Artykuły redakcyjne
Like

Prawda objawiona naszych czasów?

06/01/2014
1011 Wyświetlenia
4 Komentarze
20 minut czytania
Prawda objawiona naszych czasów?

Czy ktoś z czytelników pamięta, kiedy udowodniono, że Ziemia porusza się po orbicie dokoła Słońca? Nie? No to przypominam – w 1839 roku. Po przeszło trzystu latach od publikacji Kopernika.

Zresztą nie tylko ta teoria wymagała żmudnego udowadniania. Tak samo przecież Teoria Einsteina, wcześniej Teoria Newtona itd.

Dzisiaj, na naszych oczach, genetycy dowodzą słuszności Teorii Ewolucji, pierwotnie sformułowanej przez Darwina.

Tak mniej więcej wygląda nauka – powstaje jakaś teoria, szuka się potwierdzających ją faktów, poddaje falsyfikacji…

To samo dotyczy dziedziny badań społecznych.

Falsyfikacja (szczególnie stosunek do niej) jest podstawą odróżniającą teorię naukową od ideologii.

0


1.

Próżno szukać  w necie informacji podającej w zwięzły sposób, co to takiego, te gender studies. Jeden z gorliwych obrońców gender , redaktor Wojciech Orliński z organu nadredaktora Michnika pisze wprost:

Na sto osób panicznie bojących się teorii gender przypada może jedna, która coś o niej wie. (…)Teoria gender tymczasem zrodziła się z filozofii feministycznej, w której kwestia praw kobiecych przeszła do pytania o definicję kobiety. I okazało się, że to nie jest takie proste.
Męskość i kobiecość ma dwie definicje – biologiczną i kulturową. Z jedną się rodzimy, drugą nabywamy w procesie wychowania.

Ani jedno, ani drugie nie jest jednak takie proste, jak to przedstawia prawica. Posłanka Pawłowska powiedziała jakiś czas temu posłance Grodzkiej, że o płci „decyduje kod genetyczny”, budząc rozbawienie osób z wykształceniem ścisłym.(…)

Nawet kwestia biologicznej płci nie jest więc taka prosta. A przecież jest jeszcze gender, czyli orientacja narzucana kulturowo. To już nie wynika z genów ani chromosomów, tylko ze społecznego oczekiwania, że mężczyzna powinien być taki, a kobieta siaka.
I tu jest dopiero dramat, bo to się ciągle zmienia. Każde pokolenie na przykład wychowywane jest do innych wzorców męskości i kobiecości niż te, które obowiązują gdy wchodzi w dorosłość. Dlatego mało kto chciałby być takim mężczyzną czy kobietą jak jego rodzice.
Gender studies to badanie tych modeli. Niby nie ma w tym nic odkrywczego, a jednak naprawdę jeszcze 20 lat temu mało kto się zastanawiał, jakie cechy „męskości” czy „kobiecości” są determinowane biologicznie, a jakie kulturowo. Straszliwie głupia skądinąd książka „Mężczyźni są z Marsa, a kobiety z Wenus” w ogóle nie odnosi się do tego pytania!
Teoria gender ma na celu badanie tych modeli, a nie ich obalanie. To jednak rzeczywiście często pojawia się jako następny krok. Wszyscy przecież odczuwamy jakiś mniejszy lub większy dyskomfort w związku z przymusem odgrywania stereotypowej roli.

http://wyborcza.pl/duzyformat/1,133688,14583265,Co_to_jest_gender__czyli_felieton_edukacyjny.html

Moment, czegoś tu nie rozumiem. Orłowski twierdzi, że gender to orientacja narzucana kulturowo.

Orientacja seksualna, panie redaktorze?

Bo inna przecież w grę chyba nie wchodzi?

Dalej jednak pisze pan (przepraszam, jeśli uraziłem tym wybitnie seksistowskim określeniem, ale uczono mnie grzeczności w czasach, gdy o gender jeszcze nie słyszano), że  chodzi o to, jaka wedle społecznego oczekiwania powinna być kobieta, a jaki mężczyzna. A to już nie jest orientacja, a raczej model zachowania.

Wzorzec.

Kolejna ucieszna teza pana genderowca Orlińskiego:

Każde pokolenie (…) wychowywane jest do innych wzorców męskości i kobiecości niż te, które obowiązują gdy wchodzi w dorosłość.

Wow… Tak się składa, że z racji wykonywanego zajęcia stykam się z przedstawicielami trzech żyjących w RP pokoleń.

I jedno, co zauważyłem, to dziedziczenie pewnych wzorców moralnych w ramach rodziny, a nie ich zmiany co pokolenie.

Jeśli ktoś był wychowywany w poczuciu patriotyzmu i szacunku do innych to tak samo wychowuje swoje dzieci.

Jeśli ktoś jest uczciwy, stara się wpoić te same zasady swoim dzieciom.

