Przyczyny niechęci niektórych partii do dwudniowych wyborów. Próba uspokojenia ich elektoratów.
Czy jest coś dziwnego w tym, ze PiS oraz inne prawicowe grupki typu UPR i podobnych, boją się dwudniowych wyborów? Śmiem twierdzić, ze nie. Za to jestem wielce zdziwiony, że dwudniowych wyborów boi się także lewicowe ponoć SLD oraz ludowe PSL, a przynajmniej część jego reprezentantów. Panowie nie bójcie się, nie ma się czego bać, a jest to okazja, zwłaszcza dla PSL, aby zwiększyć frekwencję.
Dlaczego PiS boi się dwudniowych wyborów. Bynajmniej nie z powodu możliwości ich sfałszowania, chyba że przyjąć specyficznie pisowską definicję fałszowania, która obejmie fakt, ze można głosować w dzień, w którym niewielu ludzi chodzi do kościoła (sobota), co wpływa na to, ze zmobilizowany w niedzielę zawsze elektorat PiS zostanie stłamszony przez większa liczbę głosujących, którzy nie głosowali na przykład z tego powodu, ze pracowali w niedzielę i nigdy nie mieli sposobności głosowania w wyborach lub mieli tę okazję bardzo rzadko. Tak mi się wydaję. To strach PiS-u, że zwiększy się nieco elektorat mniej związany z cotygodniową lub codzienną obecnością na mszy świętej, co przyczyni się do zdobycia przez PiS mniejszej puli mandatów poselskich. To boli PiS i tylko to.
Inne grupki prawicowe, mniejsze partyjki, może poza PJN, które jest samo w sobie zwolennikiem dwudniowych wyborów z powodu swej młodości organizacyjnej i poszukiwania nowego elektoratu, także nie jest zwolennikiem dwudniowych. Korwiniści czy jacyś narodowi katolicy itp. Argumentują zwykle, ze dwudniowe wybory to większy wydatek i strata pieniędzy, wywalanie pieniędzy w błoto, wykorzystywanie do wyborów dnia nie-wolnego od pracy, a wreszcie sprzeciwiają się im z racji tej, ze zwiększa to obszar demokracji, co zwłaszcza monarchistów rani i boli.
SLD, partia nominalnie lewicowa, a realnie wciąż partia władzy boi się także dwudniowych wyborów. Czy powinna jako partia chcąca uchodzić za lewicową? Nie powinna, bo dwudniowe wybory są zgodne z ideałami lewicowymi. Mianowicie pozwalają na mobilizacje elektoratu mniej aktywnego, dyskryminowanego, jak na przykład niepełnosprawnych czy pracownic sklepów samoobsługowych pracujących w niedzielę w „Biedronkach” czy wreszcie terenów po PGR, które tęsknią za PRL, ale nie mają na kogo głosować i cechują się niższą frekwencją niż inne typy wsi w Polsce. Poza tym dwudniowe wybory zwiększają elektorat obojętnych religijnie (niereligijni oraz najbardziej religijni to dwie najbardziej zaangażowane w wybory grupy), którzy przeważnie deklarują się jako wierzący, ale mają sporo dystansu do Kościoła Katolickiego jako instytucji, a to szansa dla SLD, aby nieco zwiększyć swe poparcie. Tylko musi im się chcieć walczyć o elektorat, a tego partia Napieralskiego nie lubi zadowalając się byciem partią drugorzędną na równi z PSL. A niech sobie będzie, ja chce. Nie potrafi walczyć o wyborców, to i nie dziw, ze boi się dwudniowych wyborów. Ale obstawanie przy jednodniowych wyborach to już całkowite zatracenie własnej tożsamości i całkowite porzucenie jakiejkolwiek lewicowości, skoro pozwala się głosować przede wszystkim silnie wierzącym oraz silnym ekonomicznym grupom.
PSL, partia ludowa tez się pogubiła, albowiem często własnie na terenach o najniższej frekwencji posiada ona bardzo rozbudowane wpływu. Na przykład dobrym wynikom PSL towarzyszy niska frekwencja w rolniczych okolicach takich miast, jak Płock, Ciechanów, Chełm, Włocławek, Grudziądz, Kielce. Być może PSL boi się, ze gdy na tamtych obszarach wzrośnie frekwencja, to odbędzie się to jego kosztem i zyskają inne partie? Być może. Ale dopóki PSL nie zaangażuje się w eksperyment dwudniowych wyborów, to nie dowie się czy rzeczywiście tak jest. A może, gdy zwłaszcza na takich obszarach wzrośnie frekwencja, to wzrost poparcia dla PSL będzie proporcjonalny i nie zmieni znacząco układu partyjnego na prowincji. Przecież często na wsi postrzega się spory prowadzone przez PiS i PO jako spory „miastowych”, więc niech PSL spróbuje przystać na dwudniowe wybory i w ten sposób pokazać swoją ludowość, łączność z ludem, jeśli chce się dalej nazywać partią ludową.