Kali ukraść to dobry uczynek. Zły natomiast to okradzenie Kalego.
Wydaje się, że tak samo rozumuje dyrektorka gliwickiego Powiatowego Centrum Pomocy Rodzinie, Barbara Terlecka – Kubicius – rozpowszechnianie wizerunku dzieci znajdujących się pod pieczą pp. Magdziaków jest złe, jeśli czynią to niezależne media. Jeśli natomiast inne media powielają ten sam wizerunek, ale na życzenie (tekst sponsorowany?) pani Kubicius, jest to uczynek ze wszech miar dobry.
Cykl artykułów jakie opublikowałem na temat gliwickiego PCPR-u i pp. Magdziaków generalnie można streścić jednym zdaniem:
Oto gliwicka instytucja z nieznanych publicznie przyczyn postanowiła zostać stroną w konflikcie i zwalcza rodzinę zastępczą za pomocą oszczerstw i pomówień, albowiem prezes fundacji Nasz Dom Zastępczy Ireneusz Kopania, były zakonnik i właściciel kilku sklepików rozsianych po okolicznych wioskach, postanowił całkowicie uwłaszczyć się na zamieszkiwanym przez rodzinę zastępczą domu.
I otworzyć tam kolejny „byznes”.
Pisałem również, że w samym PCPR-ze nepotyzm sięgnął zenitu – zięć dyrektorki, aplikant adwokacki, wygrywa przetargi pomimo tego, że stają do nich renomowane kancelarie prawnicze.
I to nierzadko tańsze!
Ba, coraz głośniej w Gliwicach słychać, że Janson to nie jest jedyna osoba spokrewniona bądź spowinowacona z Terlecką i zatrudniona w kierowanym przez nią PCPR-ze…
1.
Terlecka postanowiła walczyć za pomocą mediów.
Padło na Onet.pl.
W dniu wczorajszym, na śląskich stronach portalu, ukazał się artykulik Katarzyny Nylec Awantura o dzieci.
Tu:
http://wiadomosci.onet.pl/regionalne/slask/awantura-o-dzieci,1,5522030,region-wiadomosc.html
2.
Mała dygresja: wedle Rzecznika Praw Dziecka kontakt z dziennikarzami a następnie publikowanie w mediach wizerunku dzieci prowadzi do niestabilności emocjonalnej dzieci, zachwiania poczucia bezpieczeństwa, psychozy, osamotnienia, lęku przed niepewnym jutrem.
Jak widać to media są przyczyną wszelkiego zła na Ziemi.
Wystarczy, żeby ich nie było, a przynajmniej zakazanie im krytykowania nawet najmarniejszego urzędnika, a wszystko będzie dobrze…
Jak widać Terlecka za nic ma pouczenia Rzecznika i sama ściąga media.
W takim razie pośrednio przyczynia się do szerzenia psychoz…J
3.
Już starożytni Rzymianie mawiali – audiatur et altera pars.
Choćby po to, by móc uniknąć zarzutu nierzetelności, co w skrajnym przypadku powoduje, że zamiast artu spod klawiatury wychodzi mniej lub bardziej rozbudowany donos.:)
4.
Na nieposzlakowaną opinię rodziny cień rzuciło kilka niepokojących wydarzeń. Pracownicy PCPR-u podzielili się swoimi spostrzeżeniami z sądem.
– Pierwszym sygnałem, jaki obudził naszą czujność był wypadek jednej z dziewczynek. Mała poparzyła sobie wrzątkiem rączki, była hospitalizowana. Groził jej nawet przeszczep – wspomina Barbara Terlecka-Kubicius, dyrektor gliwickiego PCPR-u.
Innym razem pracownicy instytucji otrzymali informację od sąsiadów o wywiezieniu dziecka w okolice lasu. Świadek twierdził, że widział jak w godzinach wieczornych niedaleko lasu stoi samochód, a przy nim pan Piotr i 9-letni chłopiec. – Dziecko stało w samej piżamie. Wyjaśnialiśmy tę sytuację, ale rodzice odpowiedzieli nam, że zawieźli chłopca w ustronne miejsce, by ten się wyciszył – wspomina szefowa PCPR-u.
(Awantura o dzieci, Onet.pl)
Dlaczego pani redaktor z Onetu nie zadała sobie niewielkiego trudu i nie porównała czarnych opowieści Terleckiej z kartą wypisową ze szpitala?