Wedle Orlińskiego natomiast uczciwy i prawy patriota z definicji wychowa swoje dzieci na kosmopolitycznych łobuzów.

Teza całkowicie błędna, panie redaktorze.

2.

Czy w ogóle możemy mówić o nowej nauce, rzekomo powstającej na naszych oczach? Od wielu dziesiątek, czy może nawet kilku setek lat istnieje przecież socjologia, która bada w systematyczny sposób funkcjonowanie i zmiany społeczeństwa. Ba, niektórzy do ojców socjologii zaliczają nawet Platona.

Krócej, co nie znaczy, że mniej intensywnie, istnieje antropologia społeczna, badająca ludzkie kultury, wierzenia, praktyki, wartości, idee, technologie, ekonomie, życie społeczne i organizację poznania (za: wikipedia).

Teoria gender zatem powinna być rozważana w ramach istniejących już jednostek, bez potrzeby tworzenia nowych.

Tyle, że wtedy nikt nie usłyszałby wtedy o takich „wykładowcach” jak np. Bratkowska czy Szczuka – aby zaistnieć naukowo trzeba mieć jakiś liczący się choćby w wymiarach krajowych dorobek naukowy. Sama, zbyt często ocierająca się o pogranicze chamstwa publicystyka nie wystarczy.

Szczególnie ucieszne jest podawanie się, do niedawna, Kazimiery Szczuki za… doktora.

Okazuje się, że Kazimiera Szczuka nie ma doktoratu, o czym w ostatnim numerze „Sieci” pisze Maja Narbutt. Musiała z tego powodu odejść z Instytutu Badań Literackich PAN, gdzie kilkanaście lat blokowała etat komuś zdolniejszemu, opóźniając się z karierą naukową.

Szczuka jednak nie tylko w sferach ściśle feministycznych, ale i na państwowym Uniwersytecie Łódzkim występuje jako doktor. Na stronie internetowej UŁ występuje informacja, że dr Kazimiera Szczuka jest członkiem powołanej na początku 2011 roku Rady Programowej Studium Podyplomowego GENDER STUDIES, które organizuje Ośrodek Naukowo-Badawczy Problematyki Kobiet Uniwersytetu Łódzkiego.

http://wpolityce.pl/artykuly/49587-szczuka-magister-takze-na-panstwowym-uniwersytecie-lodzkim-wystepuje-jako-doktor

Zatem kwalifikacje zawodowe wystarczają jej do tego, żeby uczyć w gimnazjum. Na wyższej uczelni mogłaby od biedy prowadzić ćwiczenia. Z kolei ostatnie publiczne wypowiedzi innej „ekspertki”, niejakiej Bratkowskiej, dowodzą, że najprawdopodobniej jest osobą niezrównoważoną psychicznie. Również Kazimiera Szczuka nie ukrywała swoich problemów psychicznych: Jestem osobą towarzyską, lubianą. Ale mało kto wie, że w czterech ścianach miewam ogromne schizy. Nie funkcjonuję w sposób ściśle skoordynowany.

http://pl.wikiquote.org/wiki/Kazimiera_Szczuka

Aż korci, żeby zapytać, czy aby przypadkiem cały ten ostentacyjnie prezentowany feminizm pani Kazimiery nie jest wynikiem tych właśnie „schizów”?

3.

Powróćmy jednak do tekstu Orlińskiego. Tak często my, ludzie uznający tradycyjne wartości, jesteśmy przez rozmaitych Orlińskich czy inne Szczuki nazywani ciemnogrodem. Bo niby oni tylko niosą światło, prawie tak samo, jak ongiś Pawlik Morozow.

Przyjrzyjmy się więc owemu światłu bliżej.

4.

Posłanka Pawłowska powiedziała jakiś czas temu posłance Grodzkiej, że o płci „decyduje kod genetyczny”, budząc rozbawienie osób z wykształceniem ścisłym.

Jedno zdanie, a błąd na poziomie gimnazjalnym… Otóż, panie Orliński, u ssaków tak jest, że pomiędzy samicą a samcem występują wyraźne różnice genetyczne. Czy chce pan, czy nie, jest pan heterozygotą, natomiast pana siostra (matka) jest homozygotą. Ba, do tego każdy człowiek ma inny kod genetyczny. Ustawa z dnia 29 sierpnia 1997 r. o ochronie danych osobowych, (tekst jednolity: Dz. U. 2002 r. Nr 101 poz. 926, ze zm.), obejmuje ochroną informacje o kodzie genetycznym jako dane szczególnie wrażliwe.

To kto jest tym ciemniakiem, panie redaktorze?

5.

