celu konieczna była nieobecność w Katyniu prezydenta Lecha Kaczyńskiego, co przesądziło o jego śmierci. W obliczu tragedii smoleńskiej zapomniano niemal o majstersztyku rosyjskiej propagandy,
cerkiew
tymczasem jest już w stanie surowym prawie gotowa; a kiedy zwieńczy ją kopuła, to mistyfikacja się uda. Tragedia smoleńska umożliwiła dokończenie roboty po cichu, po złodziejsku, bez szkodliwego rozgłosu. Kłamstwem jest argument Kremla, że
ofiary stalinizmu
czekają na pomnik w tym miejscu. Te ofiary wisiały Kremlowi zupełnie, tam i gdzie indziej. Przypomnieli sobie o nich akurat wtedy , kiedy nie dało się już dłużej utrzymać kłamstwa katyńskiego. Kiedy wiadomo już było, że trzeba wypić ten
kielich goryczy
i wyłożyć kawę na ławę. Wtedy kremlowskim ekspertom od marketingu politycznego wpadł do głowy genialny pomysł, by – i owszem – uczcić zbrodnię, ale – w pierwszym rzędzie – dokonaną na Rosjanach. Pisałem już o tym, że przecież i w
Auschwitz
ginęli Niemcy. Nikt jednak nie wpadnie na pomysł, by akurat od nich rozpoczynać oddawanie czci ofiarom systemu, na jaki Niemcy wyrazili w końcu zgodę (Rosjanie też wyrazili zgodę na bolszewizm, bo go nie obalili). Jeśli Rosjanie chcieliby oddać
cześć
pomordowanym przez bolszewizm Rosjanom, to powinni budować cerkiew (a także kościoły wszystkich innych wyznań) na Kołymie. To tam istniał największy na świecie archipelag obozów zagłady. To tam Rosjanie zamęczyli w latach
1932 – 1957
do 6 milionów katorżników, jak ocenia nauka. Komory gazowe były zbędne. Ich rolę przejął ojczulek mróz i wujaszek głód. Ale budowa cerkwi na Kołymiu byłaby wyrazem żalu za grzechy, a nie antypolskiej obsesji. Byłaby męskim aktem odwagi.
* 7 kwietnia 2010 roku.
(Na miejsce pamięci dla rosyjskich ofiar bolszewickiego terroru nadawałoby się też doskonale centralnie położone mauzoleum Lenina – twórcy rosyjskich obozów zagłady).
Post scriptum: ale na to pozostałość po czerwonym olbrzymie jest za słaba. Rosja Putina zdana jest na kolaborantów. Od czasu Bieruta Kreml nie ma lepszych od warszawskiego tandemu Tusk&Komorowski.To oni są winni profanacji katyńskiej. Bez nich nie doszłaby ona do skutku. Nie byłoby na to żadnych szans.
Kwestia pojednania: co nagle, to po diable. Istnieją w Rosji siły, skłonne do uczciwego pojednania z Polską. Jestem pewien, że Jelcyn nie tylko słabością kierował się w stosunkach z Polską. Są Rosjanie, walczący o ujawnienie prawdy katyńskiej, i prawdy smoleńskiej. Na nich czekamy. Nic na siłę.
Tandemowi w Warszawie warto przypomnieć, że to nie Polska była nieludzką ziemią dla Rosjan i że to nie my musimy zabiegać o pojednanie.
Jestem pewien, że do pojednania dojdzie, a jak nie do pojednania, to przynajmniej do porozumienia, jak między Zydami a Niemcami. Ale tylko na podobnych warunkach.
Pożoga, o której często piszę, polska odmiana Shoah, trwała faktycznie od 1917 do 1956 roku. Ta rana jest nadal otwarta.
Polecam Państwu lekturę mych felietonów sprzed roku.