Marzenka i owszem, była oparzona, ale w stopniu lekkim.
Konkretnie aqua żel, jałowy opatrunek i do domu!
Mówienie więc o zagrożeniu przeszczepem jest niepoważne.
Skoro jednak takie słowa Terleckiej rzeczywiście padły (i nie są wytworem fantazji pani Nylec) oznacza to, że Terlecka świadomie pomawia.
Nadal!
Świadomie, bo PCPR dysponuje kartą leczenia szpitalnego, gdzie przypadek jest opisany zrozumiale nawet dla największego matoła.
A o matolstwo akurat ani Terleckiej, ani też Kopani nie podejrzewam.
Wyjaśnienia wymaga także opowieść o świadku, który widział dziecko w piżamce koło lasu.
Jaki świadek, pani redaktor? Gdzie on jest? Imię, nazwisko, adres!.
Nie ma nic.
Niech Terlecka pokaże choćby notatkę służbową, która by dokumentowała anonimowy telefon w tej sprawie.
Również nic, i to w urzędzie, gdzie notatki służbowe sporządza się nawet na okoliczność tego, że ktoś nie odebrał telefonu.
A przede wszystkim niech wskaże las…..*
5.
Zastanawiające jest również i to, że wg informacji zawartej w onetowym tekście Rzecznik Praw Dziecka zgłosił wątpliwość zarówno co do metod wychowawczych, jak i co do warunków panujących w domu w Sierotach.
Skąd taka informacja, pani Nylec?
Przecież wizyta przedstawicielek Biura RPD miała miejsce we wrześniu ubiegłego roku.
Skoro rzekomo było tak źle, to dlaczego Rzecznik nie wystąpił z wnioskiem o rozwiązanie rodziny zastępczej?
Już dawno byłoby po przysłowiowych ptokach.
Co więcej, Sąd Rejonowy w Gliwicach ustanowił Małgorzatę Magdziak… kuratorem dzieci!
Jeśli zatem rację miałaby Terlecka oraz Kopania to Sąd w Gliwicach, a na pewno Wydział IV Rodzinny, powinno się rozwiązać w trybie natychmiastowym (pozdrawiam przewodniczącą 🙂).
Jeśli jednak nikt z PCPR-u ani też Ireneusz Kopania e tutti quanti nie uczynili nic, by powiadomić rzecznika dyscyplinarnego w Sądzie Okręgowym…
6.
Przyznam, że na początku poznawania całej tej historii nie wierzyłem w opowieści Magdziaków. Dopiero kilkudniowa podróż przez kilogramy dokumentacji tudzież własna obserwacja rodziny pomału doprowadziły mnie do zwątpienia w czystość intencji i niepokalaność urzędniczą mgr Terleckiej – Kubicius.
Ale tekst, jaki ukazał się na Onecie już zbyt wyraźnie ociera się o groteskę.
Otóż pisze pani redaktor: pracownicy gliwickiego ośrodka przeprowadzili z małżonkami rozmowę. Zagwarantowali fachową pomoc asystenta rodziny i opiekę psychologa.
(op. cit.)
Tymczasem Magdziakowie zaprzeczają powyższemu.
Co więcej, w aktach znajduje się prośba Małgorzaty Magdziak o pomoc psychologa (FAS u dzieci nie był jeszcze rozpoznany) z odręczną adnotacją Terleckiej – odmawiam.
Widziałem.
Tak więc to nie Magdziaczka, ale PCPR odmówił pomocy.
7.
Wszystkie zarzuty, jakie są wysnuwane pod adresem Magdziaków i dotyczące ich rzekomych zaniedbań, przemocy w rodzinie itp. dotyczą kilku miesięcy 2011 roku.
Po tym okresie brak jest już czegokolwiek.
Dlaczego?
8.
Jak się wydaje przyczyną jest… zamontowanie systemu monitoringu w budynku w Sierotach.
Teraz w każdym momencie można wykazać, że opowieści Kopani o awanturze połączonej z rękoczynami, jakiej to rzekomo był świadkiem, wylęgły się tylko w mózgu byłego zakonnika.
9.
Ale art na Onecie poruszył temat, o którym staram się nie myśleć.
Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Userka Ewa z Londynu napisała:
W poprzednich latach powstało wiele FUNDACJI i ORGANIZACJI CHARYTATYWNYCH , w których pod płaszczykiem legalności adoptowania dzieci wysyłano maluchy rzekomym małżeństwom na zachodzie. Ludzie z tych fundacji dorabiali się szybko fortun, bo termin otrzymania dziecka uzależniali od wysokości wpłaty , / w grę wchodziły grube miliony/….Z obawy o brak dzieci blokowano nawet adopcję dzieci uprawnionym do tego polskim założonym Rodzinnym Domom Dziecka. W T V wystąpiło małżeństwo, które założyło dom dziecka i nie mogło się doczekać adopcji dzieci, bo nikt nie kwapił się im przekazać /jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi o pieniądze: nie dali łapówki/…… Natomiast nieprzerwanym strumieniem nasze dzieci płynęły na ZACHOD. Nie wiem czy ktoś jeszcze pamięta aferę sadystycznego małżeństwa francuskiego Dutroux, które pośredniczyło w handlu dziećmi, rozsyłając je potem zboczonym pedofilom po całej Francji i w państwach BENELUKSU. Jednakże dzieci dorastały zaczynały rozumieć swoją traumę i żeby nie wypłynął ogrom zbrodni musiały być mordowane i jakieś dziecko się wygadało.. Stąd po wykryciu afery policja zaczęła przekopywać teren ich posesji w poszukiwaniu zamordowanych maluchów /patrz dziennik telew. z tamtych lat/. Policjanci widocznie byli za uczciwi , bo wykryli ,że prawdopodobnie dostarczano dzieci również wysokim urzędnikom. Zawisła groźba upadku rządów………..
SPRAWĘ SZYBKO WYCISZONO…. Policja przerwała wykopaliska, mówiąc ,że to bezsensowne i chyba nic więcej się nie znajdzie. .Nitki sprowadzanych dzieci wiodły do wszystkich krajów, tak samo tych DOSTARCZANYCH i z POLSKI. Pomimo zmian RZADÓW DLACZEGO NIKT NIE CHCIAŁ SPRAWDZIC ILE POLSKICH DZIECI WYWIEZIONO PEDOFILOM I PO SEKSUALNYM WYKORZYSTANIU PRZEZ PEDOFILÓW ZAMORDOWANO. PRZECIEŻ DOKUMENTY ADOPCYJNE NIE ULEGAJĄ PRZEPADKOWI I NIE MAJĄ PRAWA BYC ZNISZCZONE, WIĘC MUSI BYĆ WIADOME DO KOGO TE DZIECI POJECHAŁY i CZY JESZCZE ŻYJA, LUB ILE ZAMORDOWANO…..
PO zamknięciu afery Dutroux raptownie ucichła sprawa REKLAMY W TELEWIZJI ADOPCJI POLSKICH DZIECI na zachodzie. Podczas gdy wcześniej sprawę WYSOKO KWALIFIKOWANEJ OPIEKI nad naszymi adoptowanymi dziećmi częstokroć nagłaśniała telewizja…ale widocznie zginęli /UTAJNILI SIĘ/ oficjalni pośrednicy handlu dziećmi,, a pedofile woleli się nie ujawniać…
10.
Aż strach pomyśleć, że Ewa ma rację.
Może jednak rozpętana przez Kopanię i Terlecką nagonka na Magdziaków będzie impulsem, który spowoduje, że wreszcie sprawdzimy, co tak naprawdę dzieje się z naszymi adoptowanymi dziećmi, kiedy już opuszczą granice kraju?
Na razie bowiem obserwujemy dziwny sojusz zawiązany pomiędzy Powiatowym Centrum Pomocy Rodzinie pod wodzą Terleckiej – Kubicius wraz z nieodłącznym zięciem Jansonem oraz całkowicie prywatną fundacją Nasz Dom Zastępczy byłego zakonnika Ireneusza Kopani.
Dziwi także łatwość spłacania kredytów hipotecznych, zaciąganych przez Ireneusza Kopanię, w ostatnich latach, i to pośród dotkliwego dla każdego normalnego przedsiębiorcy kryzysu.
Wszystko możemy zobaczyć w jego Księdze Wieczystej.
Ale jak zastanowić się nad postem Ewy z Londynu…
22.05 2013
________________________
* – wokół domu Magdziaków rozciągają się uprawne pola. Po horyzont.
Musisz się zalogować, aby móc dodać komentarz.
Pingback: List interwencyjny w sprawie Rodziny Magdziaków. | NOWY EKRAN