Krytycy gender zgodnie podnoszą, że jest to szkodliwa ideologia, mająca na celu zburzenie ostatniej ostoi człowieka, jaką jest rodzina. Odpierający ten atak krzyczą głośno, że to nieprawda, bo przecież gender jedynie bada…

Nie wiem, czy to przez przypadek, czy też genderowcy czują się już silni na tyle, że ujawniają swoje cele zupełnie otwarcie, cytowany Orliński pisze:

Teoria gender ma na celu badanie tych modeli, a nie ich obalanie. To jednak rzeczywiście często pojawia się jako następny krok.

To, czyli obalanie istniejących modeli.

A więc w przypadku gender mamy to samo, co wcześniej z marksizmem.

Co prawda istnieje pewna różnica. Marks „badał”, a marksiści mordowali w imię tej chorej idei. Gender również „bada”, ale zamiast mordowania mamy tylko agresję medialną genderowców, najczęściej ograniczoną do wyzwisk miotanych na rzekomych nieuków (czyt. społeczeństwo jeszcze wierne tradycyjnym wartościom). I za wszelką cenę usiłujących zawłaszczyć pieniądze unijne li tylko na finansowanie swojej wizji świata. Bo dzisiaj kasa, a raczej jej dzielenie, daje władzę.

6.

Czy jestem przeciw gender, rozumianej jako kierunek badań socjologicznych, czy też antropologicznych?

Nie.

Czy jestem przeciw gender, będącej w istocie próbą wzniecenia nowej rewolucji, mającej, podobnie jak ta październikowa z początków listopada 1917 roku, spowodować powstanie nowego człowieka?

Tak.

Bo jakiekolwiek procesy społeczne muszą zachodzić w sposób naturalny, a nie w wyniku działania oszołomów różnej maści.

Szczególnie w Europie Środkowej pamiętamy zbyt dokładnie, czym eksperymenty społeczne zwykle się kończą.

7.

Aktywni genderowcy usiłują narzucić czarno-białą wizję świata. Po stronie postępu są oni, po stronie zacofania natomiast ciemnogród katolicki, ślepo oddany Rydzykowi i reszcie kleru. Okazuje się jednak, że taka wizja nie wytrzymuje krytyki.

– W swojej książce mówi pan bardzo interesującą rzecz, że w Polsce akceptacja seksu dla samego seksu, seksu jako rozrywki wzrosła z 3 do 20 procent. To dużo, ale przy takiej skali zmian kulturowych nie zdziwiłbym się, gdyby było więcej.

– To efekt wciąż jeszcze silnego katolicyzmu i tego, że Polacy są społeczeństwem bardzo rodzinnym. Niech pan sobie wyobrazi ojca, którego dorosła córka przyprowadza na każde święta innego partnera. Zapewniam, że nie byłby zadowolony i że nie zostałoby to zaakceptowane na forum rodziny. Ten system normatywny, rodzinno-chrześcijański, trzyma Polaków w ryzach. To on sprawia również, że ruchy feministyczne nie rozwinęły się u nas tak bardzo jak w innych krajach Zachodu. Filozofia gender, owszem, podoba się elitom, ale to nie przekłada się na praktykę.

– A gdyby się przekładało?

– To np. mogliby się znaleźć chętni, żeby wychowywać dziecko apłciowo, bo taki postulat też się czasem pojawia. Niech dziecko samo zdecyduje, kim jest. Jako naukowiec, który trochę wie na temat rozwoju psychofizycznego, mogę stwierdzić ze stuprocentową pewnością, że cechy męskie i kobiece wykształcają się u dziecka na bardzo wczesnym etapie rozwoju. I że przez taki sposób wychowywania można komuś po prostu zwichnąć tożsamość. Zniszczyć życie. Negowanie uwarunkowań genetycznych nigdy nie doprowadzi do niczego dobrego.

(fragment wywiadu z prof. Zbigniewem Lwem Starowiczem, seksuologiem, Rzeczpospolita z 29.11 2013 r., autor: Mariusz Cieślik)

8.

Wychowywanie genderowe może po prostu zwichnąć tożsamość.

Człowiek, który w mainstremowych mediach robi za etatowego czarnosecińca, nie uznającego dobrodziejstwa płynącego z gender, ksiądz Dariusz Oko:

