Aktywność służb specjalnych wobec przeciwników pookrągłostołowego układu
Po 25 latach – dla tych przynajmniej, którzy obserwują uważnie polską scenę polityczną – jest rzeczą oczywistą, iż ok. 300 osób, które rządzą Polską po 1989 roku, zmieniając jedynie szyldy – lub ludzie z nimi związani – podejmują zawsze działania prewencyjne, gdy ich monopol władzy jest zagrożony.
Jak kontrolować protesty społeczne?
Tak było już na samym początku, gdy na początku lat 90. próbowano przeprowadzić (ciekawe dlaczego tak nieudolnie?) lustrację, później gdy likwidowano WSI (dając przeciwnikom tej akcji znakomite argumenty do ręki!). Gdyby te operacje zostały przeprowadzone sprawnie, rządzący straciliby ważne wsparcie ze strony postkomunistycznych służb specjalnych.
Z podobną sytuacją mieliśmy do czynienia w czasie pierwszych wyborów prezydenckich. 300-osobowa grupa sprawująca władzę zadbała o to, by trzema liczącymi się kandydatami, były osoby nie zagrażające jej panowaniu. Nie było istotne, która z nich będzie prezydentem RP. Każdy z tych kandydatów (nie tylko Wałęsa) np. „wzmacniałby lewą nogę” itd.
Warto pamiętać, dzięki komu (głównie) Wałęsa został prezydentem (i zadać sobie pytanie, czy wówczas promotorzy Wałęsy nie wiedzieli, jaka jest jego przeszłość?). Warto dzisiaj także przypomnieć sobie, kto był uczestnikiem lub zwolennikiem rozmów przy „Okrągłym stole” (oraz w Magdalence) spośród tych, którzy dzisiaj stwarzają wrażenie, że są przeciwnikami tego zabójczego dla Polski układu czerwonych komunistów i różowej „opozycji”.
Warto także pamiętać, dlaczego upadła partia Olszewskiego – Ruch Odbudowy Polski, która w pewnym momencie cieszyła się kilkunastoprocentowym poparciem (np. kto i w jaki sposób rejestrował listy wyborcze ROP w pierwszej wersji). Warto wrócić do czasów, gdy głównym doradcą premiera Olszewskiego był człowiek znany z archiwum IPN jako „Zapalniczka” i przypomnieć sobie, w jaki sposób kierował sekcją polską Radia Wolna Europa – patrz np. tutaj:
http://www.marekciesielczyk.com/publikacje-wyk%C5%82ady/
(skan drugiego artykuły pt: „”Radio Free Europe’s Discordant Voices„, w: LAISSEZ-FAIRE, nr 1, Londyn – Waszyngton, lato 1991, str. 48 – 53)
Dla zamkniętego układu władzy było i jest rzeczą oczywistą, iż wcześniej czy później społeczeństwo będzie się buntować, a nawet zacznie się organizować. Warto więc wziąć samemu udział w tym buncie, hamując go od środka. Swego czasu, służby rosyjskiego cara same organizowały „nielegalne” drukarnie, by kontrolować, co one publikują i w odpowiednim momencie wysłać na Sybir całe opozycyjne wobec cara towarzystwo. Dzisiaj w Polsce dzieje się podobnie.
Gdy wiadomo było, że prawa strona wcześniej czy później zorganizuje się w ruch, który będzie chciał wprowadzić do Sejmu swych przedstawicieli, wymyślono AWS, na którego czele znalazł się nieudacznik, o którym wiadomo było, że doprowadzi całą tę formację do upadku, co przywróci do władzy postkomunistów (i tak też się stało). Na czele rządu stanął poczciwy Jerzy Buzek, którym Krzaklewski mógł „sterować z tylnego siedzenia”, jak wówczas mówiono.
Następnie zorganizowano (chyba według podobnego modelu?) dwie partie protestu: „Samoobronę” i „Ligę Polskich Rodzin”, które w pewnym momencie cieszyły się poparciem ok. 25% wyborców! Lider pierwszej określany jest dzisiaj jako rodzaj „seryjnego samobójcy” (mało kto chyba wierzy w jego samobójstwo), zaś lider drugiej chodzi dzisiaj pod rękę z politykami, których wcześniej rzekomo był przeciwnikiem politycznym! Co więcej, partie te stały się w pewnym momencie koalicjantem PiS i tym samym zakończyły się w Polsce po raz kolejny rządy „prawicy”.
Po drodze powstał kolejny ruch protestu „Naprzód Polsko”. Wkrótce jednak okazało się, że musiał się rozpaść, gdyż doszło do swego rodzaju transferu jego liderów na inne listy wyborcze. Nie można wykluczyć, że podobny los spotka już wkrótce Ruch Narodowy…. Ale to karta jeszcze do końca nie zapisana…
Jak prawica niszczy siebie sama – patrz:
https://3obieg.pl/jak-prawica-szkodzi-samej-prawicy
Jak nie dopuścić do powstania alternatywy politycznej?
Gdy już powstaje jakiś nowy ruch pozaparlamentarny i zanosi się na to, iż może on odegrać jakąś rolę na polskiej scenie politycznej, jest on umiejętnie rozbijany przy pomocy różnych technik, stosowanych od czasów – nie Ochrany czy CZEKI, lecz – Kaina i Abla.