– Owoce takich działań są już widoczne…

– Tak, przede wszystkim w postaci europejskiej katastrofy demograficznej. Tak wychowani ludzie dążą do maksimum przyjemności z seksu, ale minimum dzieci. Dziecko staje się dla nich jedynie bardzo kłopotliwym balastem w pogoni za ciągle nowymi doznaniami i partnerami. Stąd jest dużo seksu, dużo partnerów, dużo chorób wenerycznych, dużo aborcji, ale mało małżeństw, mało rodzin i mało dzieci. Tak jest zwłaszcza w Niemczech, gdzie na Niemkę przypada statystycznie 0,9 dziecka, a dla samego zachowania tego samego poziomu populacji potrzeba minimum 2,1 dzieci na kobietę. Niemcy mają jeden z najniższych przyrostów naturalnych w świecie. Na 100 emerytów przypada 60 dzieci, a tylko 40 wnuków. Ale też większość Niemców zdradza swoje żony, a w kraju tym jest ok. 400 tys. prostytutek, czyli 1 proc. kobiet zamieszkujących ten kraj „pracuje” w tym charakterze. Każdego dnia mają one ok. 1 mln 200 tys. „klientów”, czyli ok. 3 proc. mężczyzn tego kraju. W Marsylii pierwszym językiem stał się już arabski, francuski spadł na drugie miejsce. To są także owoce mentalności totalnej rozwiązłości. Podobnie jak komunizm prowadził do upadku gospodarczego państwa, tak genderyzm prowadzi do unicestwienia rodziny i katastrofy demograficznej. Jest cały ocean seksu, a nie ma dzieci. Całe obszary Europy zaczynają przypominać dom publiczny, a w nim nie ma miejsca na dzieci.

http://www.niedziela.pl/artykul/106423/nd/

9.

– W Stanach Zjednoczonych za przeprowadzenie lekcji wychowania seksualnego w stylu europejskiego genderyzmu trafiłoby się do więzienia za molestowanie nieletnich. Dzięki protestom pani Gabriele Kuby w Niemczech udało się zmusić ministerstwo oświaty do wycofania genderowskiej broszury, w której rodzice byli nakłaniani do zachowań pedofilskich wobec własnych dzieci. W Bazylei rodzice wymogli na władzach kantonalnych wycofanie z przedszkoli owych genderowskich pomocy naukowych w postaci penisa i waginy. W Norwegii rząd wycofał się (po 30 latach) z finansowania genderowców, bo ostatecznie sami się ośmieszyli i skompromitowali. Marsz genderowców został zatrzymany na Węgrzech, Litwie, w Estonii i Rosji. Nadal niewiele mają do powiedzenia w krajach islamu, na Litwie homopropaganda jest prawnie zakazana. Z absurdem można wygrać, trzeba tylko chcieć i dobrze się organizować.

– A jakie szanse mamy w Polsce?

– Szczególnie bardzo duże. Już pokazaliśmy to w XX wieku, kiedy szaleństwu ideologii uległy tak wielkie, mądre narody, jak Niemcy i Rosjanie, nasi sąsiedzi. W Polsce dobrowolnie to się nie udało, u nas takie ideologie trzeba było przynieść z zewnątrz, krzewić przy pomocy bomb, czołgów i bagnetów, w ciemnościach gestapowskich i ubeckich katowni. Myśmy aż tak nie zgłupieli, nie dali się aż tak uwieść. Zawdzięczamy to przede wszystkim naszej wierze, bo im więcej w umysłach i sercach jest prawdziwej wiary, tym mniej jest tam miejsca na ideologie, czyli wiary szczególnie błędne. To dlatego też komunizm u nas zawsze był najsłabszy i najszybciej się zawalił. Zawdzięczamy to głównie Kościołowi. Z tego mamy prawo być dumni, to może być nasz szczególny dar dla Europy – nasza wiara i krytycyzm wobec ideologii, które zbudowaliśmy na bardzo głębokiej wiedzy i – nieraz bardzo krwawym – doświadczeniu.

(op. cit.)

10.

Kiedyś, przed laty, nieukazujący się już od 20 lat miesięcznik Problemy opublikował opowiadanie s-f, którego tytułu, niestety, już nie pomnę. Otóż Kosmici postanowili podbić Ziemię. Ale nie tak, jak opisywały to różnego rodzaju space opery, czy stary, ale ciągle jeszcze jary, Wells. Tym razem kosmici do zniszczenia ludzkości użyli… feromonów. Pod ich wpływem mężczyźni nagle zaczynali w kobietach dostrzegać śmiertelne zagrożenie. I zaczynali zabijać, rzekomo w obronie własnej. W ciągu jednego pokolenia Ziemia była wolna od ludzi.

Czy gender ma dokonać czystki w populacji europejskiej?

Jedna z teorii głosi, że za tą ideologią stoi grupa najbogatszych miliarderów amerykańskich, którzy doszli do wniosku, że aby Ziemia mogła przetrwać, populacja musi być ograniczona do maksimum półtora miliarda osób. Skoro AIDS najwyraźniej zawiódł, trzeba było wymyślić coś innego.

Jak na razie efekty zdają się to potwierdzać, choć mnie osobiście gender jawi się jako mutacja tej samej choroby społecznej, którą sprowadził na ludzkość niejaki Marks…

5/6 01. 2014

0

Humpty Dumpty

1842 publikacje
75 komentarze
 

4 komentarz

Dodaj komentarz

Authorization
*
*
Registration
*
*
*
Password generation
343758