Gdy ruch taki zaczyna w dzisiejszych czasach dojrzewać, mogą być stosowane także techniki nie znane ani Afanasijowi Wjaziemskiemu (słynny opricznik Iwana Groźnego), ani Feliksowi Dzierżyńskiemu czy nawet Jurijowi Andropowowi. Powstał bowiem Internet – broń obosieczna.
Można oczywiście zacząć niszczyć nowy ruch już na samym początku (niejako profilaktycznie), wykorzystując różnice w temperamentach i ambicjach jego członków, Można także naśladować carów i samemu kreować nowe ruchu, by później samemu je zniszczyć. Na przykład – zapoczątkować jakąś akcję, a następnie ją sztucznie wygasić. W ten sposób działa polityczny „wentyl bezpieczeństwa”. Uczestnicy takiej operacji sami zrażą się do wszystkiego, widząc brak kontynuacji, marazm etc. Można rozbić nowy ruch na kilka zwalczających się organizacji. Wówczas najprawdopodobniej żadna z nich nie odniesie sukcesu, gdy ich uczestnicy będą świadkami gorszących konfliktów liderów itd.
Jak już zauważyliśmy, Internet może być bardzo pomocnym narzędziem nie tylko w mobilizowaniu się zbuntowanego przeciw władzy społeczeństwa (patrz: wiosna arabska, ACTA etc.), ale także bronią w ręku grupy sprawującej władzę. To, co mogłoby być zwyczajną dyskusją, można z łatwością przekształcić w siejącą wśród uczestników nowego ruchu zgorszenie pyskówkę internetową, która zniechęci dotychczasowych uczestników do dalszej działalności (np. wielu Zmielonych tak w pewnym momencie zareagowało).
Gdy po wielu miesiącach spotkań, dyskusji, wzlotów i upadków znaczna część uczestników spotkania w Stoczni Gdańskiej w marcu 2013 roku (nazwanego przez dziennikarzy Platformą Oburzonych) zebrała się ponownie we wrześniu 2013 roku, a następnie zaczęła się organizować, tworząc nawet terenowe struktury, po Internecie zaczęły krążyć dziwaczne maile i komentarze, które ewidentnie mają na celu zniechęcenie ludzi do udziału w tym ruchu. Jeden z dyskutantów zadaje w pewnym momencie pytanie drugiemu: „Do jakiej synagogi chodzisz?”, choć – jak się później okazało – nie miał żadnych powodów, by to robić. Co więcej, wyszło następnie na jaw, iż pytający był działaczem komunistycznej PZRP w czasach PRL-u (teraz inni chcą sprawdzić jego teczkę w IPN, o ile takowa istnieje? – zobaczymy, co wykażą te badania?). Pytanie tego typu ewidentnie miało na celu wprowadzenie do środowiska atmosfery wrogości, podejrzliwości. Inny internatuta skierował za pośrednictwem maila – zupełnie bez powodu – obraźliwe słowa do grupy swych kolegów. Zrobił to w ten sposób, by cała korespondencja trafiła do skrzynek mailowych wszystkich pozostałych uczestników ruchu.
W późniejszych rozmowach telefonicznych znaczna część zaangażowanych w ruch ludzi przyznawała, iż tego typy naruszające godność drugiego człowieka „pyskówki” zrażają do wspólnego działania (a o to właśnie chodzi prowokatorom).
Nie jest to oczywiście nic nowego. Historia powtarza się już od 25 lat i nie ma się co tym ekscytować. Należy jednak zastanowić się na technikami obrony przed działaniami tego typu. Po pierwsze konieczne jest uświadomienie większości uczestników nowego ruchu protestu, iż akcje niszczenia takiego ruchu są niezaprzeczalnym faktem i należy po prostu ze spokojem, ale uważnie je obserwować i wyciągać odpowiednie wnioski.
Z jednej strony nie można wpadać w jakąś obsesyjną nieufność (kiedyś w okresie PRL-u pisaliśmy w pokoju w akademiku na kartkach papieru, to co chcieliśmy powiedzieć koledze z opozycji antykomunistycznej, w obawie przed esbeckim podsłuchem, co było oczywiście swego rodzaju „paranoją”), z drugiej zaś nie można lekceważyć działań destrukcyjnych. Wszelka tego typu aktywność powinna być systematycznie odnotowywana, kojarzona z określonym autorem. W przypadku powtarzających się działań, szkodliwych dla danej inicjatywy, należy jak najszybciej odsuwać się od ludzi, którzy ewidentnie dążą do skłócenia innych i tym samym osłabienia czy wręcz zniszczenia nowej inicjatywy. Wskazane jest także w niektórych wypadkach badanie ewentualnej dokumentacji w IPN.
Marek Ciesielczyk
P.S.
Więcej informacji na temat powstałego 14 grudnia 2013 roku obywatelskiego stowarzyszenia OBURZENI, dążącego do demontażu obecnie panującego w Polsce, pookrągłostołowego systemu – patrz tutaj: www.oburzeni.org.pl
dr politologii Uniwersytetu w Monachium, wykładowca sowietologii w University of Illinois w Chicago, pracownik naukowy w Forschungsinstitut fur sowjetische Gegenwart w Bonn, Dyrektor Centrum Polonii w Brniu (Małopolska), obecnie Redaktor naczelny pisma "Prawdę mówiąc" oraz portalu www.prawdemowiac.pl, więcej patrz: www.marekciesielczyk.com